niedziela, 27 grudnia 2015

"Coś się kończy, coś odchodzi w dal...szare życie musi dalej trwać..."

Niedziela, 8 listopada 2015
Dzisiejszy dzień był jakiś dziwny. Niby mój chłopak skończył 18 lat, ale wcale nie było to jakoś specjalnie celebrowane. W zasadzie to oprócz mnie i jego rodziców nikt się nie pojawił. Szymon chciał przyjechać, ale miał mecz, a poza tym jest lekko przeziębiony więc i tak by go nie wpuścili. Łukasz powiedział, że jak dojdzie do siebie to urządzi imprezę na miarę "Projectu X" :D Na to liczę. W końcu osiemnastka i studniówka to najważniejsze wydarzenia w życiu. Jednak to wszystko nie jest tak proste, jak się wydaje :( Wiele osób z mojego otoczenia mówi mi, że jestem młoda, ładna, powinnam cieszyć się życiem, zwiedzać kolejne kluby, zaliczać kolejne imprezy, a nie ciągle przesiadywać w szpitalu. Kilka osób sugerowało mi rozstanie z Łukaszem. Tylko ja się pytam "dlaczego?" Przecież to, że jest chory nie sprawia, że jest jakiś gorszy, czy odmienny. Musi tylko na siebie uważać i tyle. Pani Basia jeszcze przed przeszczepem powiedziała mi, że jeżeli zostawię jej syna, ona to uszanuje, bo przecież mam prawo żyć i cieszyć się życiem. Tylko, że ja nigdy nie zostawię Łukasza. Wieczorem siedziałam u niego w sali i oglądaliśmy sukienki i garnitury na studniówkę. W sumie to jeszcze nie wiadomo czy Łukasz będzie mógł na nią iść, ale pooglądać zawsze można. Zostało raptem 2 miesiące, więc trzeba się powoli ogarniać. Moja mama uznała, że zabierze mnie do Warszawy do butiku jakiegoś znanego projektanta, umówi mnie do najlepszego fryzjera w Koronie. O reszcie jej planów nie wspomnę. Próbowaliśmy jej bezskutecznie powtarzać, że to nie ślub i nie potrzebuje sukienki za 3000 w górę, tylko wystarczy taka prosta za 200 zł :p Do mojej mamy do nie docierało... Ciągle powtarza mi "chcę tylko, żebyś miała wszystko, czego ja nie mogłam, pamiętaj o tym" :* Kocham ją <3

Poniedziałek, 16 listopada 2015
Mój tatuś dzisiaj przeszedł samego siebie :( Przyjechał do mojej szkoły, żeby zrobić casting na cheerleaderki dla Królewskich Koron! Jak się okazało, wcześniej wszystko ustalił z dyrekcją! :/ Kurde, tracę w niego wiarę. Najpierw puścił szybkie ogłoszenie po szkole, a na 4 lekcji odbył się casting w auli szkolnej. Poszukiwane były dziewczyny, które potrafiły albo ładnie śpiewać, albo umiały gimnastykę artystyczną. W komisji mój tatuś i ja! :( Dlaczego??? Niby fajnie, byłam zwolniona z lekcji i w ogóle, ale przecież tak głupio oceniać koleżanki ze szkoły.  W końcu po 4 godzinach skończyliśmy. Tata wybrał 3 osoby do śpiewania piosenek klubowych, a 12 dziewczyn do różnych układów. Potem w samochodzie zapytałam go skąd ten pomysł, a on do mnie "skoro straciłem na czas nieokreślony najlepszego piłkarza, muszę jakoś wynagrodzić kibicom brak Łukasza" Zaczęłam się śmiać, a potem miałam ochotę wykrzyczeć tacie, co o nim myślę, bo gdyby wtedy, miesiąc temu Łukasz nie grał, nic by się nie stało... Powstrzymałam negatywne emocje w ostatniej chwili. Po raz pierwszy od dawna zjadłam obiad w domu i pojechałam do szpitala. Łukasz oglądał jakieś zdjęcia z meczy Koron. Za tydzień w niedzielę ostatni mecz w rundzie jesiennej. Korony póki co są liderem, ale mają tylko 1 punkt przewagi nad drugim w tabeli Dziurawcem, z którym właśnie w niedzielę grają u siebie. To ma być debiut cheerleaderek :) Jestem ciekawa jak to wyjdzie :D Kiedy już miałam wychodzić, przyszedł Wilański i powiedział, że Łukasz w czwartek zostanie wypisany do domu. Lepszej wiadomości nie mogłam dostać na koniec tego strasznego dnia.

Poniedziałek, 23 listopada 2015
Pomimo zakazu lekarzy, Łukasz był ze mną na wczorajszym meczu. Gładkie 3:0 dla nas :D Także zimujemy na pierwszym miejscu tabeli :) Występ tancerek bardzo się podobał. Haha, przyznaję TATUSIOWI SIĘ UDAŁO ;) Tym razem... Łukasz też był dzisiaj w szkole i powiedział, że postara się napisać te matury. Jak nie wyjdzie to trudno. Za 2 tygodnie mamy koniec semestru. Moja średnia wynosić będzie "tylko" 5,0 :( Mama powiedziała, że chciałaby chociaż raz odebrać telefon od Kanowskiego, że jestem z czegoś zagrożona. Niedoczekanie jej :* W związku z tym, że Łukasz czuje się już lepiej, wznowiliśmy nasze matematyczne spotkania. Robimy teraz zadanka z planimetrii. Najgorszy dział jaki może być z matmy... Takie trójkąty i kwadraty :) Siedzieliśmy w naszym gronie, aż wpadła mama i powiedziała, że właśnie odebrała telefon od mojego wychowawcy. Okazało się, że dostałam stypendium od pani Premier :o Byłam zdziwiona, bo przecież nie miałam jakiś specjalnych osiągnięć! Chwilę później w moim domu zjawił się dyrektor szkoły z gratulacjami. Pokazał mi wniosek zgłoszeniowy. Zapisane tam było "działalność w Samorządzie Uczniowskim, praca jako wolontariusz, działalność w klubie sportowym, zaangażowanie w życie regionu, udział w wielu konkursach fotograficznych" Jeju, nie robiłam tego dla jakiś pieniędzy. Wiadomo, że prawie 4 tysiące piechotą nie chodzi, ale przecież mi to niepotrzebne. Rodzice nauczyli mnie, że pieniądze szczęścia nie dają... Zapytałam dyrektora, czy można odmówić. Powiedział, że niee :( Dlatego ja ułożyłam sobie genialny plan, który zrealizuję na rozdaniu tych stypendiów 1 grudnia :D


sobota, 26 grudnia 2015

"Nic się nie stało, przeciez dobrze wiesz, oddałem wszystko, żeby wszystko mieć..."

Niedziela, 1 listopada 2015
Na sobotę planowana była huczna impreza urodzinowa Łukasza. W końcu osiemnastka. Wiadomo, że się nie odbędzie. Pani Basia powiedziała, że zrobimy ją jak już Łukasz dojdzie do siebie. Nie dojdzie do niej jednak szybko. Dzisiaj dzień Wszystkich Świętych. Rano pojechałam z mamą na mszę i na groby moich dziadków. Potem wzięłyśmy udział w procesji na cmentarzu. Tradycją w moim domu jest, że zawsze po tej właśnie procesji goście przyjeżdżają na obiad. Powiedziałam mamie, że prosto z cmentarza jadę do Łukasza i nic mnie nie zatrzyma. Mama wiedziała, że ze mną nie wygra i się zgodziła. W drodze do szpitala uświadomiłam sobie, że nie mam prezentu dla mojego chłopaka na urodziny. Poszukam czegoś w tygodniu. Tylko zastanawiam się tak naprawdę czego powinnam szukać? Pierwotnie planowałam mu kupić roczny karnet na naszą siłownię i bon na zakupy w sklepie sportowym. Teraz jednak to nie ma sensu. Sport najprawdopodobniej zniknie całkowicie z jego życia :( Siedziałam z nim do wieczora, a potem wzięłam się za ogarnianie nauki. Nie byłam dawno w szkole. Nawet nie próbowałam być. Każda myśl skupiona była na Łukaszu. Uznałam, że jutro zgłoszę nieprzygotowanie na każdej możliwej lekcji :D Z taką myślą poszłam się wykąpać i spać :)

