środa, 3 grudnia 2014

"Żadnego końca świata dziś nie będzie..."

Poniedziałek, 16 grudnia 2013
Coraz bliżej święta i dobry news. Jednak nie jedziemy do Sopotu. Bo tata na gali podpisał jakiś kontrakt i musi go teraz robić i nie może wyjechać, a poza tym przylatuje jego siostra z mężem i dziećmi tak więc święta spędzę jednak z Łukaszem. Wigilię każdy u siebie, pierwszy dzień u mnie, a drugi u niego. Moi rodzice się zgodzili, jego też nie widzą problemu. Jest git :) W szkole nie mam żadnego zagrożenia, dlatego rodzice powiedzieli, że mogę jechać z Łukaszem gdzie chcę i kiedy chcę. Na początku wystarczy nam ten turniej, a kto wie co będzie później może wakacje? Nie planujmy nic, bo plany rzadko się sprawdzają :) Na razie wiem jedno, że święta będą wesołe :P
Póki co trzeba się uczyć i dotrwać do piątku. To będzie pierwsza wigilia klasowa z tymi ludźmi. Fajnie jest. Kocham tę klasę...Nie ma lekcji, żeby coś się nie wydarzyło pomimo tego, że w liceum nie powinno być odpałów :) Tylko zastanawiam się po co komu lekcje Wiedzy o Kulturze?  Co nie zmienia faktu, że siedząc w szkole zawsze się uśmiecham i jestem szczęśliwa. Po szkole jadę do mamy do szpitala na spotkanie mikołajkowe z dziećmi na oddziale Onkologii będę z Łukaszem i panem Stefanem (to jest taki pan "złota rączka" w szpitalu), który przebiera się za Mikołaja rozdawać dzieciom prezenty świąteczne od różnych sponsorów. Jak to fajnie, że  małym drobiazgiem można chociaż na chwilę wywołać uśmiech na twarzach małych pacjentów. Niektórzy nawet nie poznali swoich domów, bo od urodzenia są w szpitalu :( Bardzo im współczuję. Dla niektórych laptop jest jedynym "oknem na świat". To jest takie smutne...Najmłodsi na tym oddziale nie mają nawet roku :C

Piątek, 20 grudnia 2013
Dzisiaj była wigilia klasowa. Pierwsza w miarę normalna wigilia klasowa. Mam z niej chyba milion zdjęć :)  Potem spotkałam się z Kornelią, żeby przekazać jej prezent. Książka, którą dla niej kupiłam bardzo jej się spodobała. Dostałam od niej fioletowy komin, który idealnie pasował do płaszcza, który pomogła mi wybrać jak byłyśmy razem w galerii. Potem  wyjaśniłyśmy sobie małe nieporozumienie z kiedyś. Ona w końcu przyznała mi rację i powiedziała, że zaczęła doceniać Adriana i jego pasję. W trakcie odebrałam sms-a od Łukasza, który był na "klubowej wigilii", że Jagieński się zgadza i Kornelia może z nami jechać na HMP. Odpisałam, że pogadam z nią i dam odpowiedź.  Ku mojemu zdziwieniu ona aż podskoczyła z radości jak usłyszała o tym :) Czyli ferie zimowe nie dość, że spędzę z chłopakiem to jeszcze z najlepszą przyjaciółką. Cudownie! Po spotkaniu z Korni pojechałam z tatą po ostatnie świąteczne zakupy. W sklepach były cholerne kolejki. Ale to i tak nie popsuło mojego nastroju. Jak w końcu skończyliśmy, tata odwiózł mnie do domu i pojechał na lotnisko po ciotkę Aldonę, jej męża Feliksa i dzieci: Oktawię, która była w moim wieku i Franciszka w wieku lat 12...Mieszkali na co dzień w Londynie, a ciotka prowadziła tam butik z markową odzieżą w polskich cenach. Wujek jest lekarzem jak moja mama. Wiem, że dopiero po Nowym Roku wracają do domu. Trudno jakoś z nimi wytrzymam muszę....Tymczasem przyjechali. Pójdę się przywitać :)

Niedziela, 22 grudnia 2013
Od dwóch dni rodzinka okupuje mój dom. Wczoraj przyjechała pani, którą moja mama wynajęła do posprzątania trochę w naszym domu, więc żeby jej nie przeszkadzać wszyscy wynieśliśmy się na jakiś czas. Korzystając z okazji pojechałam do Łukasza, bo spotkamy się dopiero na Pasterce a ja się stęskniłam za nim :( Okazało się, że on musi pomóc mamie w domu w przygotowaniach, a że ja nie mogłam tego robić u siebie pomogłam Łukaszowi i jego rodzicom. [Moja mama uważała, że skoro stać ją na panią od sprzątania to po co my mamy się z tym męczyć. Poza tym mówiła, że każdy powinien mieć wesołe święta i zawsze kilka dni przed zamawiała kogoś, kto doprowadzał nasz dom do totalnego porządku i dostawał za to przyzwoite pieniądze (mama zawsze dawała ogromne napiwki wszędzie)] Po kilku godzinach musiałam wrócić do domu. Na lodówce znalazłam kartkę: "Pani Stenia skończyła pracę a my pojechaliśmy na wycieczkę.Nie wiemy o której wrócimy." W związku z tym postanowiłam zrobić dla nich coś do jedzenia i upiec pierniczki. Przebrałam się w ulubiony dres, włączyłam muzykę i zrobiłam zapiekankę serową dla nich i przygotowałam składniki na ciasto piernikowe. Wymyśliłam, że jak wrócą i zjedzą będziemy rodzinnie dekorować upieczone ciasteczka. Kiedy ostatnią blaszkę wstawiłam do piekarnika, posprzątałam kuchnię i włączyłam zapiekankę. Po chwili drzwi się otworzyły, wpadli w szóstkę robiąc przy tym spore zamieszanie. Wszyscy oprócz Oktawii byli zachwyceni moim pomysłem...Ona stwierdziła, że dekorowanie ciastek to zabawa dla dzieci i poszła do "swojego pokoju". Trudno olać ją...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz