piątek, 13 lutego 2015

"Do nieba znam schody, mam duże dochody...stać mnie na wszystko co lubisz."

Poniedziałek, 29 września 2014
Ten weekend zleciał bardzo szybko. Spędziliśmy go na liczeniu równań wielomianowych. Dzisiaj dzień w niczym nie różniący się od innych poniedziałków. Wszyscy zaspani, nieogarnięci i nie do końca przygotowani do rozpoczynającego się tygodnia. Siedziałam na religii i przeglądałam różne portale. Z nudów weszłam nawet na nasze regionalne: nowinki-koronne.pl. Poczytałam o wczorajszym meczu Koron, o jakichś zawodach na naszym basenie i otwarciu nowego sklepu w galerii. W sumie nic ciekawego, ale coś trzeba było robić z wolnym czasem. Wróciłam do domu i od razu wzięłam się za zadania z matmy. Łukasz poszedł do domu, bo miał jechać na badania. Umówiliśmy się wieczorem u niego. Siedziałam nad wielomianami i nierównościami. Włączyłam jakiś serial w tv. Tytuł: "Szkoła". Problemy, sprawy sercowe, rozterki i akcje, które w normalnej szkole nie powinny mieć miejsca. Oglądałam z uśmiechem na ustach :) Kiedy kończyłam ostatni przykład z matematyki, zadzwonił dzwonek do drzwi. To był Łukasz. Wpadł jak potrzepany do salonu i powiedział, że Jagieński miał wypadek. Leży na OIOM-ie i nie wiadomo czy przeżyje tę noc! Zrobiło mi się słabo...Wypiłam szklankę soku i usiadłam, a Łukasz opowiedział mi wszystko od początku. Wiesław wracał do Korony z Olsztyna i był pod wpływem jakichś środków odurzających. Stracił panowanie nad samochodem i wypadł z drogi. Wpadł do rowu, wcześniej uderzając w drzewo. Doznał poważnych uszkodzeń wewnętrznych  i pęknięcia kręgosłupa. Zapytałam go skąd o tym wie, bo w końcu miał tylko wizytę u chirurga. Powiedział, że spotkał Rafała i to usłyszał. Potem poszedł do siebie. Siedziałam i myślałam jak to mogło się stać. Przecież to był ostrożny kierowca, był wrogiem alkoholu i innych używek (jak jakiś piłkarz był lekko wstawiony na meczu, czy treningu to Jagieński zawieszał go w prawach członka drużyny), a teraz sam z tego powodu walczy o życie. Wieczorem weszłam na facebooka. Już każdy wiedział...Ktoś pisał o zbiórce pieniędzy na leczenie w specjalistycznej klinice ortopedycznej gdzieś w Łodzi, inny ktoś o potrzebnej krwi, a inni po prostu słowa wsparcia dla byłego trenera Mistrzów Polski.

Czwartek, 2 października 2014
Dzisiaj rozmawiałam z córką Jagieńskiego. Powiedziała, że jest źle, a może być jeszcze gorzej. Zaprosiła nas w sobotę na mszę do kościoła w intencji powrotu jej ojca do zdrowia. Kiedy zobaczyłam łzy na twarzy tej dziewczyny, uświadomiłam sobie, że nie mogę tak stać bezczynnie kiedy ktoś potrzebuje pomocy! Po lekcjach pojechałam do prezesa Tumińskiego i zapytałam go, czy ma jakiś plan na pomoc dla Jagieńskiego. Powiedział, że ma kilka pomysłów w głowie, ale nie za bardzo wie, który zrealizować. Był to między innymi turniej towarzyski drużyn z całego województwa (halowy w ostateczności), jakiś koncert (tyle tylko, że brak perspektyw na wokalistę/zespół) albo po prostu jakiś festyn połączony z meczem pomiędzy seniorami i juniorami. Postanowiłam mu jakoś pomóc. Fakt miałam na głowie półmetek, ale musiałam pomóc Jagieńskiemu.  Może i podpadł mi  w ostatnich tygodniach, ale nie mogłam inaczej. Łukasz też bardzo chciał coś zrobić, jakoś pomóc, ale nikomu nic do głowy nie przyszło. Napisałam do Sonii i Bartka, żeby zapytać ich o jakąś radę. To co napisała Sonia spodobało mi się :) Było tak: "Na pewno ktoś w waszej szkole gra na czymś, ładnie śpiewa, może popytajcie wśród znajomych, napiszcie do piłkarzy i ich partnerek...ktoś na pewno coś ogarnie." Sonia miała rację. Postanowiłam jutro porozmawiać z dyrektorem szkoły i zorganizować coś. Mam nadzieję, że się uda. Inaczej być nie może. Z takim przekonaniem poszłam spać. :)

Sobota, 4 października 2014
Rozmawiałam wczoraj z dyrektorem. Pozwolił mi na puszczenie ogłoszenia o organizacji festynu. Mogę to zrobić, nawet zwolni zgłoszone osoby z lekcji, żeby mogły się odpowiednio przygotować. Czyli przez weekend muszę ładnie sobie to napisać i w poniedziałek zacząć to ogarniać. To samo Kornelia ma zrobić w swojej szkole. Dzisiaj natomiast pojechaliśmy na tą mszę. Ku naszemu zdumieniu kościół był wypełniony po brzegi. Zajęliśmy sobie miejsca w ławce, a po mszy powiedziałam Tumińskiemu o moim projekcie. Spodobał mu się, chociaż nie wierzy w jego realizację. Jednak jasno dałam mu do zrozumienia, że nie ustąpię, dopóki ten festyn nie stanie się faktem. Wróciliśmy do domu i wtedy przypomniałam sobie, że nawet nie zapytałam Łukasza w poniedziałek o wizytę u lekarza. Powiedział, że na razie wszystko jest dobrze i wraca do basenu i siłowni. Szkoda, bo to oznacza mniej spotkań :( Z drugiej strony, w końcu wróci do tego, co kocha nad życie. W końcu mieszkamy koło siebie i zawsze możemy się spotkać :* Zresztą spędzamy ze sobą i tak bardzo duuuużo czasu, razem chodzimy do szkoły, na treningi, mecze, do kościoła,  na zakupy. Prościej powiedzieć, kiedy nie jesteśmy razem! Chyba tylko jak śpimy. I to nie zawsze. Taka z nas zakochana para. Mamy milion pomysłów na minutę ♥ Teraz z tym festynem tak samo. Jeszcze nie wiemy, kto wystąpi a już mamy gotowy scenariusz. Wieczorem oglądaliśmy różne filmy od "Dirty Dancing" przez "Titanica" do "Ósmoklasiści nie płaczą" i "Teda". Było wesoło, oprócz Titanica oczywiście, na którym płakałam jak zawsze :c Skończyliśmy nasz maraton około 2 w nocy, ale nikt nam nie przeszkadzał :) Kocham takie leniwe weekendy i oglądanie głupot po raz milionowy ♥♥♥




czwartek, 5 lutego 2015

"Lecę nad górami bzdur. Jakby unosił mnie wiatr...To dzięki Tobie w miejscu stanął czas."

Niedziela, 21 września 2014
Od rana w moim domu panuje sportowa atmosfera. Rodzice po obiedzie nawet na siłownię pojechali ;) W końcu niecodziennie reprezentacja gra w Mistrzostwach Świata! Poszłam z Łukaszem do kościoła, a potem na mecz seniorów. Pogoda pozwalała na leniwe siedzenie na stadionie. Po meczu nie bardzo chciało nam się wracać do domu. Jak już wszyscy sobie poszli zamówiliśmy pizzę i zrobiliśmy sobie piknik na murawie :* Fakt nie było to zbyt mądre, bo już nie lato, ale wiedzieliśmy, że tutaj już raczej nikt się nie pojawi. Napisałam tylko do mamy, że wrócę później niż myślałam, a Łukasz to samo zrobił ze swoją mamą. Po zjedzeniu leżeliśmy przytuleni do siebie na kocu znalezionym w szatni Królewskich. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie pojawił się Jagieński! Zobaczył nas na tej trawie i zaczął się drzeć. Myślałam, że nas zabije. Krzyczał, że niszczymy murawę przygotowaną specjalnie na mecze i że nie szanujemy pracy ludzi, którzy się tym zajmują.     (Czytaj syna Jagieńskiego, który za handel narkotykami dostał wyrok w zawieszeniu i prace społeczne) Powiedział, że zawiesza Łukasza w prawach członka klubu i piłkarza. Może nie pokazywać się już w ogóle na treningach! Próbowaliśmy go jakoś udobruchać, ale się nie dało:( Kazał oddać kartę klubową i cały osprzęt. Na co nam to było?! Stwierdziliśmy, że odwołamy grupowe oglądanie meczu i na razie nikomu o tym ani słowa. Myśleliśmy, że nikt poza naszą trójką się o tym dzisiaj nie dowie. Jednak chwilę po powrocie do domu zadzwonił Adrian. Powiedział, że Jagieński dodał post na fun page'u klubu, że Łukasz został wyrzucony za brak szacunku, niesubordynację i olewanie treningów. Czyli już cały klub o tym wiedział. Nie tylko my, ale wszyscy. On poszedł do siebie i nie odzywał się już do mnie i do nikogo. Obejrzałam finałowy mecz i pomimo tego, że Polska wygrała z płaczem poszłam spać :'(

