czwartek, 4 grudnia 2014

"A nadzieja znów wstąpi w nas.."

Wtorek, 24 grudnia 2013
Od rana było dużo pracy. Wstałam kilka minut po szóstej, żeby zacząć przygotowywać dania na kolację. Chwilę potem wstała mama i ciotka. O ósmej wstali faceci a Oktawia o 12 wyszła z pokoju i zaczęła krzyczeć, że jakim prawem ją obudziliśmy i wogóle..Nikt jej nic nie powiedział, bo każdy był zajęty swoimi problemami. Ona obrażona na cały świat usiadła w salonie przed telewizorem i oglądała seriale. Nawet nie zapytała, czy coś pomóc, a jej rodzice nawet nie zwrócili jej uwagi. Siedziała tak aż do godziny 17 kiedy stwierdziliśmy, że każdy idzie do siebie się szykować a o 18 zaczynamy świętowanie. Oczywiście to była podpucha, bo wiadome było, że w tym czasie pod choinką znajdą się prezenty :D Zaczęliśmy standardowo od czytania Ewangelii a potem łamanie się opłatkiem i życzenia. Po zjedzeniu potraw nadszedł czas na prezenty. Wiedziałam, że moi rodzice przygotowali podarunki dla ciotki i spółki, ja miałam przygotowane prezenty dla rodziców, a pod choinką leżało jeszcze kilka...Franek jako, że najmłodszy zaczął je rozdawać. Potem każdy odpakowywał swoje upominki. Gdy Oktawia odpakowała jedną z swoich paczek, ciocia aż stanęła na baczność. Nikt z nas nie wiedział dlaczego...Dziwne to było :) Co nie zmieniało faktu, że ja dostałam tylko jeden prezent w czasie kiedy inni mieli po 2 a Oktawia trzy. Kiedy każdy oglądał swoje podarunki ( dostałam nowy aparat) postanowiłam posprzątać na stole. Włączyłam zmywarkę, resztę rzeczy pochowałam do lodówki. Podziękowałam rodzicom za prezent i poszłam do swojego pokoju. W międzyczasie zrobiłam sobie kawę i niechcący podsłuchałam rozmowę ciotki z wujkiem. Okazało się, że trzeci prezent Oktawii był dla mnie, ale ona w odpowiednim momencie podmieniła karteczki. To było smutne :( Wróciłam do siebie Teraz siedzę sobie i piszę. A za niedługo idę na Pasterkę z Łukaszem. Do zobaczenia ;D

Piątek, 27 grudnia 2013
Już po świętach...szkoda. Oprócz incydentu na Wigilii z prezentami były piękne. Jak Łukasz przyszedł było cudownie. Dostałam od niego perłowy naszyjnik, a on ode mnie koszulkę Barcelony. Oboje byliśmy szczęśliwi. Nawet obecność znienawidzonej kuzynki przestała mi przeszkadzać :* Wczoraj poznałam dziadków Łukasza.Cudowni ludzi, płynie od nich tyle miłości ♥ Niedługo Sylwester. Spędzamy go u mnie w domu z Oktawią i Frankiem, bo rodzice i wujkowie jadą na bal do jakiegoś znanego pacjenta mojej mamy. Nie wnikam, kto to i gdzie to jest...Ważne, że wrócą dopiero jak wytrzeźwiają a to jak znam życie trochę potrwa. Czyli my imprezujemy do rana. Nie będziemy pić alkoholu, bo on nie jest wskazany dla sportowców, a poza tym nie lubimy go za bardzo... Napijemy się jedynie szampana i popatrzymy na fajerwerki ;) Będzie wspaniale. Niestety to ostatnie dni takiej sielanki. Po Nowym Roku drużyna Łukasza zaczyna ostre przygotowania do zawodów :( A to oznacza, że będziemy spędzać ze sobą mniej czasu a widywać tylko w szkole. Za to spędzimy ze sobą 10 dni na tym turnieju :* Hurrra ja już chcę Walentynki, bo wtedy mamy wyjazd do Szklarskiej Poręby. Tam odbędzie się turniej :p

Wtorek,7 stycznia 2014
Pierwszy dzień zawsze jest trudny :( Łukasz ma dzisiaj kolejny poważny trening, więc się z nim nie spotkam po lekcjach :( Swoją drogą to dziwne, bo lubię jego pasję, ale zaczynam tęsknić za naszymi spotkaniami.  Na przerwie po 4 lekcji odebrałam telefon od trenera Jagieńskiego. Zapytał, czy możemy się spotkać po szkole...Przyjedzie po mnie...Zgodziłam się, chociaż nie miałam zielonego pojęcia o co mogło mu chodzić. Resztę lekcji tego dnia spędziłam na rozmyślaniu o czym on chce ze mną rozmawiać. Skończyła się ostatnia godzina tego dnia i wyszłam ze szkoły. Łukasz wyszedł trochę szybciej, bo musiał zdążyć zjeść przed treningiem. Mogłam bez przeszkód rozmawiać sobie z Jagieńskim. Wysiadł, otworzył mi drzwi w swoim samochodzie i pojechaliśmy do klubu. Całą drogę przesiedzieliśmy w milczeniu. Na miejscu zaprosił mnie do swojej "kanciapy" i zaczął: " Wiktorio, mam mały problem. W regulaminie turnieju napisali, że każdy klub musi mieć menagera i lekarza bądź fizjoterapeutę, bo inaczej grozi dyskwalifikacja. Dlatego, choć jest to dla mnie trudne chciałbym Cię poprosić, żebyś została naszym menagerem na czas turnieju". Zgodziłam się bez problemu, zwłaszcza, że to oznaczało w pełni legalny pobyt w Szklarskiej. Do moich obowiązków należeć miało pilnowanie terminarza meczy, pisanie protokołów i wsparcie chłopaków. Już chciałam wychodzić kiedy, on mnie zatrzymał i powiedział: "Jest jeszcze coś. Wiem od Łukasza, że Twoja mama jest lekarzem, może pomogłaby nam znaleźć dobrego i niedrogiego lekarza dla kadry?" Haa, wiedziałam, że o to zapyta...Odpowiedziałam, że porozmawiam z mamą i dam znać...Pożegnałam się i wróciłam do domu. Potem zjadłam obiad i wzięłam się za naukę :D


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz