piątek, 19 grudnia 2014

"Dziwny jest ten świat, gdzie jeszcze wciąż mieści się wiele zła.."

Środa, 19 marca 2014
Ledwie wytrzymuję z tą kobietą. Mowa oczywiście o mojej ciotce...Wczoraj nie pojechałam do szpitala, bo Łukasz miał pierwsze spotkanie z nauczycielami.  Zamiast tego wybrałam się z Oktawią na trening Korony. Jak co wtorek zresztą. Gdy wróciłam ze szkoły, nikogo nie było w domu. Zostawiłam im na lodówce kartkę, że wychodzę z koleżankami i wrócę na M jak miłość. Czyli o 20:30. Lekcje odrobiłam w szkole, bo miałam jedno okienko. Myślałam, że nie będzie afery.
Pomyliłam się niestety. W czasie treningu dzwoniła chyba z 10 razy. W końcu zadzwoniła mama, bo ciotka była zmartwiona bla bla bla...Powiedziałam mamie, że jak co wtorek jestem na treningu z drużyną Łukasza, obok mnie siedzi Oktawia i dochodzi Kornelia. Dodałam też, że zostawiłam Czesławie kartkę, gdzie jestem i kiedy wrócę. Jeszcze 4 dni i wróci mama. Huuurrra!!!
Dzisiejszy dzień był zmulony. W szkole nuudno, ale dostałam rolę "łącznika" między szkołą a Łukaszem. Mam dostarczać robione przez niego zadania do sprawdzenia. Dopóki jego lekarze nie zmienią decyzji, będzie miał tylko lekcje matematyki, polskiego i angielskiego, czyli przedmiotów z matury. Resztę będzie zaliczał w innym systemie :) W szpitalu rozmawiałam z poznaną kilka dni wcześniej Oliwią, która właśnie wychodziła do domu. Była w szpitalu od Bożego Narodzenia. Obiecała, że odezwie się do mnie jak ogarnie swoje życie. Jak weszłam do sali Łukasza, on stał przy oknie i patrzył na ruch uliczny. Miał smutną minę. Przytulił się do mnie i powiedział, że dziękuje mi za moją miłość i za to, że z nim jestem. https://www.youtube.com/watch?v=XlLKOeHwK7s  Pogadaliśmy trochę, a potem wróciłam do domu i siadłam do nauki :)

Piątek, 21 marca 2014
Pierwszy Dzień Wiosny, czyli dzień Wagarowicza. Poszłam do szkoły, bo nie było lekcji. Właściwie byłam tam tylko godzinę. Kilka minut po 9 wróciłam do domu. Tam czekała miła niespodzianka. Tatuś wrócił z Dortmundu. Powiedział, że mam 15 minut, żeby się ogarnąć, bo potem chce mnie zabrać w pewne miejsce i coś pokazać. Jak byłam gotowa, zawiązał mi oczy. Jechaliśmy samochodem jakieś 20 minut. On wyciągnął mnie z samochodu i zdjął opaskę. Staliśmy pod blokiem, w którym mieszka Łukasz. Zdziwiłam się i zapytałam o co chodzi. Wtedy tata pokazał mi dom obok. Powiedział, że go kupił w prezencie dla mamy na 20 rocznicę ślubu :) Byłam w siódmym niebie. Będe sąsiadką własnego chłopaka. Tata oprowadził mnie po domu. Zastanawiałam się tylko skąd tata wziął tyle pieniędzy na ten dom. Szybko rozwiał moje wątpliwości. Powiedział, że ten projekt z Niemiec pozwolił mu na spełnienie naszych marzeń. Mama chciała mieć dom bliżej szpitala, ja bliżej Łukasza, a tata lubi nas uszczęśliwiać. Od razu zastrzegł też, że nie sprzedamy tamtego domu. Zostanie na przyszłość dla mnie. Zrobię z nim co zechcę. Potem poszłam do szpitala i siedziałam tam, aż Agata mnie wyrzuciła. Łukasz pokazał mi pierwszą pulę zadań od pani z matematyki. Miał tydzień czasu na 30 zadań! Chyba trochę za dużo, jak dla kogoś, kto kilkanaście tygodni nie miał ze szkołą kontaktu. Ale to pani Michalina. Ona wszystkich traktuje jednakowo. Nam zadaje tyle prawie codziennie. Co nie zmienia faktu, że jutro będę ogarniać przeprowadzkę. Pakowanie dobytku 16-letniego życia w kilka pudeł...Trochę czasu mi to zajmie, ale zrobię to :) Poza tym to wujek i ciotka jadą dalej. Stwierdzili, że nasze miasto im nie odpowiada. Mam w końcu spokój święty :) 

Niedziela, 23 marca 2014
Po wczorajszym pakowaniu spędziłam jedną z ostatnich nocy w swoim łóżku. Do nowego domu przeniesiemy się po powrocie mamy z tych targów. To będzie jutro. Nic nie powiedziałam Łukaszowi, chociaż byłam u niego dzisiaj cały dzień. Dzisiaj pani Basia powiedziała mi, że operacja się udała w 100%. Pojawiła się nawet nadzieja na wcześniejsze opuszczenie szpitala i powrót do szkoły. Fajnie by było, ale lepiej dmuchać na zimne. Królewscy wygrali wczoraj drugi mecz w sezonie. Napisali na koszulkach: "Wracaj do nas, Łukasz" zrobili sobie zdjęcie i wstawili mu na fejsa. On bardzo się ucieszył. Nie byłam osobiście na meczu. Wiadomo, pakowanie. Ale zostałam w zdjęciu oznaczona. Napisałam do Adriana, żeby to wyjaśnić, a on tylko skwitował, że gdyby nie ja i moje wystąpienie sprzed tygodnia, nie byliby w stanie tego wygrać i walczyć. Napisał, że zrobiłam dla nich to, czego oni nie umieli. Pobudziłam ich do działania. Fajnie, że jestem komuś potrzebna. Odpisałam mu, że nie mogą doprowadzić do spadku w tabeli, bo Łukasz się załamie i nie będzie mu się chciało walczyć. Wyłączyłam wszystkie portale i spakowałam się do szkoły :( Jutro poniedziałek :C Tak więc dobranoc :*


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz