wtorek, 30 grudnia 2014

"Mimo tylu pomyłek i tak będę z Tobą..."

Piątek, 16 maja 2014
Chłopak Sonii okazał się całkiem miłym człowiekiem. Po tym jak się pogodzili, on został tutaj na dwa dni. Trochę gadaliśmy. Kacper nie trenuje żadnego sportu, bo mu się nie chce. Bartek oczywiście stwierdził, że poza piciem alko on nie ma żadnych pasji. Oni i ich problemy. Ważne, że Sonia znowu jest szczęśliwa. Rano przyjechali moi rodzice. Potem rodzice Łukasza. Zabrałam mamę i panią Basię  do miasta. W końcu musiałyśmy jakoś wyglądać w Gdańsku. W kawiarni mama się przed nami otworzyła. Opowiedziała, że wakacje na Teneryfach był cudowne, a powrót do pracy straszny. Powiedziała, że miała do rozwiązania trudną sprawę i zaczyna się zastanawiać nad rezygnacją. Do tego widziała męża swojej przyjaciółki z kochanką i nie wie co powinna z tym zrobić. Powiedziałam jej, że przyjechała tu po, żeby odpocząć, a nie zajmować się pracą. Jak wróciliśmy do ośrodka to Łukasz ze swoim tatą i Bartek byli na basenie. Mój tatuś siedział w pokoju nad jakimś projektem. Myślałam, że go zabiję. Mam rodziców pracoholików...Nawet będąc na urlopie, muszą pracować :( Wiem, że pieniądze nie rosną na drzewach i rodzice pracują, żeby mi niczego nie brakowało. No, ale bez przesady...Mogę się obejść bez markowych ubrań. Wolałabym nieraz, żeby moi rodzice normalnie pracowali i byli ze mną, kiedy tego potrzebuję. Wieczorem przyjechali rodzice Sonii. Rano jedziemy na galę :)

Sobota, 17 maja 2014
Dojechaliśmy do Gdańska o godzinie 13. Odebraliśmy zamówione w hotelu pokoje. Z Sonią ruszyłam w miasto. Poszłyśmy do galerii. Kupiłam sukienkę i torebkę. Do gali zostało naprawdę niewiele czasu. Sonia namówiła mnie na wizytę u fryzjera. Zgodziłam się. Poprosiłam fryzjerkę, żeby zrobiła mi jakąś fajną fryzurę na imprezę sportową. Sonia postawiła na zmianę wizerunku i zrobiła sobie ombre. Żeby dokończyć dzieła poszłyśmy do kosmetyczki. Zrobiła nam makijaż pasujący do wybranych sukienek :) Wróciłyśmy do hotelu godzinę przed wyjściem. Bartek o mało nie przewrócił się ze śmiechu, jak zobaczył Sonię z tym ombre. Dodała sobie blond końcówki. Łukasz był zachwycony moim wyglądem. Mama Sonii powiedziała, że wyglądamy jak na wesele, a nie na galę bokserską. Jak Bartek usłyszał słowo: "bokserską" to walnął wykład na temat czym jest KSW :) No i pojechaliśmy. Pod Ergo Areną był już spory tłum. Weszliśmy do środka. Dziwnie się czułam w tej sukience i szpilkach. Przez pobyt w Łebie buty na obcasie miałam na nogach tylko raz. Na mszy w Wielkanoc. Sukienkę tylko 3 razy. W końcu jednak dotarliśmy do szatni i weszliśmy do naszego sektora. Zajęłam się telefonem, czekając na pierwszą walkę. W sumie gala fajna, oczywiście najbardziej zachwycony był Bartek...Wcale mu się nie dziwiłam. Na after party każde z nas poszło w swoją stronę. Umówiliśmy się, że do hotelu wracamy na swój sposób. Jako, że Łukasz był zmęczony, pojechaliśmy jako pierwsi. Dopiero koło 4 rano wrócili rodzice. Tatuś jak zawsze był lekko wstawiony :) 

Poniedziałek, 18 maja 2014
Chociaż trudno w to uwierzyć znowu jestem w szkole :( :) Łukasz dzisiaj jest u lekarza. Od wyników zależy, czy wróci do szkoły. W szkole zauważyłam, że wszyscy patrzą na mnie jakoś dziwnie... Nie wiedziałam, o co im chodzi. Na informatyce ogarnęłam o co chodzi. Zdjęcia z gali w Internecie. Na jednym byłam z Sonią. Na innym z kolei z Łukaszem. Tych zdjęć było więcej. Kolejne z szefem federacji. Masakra jakaś. Na przerwie odebrałam telefon od Sonii. Zapytała, czy widziałam zdjęcia w sieci. Odparłam, że tak. Wtedy zobaczyłam tatę na korytarzu. Powiedział, że przyjechał po mnie, bo jest ktoś, kto chce ze mną rozmawiać. Dojechaliśmy do domu. Czekał tam na mnie jakiś facet. To był fotograf. Zaproponował mi, żebym razem z Łukaszem wystąpiła w profesjonalnej sesji fotograficznej. Uznał, że jestem fotogeniczna i że muszę to wykorzystać. Nie chciałam się na to zgodzić....i nagle rozległ się dzwonek do drzwi. To był Łukasz. Powiedział, że lekarz pozwolił mu wrócić do szkoły. W rewanżu powtórzyłam słowa tego fotografa. Poprosiliśmy go o czas do namysłu. On więc zostawił swój numer i poszedł. Nie ogarniałam tego, co się stało...Kilka zdjęć i taka afera. Nie chciałam nigdy być modelką. Wręcz przeciwnie. Nawet nie miałam wyglądu modelki...Zastanawiam się, o co tutaj chodzi...



"Zostań potrzebuję Cię tu, to co w sobie mam tylko ciągnie mnie w dół..."

Sobota, 10 maja 2014
Nasz wczorajszy debiut w roli DJ-ejek jak najbardziej udany. Grałyśmy standardowo imprezowe disco-polo, ale też trochę współczesnego pop-u, rocka i rapu. Wszystko z cenzurą oczywiście. Było bardzo wesoło. Skończyliśmy zabawę grubo po północy :) Dlatego dzisiaj wstałam o 12. I tak nie miałam ciekawszych planów na weekend. Jutro może znowu zakupy? Nie wiem jeszcze. Rodzice wczoraj wrócili do Polski. Już przysłali mi zdjęcia. Zazdrościłam im tego wyjazdu trochę. Co nie zmienia faktu, że czas spędzony z Łukaszem jest cudowny. Spacery z Kornelią i  Sonią też jest wspaniały. Bartek i Adrian też się dobrze bawią. Po obiedzie poszliśmy na spacer i zrobiliśmy sobie piknik na plaży. Pogoda była idealna 25 stopni i świecące słońce. Uwielbiam taką pogodę. Graliśmy trochę w "prawda czy wyzwanie". Adrian wybierał za każdym razem prawdę i w ten sposób wiedzieliśmy wszystko o jego przygodzie z dopingiem. Siedzieliśmy na plaży kilka godzin, a po powrocie do ośrodka zrobiliśmy sobie wieczór filmowy. Oglądaliśmy 3 filmy: "Uprowadzenie Agaty", "Titanica" i "Igrzyska Śmierci cz. I". Fajnie było :)

Poniedziałek, 12 maja 2014
Kornelia jutro wyjeżdża :C Szkoda, ale co mamy poradzić...Musimy sobie jakoś to ogarnąć. Zresztą za tydzień w poniedziałek będę już w domu i się spotkamy. Stęskniłam się za swoją ulubioną galerią handlową i za swoją klasą. Owszem z ludźmi z klasy miałam kontakt prawie cały czas, ale i tak mi ich brakuje :( Jedyne co mnie pociesza, to sobotnia gala KSW :* Już tak blisko...Muszę jeszcze poszukać ubrań po sklepach :D i zacząć pakowanie. W końcu spędziłam tutaj ponad miesiąc i trochę tego się nazbierało. Dzisiaj spotkałam Natalię. Podziękowała mi i Sonii, że jej wybaczyłyśmy. W piątek wyjeżdża na leczenie do ośrodka uzależnień. Potem najprawdopodobniej wróci do pracy. Może jeszcze kiedyś ją tutaj spotkam. Jak siedziałam na świetlicy, odebrałam telefon od mamy. Pogadałyśmy chyba z godzinę. Oni przyjadą w piątek rano :) Do Gdańska pojedziemy w sobotę rano :D Oczywiście pobuszuję po galerii Bałtyckiej. Uwielbiam sklepy <3 Wykorzystam fakt, że będę mogła spędzić trochę czasu z mamą :) Zawsze mi tego brakuje. Zwłaszcza teraz, kiedy mama została dyrektorem, a ja jestem nad morzem. Wiem, że nie dostała tej posady za darmo, ale doszła do tego ciężką pracą. Tę samą zasadę wyznaje Łukasz. On chciałby zostać znanym sportowcem i osiągać sukcesy na miarę Lewandowskiego, Neymara czy Ronaldo. Mam  nadzieję, że kiedyś mu się to uda :) Zostanę kolejną panią, która znana jest z tego, że jest partnerką piłkarza. Swoją drogą fajnie byłoby mieszkać w Barcelonie lub Madrycie :D

Wtorek, 13 maja 2014
Rano pożegnałam Kornelię i Adriana. Potem spacerowałam po mieście z Sonią. Ona zdradziła mi, że wczoraj odezwał się do niej były chłopak. Poprosił o drugą szansę. Powiedział, że nawet gotów jest przyjechać. Wpadnie jeszcze dziś. Sonia stwierdziła, że nie wie co ma zrobić. Powiedziałam jej, że ja bym zdrady nie wybaczyła. Zwłaszcza takiej.  Poprosiła mnie, żebym z nią była w czasie tej rozmowy. Nie mogłam odmówić, choćbym bardzo chciała. Wiedziałam, że Sonia potrzebuje wsparcia. Wtedy ona przypomniała mi, że powinnyśmy wrócić do hotelu przed przyjazdem jej byłego. Bo jak Bartek go dorwie to żywcem zabije. Niestety spóźniłyśmy się :( Kacper już oberwał... Zabrałam go do pokoju, a Sonii powiedziałam, żeby ogarnęła Bartka i przyszła do mnie. Na szczęście Łukasza nie było w pokoju. Kacper nawet nie zapytał mnie kim jestem. Również milczałam. Wpadła Sonia, a ja ulotniłam się na korytarz. Dałam Sonii sygnał, że jestem w pobliżu. Rozmawiali chyba ze trzy godziny...Aż w końcu wyszli. W dodatku trzymali się za ręce. Byli szczęśliwi. Pogodzili się. To było piękne. Tylko Bartek nie mógł w to uwierzyć...Dla niego ten chłopak był złem koniecznym. Sonia powiedziała mi, że w głębi serca wierzyła w to, że się pogodzą. 

poniedziałek, 29 grudnia 2014

"Czy dasz radę kochać, mimo, że ja nie umiem już sam, bez Ciebie wstać?!"

Poniedziałek, 5 maja 2014
Dzisiaj rozmawiałam z Adrianem. Powiedział, że już się lepiej czuje, ale dalej jest słaby i żałuje tego co zrobił. Gadał przez 10 minut bez przerwy. Tłumaczył mi, że odbiło mu, bo nie mógł grać, rodzice zabronili mu trenować. Lekarz kazał odpoczywać. Nie mógł znieść bezczynności. Poprosił, żebym wpłynęła na Kornelię, żeby mu wybaczyła. Po raz kolejny zresztą. Miałam ochotę powiedzieć mu co o nim myślę, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. Stwierdziłam, że jest zbyt zdołowany i nie będę mu dowalać. Obiecałam tylko, że spróbuję pogadać z Kornelią, ale nie daję gwarancji :( Nie wiem, czy ja wybaczyłabym Łukaszowi taką akcję. Musiałabym się zastanowić. Póki co, jestem szczęśliwa. W weekend wpadli dziadkowie Łukasza z wizytą. Pogadaliśmy i pospacerowaliśmy po okolicy. Było wspaniale. Zostały nam tylko dwa tygodnie wolności :C Potem obydwoje wracamy do szkoły i obowiązków. Po obiedzie zadzwoniłam do Oktawii. Zapytałam jej, jak się czuje Kornelia, bo nie odbiera moich telefonów...To, co usłyszałam, nie spodobało mi się. Kuzynka dała mi do zrozumienia, że jest źle. Kornelia jest nieobecna, w ogóle nie pojawia się w szkole, nie uczy się. Odmawia spotkań, prawie nie wychodzi z domu. W szpitalu nawet nie podejdzie do jego łóżka tylko siedzi na korytarzu i płacze. To było smutne. Rozumiałam ją. Jak Łukasz leżał w szpitalu po operacji, też nie miałam na nic ochoty. Nic mnie nie cieszyło. Wieczorem napisałam do Kornelii przez facebooka.  W wiadomości wylałam jej swoją opinię, że powinna mu wybaczyć, przytoczyłam historię z Natalią sprzed kilku dni i czekałam na odpowiedź. Przyszła dwie godziny później. Było w niej: "Masz rację Wiktoria. Dzięki. Przekonałaś mnie. Jutro pójdę z nim porozmawiać. Dam mu kolejną, ostatnią tym razem szansę." Odpisałam, że bardzo mnie to cieszy i zaproponowałam, żeby porozmawiała z jego rodzicami i przyjechała tutaj z Adrianem na kilka dni...Ona się zgodziła. Pożegnałyśmy się i poszłam spać :)

Wtorek, 6 maja 2014 
Znowu wstałam po 11. Zjadłam śniadanie i poszliśmy na basen. Potem zadzwoniłam do rodziców. Mama powiedziała, że na Teneryfie jest cudownie i że gdyby nie praca siedzieliby tam jeszcze dłużej. A tak to tylko dwa tygodnie. 10 maja wracają do Polski. Gadałam też z tatą. On również był szczęśliwy. Po obiedzie poszłam do Sonii. Ona siedziała przy książkach. Musiała nadrobić szkolne zaległości. Posiedziałam z nią i wróciłam do siebie. Weszłam na facebooka i nagle dostałam wiadomość od Kornelii. Napisała tak: "Zrobiłam jak radziłaś. Szczerze porozmawiałam z Adrianem. On mnie przeprosił, a ja mu wybaczyłam. Siedziałam u niego gdzieś ze trzy godziny. Apropo Twojego pomysłu, jego rodzice byli zachwyceni. Adrian jutro wyjdzie ze szpitala, a najpóźniej w piątek meldujemy się w tej waszej "Błękitnej Lagunie". https://www.youtube.com/watch?v=9GQqF8Q7wQY. " Odpisałam, że bardzo się cieszę. Powiedziałam Łukaszowi, że Kornelia z Adrianem przyjadą na kilka dni do nas. On też się ucieszył. Wieczorem w ośrodku odbywał się wieczorek karaoke. Zgłosiłam się z Sonią dla żartu :D Wybrałyśmy piosenkę Piersi- "Bałkanica"
Tekst i wykonanie proste. Nie spodziewałyśmy się, że dostaniemy owację na stojąco :) Pani Marlena powiedziała, że to my zostajemy DJ-kami na piątkowej imprezie. Mamy wolny wybór repertuaru (oczywiście z wyjątkiem przekleństw). To będzie nasz wieczór!!!

Czwartek, 8 maja 2014
Wbrew zapowiedziom Kornelia i Adrian zjawili się już dzisiaj. Jednak na krótko. We wtorek wracają do domu. Adrian ma sesję z terapeutą. Prawie go nie poznałam. Z pewnego siebie człowieka, stał się potulnym barankiem, który tańczy tak, jak mu zagrają. Dokładniej, jak Kornelia mu zagra :) Jednak ludzie się zmieniają. Adrian poszedł pogadać na spokojnie z Łukaszem, a ja oprowadziłam  Kornelię po ośrodku. Powiedziała mi, że teraz jest cudownie. Adrian już jej nie traktuje jak przedmiot. Przyznał nawet od kogo brał te zastrzyki. Jego dilerem był syn Jagieńskiego- Rafał. Ten sam, który pojechał z nami na te mistrzostwa. Okazało się, że handlował nie tylko tym, ale także marihuaną i heroiną. Policja już go namierzyła. Jagieński pozwolił Adrianowi wrócić do treningów, jak tylko lekarze mu na to pozwolą. Wyparł się także syna. Nie dziwię mu się :)  Po obiedzie zabrałam Kornelią na zakupy. Sonia poszła z nami. Choć trudno w to uwierzyć, wróciłyśmy dopiero po 21... Zakupy się udały. To najlepsze :D Kocham je obie <3 W ośrodku długo siedziałam z Sonią przy laptopie. Musiałyśmy ogarnąć piosenki na jutro. Będzie się działo :*


niedziela, 28 grudnia 2014

" Chcę tu zostać i zawsze z Tobą być, nawet kiedy będzie źle..."

Wtorek, 29 kwietnia 2014
Dzień jak co dzień :) Leniwie spaliśmy do 11. Potem poszliśmy na basen. Jak Łukasz poszedł na siłownię, wzięłam tableta i zeszłam do świetlicy. Umówiłam się tam z Sonią. Miałyśmy oglądać zdjęcia, które powstały do tej pory. Ona już na mnie czekała. Usiadłyśmy na ulubionej ławce w kąciku i śmiałyśmy się do łez :D Najlepsze były zdjęcia z plaży. Chwilę później dosiadła się do nas pani Marlena. Zapytała, jaką decyzję podjęłyśmy w sprawie Natalii. Pokręciłyśmy głowami i niczym chórem krzyknęłyśmy, że to dla nas trudne, ale wybaczamy. W końcu każdy zasługuje na drugą szansę. Powiedziała nam, że Natalia dzięki temu dostanie co najwyżej nakaz leczenia, a potem wróci do pracy :) Czyli jak przyjedziemy tu jeszcze kiedyś to ją spotkamy. Fajnie. Po obiedzie poszłam z Łukaszem na miasto. Oczywiście na zakupy. To był jego pomysł...Stwierdził, że dawno nie kupił sobie nic nowego i pora to zmienić. Łaziliśmy po sklepach różnego rodzaju. Kupiłam nową torebkę i buty, a Łukasz koszulę i spodnie. W końcu poszliśmy do drogerii, bo musiałam zrobić zapas ulubionego pudru i kremu :) Gdy buszowałam po regałach z perfumami, zadzwonił mi telefon. Zanim jednak wyciągnęłam go z mojej pełnej skarbów torebki przestał. Po chwili znowu. To była Kornelia. Odebrałam. Ona zamiast się przywitać, zapytała gdzie jestem i co robię. Powiedziałam jej, że z Łukaszem w drogerii szukam perfum. Na co ona, że mam wyjść ze sklepu znaleźć ciche miejsce i włączyć tryb głośnika. Powiedziała, że oddzwoni za 10 minut. Wzięłam więc koszyk i poszłam zapłacić. Wyszliśmy z pasażu i usiedliśmy na ławce. Akurat wtedy odezwał się telefon. Kornelia załamanym głosem powiedziała do nas, że Adrian chciał popełnić samobójstwo...W ostatniej chwili koledzy go znaleźli. Był kompletnie pijany, miał podcięte żyły, a wokół niego puste opakowania po tabletkach...Więcej nie chcieliśmy wiedzieć. Łukasz zapytał tylko dlaczego on? W końcu byli przyjaciółmi...Kornelia powiedziała, że to przez ten zakaz trenowania. Odbijało mu, chciał pobić Jagieńskiego, Tumińskiego. a nawet do niej startował. :( Wtedy powiedziała nam, że idzie porozmawiać z jego rodzicami i że da nam znać co dalej :C Wróciliśmy do ośrodka i  tak zakończyliśmy ten dzień.

Środa, 30 kwietnia 2014
Rano zadzwoniła do mnie mama i zapytała, czy wiem o Adrianie. Niestety już wiedziałam... Przynajmniej oni  na tej Teneryfie dobrze się bawią. Po śniadaniu poszłam z Łukaszem na rehabilitację. W sumie nie bardzo wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Napisałam SMS-a do Kornelii z pytaniem, czy coś się zmieniło. Odpisała, że jest coś o czym chciałaby mi powiedzieć, ale musi poczekać na oficjalne potwierdzenie, żeby nie roznosić plotek na ten temat :( W wiadomości było też, że Adrian jest w ciężkim stanie, bo alkohol dalej siedzi w organizmie w połączeniu z tymi lekami. W głowie miałam milion myśli...Już sama nie wiedziałam, czemu on to zrobił. Przecież miał wszystko. Jego rodzice są bogaci, spełniali wszystkie zachcianki. Nie miał problemów z nauką, z otoczeniem, z rodziną. Dobrze grał. Wyszłam z sali ćwiczeń i na korytarzu wpadłam na Bartka. Zapytał mnie, czemu wczoraj nie przyszliśmy na obiad, ani na kolację. Poprosiłam go, żeby usiadł. W końcu jest po operacji...Kiedy on to zrobił, powiedziałam mu o Adrianie. Był zdziwiony. W końcu poznał go na moich urodzinach...Wróciłam do Łukasza, a potem poszliśmy do pokoju. Znowu zadzwoniła Kornelia. Wyczułam w jej głosie, że płakała. Mówiła szybko i konkretnie. Powiedziała, że chce potwierdzić nam info z rana...Włączyłam na tryb głośnomówiący i usiadłam koło Łukasza. Usłyszeliśmy, że Adrian był nie do zniesienia przez sterydy!!! Brał je od dłuższego czasu, dlatego tak się zachowywał. Nie czuł bólu, zmęczenia, nic po prostu. Był jakby pod wpływem. Obydwoje nie mogliśmy w to uwierzyć. W dodatku Kornelia dodała, że może stracić szansę powrotu na boisko. Jagieński nie chce z nim rozmawiać. Nie było w tym nic dziwnego dla nas...Tylko jedno nie dawało nam spokoju skąd on wziął to badziewie???

Piątek, 2 maja 2014
Dzisiaj w naszej "Błękitnej Lagunie" odbywa się wieczorek taneczny. Dzieje się tak dlatego, że jest otwarcie turnusu pierwszego. Czyli będą tutaj przyjeżdżać ludzie na trzytygodniowe turnusy, na które czekali długo i bardzo długo ;) Wszystkie pokoje będą pozajmowane już tak na maksa. W związku z tą imprezą musiałam kupić sukienkę i szpilki, bo nie zabrałam takowych rzeczy z domu. Byłam na zakupach razem z Sonią. Postawiłyśmy na skromne, ale ładne sukienki. Dobrałyśmy do tego czarne dodatki :) Taka impreza była dziwna. My w czwórkę młodzi i jeszcze widziałam takiego młodego chłopaka o kulach, a wokoło sami starsi ludzie. Dziwne to trochę. W tle same przeboje starego pokolenia. Nikt nawet nie myślał o Eneju, LemONie, Grubsonie, Pei czy innych takich. Muzyka i atmosfera przypominała raczej wesele, a nie potańcówkę w sanatorium...Wyszliśmy, żeby się przewietrzyć i wtedy do Łukasza zadzwonił trener Królewskich :) Zapytał go, czy wiemy już o Adrianie. Trudno było zaprzeczyć :( To co powiedział Jagieński nie spodobało nam się...Okręgowy Związek Piłki Nożnej może anulować wyniki wszystkich meczy, w których grał Adrian i zmienić na walkower , łącznie z Mistrzostwami Polski!!! Oczywiście jest też opcja, że Tumiński bezboleśnie dla klubu to załatwi, ale trzeba też być przygotowanym na najgorsze...Istnieje też opcja, że Adrian "sprzeda" swojego dilera i przyzna się jak długo brał. Wtedy sprawa zamknie się bezboleśnie. Po tej rozmowie Łukasz powiedział, że jest zmęczony i chce się położyć. Też miałam trochę dość. Poszliśmy więc do pokoju. Sonia i Bartek zrobili to samo. Zanim jednak poszłam spać, popisałam z Oktawią. Powiedziała mi, że była z Maksem dzisiaj w szpitalu i nie wygląda to dobrze. Kornelia jest załamana, a Adrian prawie w ogóle nie reaguje. Zrobiło mi się smutno i poszłam spać :(


sobota, 27 grudnia 2014

"...Pokonaj ze mną gorsze dni i podaj mi rękę dziś..."