Czwartek, 5 listopada 2015
W szkole czuję się jakoś dziwnie. Wszyscy są dla mnie mili. Sytuacja z dzisiaj. Pani Michalina kazała mi zostać po lekcji. Powiedziała, że na razie mogę sobie odpuścić zadanka, bo ona wie, że nadrobię, jak już będę w stanie :) Podziękowałam jej bardzo. Faktycznie ostatnio nie miałam za wiele czasu i siły na robienie matmy, ale też nie chciałam taryfy ulgowej. Pani jednak mi ją dała. Za dwa tygodnie piszemy próbne matury, które zostaną ocenione i wpisane jako prace klasowe. Zupełnie o niej zapomniałam. Trzeba będzie siąść i co nieco powtórzyć. Łukasz jej nie napisze, to niemal pewne. Na polskim pan powiedział na forum klasy, że jak matura źle mi pójdzie to będę mogła skorzystać z immunitetu i nie mieć za to wpisanej oceny :) Klasa to zaakceptowała prawie w całości. Napisałam prawie, bo Maryśka miała problemy, że przecież jestem takim samym uczniem jak ona i nie powinnam mieć specjalnych praw. Ona na każdym kroku nam podpada. Już nikt z nią nie rozmawia. Nawet ci, z którymi się trzymała mają ją gdzieś :( To jest smutne, ale z drugiej strony, dostała to na co zasłużyła :D Po lekcjach porwałam Szymona na zakupy. Poprosiłam go, żeby pomógł mi wybrać prezent dla Łukasza. Jednak to nie było takie proste. Ostatnio nic nie było dla mnie łatwe. Postanowiłam, że kupię mu złoty łańcuszek i jakąś elegancką koszulę. Oczywiście wszystko mierzył Szymon. Wymęczyłam go za wsze czasy :D Kiedy usiedliśmy w mojej ulubionej knajpce, powiedział mi, że jeszcze nigdy nie był tak zmęczony, jak po 5 godzinach spędzonych ze mną w galerii :) Nie wiedziałam czy mam się śmiać, czy płakać ;) Szymon odwiózł mnie najpierw do domu, potem do szpitala i pojechał na trening swojej drużyny. Łukasz powiedział, że najwcześniej wyjdzie do domu za 2 tygodnie, czyli akurat na nasze próbne matury :O Mam tylko nadzieję, że nikt nie zmusi go do pisania ich :D Siedziałam u niego tak długo, aż w końcu zasnęłam :( 

Piątek, 6 listopada 2015
Obudziłam się o godzinie 7:20 oparta o łóżko Łukasza. Przeraziłam się, bo za 40 minut powinnam być w szkole, a tymczasem byłam nieogarnięta z rozmazanym makijażem i pomiętej bluzce. Zadzwoniłam do mamy, żeby przywiozła mi jakieś ubranie czy coś, bo przecież nie pokażę się tak w szkole. Niestety mama już była w pracy. Przyszła do mnie i powiedziała, że skoro i tak już nie zdążę na 1. lekcje, to przecież zawsze mogę zrobić sobie wagary. Oj ta moja mama, ona mnie na złą drogę sprowadza :( Postanowiłam, że dzisiaj dam Łukaszowi prezent, bo w dniu jego urodzin pewnie wszyscy wpadną i nie będzie miał dla mnie czasu. Poszłam do bufetu na śniadanie. Spotkałam tam panią Basię, która już piła kawę :D Zapytałam ją, kto odwiedzi Łukasza w niedzielę, a ona mi na to, że najprawdopodobniej tylko oni, Kasia ze Szczepanem i ja. Może jeszcze ktoś z klubu, mój tatuś lub Jagieński. Zapytałam, czemu tak, gdzie chrzestni, dziadkowie itd. Ona mi na to: "wiesz dziadkowie wyjechali na pielgrzymkę do Ziemi Świętej i wrócą za 2 tygodnie, mój brat-chrzestny Łukasza powiedział, że skoro leży w szpitalu to on nie będzie się wydurniał, a siostra Ryśka-chrzestna uznała, że skoro nie będzie mogła się z nim na razie napić to nie przyjedzie, bo szkoda pieniędzy i jej czasu, zapracowana wariatka" Smutno :( Pani Basia poszła porozmawiać z lekarzem, a ja uznałam, że muszę zrobić porządek w torebce. Znalazłam kopertę z biletami lotniczymi. Przypomniałam sobie, że tydzień temu miałam być w Londynie na KSW :( Zupełnie zapomniałam... Wiadomo, że nie mogłabym lecieć, ale mogłam sprzedać te bilety albo odesłać do federacji... Nieważne, sprzątałam dalej. Znalazłam jeszcze rachunek za drinki w Rzymie i kawę na Santiago Bernabeu w Madrycie :D Wspomnienia przyniosły mi kolejny pomysł na prezent dla Łukasza. Dzisiaj dam mu to co kupiłam a na niedzielę przygotuję filmik z naszymi zdjęciami ze wszystkich wspólnie spędzonych chwil <3 Resztę dnia spędziłam z chłopakiem, a wieczorem w domu zabrałam się za filmik urodzinowy :*


piątek, 11 grudnia 2015

"Brak mi już powietrza, brakuje w płucach tchu, za długo czekam już na zmianę..."

Poniedziałek, 19 października 2015
Moje życie od kilku dni nie ma sensu. Zapomniałam już jak wygląda świat na zewnątrz, w domu nie byłam od piątku. To wszystko jest ponad moje siły. Za trzy tygodnie Łukasz ma urodziny. To miała być kolejna niezapomniana osiemnastka. Sala zarezerwowana, goście zaproszeni i w ogóle wszystko prawie gotowe. Tylko co z tego?? :( Ktoś kiedyś powiedział, że cierpienie uszlachetnia. Nie wierzę w to w ogóle. Mama mówi, żebym spróbowała chociaż się uśmiechnąć, ale tak się nie da. Mam udawać szczęście, skoro rozrywa mnie od środka? Dziękuję, nie skorzystam. W piątek minął termin oddawania deklaracji studniówkowych. Mieliśmy zdecydować ostatecznie, czy idziemy i z kim. Oddałam ją dużo wcześniej, chociaż nie wiem po co! :c Siedziałam w bufecie, jadłam obiad i dosiadła się do mnie Agata z jakimś młodym księdzem. To był jej brat. Przedstawiła nas sobie i trochę pogadaliśmy. Krzysztof okazał się całkiem miłym człowiekiem. Nawet na chwilę zapomniałam o problemach. Jednak nie na długo. Przyszła do mnie jakaś pielęgniarka i powiedziała, że mam kwadrans jak chcę zobaczyć chłopaka, bo zabierają go na operację. Koszmar powrócił.Siedziałam pod salą z Asią, Kasią, Szczepanem i rodzicami Łukasza. Siedzieliśmy w milczeniu. Nie bardzo wiedzieliśmy co mamy mówić. Płakałam i płakałam, tyle mi z życia zostało :(

Środa, 21 października 2015 
Mój kochany wychowawca wezwał rodziców wraz ze mną do szkoły. Na naszą lekcję wychowawczą. Chciał im przekazać na forum klasy, że wagaruję, że opuszczam lekcje i w ogóle :( Oczywiście Natalia, Szymon i kilka innych osób wiedziało, że on kłamie. Moja mama walnęła mu kazanie, że są w życiu rzeczy ważniejsze niż szkoła. Bo co mi po najlepszej uczelni i tytule profesora nawet skoro będę sama. Na co Kanowski odpowiedział "Tak tylko, że Wiktoria jest zdolna i może sobie zniszczyć opinię tymi nieobecnościami. Gadał i gadał, aż nie wytrzymałam :/ Powiedziałam parę słów za dużo. Wygarnęłam mu, co o nim myślę! Łącznie z tym, że uważam go za debila, idiotę i bezsercowego potwora. Klasa wstała i zaczęła bić mi brawo. Wybiegłam z płaczem z klasy. Dopiero w samochodzie dotarło do mnie, że mogę nie zdać przez to. Miałam to gdzieś. Pojechałam do szpitala. Mama nie skomentowała mojego wystąpienia. Powiedziała tylko "przecież obie wiemy, że Łukasz jest najważniejszy". Kochana :* Od pani Basi dowiedziałam się, że stan Łukasza bez zmian. Trzymałam go za rękę i szeptałam "Obudź się, proszę :*" Niestety to tylko gołe prośby. Postanowiłam zapytać lekarza jak długo to jeszcze może trwać. Jego odpowiedź brzmiała tak: "my też chcielibyśmy wiedzieć. To może stać się dzisiaj, jutro, za tydzień, rok..." Dlaczego to wszystko jest takie skomplikowane? :( Pojechałam w końcu do domu jakoś się ogarnąć i spakować jakieś czyste ubranie :/  Mogłam więc spędzić w szpitalu kilka następnych dni. 

Piątek, 23 października 2015
Kluczowy moment w moim życiu nastąpił właśnie dzisiaj! :D Łukasz się obudził :) Wprawdzie jeszcze niewiele kojarzy, ale najważniejsze, że żyję. Wiem jednak, że tym razem czeka go naprawdę długa rehabilitacja i nie będzie lekko ze szkołą. W końcu klasa maturalna... Nie robiłam naszych zadanek od kilku dni i jakoś nie mam nastroju, żeby się za to zabrać :( A one czekają i czekają :C Będą czekać jeszcze trochę. Ile? Tego nie wiem. Muszę sobie to wszystko jakoś poukładać w głowie. Po raz pierwszy od dawna, weszłam na Facebooka i Instagram. Dawno nie dodawałam nowych zdjęć, bo nie było okazji. Miałam może dodać "selfie" ze szpitala? Haha nie, to nie ja! Siedziałam z Łukaszem i cały czas nawijałam jak nakręcona. W końcu miałam mu tyle do powiedzenia. W pewnym momencie uznałam, że pójdę coś zjeść. Zadzwoniłam przy okazji do Natalii, żeby jej zapytać, czy z mojego wystąpienia w środę wynikło coś poważnego. 
Powiedziała, że nie więc spoko. W poniedziałek już raczej postaram się być w szkole, żeby nie było problemu. Wróciłam z mamą do domu. W salonie czekał na mnie właśnie wychowawca. Byłam przerażona. Nie wiedziałam jaki jest cel jego wizyty. Usiadłam naprzeciwko niego. Przeprosił mnie za tamto! :O Woow masakra. Wychowawca wyraził skruchę! To było co najmniej dziwne o.O Przyjęłam przeprosiny i powiedziałam mu, że w niedługim czasie znowu się pojawię w szkole.