piątek, 31 lipca 2015

"Jak sie na mnie złościsz - kocham Cię, jak nie masz humoru - kocham Cię..."

Poniedziałek, 6 lipca 2015
Punktualnie o 10 wstawiłam się w pracy. Przywitałam się z Kornelią i powiedziałam jej o moich planach. Było jej przykro, ale rozumiała moją decyzję :) Za to właśnie ją kocham <3 Zawsze mnie zrozumie. Pomogłam jej obsłużyć pierwszych klientów. Około 12 pojawił się nasz szef. Poprosiłam go o chwilę rozmowy w cztery oczy. Przeszliśmy do jego gabinetu. Delikatnie wytłumaczyłam mu o co chodzi. Powiedziałam, że muszę zrezygnować z dalszej pracy. Wiedziałam, że właśnie przysporzyłam mu kłopotu, dlatego postanowiłam dodać "Panie Maćku, bardzo przepraszam, że rezygnuję, ale nie mam wyjścia. Łukasz jest najważniejszą osobą w moim życiu i nie mogę go tak po prostu olać. Gdybym u Pana została, mogłabym go odwiedzać tylko wieczorami, a to na pewno mu nie pomoże" Mój szef w końcu przemówił. Powiedział "skoro nie ma innego wyjścia. Tylko sprawę stawiam tak: musisz znaleźć kogoś na swoje miejsce, inaczej nie pozwolę Ci odejść" Zadzwoniłam więc do Oktawii, bo wiedziałam, że też szuka pracy. Po kwadransie moja kuzynka przyjechała. Szef wypłacił mi 600 zł za przepracowany tydzień. Zabrałam swoje rzeczy i pojechałam do Łukasza. Siedziałam u niego dość długo, a potem pojechałam do firmy taty. Ten jak zwykle siedział nad kolejnymi projektami. Dopiero po jakimś kwadransie ogarnął, że jak u niego jestem :D Ach ten tatuś. Zapytał mnie, jak się czuje Łukasz i oczywiście,kiedy będzie mógł wrócić na boisko ;) Powiedziałam mu, że jak chce to może się skontaktować z jego lekarzem :p Namówiłam tatę na wspólne wyjście na obiad do restauracji. Fakt, w domu był obiad ugotowany przez panią Stenię, ale podróż do domu była nierealna. Zjedliśmy bardzo szybko. Tatuś wrócił do pracy, a ja do szpitala. Około 22 wróciłam do domu i zasnęłam na sofie w salonie, nawet nie zdejmując butów :/

Czwartek, 9 lipca 2015
Od kilku dni prawie nie wychodzę od Łukasza. Nawet obiady zamawiam do jego sali :) Raz mi się za to oberwało od salowej, ale gdzieś to mam! :D Dzisiaj zebrałam się na odwagę i poszłam do doktora Wilańskiego. Zapytałam go, co tak naprawdę dolega Łukaszowi. Usłyszałam "wiesz, nie powinienem, ale ci powiem! Dolega mu to co twoim rodzicom-pracoholizm. Chłopak jest przemęczony, a jeszcze sobie pracę wymyślił!" Nie rozumiałam więc, dlaczego Łukasz musi być w szpitalu i po co mu te wszystkie leki i kroplówki. Wilański szybko mi wytłumaczył "podajemy mu różne witaminy na wzmocnienie. W szpitalu trzymamy go dla jego dobra. Jak go wypiszę, zaraz zacznie trenować, grać i wszystko inne." Teraz to mnie ostro wkurzył. Z ironią w głosie zapytałam "wszystkich przemęczonych pacjentów pan tak leczy? Nie sądzę, że wszystkim to odpowiada" Doktorek mi na to "gdybym chciał tak wszystkich leczyć, to miałbym wiecznie pełny oddział" Zaczynałam żałować tego pytania. Przeprosiłam go i chciałam wyjść. On złapał mnie za rękę i powiedział "niee, to ja cię przepraszam, mam teraz gorszy okres w pracy i wszystko mnie denerwuje." Haha, biedny doktorek. W jednym jednak miał rację. Łukasz miał za dużo na głowie :/ Poszłam jeszcze do mamy. Jak zwykle tonęła w papierach. Czasami się zastanawiam, czy moi rodzice nie są robotami :D Przecież normalny człowiek nie może tyle czasu pracować :o Wieczorem prawie leżałam u Łukasza na łóżku. Nie powinnam no, ale przecież oglądanie "Titanica" bez przytulania się to nie oglądanie :* W sumie zasnęliśmy oboje w tym ciasnym szpitalnym łóżeczku <3

Piątek, 10 lipca 2015
Obudziłam się o 8. W zasadzie to zostałam obudzona przez mamę. Ona wczoraj wieczorem chciała mnie zabrać do domu, a ja już spałam ;) Kochana mama przywiozła mi ubrania i kosmetyki, żebym nie była postrachem personelu i pacjentów. Łukasz leżał w jednoosobowej sali, więc miał prywatną łazienkę. Wykąpałam się, zrobiłam makijaż i poszłam do bufetu na szybkie śniadanie. Kawę już wzięłam na wynos :D Jak wróciłam do Łukasza, on już jadł śniadanie. Potem przyszła pielęgniarka z lekami. Okazało się, że o mojej spędzonej tutaj nocy wie już pół szpitala. Pani Maryla żartowała, że powinnam udawać chorą, przyjmą mnie na oddział i będę sobie mogła na legalu spać z Łukaszem. Nie był to najgorszy pomysł w sumie ;) Nie, jednak nie. Jakoś nie miałam ochoty być tutaj pacjentką. Wolałam być tylko gościem. Około południa zabrałam Łukasza na krótki spacer po przyszpitalnym parku. Agata dała nam 30 minut, bo potem przyjedzie Wilański i będzie jazda. Jazda po całości, niestety :( Doktor nawet mojej mamy się nie bał. Miał swój sposób bycia, który ja nazwałam kryzysem wieku średniego. Jeszcze rok temu z Wilańskim można było konie kraść. Teraz coś mu odwaliło :/ Trudno, musimy z tym jakoś żyć. Reszta dnia upłynęła nam przed laptopem, gdzie znowu oglądaliśmy filmy. Wróciłam do domu, ale i tak cały czas pisałam z Łukaszem. Skończyliśmy nasze konwerso około północy, gdy dostałam wiadomość "wiesz co? Pani Ela zabrała mi laptop :( Powiedziała, że telefon też zabierze, jak nie pójdę w końcu spać. Dobranoc kochanie :* Śpij dobrze i pamiętaj, że cię kocham <3" Odpisałam "Dobranoc skarbie :***" i....szybko zasnęłam :D 




czwartek, 30 lipca 2015

"Kocham ciebie za to, że jesteś jak lato, tyle ciepła w sercu masz..."

Piątek, 3 lipca 2015
Za mną pierwsze 5 dni w pracy. Nawet nie było ciężko. Ogólnie bardzo fajnie. Obsługa klientów sprawia mi ogromną przyjemność. Kornelia też dobrze się w tym odnalazła.Dzisiaj po pracy spotkaliśmy się w czwórkę w pizzerii. Rozmawialiśmy właśnie o pracy. Szymon stwierdził, że on ma najgorzej, bo dzieci są bardzo męczące. Powiedział, że on po 8 godzinach prowadzenia takich zajęć jest gorzej zmęczony niż po najcięższym treningu. Łukasz zaprosił Kornelię z Szymonem na jutrzejszy sparing Królewskich. Wiadomo, ja byłam zaproszona już dawno.  Zamówiliśmy sobie po piwie i przypomniała mi się sytuacja z imprezy sprzed tygodnia. Zapytałam Szymona, czy Grzesiek poniesie jakieś konsekwencje klubowe tego wybryku. Po tym co usłyszeliśmy zaczęłam się śmiać :D Kolega powiedział nam "wiecie mnie tam nie było, ale Marcel mi pisał, że jak trener się dowiedział to wpadł w taki szał i zafundował całej drużynie ostry trening. Nie było mowy o taryfie ulgowej. Ja mam zwolnienie od chirurga do końca lipca. Co do Grześka, to został na razie zawieszony. Podobno prezes chce ze mną porozmawiać. Nie wiem po jakiego czorta, ale pojadę na to spotkanie." Czyżby przyszłość Grzegorza była w rękach Szymona? Rozważaliśmy różne opcje. Rozstaliśmy się około 21. Jak wróciliśmy do domu i mój tata nas zobaczył, zaczął krzyczeć, że Łukasz powinien odpoczywać przed jutrzejszym meczem, a nie się po knajpach włóczyć. Wrzeszczał, że to nieodpowiedzialne, głupie i (niecenzuralne słowo, którego nie użyję) Pierwszy raz widziałam mojego tatę w takim stanie :/ Skruszony Łukasz poszedł do siebie, a ja postanowiłam nie odzywać się do taty, dopóki nie przeprosi Łukasza.

Sobota, 4 lipca 2015
Sparing miał zacząć się o 15 :) Wstałam po 10, ubrałam się i zjadłam śniadanie. Jak dopijałam herbatę wszedł tata. Bez słowa wyszłam z kuchni. W drzwiach minęłam mamę, życzyłam jej dobrego dnia i powiedziałam, że idę do Łukasza. Usłyszałam tylko jak tata pytał mamę "Madzia, nie wiesz co ją ugryzło? Nie odzywa się do mnie" Mama tylko przecząco pokiwała głową. Siedziałam u Łukasza do 13, a potem wróciłam do siebie. Poprawiłam włosy, przebrałam się w krótką sukienkę w klubowych barwach, bo było bardzo gorąco. W kuchni złapałam tylko kawałek kurczaka i wyszłam. Nie zwróciłam nawet uwagi na mojego tatę, który jadł obiad. Na sofie w salonie pakowałam aparat i inne drobiazgi do torebki. O 13:35 wyjechałam z domu. Oczywiście z panem Ryszardem. Odkąd mój tata został prezesem, Ryszard zaczął jeździć na mecze. Na stadionie nie było jeszcze nikogo poza Jagieńskim. Łukasz poszedł do szatni się przebrać, a ja usiadłam sobie na ławce Królewskich. Rywalem był Lotos Olsztyn. Oczywiście piłkarski, a nie siatkarski :D Przyjechał mój tata. Początkowo go zlewałam. Zanim zaczął się mecz spacerowałam po całym stadionie. Gadałam z Kornelią i Szymonem. Podeszłam do szatni i podsłuchałam jak tatuś rozmawia z moim chłopakiem. Zapytał go, czemu jestem zła i traktuje ojca jak powietrze. Łukasz mu powiedział "Wczoraj, jak wróciliśmy powiedział pan, że jesteśmy poj***** i nieodpowiedzialni..." Tatuś podszedł do mnie i mnie przeprosił. Potem przeprosił Łukasza. Mecz Korony wygrały 9:0 :* Po meczu był klubowy grill, ale nas pan Ryszard odwiózł nas do domu. Łukasz momentalnie zasnął, a ja oglądałam jakies filmy. Przypomniało mi się, że to był pierwszy mecz Łukasza w pełnym wymiarze czasu  od przeszczepu. W całej rundzie wiosennej (13 meczy) zagrał tylko 87 minut. Na więcej tatuś mu nie pozwolił. Fakt, że na 6 meczach w ogóle nas nie było, bo sanatorium, gala i wesele. Królewscy po rundzie wiosennej są liderami, ale mają 1 punkt przewagi nad drugim zespołem. Leżałam tak z tym pilotem i w końcu zasnęłam :D

Niedziela, 5 lipca 2015
Łukasz spał aż do 13 :o Dlatego stwierdziłam, że do kościoła pojedziemy z moją mamą na 17:30 do innej parafii. Tatuś wrócił dopiero nad ranem i stwierdził, że musiał poświętować sukces. Pani Basia napisała mi, że jej mąż jest w podobnym stanie. Przy obiedzie, który jedliśmy we trójkę z panią Stenią, Łukasz przyznał, że ten mecz był trochę ponad jego siły i nie najlepiej się czuje. Powiedziałam, że możemy jechać do szpitala, zrobić jakieś badania. Zgodził się, ale bardzo niechętnie. Był tylko jeden problem :( Z kim tu jechać? Nasi ojcowie śpią pijani, a mamy w pracy :/ Pani Stenia nie miała prawa jazdy. W sumie długo nie myślałam. Zadzwoniłam do Szymona. Godzinę później siedzieliśmy już w szpitalu :D Szymon jednak nie mógł z nami zostać, bo jechał na spotkanie z prezesem swojego klubu. Na izbie przyjęć było z 10 osób. Jakoś tak 5 to wczorajsze ofiary kaca. Wśród wszystkich pacjentów Łukasz wyglądał najzdrowiej. Zapowiadało nam się długie czekanie, ale łut szczęścia sprawił, że od razu trafiliśmy do odpowiedniego lekarza :p Oj ostro się Łukaszowi oberwało za ten mecz, pracę i treningi. Został przyjęty na oddział. No tak, z doktorem Wilańskim nie ma dyskusji. Nigdy, żadnej. Jest bezwzględny w swoich decyzjach. Siedziałam z nim do wieczora, w międzyczasie robili mu jakieś badania, nawet mama przyszła i powiedziała "wiedziałam, że tak będzie! Pan prezes jednak mnie nie słuchał" Mama od czasu do czasu mówiła tak do taty, jak ją denerwował. Potem przyszedł lekarz, który oznajmił nam, że Łukasz cudem uniknął zawału serca!!! Zostanie w szpitalu około tygodnia.  Stwierdziłam, że w końcu muszę iść do domu, bo rano do pracy. Powiedziałam Łukaszowi, że wpadnę dopiero jutro około 20. On posmutniał. Nie chciałam, żeby smutał, bo to mu wcale nie pomoże. Podjęłam więc decyzję, że rzucam pracę, żeby być z nim cały czas. Fakt, miałam pokazać rodzicom, że potrafię sama na siebie zarobić, ale są w życiu rzeczy ważne i ważniejsze :* A Łukasz był dla mnie najważniejszy <3 <3


niedziela, 26 lipca 2015

"Jesteś wszystkim co dziś mam, w tobie widzę cały świat..."

Poniedziałek, 22 czerwca 2015
Jeszcze 4 dni i wakacje :D Skończyłam drugą klasę liceum ze średnią 5,44 :p Postanowiliśmy z Łukaszem, że w lipcu trochę popracujemy, a w sierpniu pojedziemy najpierw z moimi rodzicami na 10 dni do Madrytu, a potem z rodzicami Łukasza na kolejne 10 dni do Rzymu :) Odwiedzimy też Sonię w Gorzowie. Moja mama, jak usłyszała, że będę pracować, wyjechała mi z tekstem "po jaką cholerę??? Jeszcze się w życiu narobisz!"Dwie godziny tłumaczyłam jej, że nie chodzi mi o pieniądze, ale o poczucie obowiązku i satysfakcji. Dodałam, że Łukasz również znalazł sobie zajęcie. To z kolei wkurzyło mojego tatę. Powiedział "ale przecież on miał wrócić do składu! weź go jakoś namów na zmianę zdania. Musi być wypoczęty". Łukasz podjął pracę w sklepie budowlanym. Będzie tam układał towary, doradzał ludziom i inne takie. Faktycznie może być zmęczony, ale ja się postaram, żeby nie zaniedbał klubu ;) Z kolei ja zatrudniłam się w mojej ulubionej kawiarni jako kelnerka :D Póki co, jeszcze siedzę w szkole. W piątek idziemy na imprezę z okazji zakończenia roku szkolnego. Nie będziemy za bardzo szaleć, bo od poniedziałku zaczynamy pracę. Około godziny 10 dostałam wiadomość od Kornelii, że dostała pracę w tej samej kawiarni co ja :D Będziemy razem pracować. Zapowiada się ciekawie. Jeżeli wszystko dobrze pójdzie, zarobię 1900 złotych plus napiwki. W domu już totalnie się nudzę. Czasami brakuje mi zadań z fizyki, czy matmy :D Oczywiście zadań z fizyki z Hipolitem, bo Szczepan nic nam nie zadawał. Dzisiaj na fizyce oglądaliśmy zdjęcia z jego wesela. Na jednym byłam ja tańcząca z Sewerynem, starszym od nas o rok kuzynem Łukasza i Kasi. Pomimo tego, że w klasie było 7 osób, zaczęli się śmiać.Stwierdzili, że znowu zdradzam Łukasza. Wcześniej widzieli moje zdjęcia na scenie dni miasta. Jak dobrze, że nie widzieli moich prywatnych zdjęć. Pstryknęłam sobie selfie z każdym zespołem, który u nas występował. O 11:30 wróciłam do domu i oglądałam różne głupie filmy i seriale. Wakacje to w końcu czas "powtórek z powtórek powtórek" Spędziłam czas przed tv do wieczora. Potem tylko się wykąpałam i poszłam spać.

Sobota, 27 czerwca 2015
Wczorajszy dzień był bardzo dziwny. Zakończenie roku trwało 45 minut. Potem poszliśmy klasowo połazić po okolicy. W większości spotykamy się jeszcze w klubie na wieczornej imprezie. Wróciłam do domu, zjadłam obiad i poleżałam trochę. Potem się wykąpałam i wskoczyłam w sukienkę. O 19 mój tata odwiózł nas pod klub. W sumie bawiło się tam około 90 osób. 20 z mojej klasy :) Zajęłam z Łukaszem stolik dla Szymona i Kornelii oraz Oktawii z Maksem. Jak oni przyszli zamówiliśmy sobie po drinku. Zaczęliśmy tańczyć :p Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie bójka około 23 :( Grzesiek-kolega Szymona z Lotosu za dużo wypił i nagle uderzył naszego kochanego Piotrusia. Niestety trafił w bombę zegarową, bo Piotrek trenuje boks. Polała się krew. Łukasz próbował ich rozdzielić, ale sam oberwał :/ Jednak najgorsze było przed nami. Grzesiek złapał ze stołu jakąś butelkę po piwie, czy wódce i ją rozbił. Zaczął skakać po tej sali. Bałam się go i uciekłam do łazienki wraz z dziewczynami. Natalia, która znała Grześka jeszcze z podstawówki, powiedziała, że pierwszy raz widzi go w takim stanie. Siedziałyśmy w toalecie zamknięte chyba z 40 minut. W końcu Łukasz do mnie zadzwonił i powiedział, że to koniec imprezy, bo przyjechała policja. Wyszłyśmy, a policjant do nas "dobrze zrobiłyście, zamykając się w łazience." Po chwili dodał "nie wszyscy mieli tyle szczęścia". Pokazał nam Szymona. Miał cała rękę we krwi. Dostał rozbitą butelką. Kurde szkoda mi się go zrobiło. Też miał w poniedziałek iść do pracy, jako trener dzieci na półkolonii w domu kultury. Zabrali go do szpitala. Resztę towarzystwa rozwiozła policja. Rano zadzwoniła do mnie Kornelia i powiedziała, że z Szymonem wszystko dobrze, założyli mu 14 szwów na rozciętą rękę, dali jakiś zastrzyk i puścili do domu :) Nie może teraz przez 21 dni obciążać tej ręki, ale z pracy nie zrezygnuje, bo mu na niej bardzo zależy. Na Facebooku Piotrek udostępnił bardzo ciekawy obrazek.

Poniedziałek, 29 czerwca 2015
Mój pierwszy dzień w pracy. Zaczęłam o 10. Na początku szef wprowadzał mnie i Kornelię w obsługę ekspresu, kasy fiskalnej, terminalu kart płatniczych itd. Około 12 poszedł. Zostałyśmy same z panią Elizą, która była kucharką i jej pomocnikami. W kawiarni można było też zjeść jakiś szybki obiad, stąd panie w kuchni. Pojawili się pierwsi klienci. Zaczęłyśmy ich obsługiwać. Byli bardzo mili. Zostawili nam duuży napiwek. Przez cały dzień uzbierałyśmy w kasie 2509 złotych. W skarbonce na napiwki 590 :) Nie ma co, mieszkańcy Korony są bardzo hojni. Około 17 pojawił się z powrotem nasz szef. Pan Maciej, bo tak miał na imię, był zdziwiony, że przez 5 godzin zarobiłyśmy tyle kasy. Skończyłyśmy pracę o 19:30 :D Wróciłam do domu, wykąpałam się i zadzwoniłam do Łukasza. Zapytałam go o pierwsze wrażenia w nowej pracy. Powiedział, że jest całkiem spoko. Tylko jest trochę zmęczony. Mimo wszystko przyszedł do mnie. Obejrzeliśmy sobie film "Dwa miliony dolarów napiwku". Opowiada o facecie, który obiecał kelnerce w kawiarni w ramach napiwku połowę wygranej na loterii. Właśnie chodziło o te tytułowe dwa miliony. W sumie nie pamiętam jak się skończył, bo zasnęłam w połowie. Łukasz zresztą też. To był ciężki dzień, ale bardzo pozytywny. Wiem, że mam wolne weekendy. Moi rodzice uszanowali moją decyzję o pracy. Powiedzieli tylko, że jak będę mieć dość to mogę zrezygnować zawsze :p O nie, nie dam im tej satysfakcji! Wytrzymam do 30 lipca. Wtedy mamy wylot do Madrytu. Z kolei 12 sierpnia jedziemy do Rzymu :) To będą super wakacje <3



czwartek, 16 lipca 2015

"Żyje się raz, spróbuj więc sam, jak najlepiej wykorzystać swój czas..."

Poniedziałek, 15 czerwca 2015
Punktualnie o 8:30 wyruszyliśmy spod naszej szkoły. Około godziny 13 byliśmy na miejscu. Dostaliśmy domki i o 15 mieliśmy iść na miasto. Miałam domek z Natalią, Martyną i Julką. Po prawej stronie od nas Łukasz, Szymon, Robert i Paweł. Po lewej nauczyciele :( No trudno. Pozostałe dziewczyny były na końcu tej jakby linii domków. Ola, Marta, Gabrysia i Kasia w jednym, a Justyna, Sara i Paulina w ostatnim :) W sumie zajęliśmy 9 domków. Przed wyjściem do każdego domku zapukał Szczepan i powiedział, że ma zaopatrzenie na dzisiejszy wieczór, więc nikt ma nic nie kupować. Chyba, że już kupił. Na mieście mieliśmy 2 godziny. Zjadłam z Łukaszem pizzę i po niej byliśmy pełni. Kupiłam tylko w Biedronce kawę, herbatę i cukier, bo oczywiście zapomniałam zabrać. Wróciliśmy do ośrodka i poszliśmy jeszcze na plażę. Równo o 19 Szczepan rozpalił ognisko. Potem piekliśmy kiełbaski i chleb. Około 21 nasz wychowawca się zmył. Poszedł zadzwonić do żony. Szczepan przyniósł 5 butelek. Szybko poszło. Nawet Jagieński pił. Jak ta wódka się skończyła, szwagier Łukasza doniósł kolejne 5 butelek. Nawet Kanowski pił z nimi! :o Masakra. Jak się później okazało to od 10 butelek impreza się tam zaczęła! o.O My z Łukaszem wypiliśmy po 2 kieliszki i poszliśmy sobie pooglądać filmy. Oprócz nas nie piło jeszcze tylko 5 innych osób :) Czyli z 34, było 27 pijących :) Ich zabawa trwała do godziny 2 w nocy. My gdzieś tak zasnęliśmy. Pobudkę zapowiedzieli na 9 rano, a o 11 jedziemy zwiedzać stadiony i muzeum jakieś tam w Gdańsku :)

Wtorek, 16 czerwca 2015
Jak wstałyśmy, zapytałam Natalię, ile wczoraj alko poszło. Powiedziała, że coś koło 18 butelek. Jadłyśmy śniadanie, gdy przyszedł Szczepan :) O dziwo był trzeźwy :o Przypomniał, że wyjazd o 11 i powiedział, że Paweł z Szymonem umierają. Zaniosłam im tabletki przeciwbólowe, wróciłam do siebie i zaczęłam się malować. Potem też się ubrałam i 15 minut przed wyjściem byłam gotowa. Poszłam do Łukasza. Jego koledzy dalej chorowali. Haha jakie to było zabawne :D Paweł powiedział, że do końca wycieczki nie pije, ale ja dawałam mu czas maksymalnie do wieczora. W autobusie pan Kanowski przeprosił nas za wczoraj. Dodam tylko, że robiłam wczoraj zdjęcia na ognisku. Niektórych nawet nie warto opisywać. Te nigdzie nie trafią. Pozostałe wiadomo do albumu Google+ :) Zwiedziliśmy muzeum nowoczesne i poszliśmy na PGE Arenę. Tam trafiliśmy na przewodnika, który miesiąc temu oprowadzał mnie i Iskrę Katowice. Pamiętał mnie jako jedyną dziewczynę w grupie :3 Haha, to było takie wyróżnienie. Następnym punktem była ERGO ARENA. Tam szybciutko obeszliśmy z przewodnikiem najważniejsze miejsca w hali. Dostaliśmy czas wolny na "obiad". Tym razem wybraliśmy się z Łukaszem na obiad po polsku. Nawet to było jadalne wszystko :) Po powrocie do ośrodka chłopaki poszli grać w nogę, a my odbijałyśmy sobie piłką do siatki. Wieczorem część grupy dalej piła, a Paweł pokazał mi obrazek, który jest jego mottem :D

Czwartek, 18 czerwca 2015
Jutro wracamy do domu. Wczoraj cały dzień siedzieliśmy w ośrodku, a po obiedzie poszliśmy na basen :D Leżałam w sumie cały czas w jacuzzi. Nie miałam ochoty pływać. Dzisiaj plaża i molo. Znowu czas wolny. Wczoraj poszło 23 butelki wódki. Dzisiaj już nikt nie pije. Podobno ;) Bynajmniej zastanawiam się, ile oni kasy na to alko wydali. Mi zostało jeszcze 790 złotych :D Muszę to wydać, jak mama się dowie, że coś zostało, to ja zginę. Jak będziemy mieli czas wolny, to kupię kilka ładnych ciuszków. Nie bardzo wiem, gdzie je włożę, ale to mały problem :) 
Zakupy na mieście udane. Wydałam 600 zł :p Kupiłam sukienkę, 3 bluzki, buty, kapelusz, torebkę i kolczyki. Robert się ze mnie śmiał. Dałam mu kulturalnie w twarz :( Powiedziałam, że mnie się obraża tylko raz, następnym razem to już boli. (Pierwszy raz był jak powiedział, że lecę na dwa fronty) Już do wieczora się do mnie nie odezwał :) Jak przyszłam do Łukasza, on wyszedł. Jak wyszłam, wrócił. Haha, no takie życie. Nie zawsze się wygrywa. Słyszałam tylko jak Łukasz powiedział mu "Z Wiktorią nigdy nie wygrasz, zrozum". W końcu mój chłopak się nauczył czegoś pożytecznego :p Oglądałyśmy potem "Trudne Sprawy' i "Szpital". Wieczorem program "Surowi rodzice". Jak rodzice zabrali dzieciom telefony i inne zabawki, to powiedziałam dziewczynom, że nie mogłabym tak żyć :( Tydzień bez fejsa i innych...Nie,to nie dla mnie! :) Po programie obejrzałyśmy jeszcze "Pingwiny z Madagaskaru" i jakiś niby horror. Około 22 zaczęłyśmy sprzątać nasze rzeczy i się pakować. O dziwo bez problemu wszystko zmieściłam. Po północy poszłyśmy spać, a przed snem jeszcze obgadałyśmy naszych opiekunów, bo oni przez te 3 pierwsze dni równo pili z naszymi kolegami :D 



"Cała sala buja się, niech poleci złoty deszcz zabawimy wszyscy się do rana..."

Poniedziałek, 8 czerwca 2015
Tak jak planowałam, zrobiłam sobie małe wagary :D W sumie w szkole już częściowo wakacyjny klimat. W dodatku nie ma Szczepana, pani Michalina też podobno chora, a na 3 lekcje nie opłaca się iść :p Obudziłam się o 11:30. Zjadłam śniadanie i zagłębiłam się w lekturę scenariusza na sobotnią imprezę. Wpadł też Łukasz. No i mnie zdenerwował :( Zapytał, w co się ubiorę. Szlag, zapomniałam na śmierć o ciuchach. Łukasz jak zawsze miał gotowy "żart" na poprawę humoru. Powiedział "Ty wiesz, że największe gwiazdy na festiwalach przebierają się co wyjścia na scenę" Uznał,że mam kupić 5 sukienek. Najlepiej takich samych tylko w innych kolorach. Miałam ochotę go zabić. Postanowiłam go ukarać! Zabrałam go ze sobą do galerii, po czym przeszliśmy wszystkie 33 sklepy z ubraniami i butami, jakie są w naszej galerii, po czym wróciłam do pierwszego i wzięłam stamtąd 4 sukienki :D Wróciliśmy do domu po 7 godzinach zakupów. Łukasz powiedział tylko "no dobra, wygrałaś" i położył się na sofie. Szybko zasnął. Popisałam jeszcze z Kornelią, która opisała mi wczorajszy mecz Lotosu i Szymona. Potem jeszcze Robert napisał na klasowej "ogarnijmy jak najwięcej alkoholu na ognisko pierwszego dnia :p" Kilka osób to polubiło, ale nikt nie skomentował. Natalia wysłała mi lekcje. Potem tylko się wykąpałam i po "M jak miłość" poszłam spać :D Sama byłam zmęczona tymi zakupami, ale szczęśliwa, że Łukasz mnie zrozumiał :)

Piątek, 12 czerwca 2015
Poszłam do szkoły, ale po 3 lekcji zostałam z niej wyrzucona! Dyrektor kazał mi jechać do domu, a o 12 wstawić się na naszym stadionie. Tam jutro miał być ten festiwal. Tak też zrobiłam :) Kiedy pojawiłam się na miejscu, Marek już na mnie czekał. Najpierw usiedliśmy sobie na scenie i on mi wszystko wyjaśnił. Zapytał jak będę ubrana. Powiedziałam mu, że mam 4 sukienki, a rano przyjdę w dresie. Spodobało mu się. Potem przyjechała siostra Łukasza, świeżo upieczona żona, Kasia :D Marek powiedział, że Kasia będzie za kulisami zajmować się artystami i czuwać nad tym wszystkim. 
Zapowiadało się fajnie. Zapytałam tylko Marka, co będzie jeżeli jakiś zespół się spóźni, albo skończy szybciej przed następnym. Powiedział mi tylko "liczę na ciebie, Wiktorio" i poszedł. Poćwiczyłam jeszcze chodzenie w szpilkach po scenie i to całe mówienie "za chwilę przed państwem wystąpi zespół bla bla bla..." O każdym artyście mam napisane, co powiedzieć. Porozmawiałam jeszcze z Kasią. Smutno jej było, że Szczepan wyjeżdża. Jednak rozumiała, że takie życie nauczyciela. Cieszyła się, że jedzie z nami i będzie miał okazję poznać jej brata. Rozstałyśmy się około godziny 19 ;) W domu zaczęłam ogarniać pakowanie na wycieczkę. Wzięłam największą walizkę, jaką znalazłam w domu :D Szczęście, że tatuś jest na zwolnieniu lekarskim i nigdzie nie wyjeżdża. Cały swój wolny czas poświęca na pracę w klubie. Musi się wywiązywać z obowiązków prezesa. Co nie zmienia faktu, że musiałam spakować się na 5 dni w tą walizkę. Do tego jedzenie, aparat i buty. Ale wpadłam na pewien pomysł. Wzięłam zamieniłam walizkę na mniejszą. Dobrałam do tego drugą bardziej poręczną torbę. Do walizki włożyłam ubrania i buty. Do torby aparat i jedzenie. Zakupy spożywcze zrobię sobie w niedzielę po koncercie :p Zasnęłam około północy, a już o 7:15 musiałam wstać, bo na 8 miałam być na stadionie :)

Niedziela, 14 czerwca 2015
Wczorajszy koncert był świetny. Wszystko wyszło idealnie :D Ostatni artysta miał zejść ze sceny o 23. Jednak ludzie chcieli więcej i więcej. Skończyło się o pierwszej w nocy dopiero :p Do domu wróciłam około 2:30. Mimo to bez problemu wstałam i pojechałam z Łukaszem na mszę o 11 do kościoła. Po mszy zjedliśmy u mnie obiad i mój tata zabrał nas na zakupy. Kupiliśmy dużo jedzenia, m. in. chipsy, paluszki, słonecznik, ale też produkty na śniadania, obiady i kolację takie jak: nutellę, ogórki, pomidory, ser żółty, jakąś szynkę chleb, masło, sałatę, kilka zupek chińskich i gorących kubków. Łukasz nienawidził tego, ale nasz kochany wychowawca uznał, że 5 dni każdy wytrzyma :/ Wróciliśmy do domu i Łukasz pomógł mi domknąć walizkę, potem ja pomogłam jemu się spakować. Jakimś cudem on zmieścił się ze wszystkim w walizce wielkości mojej i miał tam jeszcze wolne miejsca. Leżeliśmy u niego w pokoju, aż nagle wpadł Szczepan. Wprost powiedział, że spakował do swojej torby 10 butelek weselnej, bo obiecał Pawłowi. Powiedziałam mu tylko, że Kanowski go zabije jak zobaczy... Szczepan miał jednak gdzieś naszego wychowawcę. On miał zamiar bawić się dobrze razem z nami :D Obiecał, że zrobi wszystko, żebyśmy się mogli zintegrować tak jak należy :) Pogadaliśmy jeszcze trochę z nim. Jak on wyszedł do jeszcze Jagieński zadzwonił. Zapytał o której zbiórka i w ogóle. Pytał też o ilość alkoholu na wycieczce. Powiedziałam mu tajemniczo "Będzie jak na weselu w Kanie Galilejskiej, cudowna zamiana wody w wódę :p" i się rozłączyłam. W końcu poszłam do siebie. Mamusia dała mi tysiąc złotych i powiedziała, że mam się grzecznie zachowywać, bo Szczepan jej wszystko powie. Chciałam wyjaśnić mamie, że tysiąc to za dużo, 200 złotych by starczyło. Mama jednak wiedziała swoje. Powiedziała, że jak nie wezmę, to się obrazi, bo ona chce, żebym ja miała to, czego ona nie mogła :* Kochana Mamusia <3 Przytuliłam ją i poszłam się wykąpać. Leżałam jeszcze i patrzyłam na facebookowe działania mojej grupy. Szczepan mi napisał, żebym niczego klasie nie mówiła, bo on chce ich zaskoczyć tą wódką :D Przyrzekłam, że się nie wygadam i poszłam spać :)

środa, 15 lipca 2015

"Niech żyje wolność, wolność i swoboda..."

Poniedziałek, 1 czerwca 2015
Dopiero dzisiaj poszłam do szkoły po przedwczesnych wakacjach. Jakoś tak wyszło. Musiałam kupić sukienkę na wesele Kasi i Szczepana. Ogarnąć też kilka innych spraw. Mam scenariusz dni miasta. Przeraziłam się, jak go zobaczyłam :( Zakłada, że mam być dostępna dla tych gwiazd cały dzień :o Serio zaczynałam się bać, że czegoś nie ogarnę. Niby proste. O 16 start imprezy, jakiś miejscowy zespół na kwadrans, 16:30 Akcent, 18:30 Piękni i Młodzi, 19:15 After Party, 21 Pudzian Band. Gdzieś tak do 23, może dłużej. Tego nie wiadomo. Wszystko będzie wychodziło na bieżąco. W sumie równie bardzo bałam się wesela siostry Łukasza. Bałam się spotkania z jego ciotką, która nazwała mnie "k*rwą" na weselu około roku temu. Wprost zapytałam Kasię, czy ta kobieta będzie. Powiedziała, że nie :D To była najlepsza wiadomość, jaką mogłam otrzymać :) W szkole dzisiaj zaliczyliśmy już część brakujących sprawdzianów. Został nam tylko jeden- z fizyki. Poszliśmy po lekcji zapytać Szczepana jak to zrobimy, bo on od jutra ma wolne, a wraca do pracy akurat na naszą wycieczkę. Po wycieczce już jest rada. Byliśmy tacy trochę zdezorientowani tym, a Szczepan do nas "ale jak to co zrobimy? Podajcie mi swoje numery z dziennika!" Wpisał nam piątki za ten sprawdzian. Haha, nie sądziliśmy, że jest do tego zdolny. Zapytał nas, czy jesteśmy gotowi na wesele. Łukasz powiedział, że my tak, ale jego tata nie do końca :( Fakt, nasi ojcowie dalej się leczą. Mój tata w szpitalu. Wróciliśmy do Korony w środę, a on w czwartek trafił do szpitala ze swojego biura. Stwierdzili u niego jakiegoś wirusa. Leczą go antybiotykami i do domu wróci dopiero w poniedziałek. Ojciec Łukasza choruje w domu. Tak się skończyła ich impreza. Pani Basia powiedziała swojemu mężowi, że na weselu nie wypije ani kropli. Nawet szampana, chyba że Piccolo :D Paweł stwierdził, że gdyby do jedzenia dobrali inne alkohole, nie było by problemu. On i te jego teorie :p Po lekcjach pojechałam do taty, a jak już wróciłam do domu, to zasnęłam w ubraniu przed telewizorem w salonie. Nie wiem, co się ze mną stało :'(

Czwartek, 4 czerwca 2015
Dzisiaj Boże Ciało :) Wstałam rano, zjadłam śniadanie i poszłam do ogrodu oberwać kwiaty. Obiecałam je Kornelii, bo jej kuzynka będzie sypać kwiatami na procesji, a ona w bloku nie ma za bardzo jak hodować kwiaty. Zerwałam cały kosz bzu, piwonii, goździków i pozostałych, jakie tam mamie rosły. Oczywiście miałam pozwolenie. Jak skończyłam zegarek pokazywał godzinę 8:45. Na 10:30 umówiłam się z Kornelią i Szymonem. Zrobiłam więc szybki makijaż, wskoczyłam w jakąś sukienkę, wzięłam torebkę i poszłam po Łukasza. On już był gotowy. Miał na sobie koszulę, eleganckie spodnie, a nawet marynarkę. Zapytał się mnie, czy mam zamiar kwiatki sypać, a jak mu powiedziałam, że to dla Kornelii to zaczął się śmiać. Dotarliśmy pod kościół i przekazałam mój kosz cioci Kornelii. Obiecała, że odda po mszy. Poszła tam do dziewczynek, a my zajęliśmy sobie miejsca w kościele. Było dużo ludzi. Msza, procesja do czterech ołtarzy i koniec. Chcieliśmy spędzić ten dzień jakoś razem, ale Szymon powiedział, że ma gości i tylko do kościoła się wymknął :p Trudno. Odzyskałam swój koszyk i zaprosiłam Kornelię do siebie. Mama w pracy, tata w szpitalu. Pani Stenii też nie było. Nie miałam ochoty siedzieć sama. Obiad zjadłam u Łukasza, jednak u niego już część gości na wesele się zjechała i było za dużo ludzi. Podziękowałam i wróciłam do siebie. Łukasz przyszedł za mną. Potem przyjechała Kornelia. Oglądaliśmy razem filmy, a potem pojechałam do taty. On leżał z laptopem na kolanach. Mówił, że ma zaległości w pracy. Posiedziałam u niego i potem poszłam pozwiedzać sobie szpital. Dawno tego nie robiłam. Wypiłam kawę w bufecie i pogadałam z Agatą. Ona też planowała ślub :) Jej wybrankiem był stażysta z innego oddziału. No w końcu, pomyślałam :D Życzę im szczęscia :*

Niedziela, 7 czerwca 2015
Odpoczywamy po weselu, które było zajebiste. Muzyka cudowna <3 Kasia wyglądała przepięknie :* Miała dokładnie taką suknię ślubną o jakiej marzę :) W kościele na ślubie ksiądz powiedział, że miłość powinna być bezwarunkowa, szczęśliwa i bezgraniczna. Piękne słowa. Nasza właściwa taka była <3 Po ślubie życzyłam im, żeby zawsze się kochali tak jak teraz, żeby niczego im nigdy nie brakowało oraz, żeby ich życie zawsze było pełne wrażeń jak na meczach reprezentacji Polski w siatkówce. Ale tylko wrażeń pozytywnych :p Już na sali zajęliśmy swoje miejsca i po obiedzie pierwszy taniec. Do piosenki "Czekasz na tę jedną chwilę" Zabawa zaczęła się rozkręcać. Były też śmieszne konkursy i zabawy. Weselny tort podbił serca gości. Po oczepinach i podziękowaniach dla rodziców część gości już poszła/pojechała do domu. Około godziny drugiej doszło do bójki pomiędzy bratem Szczepana, a kuzynem Łukasza. Brat zaczął się dobierać do dziewczyny kuzyna, a ten zaczął go szarpać. Każdy facet po kolei próbował ich rozdzielać, aż Szczepan podjął decyzję o wezwaniu policji :) Obaj awanturnicy zostali zabrani na komendę, a impreza trwała dalej :D Podobno ostatnia para zeszła z parkietu o 6:30 rano. My poszliśmy koło 5. Mieliśmy dość. Wstaliśmy o 12. Na 14 zaplanowano poprawiny. Znowu potańczymy, pośmiejemy się :) Będzie ogólnie bardzo fajnie. Tak jak było na weselu. Jutro chyba znoowu nie pójdę do szkoły ;) Ale o to będę się martwić jutro :D Teraz idę się bawić. Gdzieś w przyszłości będę się bawić na własnym weselu :*

"Zwykła krytyka za plecami znowu kopie Cię, niech nie zapomni z tyłu pocałować..."

Poniedziałek, 18 maja 2015
Zostały nam 4 dni do końca pobytu w Łebie. Z jednej strony fajnie, bo znowu spotkam klasę i będę mogła kontrolować plany mojego wychowawcy, a z drugiej słabo, bo trzeba będzie wcześnie wstawać :// Tak, wychowawcę muszę kontrolować. W weekend Natalia napisała mi, że Wiesław Jagieński z nami pojedzie. W związku z tym, że on jest trenerem piłkarskim to zwiedzimy sobie jeszcze ERGO i PGE Areny. Klasie się ten pomysł nie podoba, bo to są koszty. Niestety zwiedzanie kosztuje. Już teraz wiemy, że 450 złotych może nie wystarczyć. Jednak nie zwiedzanie stadionu najbardziej dobiło moją klasę. Po obiedzie leżeliśmy sobie na plaży. Chwilę błogiego lenistwa przerwał nam telefon od Szymona. Powiedział, żebyśmy szybko weszli na Facebooka, przeczytali post Pawła i włączyli się do klasowej dyskusji. Tak też zrobiliśmy. Paweł napisał "Wiecie co? Jak słucham Kanowskiego to mi słabo się robi. Na każdym kroku zmienia plany. Jeszcze jeden taki numer i ja odpadam, chciałem odpocząć a nie się z nim awanturować" Kanowski to nazwisko naszego wychowawcy. Na razie nie było żadnych komentarzy. Napisałam pierwszy "Paweł wszystko fajnie, ale o co kaman???" Po minucie Julka odpisała "Marcino przeliczył koszty od nowa i stwierdził, że ten ośrodek za dużo kosztuje i przeniósł noclegi do domków 4 osobowych bez wyżywienia"  Natalia dopisała "warunki niby te same, cena spadła do 380 złotych, ale bez jedzenia. Trochę słabo 5 dni na takim trochę śmieciowym żarciu." Napisałam "ale jak to zmienił noclegi? przecież tamte już były zarezerwowane!! :o" W ten sposób pisaliśmy z klasą gdzieś 4 godziny. Szymon napisał, że zaczyna się zastanawiać nad rezygnacją, bo to nie ma sensu... Kurde jak ten człowiek może? Kanowski był taki szczęśliwy jak przedstawiałam mu nasz plan. Wszystko mu się podobało. Co teraz? :( Teraz wszystko jest złe i do kitu i w ogóle. Tylko czemu nie mówi nam tego w twarz??? Po kolacji  Łukasz poszedł pograć w nogę z jakąś grupą, a ja z laptopem usiadłam na leżaku i kontynuowałam klasowe spory. Napisałam im "pogadajcie ze Szczepanem, on może nam pomóc. Możemy zadzwonić do Jagieńskiego też..." Damian napisał, że próbowali rozmawiać o tym ze Szczepanem dzisiaj, ale on ma swój ślub, a poza tym za krótko tu pracuje, żeby się wtrącać itd. Wściekłam się. Prawie rozwaliłam laptop. Przebrałam się, poprawiłam makijaż i poszłam do nich na boisko. Miałam nadzieję, że jutro będzie lepszy dzień :D

Środa, 20 maja 2015
Wczorajszy dzień był bardzo ponury i deszczowy :( Dzisiejszy jest niewiele lepszy. Po śniadaniu poszliśmy na siłownię. Leżałam na moim ulubionym materacu i myślałam o klasowej wycieczce i wychowawcy. Wpadł mi do głowy pomysł na post o naszym podejściu do planu Kanowskiego. Po obiedzie oglądaliśmy "Szkołę". Przy okazji napisałam na klasowej grupie "Hej, wpadłam na pewien pomysł! Olejmy tego naszego "kochanego wychowawcę". Pokażmy mu, że potrafimy się dobrze bawić. Zapłaćmy te 380 zł. Weźmy ze sobą tyle, ile nam do szczęścia potrzeba. Niech każdy poszuka w okolicy ośrodka restauracji lub knajpy z ulubionym jedzeniem. Uprzykrzymy mu te 5 dni. Powiemy, że każdy ma indywidualne podejście do jedzenia i ma swoje nawyki żywieniowe. Jak będzie chciał iść do pizzerii, to ktoś mu powie, że woli np. bigos. Będzie musiał po kolei chodzić z nami po tych barach. Bo przecież powiedział, że czasu wolnego nam nie da...Szybko mu się znudzi i odzyskamy wolność." Oczywiście Sebastian zapytał "a jak nie?" Na to też miałam gotową odpowiedź "a jak nie to po prostu pokażemy mu, że mamy go gdzieś i nie będziemy na niego reagować. To ma być nasza wycieczka i my powinniśmy rządzić!! :D " Klasie się to spodobało. Natalia obiecała mu to wszystko przekazać. Łukasz wyciągnął mnie na miasto. Namówił na szarlotkę z lodami. Nie chciałam już się opychać, ale on obiecał mi, że to ostatnia szarlotka w tym sezonie w Łebie. Właśnie...w Łebie. W Gdańsku namówi mnie na następną!! :( Kiedyś go za to zamorduję. Przez niego będę musiała kupić sukienkę na wesele Kasi i Szczepana, bo stara już na bank będzie za mała :( Ale trudno, raz się żyje :D Obiecałam mu, że się odegram w galerii, jak go zamęczę w sklepie z sukienkami!!! :* Wieczorem w hotelu tylko leżeliśmy sobie i oglądaliśmy kabarety! :p

Niedziela, 24 maja 2015
Dopiero godzinę temu wstałam po gali :D Było nawet fajnie. W dodatku wiedziałam, że Natalia wygrała z wychowawcą i dostaniemy zawsze i wszędzie czas wolny :) Trochę smutno mi było rozstawać się z Natalią i tymi wszystkimi nowymi znajomymi. Jednocześnie cieszyłam się ze spędzonego z rodzicami weekendu w Gdańsku. Przed galą oczywiście standardowo galeria. Tym razem ubrałam jeansy, bluzkę i szpilki. Nie miałam na sobie szpilek od urodzin :( Zaniedbałam się pod tym względem. Łukaszowi nie udało się namówić mnie na lody i ciastka. Był smutny z tego powodu. Moja mama stwierdziła, że w końcu ulegnę. Nie miała racji!!! Walczyłam sama ze sobą, żeby się nie skusić i wygrałam :p Tatuś nie byłby sobą, gdyby nie przesadził z alkoholem. Dzisiaj nawet nie wie jak się nazywa. Jak się okazało po gali na after party, razem z ojcem Łukasza, wydał 1230 złotych na alkohol i jedzenie :o Masakra jakaś. Teraz moja mama i pani Basia ich "leczą" z ciężkiego zatrucia ;) Poszłam z Łukaszem do kościoła i na spacer. Posiedzieliśmy sobie na plaży. W sumie za 3 tygodnie znowu tutaj będziemy. Nasz ośrodek, w którym będziemy mieszkać nazywa się Neptun. Jest nawet fajny. W każdym domku jest aneks kuchenny, telewizor i łazienka. Wycieczka będzie udana. Przynajmniej my tak uważamy. Jak wróciliśmy do hotelu, okazało się, że nasi ojcowie trafili do szpitala, bo faktycznie czymś się zatruli. Zadzwoniłam do mamy, żeby zapytać o adres. Podała mi go i dodała, żebym przedłużyła rezerwację pokoi na 3 dni dłużej, bo panów zatrzymują na obserwacji. Podobno połowa uczestników imprezy po gali zatruła się nieświeżymi sałatkami :/ Jezus, a to był taki renomowany lokal! :( My tam zjedliśmy tylko po małej kanapeczce. Haa resztę wieczoru spędziliśmy w szpitalu :p




wtorek, 14 lipca 2015

"Dla innej nie ma miejsca mówię Ci, będziesz jedyną i więcej już nikt..."

Niedziela, 10 maja 2015
Nieuchronnie zbliża się czas rozstania z Iskrą Katowice :( :/ Polubiłam całą kadrę. Podałam trenerowi adresy fajnych hoteli i pensjonatów w naszej okolicy. Obiecał, ze w wakacje to u nas zorganizuje obóz. Póki co, jednak dobrze się bawimy. Wczoraj spędziliśmy dzień na plaży. Chłopaki grali w plażówkę, a Łukasz udzielał im swoich rad na najlepsze triki piłkarskie. Był w swoim żywiole. Zrobiłam chyba z tysiąc zdjęć. Obiecałam, że wszystkie wrzucę na moje konto w Google+, gdzie każdy będzie mógł jej obejrzeć. Są tam już zdjęcia z imprez klasowych, wycieczek, moich urodzin i wakacji sprzed roku :D Ku niezadowoleniu chłopaków nie było tam zdjęć, które mogłyby kogoś urazić. Czyli takich na których ktoś "umiera" po spożyciu. Mimo wszystko część zdjęć z ich treningów już tam jest. Jeszcze tego nie wiedzą ;) Dzisiaj wyjątkowo my postanowiliśmy spędzić dzień sami. Rano, jak wychodziliśmy z ośrodka, powiedziałam Natalii, że nie wiemy o której wrócimy. Może nawet wieczorem. Poszliśmy do kościoła, potem zjedliśmy obiad w restauracji, duże lody, gofry i spacer po plaży <3 Plaża była prawie pusta, gdzieniegdzie tylko pojedyncze koce i parawany. Rzuciliśmy się na piasek i leżeliśmy tak około 2 godzin. Wcale nie przejmowałam się ilością piasku w moich włosach, czy tego, że pobrudzę sobie sukienkę. Był to taki wspaniały beztroski dzień :* Wróciliśmy do pokoju, a potem wybraliśmy basen. Piękny i leniwy dzień się kończył. Wieczorem popisałam z ludźmi z klasy i Kornelią. Powiedziała, że rozmawiała z Szymonem. On obiecał jej, że się zmieni, zacznie o siebie dbać i odpoczywać. Kornelia z uśmiechem dopisała "zostaliśmy parą ♥♥♥" Cieszyłam się ich szczęściem.

Wtorek, 12 maja 2015
No i wyjechali :/ Szkoda, ale wszystko co dobre szybko się kończy. W sumie było w ośrodku kilka innych grup, ale to już nie to samo. Spędziliśmy kolejny, leniwy dzień na plaży. Po obiedzie Łukasz uciął sobie drzemkę, a ja usiadłam z laptopem na tarasie. Na Facebooku dostałam wiadomość od Natalii. Nie spodobała mi się jej treść. Było tak napisane "Hej, nie chcę wam przeszkadzać, ale powinnaś skontaktować się z naszym "kochanym" wychowawcą, bo robi problemy z wycieczką. Marcino wymyślił sobie, że każdego dnia rano będziemy biegać, żeby nie było problemów z alkoholem. Kazał też mi znaleźć dodatkowe "atrakcje" typu muzea i wystawy. Robi z tej wycieczki karny obóz, gdzie mamy od 8 rano do 8 wieczór zwiedzać miasto, zero odpoczynku". Odpisałam jej "jak tak zrobi, to Łukasz nie pojedzie, za duże obciążenie, a ja razem z nim...Zobaczysz jak klasa się dowie zaczną rezygnować :(" Poprosiłam Natalię o numer do pana Marcina. Zadzwoniłam do niego. Już na wstępie zapytałam, co mają znaczyć rewolucje w naszym planie wycieczki. Zanim jednak doszedł do słowa, przypomniałam mu, że Łukasz nie może się przemęczać mimo wszystko, a zwiedzanie Trójmiasta od rana do wieczora to słaby pomysł. Wtedy on zaczął "Wiktoria, wiem o co chodzi, ale zrozum mnie. Znam klasę, ty pewnie też. Niektórym odbija bez zajęcia." Faktycznie, miał rację, ale nie mogłam przegrać tej słownej bitwy. Powiedziałam mu "dobrze proszę pana, ja rozumiem. Musi pan jednak pamiętać, że możemy inaczej wypełnić sobie czas. Uważam, że zamiast łazić po kolejnych nudnych wystawach możemy pograć w siatkówkę, czy pójść na basen. Róbmy to, co sprawia nam przyjemność, a nie to co zanudza na śmierć." Haa nie wiedział,co powiedzieć. Skwitował mnie jednym prostym zdaniem "Dobra, wygrałaś, zrobimy tak jak wy ustaliłyście, w końcu każdy chce tam odpocząć. Dobiorę trzeciego opiekuna, żeby mieć nad wami większą kontrolę" Zaproponowałam mu Jagieńskiego, bo wiedziałam, że Wiesiu się zgodzi :p Napisałam tylko do Natalii, że wszystko już załatwione i oglądałam różne seriale. Tak aż do wieczora :D

Sobota, 16 maja 2015
Kolejne dni miały taki przebieg: śniadanie, plaża, obiad, basen, siłownia, plaża, miasto, kino, kolacja, siatkówka, piłka nożna. Łukasz grał z różnymi szkołami. Dzisiaj jednak zdecydowaliśmy się na spędzenia czasu na mieście. Musieliśmy zaopatrzyć się w jakieś pamiątki i prezenty. W sumie kończyły nam się też niektóre kosmetyki, więc po drodze wstąpiliśmy do drogerii. Przeszłam koło regału z perfumami i coś mnie ruszyło. Szybko złapałam potrzebny krem, tusz do rzęs i szampon do włosów. Zapłaciłam i wybiegłam z płaczem ze sklepu. Usiadłam na ławce. Łukasz obok mnie. Zapytał mnie co się stało. Powiedziałam mu "wiesz stanęłam przy tych perfumach, rok temu przy tym regale zadzwoniła Kornelia, że Adrian wiesz...chciał się zabić :(" Masakra, przypomniały mi się momenty które bezpowrotnie chciałabym wyrzucić z głowy :c Łukasz mnie przytulił i powiedział, że mam nie płakać, Adriana nam to nie przywróci. Ci dwaj "trenerzy" już za to odpowiedzą. No tak niedługo kolejna rozprawa. Poszliśmy sobie na lody. Podwójne z bitą śmietaną :) Ale smutek w sercu pozostał. Po kolacji przyszła do nas Natalia. Rozmawialiśmy z nią dosyć długo. W sumie to zwierzyliśmy się jej z wszystkich naszych problemów ostatniego półrocza. Ona nie mogła zrozumieć śmierci Adriana i postępowania Tumińskich. Nikt nie mógł ich zrozumieć :( Obejrzała z nami film "Sami swoi", bo akurat leciał w TV i wróciła do siebie. Powiedziała tylko, że będzie jej smutno jak w piątek sobie pojedziemy na galę. Obiecałam jej, że jak będziemy na wycieczce w Sopocie, to zadzwonię i się jakoś umówimy na spotkanie. Spodobał jej się ten pomysł :p Nam też. Jak Łukasz zasnął przejrzałam jeszcze różne strony i Facebooka. Napisał do mnie Marek, dyrektor naszego centrum kultury. Chciał, żebym się z nim spotkała, bo ma dla mnie scenariusz festiwalu. Napisałam, że po 25 maja będę w Koronie i możemy wtedy jakoś się ogarnąć :D Wykąpałam się i poszłam spać. 





poniedziałek, 13 lipca 2015

"Chcesz cofnij się o jeden dzień, na East Village nadal wczoraj..."

Wtorek, 5 maja 2015
Czas spędzony z Szymonem upłynął nam bardzo szybko :/ Generalnie to głównie na siatkówce, ale też spacerach po plaży i mieście :D Szymon cieszył się, że mógł znowu spędzić trochę czasu z dawnymi znajomymi. Wieczorami oglądaliśmy filmy. Było fajnie. Dzisiaj  Szymon musiał wracać do Korony. Wiadomo, kiedyś trzeba. Powiedział, że jeszcze wpadnie :p Zaczęliśmy się śmiać, a on do nas "no co wy? serio przyjadę choćby rowerem." Pożegnaliśmy się z nim i poszliśmy do plażę. Rozłożyliśmy sobie kocyk i leżeliśmy. Nagle w naszą stronę ktoś mocno kopnął piłkę. Oddaliśmy ją, a właściciel zaprosił Łukasza do wspólnej gry. W końcu mógł pograć w piłkę nożną :* To było wspaniałe. Grali chyba z 3 godziny. Okazało się, że to kolejna szkoła, która przyjechała tutaj na wycieczkę. Też mieli mieszkać w naszym ośrodku. Byli z technikum gastronomicznego i budowniczego z Jasła. Przyjechali się zintegrować. Jednak jeszcze zanim się zameldowali przyszli na plażę. W czasie, gdy Łukasz z nimi grał, ja siedziałam z tamtymi dziewczynami. Grupa liczyła 54 osoby plus 5 opiekunów i 2 kierowców :o Skąd oni wzięli taki autokar?? o.O Nie wnikałam. Te dziewczyny były bardzo miłe. Początkowo myślały, że ja i Łukasz jesteśmy miejscowi i tylko sobie leżymy. Były zdziwione jak powiedziałam im, że przyjechaliśmy  z Korony i jesteśmy tutaj do 22 maja. W ośrodku zjedliśmy obiad i planowaliśmy sobie resztę dnia. Jedna z nowych znajomych zaproponowała, żebyśmy poszli z nimi na miasto, bo ktoś im musi pokazać najciekawsze miejsca, gdzie można zjeść, napić się i ogólnie dobrze bawić. Tak  zrobiliśmy :D Wieczorem wzięliśmy udział w ich dyskotece, w sumie siatkarze Iskry też. Pomimo tego, że te dziewczyny mówiły o "integracji" z ich grupy wódkę piło tylko 5 osób. O 22:30 opiekun tej grupy złapał mikrofon i powiedział "my idziemy do siebie, wy pamiętajcie, żeby nie zdemolować naszego piętra i cicho w miarę. Sala jest wasza do północy, potem pani Marlena was wyrzuci, dobranoc" No tak oni mieszkali na naszym trzecim i czwartym piętrze. My za ścianą mieliśmy kierowców. Polubiłam ich obu. W sumie polubiłam każdego nowo-poznanego człowieka :D Zasnęłam ze zmęczenia bardzo szybko :)

Środa, 6 maja 2015
Dzisiaj po raz pierwszy od przyjazdu Łukasz źle się poczuł. Poprosiłam Natalię, żeby przyszła. Od razu stwierdziła, że trzeba jechać do szpitala. Tak też zrobiliśmy. Przyjął nas mąż pani Marleny. Zdziwiłam się, bo nas pamiętał. Zbadał Łukasza i powiedział, że to tylko przemęczenie i nie mamy się czego obawiać, bo to się zdarza nawet u zdrowych ludzi. Kazał Łukaszowi odpocząć spokojnie w pokoju. Szepnęłam do siebie, że to nie będzie takie łatwe. Lekarz mi na to "musisz go zmusić, jak nie po dobroci to siłą" Zaczęłam się śmiać i w sumie przyznałam mu rację. Zmuszę go do tego siłą :p Łukasz wie, że potrafię. W końcu moja mama jest lekarzem, więc mam "medyczne geny" Resztę czasy do obiadu oglądaliśmy paradokumenty. Po obiedzie zadzwoniła Kornelia. Zapytała wprost co Szymon u nas robił. Powiedziałam jej, że prawie cały czas grał z kolegami z dawnego klubu. Wykrzyknęła "no wiedziałam, że nie odpuści" a jak już się uspokoiła to powiedziała " Po meczu 25 kwietnia zabrało go pogotowie. Podobno zasłabł w szatni. Nie był w szkole cały tydzień. Dopiero w czwartek wyszedł ze szpitala. Przemęczenie i przetrenowanie czy coś takiego...Wiem to od mojego kolegi z klasy, który z nim gra w Olsztynie...Dlatego nie chciałam z nim jechać, nie miałam ochoty patrzeć jak cierpi, przypomniał mi się Adrian..." i zaczęła płakać. Kurde mi też zebrało się na łzy. Wyglądał na zdrowego jak grał z Iskrą itd...Pogadałyśmy jeszcze trochę o głupotach, a potem ja opowiedziałam wszystko Łukaszowi :( On podsumował go jednym słowem "debil". Postanowiłam zebrać myśli i walnąć Szymonowi kazanie. Zadzwoniłam do niego. Odebrał pan Ernest. Powiedział, że Szymon jest w szpitalu. Trafił do niego wczoraj wieczorem jak stracił w domu przytomność. Nie wiedziałam już co powiedzieć. Pożegnałam się z nim i poszłam spać. Wspomnienia najgorszych dni mego życia wróciły. A zaczynało być tak różowo. :(

Piątek, 8 maja 2015
Wczoraj cały dzień myślałam o Szymonie. Łukasz nawet do niego dzwonił, ale bez odzewu. Miałam w głowie najgorsze. Napisałam do Natalii. Ona powiedziała, że wie tyle co, my. Czyli nic :// Dzisiaj zeszłam na śniadanie prawie nieżywa. Rzuciłam tylko zdawkowe "cześć" do Krystiana i jego kolegów. Usiadłam przy wolnym stoliku. Chwilę po mnie przyszedł Łukasz. Siatkarze dosiedli się do nas i pytali, czemu wczoraj siedzieliśmy cały dzień w pokoju. Zastanawiałam się, czy mogę im powiedzieć. Łukasz to zrobił. Norbert stwierdził, że to u niego norma. W Katowicach średnio raz na pół roku były takie akcje. Filip dodał "Szymon ma przekonanie, że musi być najlepszy.Uważa siebieza człowieka idealnego...Zawsze przychodził na treningi godzinę przed nami i wychodził godzinę po...Ten typ tak ma i tyle, nie przejmujcie się nim" W sumie to poprawili mi humor. Ich trener zapytał, czy nie pojechalibyśmy z nimi na wycieczkę do Trójmiasta. Mają zwiedzać ERGO ARENĘ i mieć czas na zakupy w Galerii Bałtyckiej. Był to dobry pomysł, pomimo, że Łukasz miał odpoczywać ;) Zwiedziliśmy Sopot i Gdańsk. Mieliśmy 90 minut w galerii. Wystarczyło mi to do wydania ogromnej kwoty.Chłopaki jak mnie zobaczyli, stwierdzili, że Łukasz musi zostać zawodowym piłkarzem z zarobkami Ronaldo, Messiego, albo chociaż Lewandowskiego, bo ja zniszczę budżet domowy! :D Haha coś w tym było, ale nie uważałam siebie za zakupoholiczkę. Potrafiłam się opanować zawsze. Tak przynajmniej twierdzą moi rodzice. Iskra 12 maja wraca do Katowic :'( Będzie bez nich smutno. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Choćbym miała rowerem jechać do Katowic <3 Trener stwierdził, że następne zgrupowanie w Koronie, żebyśmy mogli się spotkać. Wieczorem pograliśmy jeszcze sobie na boisku przy ośrodku. Rozeszliśmy się do pokoi około 23 :* Potem jeszcze rozmawiałam z mamą przez Skype. U nich wszystko po staremu. Obydwoje ciągle pracują. Przyjeżdżają z rodzicami Łukasza 22 maja, tak jak było ustalone.

niedziela, 12 lipca 2015

"Nigdzie się nie spiesz, spieszy się czas...na pewno jeszcze, dopadnie nas..."

Wtorek, 28 kwietnia 2015
Po 4 dniach pobytu w Łebie zaczynało mi brakować klasy i ich żartów :( Jednak cieszyłam się z każdej chwili spędzonej z Łukaszem. Okazało się, że wszystkie grupy tutaj obecne to szkoły sportowe. Więc nie przyjechali tutaj się bawić, ale trenować :( Dzisiaj na siłowni spotkałam pewnego młodego człowieka. Był w naszym wieku. Łukasz sobie spokojnie trenował, a ja na tablecie przeglądałam Pudelka, Aska i takie inne ciekawe strony :) Ten chłopak podszedł do mnie i zapytał o godzinę. Podałam mu, a on do mnie "sama tutaj jesteś, piękna?". Odpowiedziałam mu "po pierwsze nie piękna, tylko mam na imię Wiktoria, a po drugie to nie sama, tylko z chłopakiem, tam o przy ergometrze." Wtedy on mi się przedstawił. Miał na imię Krystian. Powiedział, że jest siatkarzem i ma tutaj takie jakby "zgrupowanie klubu". Zaczęłam się śmiać i pytam "jednoosobowy obóz? jedynki to chyba w 4 klasie podstawówki grają! ile razy nie zdałeś??." Odpowiedział "chciałbym tak, ale niestety. Naderwałem staw skokowy i trenuję teraz indywidualnie. Moi koledzy są na boisku, grają sobie." Jezus, jak mi było głupio :( Przeprosiłam go :) On tylko się uśmiechnął. Pojawił się jego trener i pierwsze co mi się rzuciło w oczy to nazwa zespołu "Iskra Katowice". W tej drużynie grał Szymon, zanim się do nas przeniósł. Podszedł do nas i do Krystiana "ty kurde, dziewczyny czy formy szukasz?". Łukasz powiedział, że dziewczyna zajęta :* Ach wróciliśmy do pokoju się przebrać i zeszliśmy na obiad. Okazało się, że była tam cała Iskra. Krystian od razu krzyczał "ej dosiądźcie się do nas." Zrobiliśmy tak. Oprócz Krystiana przy naszym stole siedziało 3 innych siatkarzy: Mikołaj, Norbert i Filip. Gadali między sobą o siatkarskich sprawach. Potem zaczęli nas wypytywać, co tutaj robimy i w ogóle. Powiedzieliśmy im skróconą historię o naszych "przygodach." W rewanżu Filip powiedział "jesteśmy tutaj od wczoraj, a Krystian na pierwszym treningu się połamał. Gdyby nie mąż pani  Marleny musiałby wrócić do Katowic. A to wiecie 700 km prawie." Następny odezwał się Norbert "Przyjechaliśmy tutaj, żeby trener mógł wybrać nowego kapitana. Grał z nami taki Szymon i on był kapitanem, ale musiał się na jakieś zadupie przenieść, bo matka dostała pracę tam." Krystian popatrzył na nich wzrokiem mordercy i powiedział "A co ich Stawicki interesuje. Ciekawe, gdzie on w tej Koronie klub znajdzie." Popatrzyłam na Łukasza i zaczęłam się śmiać. Wróciliśmy do pokoju. Łukasz się położył, a ja poszłam do Natalii na kawę. Wieczorem tylko zasnęłam.

Środa, 29 kwietnia 2015
Na śniadaniu znowu towarzyszyliśmy Iskrze. W końcu zdecydowałam się powiedzieć nowym znajomym prawdę. Zaczęłam "chciałam was przeprosić za wczoraj, jak gadaliście o tym Szymonie to ja się tak głupia śmiałam. Bo wiecie co? Od 7 stycznia Szymon jest z nami w klasie. Podpisał umowę z klubem w Olsztynie i nawet kilka razy już grał. Dziękuję wam za nazwanie mojej rodzinnej Korony zadupiem :D" Oni spuścili głowy. Mikołaj, jak się okazało najlepszy kumpel Szymona, powiedział "widzicie od początku mówiłem, że ten chłopak jest spod szczęśliwej gwiazdy". Zza pleców trenera usłyszałam pytanie "A dalej tyle pije?" Nie wiedziałam za bardzo co powiedzieć. Łukasz z gracją wybrnął "wie pan, jak musi to pije, nasza klasa to częściowo ludzie z mityngów AA, więc Szymon nie ma wyjścia :D" Zaczęliśmy się śmiać. Łukasz zapytał, czy może trochę z nimi potrenować, bo od pół roku prawie nie miał styczności z żadną piłką. Trener mu pozwolił. Poszłam więc z nim. Usiadłam z Krystianem na trybunach, gadaliśmy o Szymonie. Zapytałam go, o co chodzi z alkoholem Szymona. On mi powiedział, że Szymon uwielbia sobie wypić. Miał nawet kilka akcji na policji, ale tata zawsze mu pomógł. Przypomniałam sobie sytuację z premiery "Greya". Na chwilę posmutniałam. Krystian do mnie "nie martw się, alkoholizm można wyleczyć." Powiedziałam mu, czemu jestem smutna. Potem złapałam za aparat i zaczęłam latać po boisku jak opętana. Kiedy trener chciał mnie wyrzucić, zaproponowałam, że zdjęcia wyślę Szymonowi. Albo najlepiej zaproszę go tutaj na weekend :D Wszyscy byli za. Po obiedzie poszłam z Łukaszem na miasto. Zapytałam go, czy nie jest zmęczony, a on do mnie "zwariowałaś? to mój żywioł" Byliśmy na mieście do 21 <3 Wróciliśmy zmęczeni, ale szczęśliwi. Łukasz poszedł spać, a ja wysłałam Szymonowi zdjęcia. Odpisał "co??? :o skąd, jak, gdzie? Podaj adres, w piątek u was jestem :p" Nic mu nie odpisałam, tylko wyłączyłam laptopa i poszłam spać ;)

Piątek, 1 maja 2015
Szymon jak obiecał, tak zrobił. Poprosił mnie wcześniej o dyskrecję :) Po śniadaniu Łukasz poszedł na ich trening, a ja kończyłam makijaż. Powiedziałam, że zejdę za kwadrans. Kilka minut potem zadzwonił Szymon, że już jest pod ośrodkiem. Wyszłam do niego i mówię "bierz pokój i idziemy." Wziął klucze, szybko się ogarnął i obydwoje poszliśmy na salę. Oni spokojnie sobie odbijali. My po cichutku weszliśmy na trybuny do Krystiana, a on od razu zaczął się drzeć "Szymon co ty tutaj robisz???" A on tylko im powiedział "no jestem" :D Już było po treningu. Każdy chciał z nim chociaż chwilę pogadać. W tym czasie ja z Łukaszem wymknęliśmy się na plażę. Zrobiliśmy sobie długi spacer. Wróciliśmy na obiad. Potem znowu na plażę. Zajęliśmy sobie naszą ulubioną ławeczkę. W ten sposób spędziliśmy następne 3 godziny. Było cudownie. W ośrodku Iskra miała kolejny trening. Szymon wśród nich. Łukaszowi się zbytnio nie chciało, dlatego siedzieliśmy sobie na krzesełkach :) Rozmawialiśmy sobie i doszliśmy do wniosku, że takie coś zdarza się tylko w bajkach. Wieczorem przyszedł do nas Szymon. Podziękował mi za zdjęcia i zaproszenie tutaj. Powiedział też, że namawiał Kornelię, ale jej rodzice w delegacji i musiała się bratem zająć. Szymon zostaje z nami do wtorku. Zaczynają się matury i  mamy wolne. Zapytaliśmy go jak w szkole. Powiedział, że niewiele się działo. Tyle, że w poniedziałek Paweł przyszedł na kacu i Michalina zrobiła im kolejny wykład o alkoholu, a Szczepan podał dobry przepis na kaca-mordercę :D Ach ten Szczepan <3 Kochany nauczyciel. Obejrzeliśmy jeszcze razem jakiś film i Szymon wrócił do siebie. Potem wpadła jeszcze Natalia, żeby zapytać, czy te treningi to dobry pomysł. Przypomniała nam, że Łukasz musi na siebie uważać. Łukasz jej powiedział "moja prywatna pani doktor nie pozwoli mi się przemęczać" Tak więc Natalia pożegnała się z nami i poszła do siebie. A my zasnęliśmy sobie na dywanie :*


sobota, 11 lipca 2015

"Jesteś jak po maratonie wdech, jak po awanturze dużej szept..."

Wtorek, 21 kwietnia 2015
Jak się okazało wczoraj kilka osób zrobiło sobie wagary. Ogólnie to "musieli odpocząć". Przynajmniej część tak to tłumaczyła :) Dzień w szkole był wesoły. Szczepan na fizyce otwarcie powiedział, że "zaliczył zgona" na mojej imprezie, bo wypił litr wódki i litr koniaku. Zaczęliśmy się z niego śmiać. Paweł mu powiedział, że skoro niedługo będzie szwagrem Łukasza, to musi koniecznie zorganizować wieczór kawalerski dla chłopaków z naszej klasy. Szczepan stwierdził, że w wakacje bardzo chętnie. Tyle, że wtedy będzie już po weselu. Pawciu odpowiedział "weselna też ujdzie, pan poda datę". My znowu w śmiech :D Reszta lekcji spokojnie minęła. Tylko po matmie Michalina nas zatrzymała i powiedziała, że mamy jechać do Łeby i odpocząć. Niczym się nie przejmować. Sprawdziany nadrobimy po powrocie. Coraz bardziej cieszyłam się na ten wyjazd. Doszłam jednak do wniosku, że tym razem będzie nudno. Bez Sonii i Bartka. Postanowiłam wyciągnąć Łukasza na małe zakupy dla poprawy nastroju. Wybraliśmy się do galerii. Kupiłam jak zwykle wiele niepotrzebnych rzeczy :D Ale co tam. W końcu miałam pieniądze z urodzin. Łukasz też wydał i kupił sporo. Wróciliśmy do domu. Odgrzałam nam obiad :) Potem Łukasz poszedł do siebie. Oboje musieliśmy powoli się zacząć pakować. Wyjęłam z garderoby największą walizkę i zaczęłam pakować pierwsze niezbędne rzeczy. Wyjeżdżamy w piątek rano. Mama wynajęła nam jakiegoś kierowcę. Jak już pakowanie mi się znudziło, wzięłam prysznic i zaczęłam oglądać "M jak miłość". Przed snem wzięłam się jeszcze za lekturę. "Lalka"- 700 stron o przygodach Wokulskiego, który ma za dużo pieniędzy i wyobraźni. Wyobraźnia według wielu jest czymś pięknym! Dla mnie jest ucieczką w krainę fantazji. Taką jak w piosence "Witajcie w naszej bajce" z "Akademii Pana Kleksa", gdzie wszystko jest idealne. nikt nie jest głodny, biedny, chory. Czasami warto zrobić sobie taki "spacer".

Piątek, 24 kwietnia 2015
Nasz kierowca, Stefan okazał się zabawnym facetem. Cały czas żartował. Potem włączył muzykę. Wsród nich Gang Albanii. Zespół jak setki innych w Polsce. Oni prezentują rap. Nie przepadam za tym gatunkiem, dlatego włączyłam słuchawki i mojego LemON-a. Jednak w pewnym momencie Łukasz zadał mi jakieś pytanie i musiałam mu odpowiedzieć. Z radia leciał tekst "Prawdziwa dama to twoja mama". Ten tekst mnie poruszył :* Zatęskniłam za moją mamą :/ W końcu jednak dojechaliśmy do "Błękitnej Laguny". Przywitała nas pani Marlena :D Potem Natalia. Pokonała nałóg i wróciła do pracy. Bardzo nas to cieszyło :) W ośrodku zmieniła się tylko jedna rzecz. Zaczęli przyjmować gości prywatnych, kolonie, zielone szkoły i wycieczki zorganizowane. Ośrodek był pełen gości. Natalia pokazała nam pokój dała wszystkie wejściówki i powiedziała, że teraz może być wszędzie tłoczno i żebyśmy sobie rozpiski poczytali i wybierali na basen, czy siłownię luźniejsze godziny :D Kiwnęliśmy jej głowami na znak zrozumienia. Rozpakowaliśmy trochę nasze bagaże i stwierdziliśmy "teraz "Dlaczego ja?", a potem plaża" <3 Oj jacy my zgodni. Zaczęliśmy się zastanawiać ile tu jest teraz osób. Na parkingu widzieliśmy 6 autokarów, więc na pewno koło 300 osób jest. Zapukała do nas pani Marlena. Zapytała nas delikatnie o tę całą aferę, bo ona zna tylko jej fragmenty. Łukasz jej opowiedział, a ja w tym czasie poszłam się przebrać i ogarnąć. Potem poszliśmy na plażę :* Po powrocie do ośrodka włączyłam tą piosenkę z samochodu. Polubiłam ją nawet. Jeżeli ja już słucham rapu, to znaczy, że koniec świata blisko :D :p

Niedziela, 26 kwietnia 2015
Wstaliśmy rano, zjedliśmy śniadanie i poszliśmy na mszę o godzinie 10:30. Przed budynkiem była spora grupa osób w naszym wieku. Byli w strojach sportowych. Przed nimi stał trener. Łukasz jakoś tak dziwnie posmutniał. Zapytałam go, o co chodzi. Powiedział, że on i Królewscy zaczynali tak każdy dzień. Biegali rano na podwórku. Prawie się popłakałam. Przytuliłam go i powiedziałam, że tak już nie będzie. Teraz mój tatuś i Jagieński rozruszają cały klub i znowu zostaną Mistrzami Polski. Po kościele wróciliśmy okrężną drogą do ośrodka. Ta grupa dalej stała przed hotelem! :o Masakra jakaś. Nie było nas 3 godziny. Tylko, że już tego trenera nie było. Poszliśmy od razu na obiad. Ten pan siedział sobie i spokojnie jadł. Zapytałam Natalii, o co tutaj chodzi. Powiedziała, że to jest grupa z liceum sportowego z Tarnowa, mieszkają na pierwszym piętrze i teraz mają karę. Przeraziłam się, a ona do nas "wiecie 3 z nich urządziło w nocy imprezę, całe ich piętro słyszało i parter i drugie piętro. Wy na trzecim nie słyszeliście. Trener powiedział, że za karę cała grupa będzie biegać 45 minut i potem 45 minut stać na baczność i tak 5 serii, a potem normalny trening jak co dzień..." Kurde szkoda mi się ich zrobiło. Kończyliśmy drugie danie, jak ten trener się do nas dosiadł. Zapytał, czy nie słyszeliśmy nocnych zabaw jego "uczniów". Powiedzieliśmy, że nie. Wymieniliśmy z nim kilka zdań. W gruncie rzeczy był fajnym facetem. Takim jak Szczepan. Zapytałam go, czemu tak katuje swoją drużynę. Powiedział nam, że on chciałby ich normalnie traktować, ale tak się nie da, bo oni zawsze coś odwalą. Haha już wcale nie było mi nikogo żal. Przecież sami sobie są winni. Nikt im nie kazał imprezować :D Wróciliśmy do pokoju. Mieliśmy 3 opcje. Idziemy na miasto, plażę, albo basen. Wybraliśmy basen. Akurat był wolny. Cały tylko nasz. Około 19 wpadła tarnowska ekipa. Mieli 45 minut na "regenerację". Ten trener zapytał nas, czy nie chcielibyśmy zobaczyć ich treningu na sali w któryś dzień. Zgodziliśmy się. Oni za tydzień już jadą. My dopiero zaczęliśmy się tutaj dobrze bawić :D



czwartek, 9 lipca 2015

"Będzie zabawa, będzie się działo i znowu nocy będzie mało..."

Wtorek, 14 kwietnia 2015
Moje urodziny <3 W sumie dzisiaj mniej oficjalne. Rano rodzice złożyli mi życzenia. W drodze do szkoły wstąpiłam jeszcze do Lidla i kupiłam cukierki dla klasy. Wiem, to trochę dziecinne, ale my to praktykujemy :D Rozdałam je na matematyce. Wcześniej też poczęstowałam Szczepana. Reszta lekcji upłynęła szybko i bezboleśnie. Wróciłam do domu i przypomniałam sobie, że miałam wysłać mailem mój pomysł na Dni Miasta. Do piątkowego spotkania nie doszło :( Temu panu coś wypadło. Napisał mi tylko na Facebooku, że nie może przyjechać do mnie. Miałam mu to wysłać na maila. Nie zrobiłam tego oczywiście, bo zapomniałam. Przeprosiłam go za zwłokę. Zjadłam obiad i odrobiłam lekcje. Głównie z matmy, wiadomo. Zadzwoniła do mnie Sonia z życzeniami. Powiedziała, że przyjadą w czwartek wieczorem. Kurde to już pojutrze :o Masakra jakaś się robiła :D Odpisałam na życzenia wysłane mi przez Facebooka i pojechałam z mamą do "Magdalenki". Musiałyśmy jeszcze dopiąć pewne szczegóły. Pani Ilona powiedziała, że musimy przyjechać w piątek o 11, żeby podpisać odbiór alkoholu i pozostałych produktów, których nie obejmuje cena imprezy. Popatrzyłam na nią i mówię "Przecież o 11 ja jestem w szkole, a mama w pracy". Moja mamusia krzyknęła wtedy "Ale jak to w szkole? Żadna szkoła, żadna praca- robimy sobie wagary" Boże, czy ona zwariowała? <3 Chyba tak :* Już nic nie mówiłam. W samochodzie zapytałam ją, czemu pozwala mi wagarować. Ona mi na to "dziewczyno, patrzyłam na twoje oceny, z matmy, historii, religii i chemii wychodzi ci 6, z reszty 5, musisz wyluzować. Mam dla ciebie prezent." Podała mi kopertę. Dalej mówiła "rozmawiałam z lekarzem Łukasza, powinien jechać do sanatorium. Dlatego 25 kwietnia jedziecie tam, gdzie byliście rok temu, będziecie tam do 22 maja, potem KSW i powrót do domu. Załatwiłam Ci już wolne w szkole i w ogóle. Wiem też, że prowadzisz "Koronny Mini-Disco Festiwal 13 czerwca..." Masakra, zaczynałam się jej bać w sumie :p Jak już byliśmy w domu wpadł Łukasz, złożył mi życzenia. Powiedział, że prezent dostanę w sobotę :) On cieszył się na miesiąc ze mną <3 Szczerze? Ja też :*

Piątek, 17 kwietnia 2015
Od wczoraj przyjmuję gości. Ostatecznie będzie 75 osób. Będzie się działo, jak to mówi mój tata. Wstałam rano i zaraz po śniadaniu pojechałam na moją salę. Wszystko już było gotowe. W obu salach. My-młodzi mieliśmy jedną z Grześkiem- DJ-em, a dorośli drugą z muzyką radiową. U mnie 45 osób u nich 30 :D Z moich gości to 25 osób z klasy, Sonia z chłopakiem, jej brat ze Stefanią, Kornelia, Maks, Oktawia, jeszcze kilku znajomych z gimnazjum. Zapowiadało się ciekawie. Równiutko o 11 przyjechało 250 butelek wódki, którą zamówił mój tatuś. Potem chipsy i inne słone przekąski. Wszystko podpisałyśmy i potem razem z Sonią poszłam do pokoju hotelowego, który był zarezerwowany dla mnie, drugi obok dla Łukasza. Wniosłam już tam małą walizkę, w której były niezbędne rzeczy. Wśród nich oczywiście aparat. Leżałyśmy na łóżku i śmiałyśmy się bardzo głośno. Przyszła do nas jakaś kelnerka i poprosiła, żebyśmy zeszły do kuchni popróbować zimnych przystawek i całego menu. Wszystko było genialne. Po powrocie do domu, korzystając  z chwili wolnego weszłam na maila. Marek mi odpisał. W treści było coś takiego "Skąd pomysł, żeby Akcent wszedł pierwszy o 16:30, o 18 Piękni i Młodzi, o 19 After Party, a na końcu Pudzian Band? Dlaczego Akcent ma najdłuższy czas sceniczny?" Odpisałam mu "Akcent ma największy repertuar i ich muzykę trzeba brać na trzeźwo, poza tym potem mają już inny koncert, Piękni i Młodzi mają krótszy repertuar i też inny koncert tego dnia, a te dwa pozostałe współpracują ze sobą, więc obojętne w jakiej kolejności wejdą na scenę..." Długo rozmawiałam też z Sonią i Stefanią. Cieszyłam się, że u nich już wszystko w porządku :) Wykąpałam się i poszłam spać. Zasnęłam z nadzieją, że całe życie będę tak szczęśliwa jak dzisiaj <3

Sobota, 18 kwietnia 2015/ Niedziela, 19 kwietnia 2015 
Nadszedł długo wyczekiwany dzień imprezy. Od rana wszyscy w moim domu jakoś dziwnie się zachowywali. O 13 przyjechał zamówiony przez mamę fryzjer, który miał ją uczesać na imprezę. Przy okazji zrobił fryzurę także mi. O 17 pojechaliśmy już na salę :) Zajęłam swój stolik. Pół godziny później przyjechał Grzesiek. Podłączył sprzęt i puścił jakąś luźną muzykę niekoniecznie do tańca :D Koło 18:30 pojawili się pierwsi goście, Łukasz z rodzicami i siostrami. Szczepan też. Dostałam od Łukasza kosz róż i bransoletkę. O 19:30 wszyscy już byli :) Dostałam wiele bukietów.  Z pomocą Oktawii zaniosłam je do kuchni, żeby schowali do wody.Oficjalnie powitałam gości i życzyłam dobrej zabawy. Potem był tort i sto lat. Rodzice przeszli do sali obok, a my zaczęliśmy imprezę. Bawiliśmy się do 5:30 rano. Znaczy nie wszyscy.Część pojechała po północy, część trochę póżniej. Oczywiście Pawła trzeba było wyprowadzać, prawie, że wynosić. Szymon trzymał poziom. Fakt trochę wypił, ale dzisiaj miał mecz i był zbyt zmęczony, żeby więcej pić.  Szybko się zmył. Osobiście wypiłam coś koło pół litra i kilka kieliszków wina :p Nic mi nie było :)  Łukasz też coś tam wypił. Trochę mniej ode mnie. Zasnęliśmy koło 6 rano. Obudziliśmy się po 13 i zadzwoniłam do mamy, żeby przyjechali, bo my już wstaliśmy. Zeszliśmy na dół, chciałam podziękować pani Ilonie za imprezę i zabrać swoje rzeczy. Ilona powiedziała, że owszem muszę zabrać kwiaty i prezenty, ale też całe jedzenie, które zostało po imprezie. Do tego wszystkie otwarte akohole z bufetu stu alkoholi :o Otworzyli 67 butelek :/ Dobrze, że przyjechali tym busem zamówionym na imprezę. Wróciłam do domu obładowana tym wszystkim. Pożegnałam Sonię i ekipę, bo musieli już wracać :( Napisałam na grupie klasowej, że zapraszam na poprawiny, bo wódka została. Każdy, kto był skwitował krótkim "dzięki, ale nie dam rady..." Czyli impreza udana. Cieszy mnie to niezmiernie. Wieczorem jeszcze przyszedł Łukasz i pogadaliśmy trochę. Zgodnie stwierdziliśmy, że jutro robimy sobie małe wagary <3 Z tą myślą wyłączyłam budzik i poszłam spać :)   



"Jeśli tylko wyznaczyłeś sobie jasny cel, idź przed siebie sam wiesz najlepiej czego chcesz..."

Niedziela, 29 marca 2015
Chciałoby się powiedzieć "Byle do środy". Dzisiaj Niedziela Palmowa więc od czwartku aż 6 dni wolnego. Ostatnio w moim życiu niewiele się działo. Głównie to nauka, spotkania ze znajomymi i znowu nauka. A nie, przepraszam! :) Jeszcze byłam na spotkaniu z piłkarzami, który był prezesowskim debiutem mojego taty. Zaczęłam chodzić na treningi juniorów. Razem z Łukaszem :D Póki co, nie może jeszcze trenować, ale to kwestia czasu. Stał się asystentem Jagieńskiego. Doradza kolegom, albo sam organizuje ćwiczenia. Tak poza tym to reszta po staremu. Szczepan na fizyce czasami się zapomni i powie do Łukasza "Szwagier". Klasa wtedy się śmieje, ale już wiedzą, że siostra Łukasza jest narzeczoną Szczepana. Mamy już dopiętą wycieczkę. Jedziemy 15 czerwca :D Będziemy mieszkali w ośrodku "Bryza" w Sopocie. Jedzie 31 osób z klasy plus wychowawca i Szczepan :p Fakt,  będzie tydzień po ślubie, ale zgodził się pojechać. Będzie się działo. Paweł od razu zapytał, gdzie jest najbliższy sklep, albo najlepiej Biedronka. Mamy jeszcze 2,5 miesiąca do wyjazdu, a on już szuka sklepu. Odesłałam go do GoogleMaps i pożegnałam się z nim :p Wielkanoc spędzę w domu, przyjdzie Oktawia z rodziną i rodzice Łukasza. Założę po raz pierwszy sukienkę, którą od niego dostałam na święta :* Byłam dzisiaj na mszy z poświęceniem palm. Po obiedzie poszłam do Łukasza. Oglądaliśmy razem filmy. Zrobiliśmy też zadania z matmy. Pani Michalina nie odpuszcza nikomu. Po 20 zadaniach z matmy oglądaliśmy program "DISCO STAR". Pośmialiśmy się z niektórych uczestników. Jednak mi przypomniał się"problem" związany z dniami Miasta. Łukasz powiedział, że usiądziemy w czwartek i to zrobimy :D Teraz mamy cieszyć się chwilą błogiego lenistwa <3

Środa, 1 kwietnia 2015
Ostatni dzień nauki przed świętami. Niby mamy tylko 5 lekcji, ale to i tak dużo. Po lekcjach przyjechał po nas mój tata. Pojechaliśmy na przedświąteczne zakupy. Pani Stenia zrobiła listę, co jest jej potrzebne. Zaraz po wejściu do sklepu zaczęłam żałować, że dałam się tacie namówić na wspólne zakupy. Kolejki do kas sięgały końca regałów. Tata stwierdził, że powoli zapełnimy wózek i kolejka na pewno się zmniejszy :) Jakoś mu nie wierzyliśmy. Łukasz zadzwonił do swojej mamy, żeby zapytać czy ewentualnie ma coś kupić jak już tu jesteśmy. Pani Basia wysłała mu listę zakupów. Była tylko odrobinkę krótsza od naszej :p Długie 3 godziny zajęło nam wypełnienie tej listy. Na szczęście wszystko udało nam się kupić w jednym sklepie i nie musieliśmy szukać następnego. Potem tylko 45 minut na skasowanie i zapakowanie tego wszystkiego do samochodu. Czułam się jak uczestnik programu "Łowcy promocji". To program z USA. Ludzie szukają w gazetach kuponów promocyjnych i za nie robią zakupy. Najlepsi potrafią za zakupy warte 1000 dolarów zapłacić 2-3 dolary. Najczęściej uczestnicy mają garaże, piwnice, a nawet pokoje zapchane rzeczami kupionymi "za kupony". Nieważne, że połowa się zepsuje przed spożyciem. Ważne, że z promocji. Jak już wróciliśmy do domu i rozpakowaliśmy wszystko pomogłam jeszcze pani Stenii z obiadokolacją. Zjadłam i poszłam do siebie. Położyłam się i weszłam tylko na Messenger. Szymon pytał, czy nie mielibyśmy ochoty wpaść do niego w Lany Poniedziałek, bo jego rodzice wychodzą do znajomych, a on chciałby się do końca zintegrować z klasą. Odpisałam mu, że pomyślimy i zasnęłam. Pomimo godziny 21 byłam tak wykończona zakupami :( 

Środa,  8 kwietnia 2015
Święta, święta i po :// Był to cudowny czas, spędzony z najbliższymi. W końcu niecodziennie moi rodzice są ze mną od rana do wieczora. Niedziela Wielkanocna udana w 100%. Najpierw oficjalnie śniadanie, życzenia, potem msza, obiad a po obiedzie..O matko! Lepiej nie mówić. Okazało się, że każdy z panów, a było ich trzech przygotował po butelce swojego ulubionego alkoholu. Nie muszę mówić jak oni wyglądali po wypiciu takiej ilości :D W najlepszym stanie był mój tata. Ojciec Oktawii nawet nie wiedział jak się nazywa, a ojciec Łukasza zasnął pod stołem :( W Lany Poniedziałek oni się leczyli, a my zaraz po kościele pojechaliśmy do Szymona. U niego w mieszkaniu była już prawie cała klasa i Kornelia. Zapytałam Natalii na kogo jeszcze czekamy, a ona "jak wy jesteście to już na nikogo, Maryśka odmówiła jak zawsze, a Robert ma zlot rodzinny i się nie wyrwie" Szymon wyjął 4 butelki 0,7 wódki. Paweł jak to Paweł od razu zapytał czemu tak mało. Uważał, że na 31 osób to na serio za mało. Szymon mu powiedział "Za dwa tygodnie się schlejesz na imprezie Wiktorii, teraz mamy się dobrze bawić, a nie pić." Paweł się wkurzył i powiedział, że zaraz wraca. Zaczęliśmy się śmiać. Wrócił z kartonem wódki i mówi "teraz będzie się działo. Dla każdego po jednej butelce". Łukasz i ja wzięliśmy jedną na pół. Wypiliśmy po 3 kieliszki i resztę oddaliśmy Pawłowi. Ten stwierdził, że nie umiemy się bawić. Po jakimś czasie on stracił przytomność. My jako jedyni byliśmy tam trzeźwi. Wezwaliśmy pogotowie. Pawła zabrali. My wróciliśmy do domu. We wtorek rano zadzwonił do mnie, że jest dalej w szpitalu, przeszedł płukanie żołądka i tylko dlatego żyje. Gdzieś w głębi duszy chciało mi się śmiać. Dzisiaj już wróciliśmy do szkoły. Głównym tematem rozmów był Paweł. Bartek, jego najlepszy kumpel powiedział, że dzisiaj wychodzi ze szpitala. W sumie nic ciekawego się nie działo potem. Wieczorem ogarnęłam te Dni Miasta i na piątek umówiłam się z Markiem z centrum kultury, żeby mu przekazać moje pomysły.




środa, 8 lipca 2015

"Tak, tak ten w lustrze to niestety ja..."

Środa, 4 marca 2015
Pan Szczepan przez 3 lekcje nauczył nas więcej niż Hipolit przez pół roku. Dzisiaj mieliśmy z nim zastępstwo za religię. Oczywiście nie zrobił nam fizyki, tylko wykład o siatkówce :D Zapytałam go z ciekawości, czemu jest nauczycielem fizyki, a nie np. wf-u, albo  w ogóle siatkarzem. Odpowiedział, że to skomplikowana historia. Zgodził się ją nam przedstawić. Powiedział, że jego rodzice bardzo chcieli mieć syna- fizyka. On zgodnie z ich życzeniem studiował fizykę i zaocznie wychowanie fizyczne na AWF-ie. Grał w siatkówkę od 2 klasy podstawówki. W czasie studiów grał cały czas w lokalnej drużynie. Jednak odniósł kontuzję, która nie pozwoliła mu kontynuować kariery sportowej. Od 9 lat nie może uprawiać sportu. Siatkówka została jego miłością ♥ Kurde współczułam mu. Facet mógł być naprawdę dobry i znany, zarabiać miliony i zwiedzać świat, a nie uczyć fizyki jakąś klasę mat-fiz ;) W domu w sumie tylko się uczyłam. Zadzwonił do mnie Łukasz. Poprosił, żebym do niego natychmiast przyszła! Zaczęłam się bać :( Weszłam do jego mieszkania bez pukania. Przeszłam do salonu, a tam siedział nasz kochany fizyk!! Okazało się, że Szczepan jest narzeczonym starszej (28-letniej) siostry Łukasza, Kasi. Łukasz ma dwie siostry. Młodsza Asia miała 15 lat i była w 2 klasie gimnazjum. Kasia mieszkała na obrzeżach Korony. Pracuje jako asystentka burmistrza. W zasadzie to rzadko spotykała się z rodzicami, bo... Skomplikowana sprawa. Teraz przyszła, żeby przekazać zaproszenia na ślub. Na 6 czerwca :) Łukasz zapytał ich jak się poznali. Zgodnie stwierdzili, że w galerii. Ona oblała go niechcący kawą. Wymienili numery telefonów w sprawie zwrotu kosztów za pranie. On zaprosił ją do kina, potem na mecz siatkówki :) Tak się zaczęło. Haha Łukasz powiedział im wtedy, że najpierw mnie zaprosił na swój mecz. Do kina poszliśmy dużo później...Ale i tak obie historie były bardzo romantyczne :p

Piątek, 6 marca 2015
Zostałam wezwana do gabinetu dyrektora :o Zdziwiło mnie to ogromnie! Przecież nic złego nie zrobiłam, oceny mam dobre, a i z nieobecnościami jest prawie idealnie. Nieśmiało weszłam do sekretariatu i od razu poprosił mnie pan dyrektor. Serce waliło mi jak młot. Stan przedzawałowy pewno. Pan dyrektor do mnie "no w końcu dotarłaś, czekałem długo". Przy jego biurku siedział dyrektor naszego centrum kultury. No i dyrektor zaczął "pamiętasz jak prowadziłaś festiwal sztuki osób niepełnosprawnych?" Kiwnęłam głową. Więc ten kontynuował "Marek potrzebuje kogoś do poprowadzenia imprezy z okazji Dni Miasta, gdzieś w połowie czerwca". Wtedy ten Marek zabrał głos "Chcemy w tym roku uderzyć w klimat disco polo i dance,  mamy 4 zespoły z tego klimatu, oczywiście te, na które nas stać!" Zaczęłam się śmiać i mówię "panowie, to dobry pomysł, disco polo nie każdy lubi, ale każdy zna..., są pewne utwory, które mają tak idiotyczne teksty, że aż śmieszą" Teraz to oni zaczęli się śmiać. Mój dyrektor powiedział, że oni nie wiedzą jak te koncerty ułożyć w czasie, żeby było dobrze. Dalej nie wiedziałam o co im chodzi...Patrzyłam na nich jak na idiotów. Marek powiedział w końcu wprost w czym tkwi problem "bo widzisz wybraliśmy Akcent, After Party, Piękni i Młodzi i Pudzian Band" Kurde grubo. Skąd nasze miasto ma tyle kasy na to? Powiedziałam im, że najlepiej ułożyć zespoły wedle doświadczenia zawodowego i popularności. Nie pasowało, bo Akcent może wyjść na scenę najpóźniej o 18, bo potem mają inny koncert bla bla bla... Marek powiedział, że to jest mój problem już. Mam czas do Wielkanocy,  żeby to wymyślić. Potem mam te koncerty prowadzić, a oni oczywiście mi zapłacą. 10% z budżteu miasta na artystów. Wróciłam do domu i jakoś zapomniałam o tym "problemie". Włączyłam zespół "Piękni i Młodzi", bo w ogóle nie znałam ich muzyki. Przesłuchałam jeszcze kilka piosenek pozostałych wykonawców i poszłam spać.

Niedziela, 8 marca 2015
Dzisiaj Dzień Kobiet. Tata zrobił mi i mamie eleganckie śniadanie i dał nam prezenty. Mamie złoty naszyjnik, a mi bransoletkę z Pandory :) Pojechaliśmy razem do kościoła. Przy obiedzie wpadł  Łukasz. Dał nam po pięknym bukiecie kwiatów i poszedł :/ Liczyłam, że zostanie ze mną chwilę. No trudno... Pojechałam z mamą na zakupy. Poszłyśmy do kina. Na film "Disco Polo". W sumie nawet fajny. Większość piosenek w filmie to utwory właśnie Akcentu. Wrócił mi "problem" do głowy :D :p Po filmie rzuciłyśmy się w wir zakupów. Mama stwierdziła, że dawno nie czuła się tak wspaniale. W galerii rozdawali wszystkim kobietom tulipany i czekoladki :) Po 5 godzinach zakupów zmęczone  wróciłyśmy do domu. Tata siedział w salonie i rozmawiał z Jagieńskim :o Zdziwiłam się. Zagadka jednak szybko się wyjaśniła. Tata powiedział, że właśnie wraca ze spotkania z burmistrzem. Został mianowany nowym prezesem Królewskich Koron <3 Popłakałam się ze szczęścia. Zaraz pobiegłam do Łukasza, żeby mu o tym powiedzieć. Jednak on już wiedział, bo Jagieński napisał o tym na funpage'u klubu jeszcze w ratuszu. Wróciłam więc do siebie i zaczęłam się zastanawiać, czy tata ograniczy teraz pracę zawodową na rzecz klubu. Rozwiał moje wątpliwości. Powiedział, że na razie i tak musi wypełnić wszystkie kontrakty, które ma, a potem się okaże. Zrobiłam jeszcze zadania z matematyki i weszłam na Facebooka. Napisał do mnie Maks, potem Robert. Obaj mieli pretensje, że im nie powiedziałam, że mój tata kandyduje na prezesa. Jasno dałam im do zrozumienia, że o niczym nie wiedziałam. Bo taka prawda. Odebrałam też kilka wiadomości z gratulacjami. Cieszyłam się z sukcesu mojego kochanego tatusia :* Wierzyłam, że Korony jeszcze nie raz pokażą innym ich miejsce w szeregu :* <3