Piątek, 25 kwietnia 2014
https://www.youtube.com/watch?v=BTPknsQ-bUY#t=83 Dzisiaj zaczęłam nietypowo. Od piosenki, która idealnie opisuje mój obecny nastrój. Łukasz przechodzi ostatnio jakiś kryzys. Nie chce rehabilitacji, unika spotkań z otoczeniem. Mnie traktuje jak powietrze. Rozmawiałam z mamą i mówiła, że to normalne w pewnym momencie. Mimo to, jestem z nim cały czas. I będę, pomimo wszystko :) Bo ja go kocham :* Dzisiaj postanowiłam sama pospacerować po ośrodku. Poznałam pewne starsze małżeństwo. Pani Genowefa i jej mąż przyjeżdżają tu co roku od 20 lat. Po ślubie są 50... Chciałabym tyle wytrzymać z jednym facetem. Nie sądzę, że mi się to uda. Pani Gienia opowiedziała mi swoją historię, jak jej mąż poszedł na zabiegi. Pan Józef przeszedł 2 zawały i udar, a mimo to dalej żyją i są szczęśliwi. W rewanżu powiedziałam jej co tutaj robię i jak wygląda moje życie. Ona wytłumaczyła mi, że też przeszła swego rodzaju piekło w życiu. Urodziła się w  1940 czasie II wojny światowej, jak miała 2 latka wyjechała z rodzicami do Niemiec. Jej ojciec został zabity przez Rosjan. Do Polski wróciła mając 15 lat, czyli już po wojnie. Skończyła liceum i została pielęgniarką w szpitalu w Łodzi. W 1963 roku, mając 23 lata poznała swojego męża, który był lekarzem. Rok później wzięła ślub. Urodziła 3 dzieci i do 64 roku życia pracowała. Po przejściu na emeryturę zajęła się wnukami. Po tym, co usłyszałam stwierdziłam, że moje problemy to przy jej gehennie pikuś :) Ona przecząco pokiwała głową. Dała mi do zrozumienia, że się mylę i że muszę walczyć o Łukasza, jak jej pokolenie o wolność ojczyzny :) Powiedziała, że nie mogę wyrzucić do kosza tego, co jest między mną a Łukaszem :)

Niedziela, 27 kwietnia 2014
Rano obudziło mnie pukanie do drzwi. Zegarek wskazywał godzinę 8:45. Założyłam szlafrok i otworzyłam pokój. W drzwiach stała Natalia. Była zapłakana. Spytała, czy możemy chwilę pogadać. Powiedziałam, żeby poczekała na mnie w stołówce, bo przyjdę za chwilę. Ubrałam się szybko i wyciągnęłam Sonię z łóżka. Razem zeszłyśmy na stołówkę. Było tam pusto. Natalia siedziała przy jednym ze stolików. Przysiadłyśmy do niej. Zaczęła nam się tłumaczyć z tych narkotyków. Powiedziała, że musiała jakoś odreagować po rozstaniu z Krystianem. To był jej chłopak, który okazał się skończonym draniem. Wiedziałam, że lubił imprezować i ćpać. Na jakiejś imprezie się schlał i zgwałcił jej przyjaciółkę. Natalia musiała znaleźć jakieś pocieszenie. Ale dlaczego kosztem Łukasza i Bartka? Dzisiaj dostała od Marleny wypowiedzenie. Sprawa  trafiła do sądu. Patrzyłam na nią i nie chciało mi się wierzyć. W dodatku ona dodała, że nienawidzi facetów i że jak my jej wybaczymy to sąd potraktuje ją łagodniej za wyrażenie żalu. Krzyknęłam, że jej głupota nie mieści się w tym pomieszczeniu i wyszłam. Nie miałam zamiaru jej wybaczyć. Nigdy. Przenigdy. Mogła zabić mi chłopaka. Sonia stwierdziła tak samo. Wróciłyśmy do pokoi. Potem poszliśmy w czwórkę na spacer. Była ładna pogoda. Słońce świeciło, a ulice prawie puste. Ludzie siedzieli w domach i oglądali kanonizację papieża. Wieczorem opowiedziałam historię z Natalią pani Gieni, a ona skwitowała, że powinnam jej wybaczyć. Zabrała mi tableta i na demotywatorach pokazała pewien obrazek ;)

Poniedziałek, 28 kwietnia 2014
W nocy myślałam o tym, co powiedziała mi nowa znajoma. Może faktycznie powinnyśmy jej wybaczyć? Nie wiem. Zastanawiam się tylko, czy warto? Rano zadzwoniła mama, żeby mi powiedzieć, że jadą  już na lotnisko ;) Potem telefon od rodziców Sonii, którzy chcieli się podzielić wrażeniami z Rzymu. Łukasz odzyskuje wiarę w powrót do zdrowia. Dalej odwiedza go mąż pani Marleny. On wznowił rehabilitację. W dodatku pisaliśmy dzisiaj pierwszy wirtualny sprawdzian. Z matmy. Zaliczyliśmy na 6 :* To jest piękne. Jeżeli dalej tak pójdzie to obydwoje skończymy pierwszą klasę liceum ze średnimi powyżej 5 ;) Cudowne. Królewski Korony wygrały 7. mecz z rzędu i siódmy w sezonie. Grali bez Adriana. Oktawia napisała mi, że w czwartek podczas biegania z Maksem, potknął się i przewrócił. Oczywiście zbagatelizował pierwsze objawy, a w sobotę w czasie rozgrzewki zemdlał. Wstrząs mózgu. Teraz Jagieński będzie go oszczędzał, a że najbliższe trzy mecze są z outsiderami tabeli to Adrian będzie jedynie rezerwą rezerwy. W końcu się doigrał :D Nie to, że mu źle życzę czy coś, ale po prostu był zbyt pewny siebie i tyle :P Kornelia dalej z nim nie gada. Wieczorem dostałam wielki prezent od losu :) Odebrałam maila od taty, w którym było, że przedłużają nasz pobyt tutaj do 16 maja. Natomiast 17 maja jedziemy na galę KSW 27!!! Dostał bilety od samego szefa federacji. I to bilety znowu z wejściem za kulisy :) Napisał też, że jedziemy w większym gronie, to znaczy: my w czwórkę, rodzice Łukasza i Sonia z Bartkiem i rodzicami. Tata już zarezerwował hotel. Zapytałam tylko czemu siedzimy dłużej w Łebie. Na co oni odpisali, że to ze względu na Łukasza, żeby tyle nie musiał się męczyć w samochodzie :) Kocham ich po prostu. Łukasz i Sonia byli zadowoleni, ale Bartek to po prostu szalał z radości. W końcu MMA to jego świat :) 


piątek, 26 grudnia 2014

"Szczęście jest tak bardzo blisko, jeśli tego chcesz...Marzeniami buduj przyszłość, swój własny los..."

Wtorek, 15 kwietnia 2014
Dowiedziałam się, że moja urodzinowa niespodzianka to był plan Łukasz od początku do końca. Wtajemniczył w niego tylko Sonię. Oni wszyscy poświęcili się dla mnie :) a ja ich skreśliłam. Głupio mi było, kiedy odbierałam kolejne prezenty. Dostałam mnóstwo książek, kosmetyków i pieniędzy. Od rodziców dostałam złoty naszyjnik z imieniem, a od Łukasz kosz róż i pierścionek. Oczywiście był tort i dużo jedzenia. Niestety część gości tego samego dnia musiała wrócić do domu. Jednak rodzinka zostaje z nami w Łebie. Nasi rodzice przywieźli wszystko, co potrzebne. Rodzina Sonii przyjedzie jutro. Będzie fajnie, pospacerujemy po plaży, mieście i najbliższej okolicy :) Wieczorem rozmawiałam z rodzicami. Mama opowiedziała mi trochę o pierwszych dniach dyrektorowania. Tata z kolei mówił o jakimś nowym projekcie. Będzie budował muzeum Sław Sportu. Ciekawy pomysł. Już chcę tam pojechać. Oprócz tego, w domu nic się nie zmieniło. Wtedy zażądali szczegółów z mojego życia tutaj. Opowiedziałam o Sonii, Bartku i przygodzie w szpitalu.  Nagle do pokoju zapukała pani Marlena i zaprosiła mnie do swojego gabinetu. Wyjaśniła mi i obecnej tam Sonii, że Natalia jest narkomanką. Wykradała leki pacjentów z szafek. Patrzyłyśmy na siebie z niedowierzaniem :( Ona- narkomanką? Kurcze, lubiłam tą babkę. Nie wiedziałam co powiedzieć. Wyszłam bez słowa z pokoju Marleny i wróciłam do rodziców. Powtórzyłam im wszystko i poszłam spać. Dość wrażeń mam ostatnio.

Czwartek, 17 kwietnia 2014
Dzisiaj do "Błękitnej Laguny" zjechał się tłum ludzi :( Mimo wszystko, dzień był cudowny. Rano poszliśmy na spacer z rodzicami.Potem spotkałam się z Sonią. Poznałam jej rodziców i dziadków. Byli bardzo eleganccy. Okazało się, że tata znał tych państwa. Z tatą Sonii chodził do liceum i razem studiowali. Podobało mi się to, bo już planowali następne spotkania. U nas w Koronie, u nich w Gorzowie. Oznaczało to, że będziemy mogły się jeszcze spotkać. Najbliższy tydzień będzie wspaniały. Potem rodzice znowu wyjadą, a my w czwórkę będziemy dalej sami. Sonia zostaje tu jeszcze dłużej niż ja. Wszystko dlatego, że Bartek musi wrócić przed wakacjami do pełnej sprawności. My wracamy do domu 11 maja :( Mogłabym tu zostać na zawsze. Kocham to miejsce i tych ludzi. Wieczorem leżeliśmy u siebie w pokoju. Zapytałam Łukasza, o to jak się czuje, jak wyobraża sobie powrót do domu i szkoły. Powiedział, że jeszcze niczego nie planuje. Ważne, żeby wyzdrowiał  i wrócił na boisko. Cieszy się z tego co ma teraz i nie myśli o tym co będzie za tydzień, miesiąc  czy rok. Była to nasza pierwsza, szczera rozmowa od czasu przyjazdu tutaj.  Wcześniej nie było na to czasu. Byliśmy szczęśliwi, że jesteśmy razem i tyle nam wystarczało :) Przytuliłam się do niego, a on mnie pocałował. Jak zwykle szybko zasnął. Wstałam więc i z tabletem usiadłam na tarasie. Popisałam z Kornelią. Ona opowiedziała mi, że Adrian trafił dzisiaj do szpitala, bo zemdlał w galerii. Napisała, że dopiero teraz mnie zrozumiała. Ogarnęła, co to znaczy siedzieć przy chorym chłopaku i mieć różne myśli w głowie. Zapytałam, co się stało dokładnie, bo jak wpadli w poniedziałek z niespodzianką dla mnie Adrian był okazem zdrowia. Kornelia powiedziała, że w środę po treningu na siłowni, poszedł jeszcze na basen i pobiegać z Maksem. Przesadził z treningami i serce nie wytrzymało. Powinien teraz do końca kwietnia odpoczywać od sportu. Niby tylko 2 tygodnie, ale dla sportowca to wieczność...

Poniedziałek, 21 kwietnia 2014
Już prawie po świętach...poszliśmy rano do kościoła, a potem pojechaliśmy sobie do Sopotu. Spacerowaliśmy po molo, zrobiłam świąteczną, rodzinną sesję. Zjedliśmy obiad i wróciliśmy do Łeby. My standardowo poszliśmy na basen, a rodzice zrobili sobie małą imprezkę. Wiadomo, chcieli coś wypić. W końcu po to też trochę są święta. Żeby wrzucić na luz. Moi rodzice już byli jedną nogą na Teneryfie, rodzice Łukasza w środę wracali do domu. Rodzice Sonii w czwartek z gdańskiego lotniska lecą do Rzymu na kanonizację papieża. Zazdroszczę im :( Uwielbiam Rzym i całe Włochy :) Mogłabym godzinami spacerować po rzymskich ulicach i uliczkach. Zawsze jak tam jestem, wrzucam drobną monetę do fontanny Di Trevi. Podobno to gwarantuje powrót do Wiecznego Miasta. Wierzę w to :* Póki co, wszystko układa się po mojej myśli. Wieczorem włączyłam laptopa i znowu dostałam wiadomość od Kornelii. Napisała, że ma dość Adriana, bo dzisiaj znowu się pokłócili i teraz ona ma wyrzuty sumienia, czy dobrze zrobiła. Zapytałam ją o co poszło. Podejrzewałam, że znowu o jego miłość do sportu, niestety...
Po kilku minutach przyszła odpowiedź:  "Poszliśmy z Oktawią i Maksem na mszę. Pod kościołem spotkaliśmy Jagieńskiego. Złożył nam świąteczne życzenia i zaprosił na jutrzejszy trening. Adrian powiedział mu, że będzie na pewno. Wtedy dałam mu do zrozumienia, że powinien posłuchać lekarzy i trochę odpocząć. On na to: sorry laska, ale nie wyobrażam sobie leżenia w domu bezczynnie, pójdę na trening czy Tobie się to podoba, czy nie. Wykrzyczałam mu co o tym myślę i poszłam do domu" Odpisałam jej, że nie powinna się przejmować, bo dobrze zrobiła. W końcu powinien wyluzować, bo dojdzie do tragedii. Obiecałam jej, że to załatwię. Tak też zrobiłam. Napisałam do Adriana i delikatnie wytłumaczyłam mu, że powinien pomyśleć o odpoczynku poważnie, bo licho nigdy nie śpi, a Kornelia w końcu nie wytrzyma i odejdzie...Rozpisałam się długo, a on tylko napisał: "Ja muszę być najlepszy. Ktoś musi..." Nie do końca zrozumiałam o co mu chodziło, więc wyłączyłam laptopa i poszłam spać.

czwartek, 25 grudnia 2014

" Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy.."

Piątek, 11 kwietnia 2014
Dzisiaj wybrałam się z Sonią do kościoła na Drogę Krzyżową. Namówiła mnie na to, bo samej jej się nie chciało. Ona też spędzi święta tutaj. Przyjadą jej rodzice i dziadkowie. Pani Natalia powiedziała, że śmiało możemy iść, a ona wszystkim się zajmie. Niestety tak się nie stało. Pod naszą nieobecność chłopaki postanowili poszaleć na siłowni. Skończyło się tym, że Bartek uszkodził kostkę, a Łukasz zasłabł :( Miałyśmy żal najpierw do Natalii, a potem same do siebie. Pojechaliśmy do szpitala. Oczywiście zadzwoniłam do rodziców Łukasza i do swojej mamy. Wiedziałam, że jako osoba niespokrewniona nikt mi nie powie o jego wynikach. W dodatku nie jestem jeszcze pełnoletnia. Stało się jednak inaczej. Lekarz, który nas przyjmował był mężem pani Marleny (właścicielki ośrodka). Bartek miał skręcony staw skokowy. Sonia szalała ze złości. On stwierdził, że to  u niego norma :)
Wtedy ten doktor poprosił mnie do gabinetu. Oczywiście pani Marlena przekazała mu już całą dokumentację. Powiedział, że gdybyśmy z Sonią tego nie przerwały to skończyłoby się tragicznie. Wtedy się popłakałam. Od Marleny usłyszałam, że to nie moja wina, bo to Natalia miała się tym zająć. Dała mi do zrozumienia, że ona za to odpowie. Jednak ja dalej płakałam. W rozmowie z Sonią na korytarzu opowiedziałam jej całą swoją historię. Jak siedziałam w szpitalu, jak żyłam po operacji chłopaka i jak bardzo modliłam się o jego życie :'(  Wieczorem wróciliśmy do ośrodka i poszliśmy spać.

Niedziela, 13 kwietnia 2014
Niestety dalej nic się nie wyjaśniło z Natalią. Zniknęła. Nikt nie wie, gdzie jest :( Osobiście bym ją za to zabiła. No cóż, poczekamy. Może do przyjazdu rodziców będzie wiadomo coś więcej. Łukasz prawie cały czas śpi, a ja nie zostawiam go samego. Sonia to samo ma z bratem. Wie, że jak wyjdzie, to on pierwszy poleci na siłownię. Musi bezwzględnie odpoczywać 7 dni :) Gdy chciałam iść na obiad jak za dotknięciem magicznej różdżki pojawił się mąż pani Marleny. Miałam chwilę. Wpadłam do Sonii i jej brata. Jak zwykle kłócili się o sport...Cóż za kochane rodzeństwo ;) Posiedziałam trochę u nich i wróciłam do siebie. Jutro mam urodziny. Kończę 17 lat ;) Jakie to piękne. Spędzę urodziny w towarzystwie prawdziwych przyjaciół. Usiadłam z laptopem na balkonie. Popatrzyłam w gwiazdy :* Przejrzałam ulubione strony, weszłam na fejsa i zaczęłam pisać z Kornelią, Oktawią i kilkoma osobami z klasy. Z długich konwersacji wyrwał mnie telefon. To był trener Jagieński. Żałowałam, że podałam mu swój numer. Początkowo chciałam mu nakłamać, że wszystko idzie dobrze, ale nie mogłam :( Powiedziałam mu prawdę. Łącznie z piątkowym zdarzeniem. On wtedy pożegnał się i rozłączył. Wróciłam do laptopa i siedziałam do późnej nocy. Jakoś nie chciało mi się spać. 

Poniedziałek,14 kwietnia 2014
Moje urodziny! Wstałam po 11. Łukasz spał. Przy śniadaniu podziękowałam za pierwsze życzenia na fejsie :) Po jakiejś godzinie obudził się Łukasz. Praktycznie bez słowa ubrał się i zamówił śniadanie do pokoju. Potem przyszła pani Marlena z mężem. Lekarz zbadał go i wyraził zgodę na powrót do rehabilitacji. Więc poszliśmy na siłownię. Byłam zdziwiona i zarazem zdołowana, że mój własny chłopak zapomniał o moich urodzinach :( Jak siedziałam na siłowni, przyszła Sonia z bratem. Nie mógł wytrzymać, wiadomo sportowiec. Nie chciałam, żeby oni widzieli mój smutek. Trudno było mi to ukryć :( Nikt nie pamiętał o moich urodzinach. Dochodziła godzina 14, a rodzice nawet nie napisali SMS-a. W pewnym momencie uroniłam pierwszą łzę. Poprosiłam Sonię, żeby zajęła się Łukaszem, bo ja źle się czuję :C Poszłam do pokoju,zabrałam tableta, torebkę i poszłam na plażę. Usiadłam na ulubionej od czasu przyjazdu ławce i ogarnęłam kolejne życzenia. To jednak jeszcze bardziej mnie zdołowało. Stwierdziłam, że moją ostatnią deską ratunku są zakupy. Udałam się zatem na miasto. Kupiłam masę bluzek, kurtkę, torebkę, buty i szalik.Wróciłam do ośrodka. Łukasza dalej nie było. Zegar na telewizorze wskazywał godzinę 16:27. Telefon dalej milczał. Rozpakowałam zakupy i położyłam się przed tv. Usłyszałam pukanie do drzwi. To była Marlena. Zdziwiło ją, czemu siedzę tu, a nie z Łukaszem. Skłamałam, że zawsze przed Wielkanocą łapie doła i uciekam od ludzi. Dała mi więc spokój. Zadzwonił telefon. To był prezes Tumiński. Nie odebrałam. Chwilę potem do pokoju wpadła Sonia i poprosiła, żebym poszła z nią na spacer. Nie miałam na to ochoty, ale uległam. Wyszłyśmy przed hotel, a tam....Tam byli wszyscy, o których myślałam, że mnie olali.Łukasz, moi rodzice,  rodzice Łukasza, ciotka Aldona z rodziną, Kornelia, prawie cały klub Łukasza i wielu innych moich przyjaciół ♥ Popłakałam się ze wzruszenia. A więc tak to sobie zaplanował...KOCHAM TEGO IDIOTĘ! :* 

wtorek, 23 grudnia 2014

"Zabiorę Cię właśnie tam, gdzie szczęściu nic nie grozi...."

Niedziela, 6 kwietnia 2014
Wczoraj cały dzień siedzieliśmy w pokoju. Pogoda nie pozwoliła na jakikolwiek spacer :( Uroki polskiego morza. Oglądaliśmy seriale i poszliśmy sobie na siłownię. Tam siedziała pewna para. Ona wysoka, szczupła brunetka mniej więcej w moim wieku. Siedziała na ławce i bawiła się tabletem . On umięśniony i wysportowany przerzucał kolejne ciężary. Łukasz poszedł na bieżnię, a ja usiadłam koło tej dziewczyny z ulubioną gazetą. Po kilku minutach ona odłożyła tableta i zapytała mnie jak się nazywam i co tutaj robię. Powiedziałam i zapytałam o to samo. Dowiedziałam się, że ma na imię Sonia, ma 17 lat i przyjechała z 19-letnim bratem na rehabilitację. Miał rekonstrukcję więzadeł. Już wiedziałam, że to  właśnie Sonia będzie moim towarzyszem. Umówiliśmy się na kolejne spotkanie :)
Dzisiaj poszliśmy razem do kościoła, a potem na obiad. Bartek, brat Sonii jest zawodnikiem MMA i po jednej z walk zerwał więzadła. Teraz za wszelką cenę próbuje wrócić do sprawności. Ogólnie fajni z nich ludzie. Zapytałam ich tylko, dlaczego młodsza siostra pilnuje starszego o 2 lata brata. Oni zaczęli się śmiać. Sonia powiedziała, że ktoś musiał, żeby miejsce nie przepadło, a kumpel Bartka w ostatniej chwili się wycofał. Ale obie cieszyłyśmy się ze spotkania. Wiedziałam, że od jutra będę miała bratnią duszę jak Łukasz zacznie normalną rehabilitację. Gadałyśmy o wszystkim jakbyśmy znały się od bardzo dawna :)

Poniedziałek, 7 kwietnia 2014
Spotkałyśmy się znowu na siłowni, ale po kilku minutach doszłyśmy do wniosku, że idziemy na miasto. Znałam trochę Łebę, bo byłam tu kilka razy. Połaziłyśmy po sklepach i butikach. Kupiłam kilka bluzek i nowe buty. Na szczęście mama przelała mi pieniądze.  Sonia też kupiła parę drobiazgów i wróciłyśmy do ośrodka. Sonia zapytała mnie jak długo znam Łukasza i czy ufam mu bezgranicznie. Powiedziałam jej, że znam go od września i ufam mu bezgranicznie. Wtedy ona usiadła i zaczęła płakać. We łzach opisała mi swoją historię :( Rozstała się z chłopakiem, bo mieli inne sposoby na życie. Ona lubiła się uczyć, a on imprezować. Na jednej z imprez ją zdradził. Z jej najlepszą przyjaciółką. I jeszcze ją okłamał. Dlatego Sonia przyjechała tutaj z Bartkiem. Jego kontuzja spadła jej z nieba. Mogła zniknąć na jakiś czas ze szkoły i ze swojego miasta.  Jak to usłyszałam, sama się popłakałam. Wtedy na horyzoncie pojawili się panowie. Jak zobaczyli nas we łzach, zgodnie stwierdzili, że idziemy na spacer. My uznałyśmy, że idziemy, ale we dwie. Wygoniłyśmy ich do pokoi. Jak zniknęli, przytuliłam Sonię i powiedziałam, że jeszcze znajdzie tego jednego, jedynego, wymarzonego, tak jak ja znalazłam Łukasza. 

Środa, 9 kwietnia 2014
Spędzamy dużo czasu we czwórkę. Polubiłam nawet siłownię i basen. Dobrze się czujemy w swoim gronie. Rehabilitacja przebiega dobrze, chociaż dopiero półtora tygodnia wyszedł ze szpitala. Bartek natomiast niepotrzebnie przyspiesza wszystko. Prawie codziennie kłóci się z rehabilitantem i Sonią. No cóż...sportowiec. Wieczorami przepisuję z Łukaszem notatki i jest fajnie.  Tłumaczymy sobie materiał i razem ogarniamy tematy i zadania. Najlepsze są zadania z matmy, kiedy robimy tym samym sposobem, a wyniki są różne. Sonia też się czasami z nami uczy, ale to rzadko, bo jest na profilu biologiczno-chemiczny. Ona tłumaczy nam skomplikowaną chemię. A my jej matmę. Kochamy to :) Już niedługo święta. Za tydzień przyjadą rodzice. Będzie się działo.Sonia stwierdziła dzisiaj, że lepiej jej być samotną, niż być z kimś, kto ją zdradza i nie szanuje. Stwierdziłam, że ma rację i powiedziałam Łukaszowi, że jak  kiedyś przyjdzie mu na myśl zdrada, to żeby nawet mi nie mówił tylko bez słowa odszedł. Obiecał, że nigdy mnie nie zdradzi, bo jestem najcudowniejszą dziewczyną jaką zna :*



niedziela, 21 grudnia 2014

"Kocham Cię jak Irlandię..."

Wtorek, 1 kwietnia 2014
Dzisiejszy dzień był wspaniały. Dopiero teraz wróciłam do domu.  Najpierw byłam u Łukasza, potem pojechałam z Oktawią do galerii i z Kornelią na trening. I znowu do Łukasza. Musiałam mu opowiedzieć o wszystkim. Zapytał mnie, czy mam czas w sobotę, żeby pójść z nim na mecz. Powiedziałam, że jest chyba za wcześnie na takie wyjścia, że dopiero wczoraj wyszedł ze szpitala i powinien odpoczywać...On skwitował mój wykład. mówiąc, że nikt mu nie zakazywał kibicowania kolegom i że chce już wracać do normalności, a nie tylko leżeć. Mimo wszystko postanowiłam w sekrecie zapytać mamę o jej zdanie. Posiedzieliśmy znowu nad matmą i w końcu musiałam wrócić do siebie. W domu zjadłam obiad i siadłam do lekcji. Z rozwiązywania trygonometrii wyrwał mnie powrót mamy. Nalała sobie soku i stanęła przy mnie. Powiedziała, że rozmawiała z panią Basią i jej mężem i  doszli do wniosku, że im szybciej Łukasz znajdzie się w tym sanatorium tym lepiej. W związku z tym jedziemy już w piątek. Mama załatwiła w szkole wolne dla mnie i przesunięte nauczanie Łukasza. Zawiezie nas tam pan Ryszard i zostawi. Oni wpadną dopiero w Wielki Czwartek, czyli 17 kwietnia. Prawie podskoczyłam z radości :* On napisał do mnie z pytaniem, czy już wiem o Łebie. W odpowiedzi wystukałam TAK z kilkoma wykrzyknikami...byle do piątku...

Środa, 2 kwietnia 2014
Pojutrze wyjazd. Boję się, chociaż mam dokładne instrukcje i fachowców do dyspozycji :) Dowiedziałam się, że sprawdziany przez czas nad morzem będę zaliczać jak Łukasz..przez maila. Fajnie, zawsze można ściągać ;) Zaczęłam dzisiaj ogarniać pakowanie. Muszę spakować tyle ubrań, żeby wystarczyło do 17...Wtedy rodzice będą mogli mi coś przywieźć. Do walizki włożyłam oczywiście aparat, laptopa i inne drobiazgi. Ponad miesiąc z chłopakiem sama nad morzem. Mamy pokój z widokiem na morze. To jest takie cudowne. Na miejscu będę mogła robić, na co tylko będę miała ochotę. Na razie muszę się uczyć :( Jutro sprawdzian z polskiego. Potem ciąg dalszy pakowania i miesiąc wolnego :)  Może poznam kogoś fajnego. Chodzi mi oczywiście o dziewczyny, bo chłopaka już mam. Poszłam do Łukasza, żeby pomóc jemu się ogarnąć. Pokazał mi plan rehabilitacji, który dostał od lekarza. Dużo tego było. To wszystko na ten pobyt w Łebie. Współczuję mu bardzo. W czasie jego rehabilitacji ja mogę robić co chcę.

Piątek, 4 kwietnia 2014
Od kilku godzin siedzimy w "Jagodziance". Jak się okazało to tylko potoczna nazwa tego ośrodka. Pochodzi od tego, że szefowa kuchni jest mistrzynią w robieniu właśnie jagodowych babeczek. Formalna nazwa to "Błękitna Laguna". Już mi się podoba. Pan Ryszard zameldował nas i przekazał całą dokumentację jakiejś pani. Potem pożegnaliśmy się z nim i poszliśmy z tą panią do naszego apartamentu. Był cudowny. Duży pokój z plazmowym telewizorem i łazienką. Miał duży taras z leżakami. Ogólnie ośrodek przypominał mi wygodny hotel, a nie sanatorium. Pani Marlena (tak miała na imię ta kobieta) dała mi klucze do pokoju i karty pobytu. Potrzebne były, żeby wejść na basen, siłownię czy coś w tym stylu :) Powiedziała też, że możemy robić co chcemy, dopóki nie znajdą dla nas jakiegoś "opiekuna". Zapytałam, czy możemy wyjść na plażę lub miasto. Kiwnęła głową. Powtórzyła tylko znany mi od dawna tekst: "on musi na siebie uważać" i żebym podała jej numer telefonu, bo zadzwoni do mnie jak kogoś znajdą dla nas, żebyśmy wrócili do pokoju. Po jej wyjściu Łukasz włączył telewizor i zaczął coś oglądać, a ja poszłam się odświeżyć. Przebrałam się i poszliśmy na spacer. Na plaży było pusto. Usiedliśmy na ławce, wpatrując się w fale na morzu. Zadzwoniłam do mamy, żeby dać jej znać o wszystkim. Po powrocie do ośrodka pani Marlena przedstawiła nam pewną pielęgniarkę. To była nasza "opiekunka" pani Natalia. Miała pilnować rehabilitacji Łukasza i tego, żebyśmy nie wymyślili niczego głupiego. Ogólnie fajna z niej babka. Można z nią pogadać. Jak Łukasz zasnął, oprowadziła mnie po ośrodku. Okazało się, że prawie wszystkie pokoje są wolne :(  Czyli nikogo nie poznam :/ Szkoda...No nic, trzeba iść spać :)

sobota, 20 grudnia 2014

"Nic naprawdę nic nie pomoże, jeśli ty nie pomożesz dziś miłości..."

Wtorek, 25 marca 2014
Mama była zachwycona prezentem :) Wiedziałam, że jej się spodoba. Ona dała tacie kopertę, w której były bilety na Teneryfę. Lecieli zaraz po kanonizacji papieża, czyli 28 kwietnia. W tym czasie ja mam jechać z Łukaszem do jakiegoś sanatorium. Podobno wszystko załatwione. Miejsce w ośrodku: "Jagodzianka" w Łebie, wolne w szkole i czas pobytu...Jedziemy 28 kwietnia a wracamy 10 maja. Potem Łukasz ma mieć jakieś badania, a jak wyjdą w porządku to wraca do szkoły. Jednym słowem happy-end. W następny poniedziałek dostanie wypis ze szpitala. Dalsze leczenie odbędzie w domu. Powoli zacznie wracać do formy. Łut szczęścia (a w zasadzie doktor Wilański) sprawił, że Łukasz trafił na tego samego rehabilitanta, co ja po kontuzji kolana. Oczywiście nie od razu wróci na boisko, a ogólnie do końca pierwszej klasy będzie miał zwolnienie z w-fu. Wszystkie treningi będzie odbywał pod kontrolą Rafała, tego fizjoterapeuty. Fajny facet, miły, ogarnięty, z każdym po pierwszym spotkaniu był na "TY". Jak kiedyś powiedziałam do niego "per pan" to się obraził. Generalnie człowiek otwarty. Moje życie wróciło do normy. Niedługo znowu będę spacerować z moim chłopakiem po okolicy, pójdziemy do kina, kawiarni, na mecz. Mieszkam w nowym domu. Mama zatrudniła panią Stenię na stałe, a sama dostała propozycję wzięcia udziału w konkursie na dyrektora medycznego szpitala. Przyjęła ją, bo tylko głupi by odmówił. Trzymamy kciuki :p

Czwartek, 27 marca 2014
Siedziałam sobie na informatyce, gdy nagle zadzwonił mi telefon. Usłyszałam wibrację i zapytałam nauczyciela, czy mogę wyjść do toalety. Pozwolił mi. Poszłam do łazienki na drugim piętrze i sprawdziłam, kto dzwonił. To był Łukasz...Zdziwiłam się, bo przecież wiedział, że mam lekcję. Oddzwoniłam, a on powiedział mi, że moja mama WYGRAŁA!!! Nie mógł się powstrzymać...Cały szpital już o tym mówi. Chwilę z nim pogadałam i wróciłam do sali :) Przez resztę dnia myślałam tylko o tym. Oznaczało to, że moje życie znowu się zmieni. Zawsze dumnie mówiłam: "A moja mama jest lekarzem". Teraz będę mówić:"Moja mama jest dyrektorem..." Jak tylko lekcje się skończyły pojechałam do szpitala. Na korytarzu wpadłam na mamę. Po mojej minie zorientowała się, że już wiem. Domyśliła się też od kogo. Zaprosiła mnie do swojego nowego gabinetu i zrobiła herbatę. Powiedziała, że wygranej wcale się nie spodziewała. Wręcz przeciwnie, nie chciała wygrać. Teraz wszyscy będą trzymali ją na dystans...Dałam jej do zrozumienia, że się myli. Zasłużyła na to. Potem poszłam do Łukasza i pomogłam mu z matmą. Przyszedł do niego Rafał. Pogadaliśmy sobie o głupotach. Panowie szybko złapali wspólny język, sprzeczając się o wyższość Barcelony nad Realem i Neymara nad Ronaldo :) Aż miło się ich słuchało :) Wróciłam do domu i usiadłam nad zeszytami. Szybko jednak włączyłam laptopa i weszłam na fejsa. Popisałam z Kornelią i Oktawią. W pewnym momencie odezwała się Oliwia. Dziewczyna, którą poznałam niedawno w szpitalu. Napisała, że dogadała się z chłopakiem i znowu są razem :) Piękniee. Wysłała mi taki obrazek: 

Poniedziałek, 31 marca 2014
Od rana czekałam tylko aż ten dzień się skończy. Na 16 umówiłam się z Łukaszem...Już u niego w domu. Zanim poszłam do niego ogarnęłam wszystkie zadania. Tylko wtedy będę mogła siedzieć u niego godzinami. Zapukałam do jego mieszkania. Otworzył mi Rafał. Powiedział, że już wychodzi. Przeszłam do salonu, Łukasz siedział i oglądał jakiś serial. Zapytał mnie, co mój tata robił rano pod domem obok. Wtedy powiedziałam mu, że jak co dzień wychodził do pracy...Łukasz tak jakby nie ogarnął przekazu. Wyjaśniłam, że tata kupił ten dom i od jakiegoś tygodnia mieszkamy tam. Nie dowierzał i był zły, że dowiedział się o tym ostatni. Miałam ochotę nawrzeszczeć na niego za te pretensje, ale przypomniałam sobie, że nie mogę go denerwować. I weź tu z takim wytrzymaj...
Potem pogadaliśmy sobie o wszystkim i o niczym. Rozmowę przenieśliśmy z salonu do kuchni, bo zachciało nam się jeść. Jak pani Basia wróciła z pracy, poszłam do domu.W tym samym czasie mama wróciła z pierwszego dnia w fotelu dyrektora.  Nie miała wesołej miny. Niemal bez słowa poszła do łazienki się wykąpać. Jak wróciła, powiedziała mi, że już na dość tej posady...W skrócie jakiś lekarz popełnił błąd, a ona musi podjąć decyzję w tej sprawie. Nie zazdroszczę :(

piątek, 19 grudnia 2014

"Dziwny jest ten świat, gdzie jeszcze wciąż mieści się wiele zła.."

Środa, 19 marca 2014
Ledwie wytrzymuję z tą kobietą. Mowa oczywiście o mojej ciotce...Wczoraj nie pojechałam do szpitala, bo Łukasz miał pierwsze spotkanie z nauczycielami.  Zamiast tego wybrałam się z Oktawią na trening Korony. Jak co wtorek zresztą. Gdy wróciłam ze szkoły, nikogo nie było w domu. Zostawiłam im na lodówce kartkę, że wychodzę z koleżankami i wrócę na M jak miłość. Czyli o 20:30. Lekcje odrobiłam w szkole, bo miałam jedno okienko. Myślałam, że nie będzie afery.
Pomyliłam się niestety. W czasie treningu dzwoniła chyba z 10 razy. W końcu zadzwoniła mama, bo ciotka była zmartwiona bla bla bla...Powiedziałam mamie, że jak co wtorek jestem na treningu z drużyną Łukasza, obok mnie siedzi Oktawia i dochodzi Kornelia. Dodałam też, że zostawiłam Czesławie kartkę, gdzie jestem i kiedy wrócę. Jeszcze 4 dni i wróci mama. Huuurrra!!!
Dzisiejszy dzień był zmulony. W szkole nuudno, ale dostałam rolę "łącznika" między szkołą a Łukaszem. Mam dostarczać robione przez niego zadania do sprawdzenia. Dopóki jego lekarze nie zmienią decyzji, będzie miał tylko lekcje matematyki, polskiego i angielskiego, czyli przedmiotów z matury. Resztę będzie zaliczał w innym systemie :) W szpitalu rozmawiałam z poznaną kilka dni wcześniej Oliwią, która właśnie wychodziła do domu. Była w szpitalu od Bożego Narodzenia. Obiecała, że odezwie się do mnie jak ogarnie swoje życie. Jak weszłam do sali Łukasza, on stał przy oknie i patrzył na ruch uliczny. Miał smutną minę. Przytulił się do mnie i powiedział, że dziękuje mi za moją miłość i za to, że z nim jestem. https://www.youtube.com/watch?v=XlLKOeHwK7s  Pogadaliśmy trochę, a potem wróciłam do domu i siadłam do nauki :)

Piątek, 21 marca 2014
Pierwszy Dzień Wiosny, czyli dzień Wagarowicza. Poszłam do szkoły, bo nie było lekcji. Właściwie byłam tam tylko godzinę. Kilka minut po 9 wróciłam do domu. Tam czekała miła niespodzianka. Tatuś wrócił z Dortmundu. Powiedział, że mam 15 minut, żeby się ogarnąć, bo potem chce mnie zabrać w pewne miejsce i coś pokazać. Jak byłam gotowa, zawiązał mi oczy. Jechaliśmy samochodem jakieś 20 minut. On wyciągnął mnie z samochodu i zdjął opaskę. Staliśmy pod blokiem, w którym mieszka Łukasz. Zdziwiłam się i zapytałam o co chodzi. Wtedy tata pokazał mi dom obok. Powiedział, że go kupił w prezencie dla mamy na 20 rocznicę ślubu :) Byłam w siódmym niebie. Będe sąsiadką własnego chłopaka. Tata oprowadził mnie po domu. Zastanawiałam się tylko skąd tata wziął tyle pieniędzy na ten dom. Szybko rozwiał moje wątpliwości. Powiedział, że ten projekt z Niemiec pozwolił mu na spełnienie naszych marzeń. Mama chciała mieć dom bliżej szpitala, ja bliżej Łukasza, a tata lubi nas uszczęśliwiać. Od razu zastrzegł też, że nie sprzedamy tamtego domu. Zostanie na przyszłość dla mnie. Zrobię z nim co zechcę. Potem poszłam do szpitala i siedziałam tam, aż Agata mnie wyrzuciła. Łukasz pokazał mi pierwszą pulę zadań od pani z matematyki. Miał tydzień czasu na 30 zadań! Chyba trochę za dużo, jak dla kogoś, kto kilkanaście tygodni nie miał ze szkołą kontaktu. Ale to pani Michalina. Ona wszystkich traktuje jednakowo. Nam zadaje tyle prawie codziennie. Co nie zmienia faktu, że jutro będę ogarniać przeprowadzkę. Pakowanie dobytku 16-letniego życia w kilka pudeł...Trochę czasu mi to zajmie, ale zrobię to :) Poza tym to wujek i ciotka jadą dalej. Stwierdzili, że nasze miasto im nie odpowiada. Mam w końcu spokój święty :) 

Niedziela, 23 marca 2014
Po wczorajszym pakowaniu spędziłam jedną z ostatnich nocy w swoim łóżku. Do nowego domu przeniesiemy się po powrocie mamy z tych targów. To będzie jutro. Nic nie powiedziałam Łukaszowi, chociaż byłam u niego dzisiaj cały dzień. Dzisiaj pani Basia powiedziała mi, że operacja się udała w 100%. Pojawiła się nawet nadzieja na wcześniejsze opuszczenie szpitala i powrót do szkoły. Fajnie by było, ale lepiej dmuchać na zimne. Królewscy wygrali wczoraj drugi mecz w sezonie. Napisali na koszulkach: "Wracaj do nas, Łukasz" zrobili sobie zdjęcie i wstawili mu na fejsa. On bardzo się ucieszył. Nie byłam osobiście na meczu. Wiadomo, pakowanie. Ale zostałam w zdjęciu oznaczona. Napisałam do Adriana, żeby to wyjaśnić, a on tylko skwitował, że gdyby nie ja i moje wystąpienie sprzed tygodnia, nie byliby w stanie tego wygrać i walczyć. Napisał, że zrobiłam dla nich to, czego oni nie umieli. Pobudziłam ich do działania. Fajnie, że jestem komuś potrzebna. Odpisałam mu, że nie mogą doprowadzić do spadku w tabeli, bo Łukasz się załamie i nie będzie mu się chciało walczyć. Wyłączyłam wszystkie portale i spakowałam się do szkoły :( Jutro poniedziałek :C Tak więc dobranoc :*


czwartek, 18 grudnia 2014

" Więc pokaż, co potrafisz też przyjdzie na ciebie kolej"

Sobota, 15 marca 2014
Byłam dzisiaj na meczu. Korony wygrały 3:1. Mecz był z drużyną, która w zeszłym sezonie omal nie wypadła z ligi :) Po zachowaniu drużyny widać było, że czegoś wciąż brakuje, nawet im Mistrzom. Trener powiedział, że nie wyobraża sobie, żeby odpuścić po takim sukcesie. Wtedy ktoś krzyknął: "bez Łukasza to raczej będziemy się chronić przed spadkiem z tabeli, a nie walczyć o zwycięstwo" Nie wytrzymałam. Wstałam i wrzasnęłam: "Łukasz się nie poddał. Walczy o siebie dla siebie, dla mnie, dla rodziców, ale też dla Was!!! Wiem od mamy, że jak przejdzie rehabilitacje to wróci na boisko nawet na rundę jesienną. Macie walczyć i wygrywać dla niego!!! On swoją pierwszą walkę wygrał i będzie walczył dalej. Wy musicie mu w tym pomóc" https://www.youtube.com/watch?v=0QeZarh0cO8 Jagieński zaczął klaskać a za nim wszyscy. W szpitalu znalazłam Łukasza w kolejnej sali. Powiedział, że to przejściowe, bo dostanie salę jednoosobową, w której spędzi najbliższy miesiąc. To smutne, ale łóżko, telewizor, laptop i książki to będzie jego życie :( On sportowiec, który biegał, pływał a miesiąc temu został Mistrzem Polski. Od wtorku zacznie "szkołę". Na razie będzie miał lekcje 3 razy w tygodniu po 60 minut.  Potem będzie tego więcej. Jak wróciłam ze szpitala, zrobiłam zadanie i poszłam poleżeć przed tv. Wieczorem umówiłam się z Kornelią na jutro w galerii :)

Niedziela, 16 marca 2014
Dzisiaj nie pojechałam do szpitala :( Zwyczajnie nie mogłam. Jak wróciłam z kościoła, to w domu czekała na mnie niemiła niespodzianka. Przyjechał wujek mamy Stefan z żoną Czesławą :( Od razu powiedzieli, że zostają do Wielkanocy. Nikomu z nas nie było to na rękę. Zwłaszcza, że Oktawia i jej rodzice znaleźli jakiś dom do wynajęcia, czyli się wyprowadzają. Tata jedzie do Dortmundu realizować jakiś projekt, a mama na tygodniowe targi i szkolenie do Krakowa. Oznaczało to, że spędzę z nielubianymi wujkami tydzień sama. Mama z góry powiedziała ciotce, żeby mnie nie kontrolowała, bo muszę pomagać chłopakowi i wiem jak się zachowywać, bo nieraz zostawałam sama. Pomimo wszystko byłam załamana, a nie chciałam pokazywać się Łukaszowi w takim stanie. Zadzwoniłam do niego i powiedziałam, że mam gości i nie wyrwę się z domu. Pogadaliśmy chwilę przez Skype'a. Zakupy  z Kornelią i Oktawią poprawiły mi chwilowo nastrój, ale jak tylko wróciłam do domu zaczęła się awantura. Jak Cześka usłyszała, że kupiłam kurtkę za 199 zł o mało na zawał nie zeszła. Nawrzeszczała na mamę, że nie powinna mi dawać tyle pieniędzy, bo wydaję na głupoty. Na co mamusia skwitowała: "Dopóki zarabiamy sporo, będziemy pozwalali Wiktorii wydawać tyle kasy na ubrania. A Tobie nic do tego" Kocham moją mamę.

Poniedziałek, 17 marca 2014
Rodzice pojechali, a ciotka z wujkiem już zaczęli rewolucję. Ciocia schowała moje kosmetyki z łazienki, bo powiedziała, że jestem za młoda na makijaż. Dobrze, że miałam jeszcze nowe, nieotwarte w torebce. Doszłam do wniosku, że nie będę wchodzić im w drogę. Po szkole szpital, może galeria, biblioteka cokolwiek....Byle nie do domu. Lekcje odrobię u Łukasza, pouczę się w ulubionej kawiarni. Piękny plan...W szpitalu poszłam do świetlicy. O dziwo było pusto...no może poza jednym krzesłem. Siedziała na nim dziewczyna mniej więcej w moim wieku i płakała. Podeszłam bliżej i zapytałam co się stało. Powiedziała mi, że ma dość, że jest po operacji serca, a całymi dniami siedzi sama, bo nikt jej nie odwiedza. Mówiła, że zazdrości chłopakowi z 7 (mówiła o Łukaszu), bo u niego ciągle ktoś jest i ma dziewczynę. Wtedy też zorientowała się, że to ja nią jestem. Zapytała mnie, czy kocham go, czy też jestem z nim z litości, bo nie może się denerwować. Z uśmiecham na twarzy dałam jej jasno do zrozumienia, że Łukasz jest całym światem dla mnie. I nie zostawię go, dlatego, że jest teraz chory :) Ona posmutniała. Wyznała, że jak jej chłopak dowiedział się o chorobie to ją zostawił :( Porozmawiałyśmy chyba ze 2 godziny. Wymieniłyśmy numery telefonów, bo Oliwia za kilka dni wychodzi. Potem siedziałam z Łukaszem i oglądaliśmy jakiś mecz w Internecie. Do domu wróciłam o godzinie 20:30 i znowu była awantura...Zamknęłam się w pokoju i oglądałam M jak miłość, w międzyczasie pisałam z Kornelią, Oliwią, Łukaszem i Oktawią. Polubiłam ją nawet :)

środa, 17 grudnia 2014

"Dobro dziel bez końca, gdy do przodu idziesz..."

Niedziela, 9 marca 2014
W piątek Łukasz się obudził!!! Akurat kiedy miałam wychodzić, złapał mnie mocno za rękę. Lekarze powiedzieli, że to dobry znak. Jakaś nadzieja na lepsze jutro :) Z tego co wiem od jego rodziców to jest poprawa. W nocy po raz pierwszy spałam bez problemu. Nie bałam się, że jak pojadę to szpitala to usłyszę najgorsze. Dzisiaj wstałam o 9, zjadłam śniadanie i na 11 pojechałam z rodzicami do kościoła. Po mszy zostałam zmuszona przez mamę, żebym pokazała Oktawii moją ulubioną galerię handlową. Nie mając wyjścia zgodziłam się. Łaziłyśmy bez celu po sklepach, aż w jednym spotkałam Maksa (kolega Łukasza z mistrzowskiej drużyny). Oczywiście chwilę z nim pogadałam i przedstawiłam mu Oktawię. I wtedy wpadł mi do głowy pewien pomysł. Rzuciłam pytanie do obydwojga: "Może pójdziemy na pizze?" O dziwo przytaknęli. Poszliśmy do mojej ulubionej knajpki w całej galerii. Zamówiliśmy jedzenie, a ja pod pretekstem pójścia do toalety zostawiłam ich razem.
Wykorzystując chwilę wolności kupiłam sobie nową bluzkę i spodnie. Kiedy wróciłam, oni nawet nie byli zdziwieni, że tak długo mnie nie było. W domu Oktawia powiedziała, że się zakochała w Maksie i chyba z wzajemnością. Umówili się na jutro po szkole. W końcu miałam z głowy znienawidzoną kuzynkę. Potem standardowo pojechałam do szpitala. Wpadłam na jego salę, a tam od salowej dowiedziałam się, że Łukasz został przewieziony na inną salę. Na korytarzu Agata powiedziała mi w której sali go znajdę ;) Dalej był podłączony pod te wszystkie maszyny, ale już samodzielnie oddychał, a nawet półsłówkami odpowiadał na pytania. Kiedy mnie zobaczył szeroko się uśmiechnął.  Mogę uznać ten dzień za udany :*

Wtorek, 11 marca 2014
Oktawia wczoraj pierwszy dzień była w nowej szkole i na spotkaniu z Maksem. Wyglądała na szczęśliwą. Też jestem szczęśliwa. Łukasz co prawda dalej ciągle śpi, ale można już z nim zamienić kilka zdań. W szkole najprawdopodobniej będzie miał nauczanie indywidualne. Chyba, że lekarze stwierdzą inaczej. Żeby nie zawalił roku zacznie zaliczać obecny materiał już za jakieś 2-3 tygodnie. Bynajmniej jeszcze w szpitalu. Zostanie w nim mniej więcej do świąt Wielkanocnych. To głupie, ale z drugiej strony tylko wtedy lekarze będa mogli mieć pewność, że wszystko jest w porządku. Brakuję mi naszych wyjść. Owszem codziennie się z nim spotykam, opowiadam o bieżących wydarzeniach, ale to nie to samo :( Bieżące informacje przekazuję trenerowi Jagieńskiemu i oczywiście nauczycielom. Jak wróciłam ze szpitala ogromnie się przestraszyłam. Pod domem stało identyczne auto jak ma mój dyrektor, a zarazem polonista. W pośpiechu weszłam do domu i nie pomyliłam się. To był on. Zdjęłam płaszcz i przeszłam do salonu. Przywitałam się z nim i mamą. Oczywiście rozmawiali o Łukaszu. Kurde moja mama rozmawia o nim z wszystkimi.Chyba każdy z otoczenia Łukasza siedział już na w tym salonie, na tym miejscu. Dziwne :) Z drugiej strony dobrze, że trafił na moją mamę. Ufam jej :) A Łukasza kocham ♥

Czwartek, 13 marca 2014
Dzisiaj Łukasz powiedział mi, że bardzo mnie kocha i poprosił, żebym się zastanowiła czy chcę dalej być z nim. Powiedział, że nie wie co z nim będzie, czy wróci do sportu i w ogóle do pełnej sprawności. Zanim zdążył skończyć zamknęłam mu usta i dałam mu jasno do zrozumienia, że nie jestem z nim dla jego sportu, tylko dlatego, że go kocham.  Nic tego nie zmieni. To czy będzie grał, czy nie. Ważne, żeby żył i mógł normalnie funkcjonować. Wtedy mnie przytulił. https://www.youtube.com/watch?v=iCBEDwXkT4c 
Oczywiście nie umknęło to uwadze pielęgniarki, która wygoniła mnie z sali, bo stwierdziła, że mogę zagrozić Łukaszowi.  Może nie powinnam, ale poszłam poskarżyć się mamie. Jest chwilowym zastępcą ordynatora, więc rządzi. No i interweniowała. Powiedziała tej pani, że ja nie jestem głupia i wiem co robić, żeby nie zaszkodzić swojemu chłopakowi. Haha nie lubię wykorzystywać mamy do takich rzeczy, ale tylko dzięki temu mogę siedzieć u Łukasza tyle, ile chcę. Jak przyszli jego rodzice poszłam na obiad i odrobiłam lekcje w świetlicy oddziałowej. Lubiłam tam spędzać czas. Jeszcze zanim poznałam Misia. Zawsze przyszedł ktoś, z kim można było pogadać albo mu pomóc. Potem wróciłam do domu. Pomogłam Frankowi w lekcjach, a Oktawii wybrać ciuchy na pierwszy mecz nowego sezonu ligi. To już w sobotę. Maks ją na niego zaprosił, z tego co wiem. Też pójdę. Obiecałam Łukaszowi zdjęcia. Będzie  się działo. W końcu mamy Mistrza Polski <3 




poniedziałek, 15 grudnia 2014

"Tracisz kontrolę i nagle jest nienormalnie, bo pod wpływem emocji nie myślisz już racjonalnie.."

Czwartek, 27 luty 2014
Od niedzielnego sukcesu minęło kilka dni. Wczoraj wróciliśmy do domu. Dzisiaj spałam do 12, a potem pojechałam do Kornelii. Miałyśmy ogarnąć zdjęcia z turnieju, a potem zawieźć je do prezesa. Dopiero u niej okazało się, że tych zdjęć jest prawie 20 tysięcy. Wspólnie doszłyśmy do wniosku, że lepiej dać wszystkie Tumińskiemu. Niech robi z nimi co chce. Wróciłam do domu i zrobiłam coś do jedzenia. O 17 przyjechał Łukasz. Był czymś załamany. Usiadł w salonie na kanapie i smutnym głosem powiedział, że w poniedziałek wraca do szpitala kontynuować leczenie. Nim zdążył powiedzieć więcej, wróciła moja mama i wyjaśniła nam co dalej. Powiedziała, że Łukasz nie powinien tyle grać na turnieju i, że jak leczenie nie przyniesie skutku potrzebna będzie operacja. Myślałam, że się popłaczę...:C Poszłam do kuchni podgrzać przygotowaną wcześniej kolację. Poprawiłam lekko rozmazany makijaż i podałam do stołu. Kiedy zjedliśmy, mama posprzątała, a ja poszłam z Łukaszem do góry. Usiedliśmy u mnie w pokoju. Jednak on szybko zasnął. Wróciłam do kuchni i zapytałam mamę, czy faktycznie jest tak źle. Jej odpowiedź nie spodobała mi się. Zadzwoniłam do rodziców Łukasza, żeby przekazać, że on już śpi i zostanie u mnie do jutra. Pani Basia się zgodziła. Resztę wieczoru przepłakałam :'(

Poniedziałek, 3 marca 2014
Rano dostałam SMS-a od Łukasza, żebym się nie martwiła, bo wszystko będzie dobrze. Po rozmowie z mamą, wiedziałam, że nie będzie. Siedziałam na lekcjach a na pytania nauczycieli o wrażenia po turnieju, odpowiadałam pół zdaniami. Nie miałam ochoty z nikim o tym rozmawiać. Pani na matematyce zaczęła od pytania: gdzie jest Łukasz?... Wytłumaczyłam jej, że musiał wrócić do szpitala. Na przerwie każdy mnie o to pytał...Nie wytrzymałam. Poszłam do wychowawcy i zwolniłam się do domu. Nie byłam w stanie dłużej siedzieć w szkole. Prosto pojechałam do szpitala i zapytałam Agaty, gdzie leży Łukasz. Usłyszałam, że na OIOM-ie...Ziemia się pode mną ugięła. Zostałam tam zaprowadzona, ale nie miałam siły, żeby wejść i choć chwilę przy nim posiedzieć. Na korytarzu spotkałam pana Ryszarda, który powiedział mi,ze właśnie rozmawiał z moją mamą i nie wiadomo co będzie dalej. Potrzebna będzie poważna operacja, a jak to nie pomoże to nawet przeszczep serca. Udałam się do mamy. Wtedy ona zdecydowała się wyznać mi prawdę. Chociaż zgodnie z etyką lekarską nie powinna mi nic mówić. Prawda była taka, że Łukasz miał poważną wadę serca, która wymagała interwencji chirurgicznej. O mało nie spadłam z krzesła...Zaczęłam krzyczeć, że jak on umrze nigdy jej tego nie daruję, że on musi żyć, że jego choroba miała być lekka i szybka, a chłopak walczy o życie...i się poryczałam. Płakałam cały czas. Z żałosnego zapłakania wyrwało mnie pojawienie się kolejnego lekarza w gabinecie mamy.  To był jakiś profesor, który ma przeprowadzić zabieg Łukasza jeszcze dziś. Nie chciałam już słuchać znanego lekarskiego tekstu, że wszystko będzie dobrze. Pożegnałam się i wróciłam na OIOM. Była tam już pani Basia, wiedziała już o operacji. Poszli porozmawiać z profesorem Sawickim. Zaraz potem operacja się zaczęła :(

Czwartek, 6 marca 2014
Minęły 3 dni od operacji Łukasza. Założyli mu coś w rodzaju zastawki, która ma blokować niechciane płyny w okolicy serca, a także regulować jego pracę.Dalej jest w śpiączce. Lekarze mówią, że jest lepiej, ale ja nie widzę żadnej poprawy ;C Siedzę przy nim i opowiadam mu o tym, co się dzieje w szkole i w domu. Wiem, że on mnie nie usłyszy, ale mimo wszystko mówię Wszyscy się o niego martwią. Nauczyciele, koledzy, drużyna, a co najważniejsze ja. Z innych rzeczy nic się nie zmieniło. Dalej nie mam ochoty na spotkania ze znajomymi, odmówiłam Kornelii wyjścia do kina. Wychodząc z sali, zagryzam wargi i płaczę. Wieczorami modlę się, żeby było lepiej Wczoraj w sklepie wpadłam na koleżankę z gimnazjum, z uprzejmości wymieniłam z nią kilka zdań i poszłam dalej. W szkole przerwy spędzam z dala od klasy, chociaż wiem, że zawsze mogę liczyć na ich wsparcie. Na domiar nieszczęść tata dzisiaj powiedział, że ciotka Aldona z rodziną wracają do Polski na stałe i dopóki czegoś nie znajdą, będą mieszkać u nas :C Znowu będę dzieliła mieszkanie z Oktawią i Frankiem. Na całe szczęście ona nie pójdzie do mojej szkoły, tylko do technikum na drugim końcu miasta. Ciotka z wujkiem postanowili wrócić do korzeni po kilka latach emigracji. Wujek będzie pracował na oddziale z mamą, a ciocia zajmie się księgowością w firmie taty. Postaram się unikać znienawidzonej kuzynki, tak długo jak to tylko będzie możliwe. A tymczasem wracam do nauki. Może jutro będzie lepszy dzień :) 

piątek, 12 grudnia 2014

"Po prostu walcz-nie poddawaj się..."