Wtorek, 23 września 2014
Tak więc mój chłopak wpadł w depresję. Próbowałam go na różne sposoby wyciągać z domu, ale to nic nie dało. Prosto po lekcjach wracał do domu i grał na komputerze. Pisałam z jego siostrą i powiedziała mi, że wyrzucił wszystkie suplementy i witaminy jakie miał, sprzedał karnet na siłownię i objada się chipsami i innym takim jedzeniem! Nie poznałam go. W przeciągu tych 3 dni zmienił się nie do poznania. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Napisałam do Patrycji, córki Jagieńskiego. Powiedziała mi, że nie wtrąca się w sprawy klubu, bo zerwała z Pawłem, po tym jak usłyszała, że była mu potrzebna do wejścia w pierwszy stały skład Korony. Uznałam, że muszę iść do prezesa. Okazało się, że Tumiński jest w szpitalu na jakiejś operacji i o niczym jeszcze nie wie... Poszłam do mamy i ona wysłała mnie do jego lekarza prowadzącego. To był na moje szczęście znany mi ortopeda, a zabieg dotyczył usunięcia jakiejś chrząstki. Zapytałam Wilańskiego na wszelki wypadek czy mogę porozmawiać szczerze z Tumińskim, bo nie bardzo wiedziałam czy powinnam. W końcu był po operacji. Doktorek się zgodził i zaprowadził mnie do jego sali. Nie chciałam go zanudzać, ale nie miałam wyboru. Opowiedziałam mu o niedzieli całą prawdę, łącznie z tym, że wzięliśmy koc z szatni. Jak doszłam do momentu wyrzucenia Łukasza ze składu, to się popłakałam. Nie pozwolił mi dokończyć...Powiedział, że jutro wychodzi do domu i wszystkim się zajmie. A jeśli chodzi o nieobecności na treningach to przecież Jagieński doskonale wiedział o szpitalu i wstrząsie mózgu! Obiecał, że trenerek jeszcze tego samego dnia na tym samym fun page'u napisze sprostowanie i przeprosiny, albo pożegna się z pracą. Wróci do swojego zawodu budowlańca. Z dobrymi wiadomościami poszłam do Łukasza. Siedział przed tv i grał w FIFĘ. Obok leżały pudełka z KFC i Pizzerii. Prawie mnie nie zauważył, gdyby nie to, że  potknęłam się o jakieś śmieci i narobiłam hałasu. Powtórzyłam mu wieści od prezesa, ale on skwitował mnie krótkim "To już bez znaczenia... Idź sobie" Zdenerwowałam się i wyszłam. Wieczorem wyżaliłam się Sonii, która doradziła mi, żebym poudawała obojętną. Uznałam, że to dobry pomysł i poszłam spać. 

Piątek, 26 września 2014
Traktujemy się z Łukaszem trochę jak powietrze. Nie rozmawialiśmy ze sobą od wtorku. Nie mam zamiaru wyciągać ręki do zgody. To on mnie zlał. Na przerwach śmiałam się z koleżankami. Rozmawiałam z ludźmi z innych klas, a on tylko siedział i słuchał muzyki. Zastanawiałam się jak długo jeszcze to pociągniemy, zanim podejmiemy decyzję o rozstaniu...;C Z drugiej strony wiedziałam, że dla niego to wyrzucenie to  był prawdziwy cios, ale nie myślałam, że odetnie go to od rodziny i przyjaciół. Na przerwie przed ostatnią lekcją zadzwonił do mnie Tumiński i powiedział, żebyśmy obydwoje przyjechali do klubu po lekcjach. On będzie na nas czekał. Poprosiłam Jacka, kolegę z klasy, żeby przekazał to info Łukaszowi. Na stadion przyszliśmy osobno. Prezes od razu wyczuł kryzys w naszych relacjach. Niedługo potem zjawił się Jagieński :( Doszło do konfrontacji. Tumiński postawił sprawę jasno, albo Jagieński przywróci Łukasza do składu i go przeprosi, albo wypad...Więc on wstał, rzucił na biurko klucze od stadionu i wyszedł, trzaskając drzwiami. Tego trenera chyba dopadł kryzys wieku średniego ;) Potem Łukasz mnie przytulił i powiedział, że muszę mu pomóc ogarnąć mieszkanie z tych wszystkich "śmieci", bo wraca do sportowego trybu życia :* Oczywiście jak lekarze mu pozwolą :) Po powrocie do domu posprzątaliśmy kartony po tym jego niezdrowym jedzeniu i zaczęliśmy planować półmetek, od poniedziałku zbieram listę gości. Tak przez około 2-3 tygodnie. Potem tę listę zamykam i Sebastian rezerwuje salę. Będzie się działo oczywiście. Taką mamy nadzieję, usnęliśmy jak zawsze przed tv na sofie...Byliśmy zmęczeni, ale znowu razem ♥♥♥♥ KOCHAM MOJEGO WARIATA :*