Piątek, 21 luty 2014
Nie miałam czasu pisać cały tydzień. Królewscy wygrali wszystkie dotychczasowe mecze, jutro grają w półfinale. Wygrali grupę do zera. Było 5:0 z Husarią Leszno, 2:0 z Olimpią Jasne Górne i 3:0 z Czarnymi Wałbrzych. W dalszych meczach stracili tylko 2 bramki  W 1/16 trafili na Skotnik Lublin i wygrali 1:0, a w 1/8 natrafili na Kamień Rumia. Tu wygrali 2:0. W dzisiejszej 1/4 spotkali się z Jokerem Ełk. Zacięty mecz skończył wygraną Korony 3:2. Bramkę w ostatniej minucie strzelił Łukasz. Jutro grają z Dynamitem Warszawa. W drugim półfinale jest para: Smerfy Kołobrzeg i Dzikie Koty Zakopane. Cały turniej przeszedł bez problemu. Nic się nie działo. Co prawda Adrian skręcił kostkę, ale to wpisane w ryzyko zawodu. Oczywiście przez to iskrzyło na linii lekarz- trener, ale nie doszło do rozlewu krwi. Tyle dobrze. Łukasz nie miał większych problemów, ale na wszelki wypadek nie grał w ostatnim meczu fazy grupowej. Siedział na trybunach, co było chyba dla niego bardzo trudne. Jak dla każdego sportowca :) Co nie zmienia faktu, że grają jeszcze 2 mecze. Bez względu na wynik już są w najlepszej czwórce turnieju :* Wszystko się rozstrzygnie w jutrzejszym meczu. Jutro też przyjeżdżają rodzice moi i Łukasza. Teraz siedzę z Kornelią w pokoju i myślę co przyniesie półfinał. Takie trofeum wygrają ;)

Sobota,22 luty 2014
KRÓLEWSCY SĄ W FINALE!!! Wygrali  tylko 1:0, ale na tym poziomie wyżej się nie dało :)  Mecz był zacięty przez cały czas. Bramka padła 5 minut przed końcem. Strzelił ją Adrian. Po naszym półfinale oglądaliśmy drugi. Tam sytuację rozstrzygnęły karne. Po regulaminowym czasie gry było 2:2. W karnych 5:4 dla Dzikich Kotów  z Zakopanego. To z nimi jutro gramy. Teraz chłopaki muszą odpocząć przed jutrem. Są w komfortowej sytuacji, bo w hotelu zostały 4 drużyny na różnych piętrach. Mogą robić co chcą. Finał jutro o 17:30. Na spotkaniu menagerów rano, dowiedziałam się, że na finale pojawi się prezes PZPN-u Zbigniew Boniek i selekcjoner kadry Adam Nawałka. Pytanie tylko: po co? Nie wnikam. Mamy z Kornelią mały planik :) Po obiadku zajmiemy się naszymi chłopakami, a jak oni zasną to ruszamy w miasto! ♥ W końcu będziemy mogły zrobić sobie małą sesyjkę i zakupy przy okazji. Niedługo powrót do domu. Nie chcę wracać do tej szarej rzeczywistości. Póki co: CARPE DIEM-chwytam dzień i cieszę się z sukcesu chłopaków :)

Niedziela, 23 luty 2014
Jest w okolicach północy, a ja nie mogłam się powstrzymać przed napisaniem paru zdań. Od rana Łukasz źle się czuł. Dobrze, że mama była w pobliżu. Nie wyszedł z łóżka, aż do godziny 16. Wszyscy się ogromnie martwili. Jednak wszystko dobrze się skończyło, bo Łukaszowi wystarczyło sił, żeby strzelić 2 bramki (z trzech) w fnale. Mogę wszem i wobec oznajmić, że KRÓLEWSKIE KORONY OD DZISIAJ SĄ MISTRZAMI POLSKI!!! Jakie to piękne uczucie. Wygrali, pomimo choroby lidera, kontuzji dobrego strzelcy i braku głównego trenera. Są mistrzami. Zresztą dla mnie zawsze byli. Dostali nagrodę od PZPN-u w postaci bonu na 100000 złotych, którą mogą przeznaczyć na dowolny cel. Od głównego sponsora każdy dostał po 10 tysięcy. Nagród indywidualnych nie przyznawali niestety. Dzikie Koty z Zakopanego nie mogli pogodzić się z porażką. Zwłaszcza, że wiedzieli od swojego menadżera, że nasi zagrają bez Łukasza. Tak się jednak nie stało :* Rodzice, którzy mogli przyjechać byli szczęśliwi z sukcesów swoich dzieci i całego klubu. Nawet połamany Jagieński był. Dla takich właśnie chwil warto żyć. Pomyśleć, że nikt nie dawał im większych szans, a tu proszę od razu mistrzostwo. W sumie strzelili 20 bramek a stracili tylko 3 [jedną w finale]. Już wiemy, czym będzie żyła nasza szkoła w najbliższym czasie. Teraz jeszcze trwa impreza, bo turniej oficjalnie się zakończył. Trzecie miejsce zajął Dynamit. W małym finale wygrali 3:0 ze Smerfami. Wszyscy (oprócz nas) jutro wracają do domu. Idę do Łukasza, bo wszyscy się bawią, a on biedaczek już śpi ;)

czwartek, 11 grudnia 2014

"Dlaczego nie mówimy o tym co nas boli otwarcie?..."

Sobota, 8 luty 2014
Nie pisałam długo, bo nie miałam czasu. W szkole młyn, w domu ogrom nauki, wszystko jakieś głupie. W dodatku turniej stanął pod znakiem zapytania. Trener w czwartek złamał nogę i wymaga operacji. Czyli jeżeli nie znajdzie zastępstwa to Królewscy nigdzie nie pojadą i  ja też nie. Dzisiaj prezes po raz kolejny odwiedził moją mamę. Tym razem rozmawiali o doktorze Wilańskim. Tym, który ma jechać na turniej. W zasadzie ja już mogę jechać. Mam wszystko, co potrzebne. Klubową koszulkę, mnóstwo ubrań, ciepłe i wygodne buty, milion baterii do aparatu i 2 ogromne karty pamięci (po 64 GB). Jak braknie to jeszcze dokupię.Turniej zaczyna się dokładnie 15 lutego o godzinie 11. Będzie uroczyście otwarty przez jakiegoś polskiego piłkarza. Pierwsze mecze już w niedzielę od 12. Utworzyli 8 grup po 4 kluby. My tworzymy grupę B wraz z Husarią Leszno, Olimpią Jasne Górne i Czarnymi Wałbrzych. Nazywamy się Królewskie Korony (nazwa wymyślona na potrzeby turnieju).
Mam nadzieję, że nasi wygrają. Łukasz wrócił do treningów, a nawet był na basenie. Ostatni trening (wczoraj) w zastępstwie trenera poprowadził sam prezes Tumiński. Robiłam  zdjęcia, żeby się nie nudzić.  Dzisiaj uczyłam się na polski, a potem oglądałam film pt."Uprowadzenie Agaty". Opowieść o miłości, która przez chore ambicje ojca Agaty musiała się skończyć śmiercią jej ukochanego ;C

Wtorek, 11 luty 2014
Dzisiejszy dzień w szkole to najlepszy w moim życiu. Dostałam 6 z matmy i 5 ze sprawdzianu z fizyki :) Kocham, kocham, kocham!! :* Po lekcjach pojechałam jak zawsze do Łukasza, a potem razem wybraliśmy się do galerii. On musiał kupić parę drobiazgów, natomiast ja po prostu spacerowałam z nim po sklepach. Jutro ostatni trening. Potem tylko relaks. Obiecałam Kornelii, że wpadnę do niej w czwartek i pomogę ogarnąć pakowanie. A w piątek ona do mnie. Niby to tylko 10 dni, ale trzeba się spakować jak na wojnę. Specjalnie na tę okazję wyjęłam rodzinną walizkę, w którą zawsze pakujemy się jak wyjeżdżamy gdzieś rodzinnie. Mama się zdziwiła, a tata stwierdził, że wybieram się jak sójka za morze. Powiedziałam im, że oprócz ubrań, muszę wziąć aparat, laptopa, suszarkę i kilka innych drobiazgów. Więc nic więcej nie powiedzieli. Zaczęłam już nawet planować i odkładać z szafy ciuchy, które zabiorę. Wtedy zadzwonił telefon. To był Tumiński. Zdziwiłam się, bo przecież mieliśmy spotkać się jutro i poznać szczegóły. On jednak nalegał na spotkanie jeszcze dziś. Zaprosiłam go do domu, bo rodzice wyszli do pracy. Gdy się pojawił, od razu zaczął rozmowę; "Wiesz, że Łukasz jest naszą największą nadzieją? Wielu gra dobrze, wspaniale rokują, ale Łukasz to nasz Neymar. Nasza klubowa perełka. Jak był chory byliśmy ogromnie zaniepokojeni, dlatego tak często spotykałem się z Twoją mamą". Przerwałam mu i poprosiłam, żeby przeszedł do sedna sprawy bo nie mam czasu na rozwlekłe rozmowy. Wtedy powiedział: "Bo chodzi o to, że na miejscu zaplanowane jest kilka wycieczek w teren jako rozluźnienie i oderwanie od atmosfery rywalizacji. Wiem od lekarzy, że  Łukasz nie powinien niepotrzebnie się przemęczać, ale tez nie możemy go zostawić samego..." Zrozumiałam o co mu chodzi. Odrzekłam mu: "To oczywiste, że z nim zostanę. W końcu też zależy mi na jego zdrowiu" Prezes aż podskoczył z radości. Mówił też, że jestem pierwszą dziewczyną, która ma tak dobre relacje z klubem. Dziwiło mnie tylko, dlaczego on tak okrętnie do tego dochodził :)

Sobota, 15 luty 2014
W końcu Szklarska Poręba :* Wyjechaliśmy wczoraj o 22, a rano o 7 byliśmy na miejscu. Dostaliśmy pokoje w ośrodku "Błękitna Laguna". Finalnie Jagieński wysłał swojego syna Rafała. Pojechaliśmy w 25 osób: Kornelia, ja, prezes, lekarz, trener i 20 piłkarzy. Pokoje nawet fajne. Da się przeżyć te 10 dni :) Mieliśmy  około 4 godzin, żeby odpocząć. O 11 było oficjalne otwarcie. O 14 obiad, a potem o 15 pierwsze zebranie menagerów. Bałam się ;( Byłam na nim z Kornelią. Potem był jakiś spacer po mieście, a ja zostałam  z Łukaszem :) Fajnie. Mieliśmy trochę czasu dla siebie. Moi rodzice byli smutni jak odwozili mnie wieczorem na miejsce zbiórki, ale co poradzić? Mi też się zrobiło na chwilę smutno, ale szybko przeszło. Mama wie, że nie zrobię żadnej głupoty, bo jestem odpowiedzialna, a poza tym ma tam "szpiega" czyli doktora Wilańskiego.  Na zebraniu menago poznałam plan jutrzejszego dnia; śniadanie jest o 9:00 a pierwszy mecz o 12:15...Trwa 2 połowy po 20 minut w sumie spoko. Nasi jutro grają z Husarią Leszno :) o 14 jest obiad, a potem czas wolny. Mecze są przez cały dzień na dwóch halach po 8 meczy na hali. Nasi mecze grupowe grają zawsze o 12:15. Czyli trzy. Potem jest dzień przerwy i  20 lutego grają mecz 1/16 finału i 1/8 o ile wygrają. W piątek jest 1/4, w sobotę 1/2 i w niedzielę finał. Powrót do domu 26 lutego :p