czwartek, 25 grudnia 2014

" Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy.."

Piątek, 11 kwietnia 2014
Dzisiaj wybrałam się z Sonią do kościoła na Drogę Krzyżową. Namówiła mnie na to, bo samej jej się nie chciało. Ona też spędzi święta tutaj. Przyjadą jej rodzice i dziadkowie. Pani Natalia powiedziała, że śmiało możemy iść, a ona wszystkim się zajmie. Niestety tak się nie stało. Pod naszą nieobecność chłopaki postanowili poszaleć na siłowni. Skończyło się tym, że Bartek uszkodził kostkę, a Łukasz zasłabł :( Miałyśmy żal najpierw do Natalii, a potem same do siebie. Pojechaliśmy do szpitala. Oczywiście zadzwoniłam do rodziców Łukasza i do swojej mamy. Wiedziałam, że jako osoba niespokrewniona nikt mi nie powie o jego wynikach. W dodatku nie jestem jeszcze pełnoletnia. Stało się jednak inaczej. Lekarz, który nas przyjmował był mężem pani Marleny (właścicielki ośrodka). Bartek miał skręcony staw skokowy. Sonia szalała ze złości. On stwierdził, że to  u niego norma :)
Wtedy ten doktor poprosił mnie do gabinetu. Oczywiście pani Marlena przekazała mu już całą dokumentację. Powiedział, że gdybyśmy z Sonią tego nie przerwały to skończyłoby się tragicznie. Wtedy się popłakałam. Od Marleny usłyszałam, że to nie moja wina, bo to Natalia miała się tym zająć. Dała mi do zrozumienia, że ona za to odpowie. Jednak ja dalej płakałam. W rozmowie z Sonią na korytarzu opowiedziałam jej całą swoją historię. Jak siedziałam w szpitalu, jak żyłam po operacji chłopaka i jak bardzo modliłam się o jego życie :'(  Wieczorem wróciliśmy do ośrodka i poszliśmy spać.

Niedziela, 13 kwietnia 2014
Niestety dalej nic się nie wyjaśniło z Natalią. Zniknęła. Nikt nie wie, gdzie jest :( Osobiście bym ją za to zabiła. No cóż, poczekamy. Może do przyjazdu rodziców będzie wiadomo coś więcej. Łukasz prawie cały czas śpi, a ja nie zostawiam go samego. Sonia to samo ma z bratem. Wie, że jak wyjdzie, to on pierwszy poleci na siłownię. Musi bezwzględnie odpoczywać 7 dni :) Gdy chciałam iść na obiad jak za dotknięciem magicznej różdżki pojawił się mąż pani Marleny. Miałam chwilę. Wpadłam do Sonii i jej brata. Jak zwykle kłócili się o sport...Cóż za kochane rodzeństwo ;) Posiedziałam trochę u nich i wróciłam do siebie. Jutro mam urodziny. Kończę 17 lat ;) Jakie to piękne. Spędzę urodziny w towarzystwie prawdziwych przyjaciół. Usiadłam z laptopem na balkonie. Popatrzyłam w gwiazdy :* Przejrzałam ulubione strony, weszłam na fejsa i zaczęłam pisać z Kornelią, Oktawią i kilkoma osobami z klasy. Z długich konwersacji wyrwał mnie telefon. To był trener Jagieński. Żałowałam, że podałam mu swój numer. Początkowo chciałam mu nakłamać, że wszystko idzie dobrze, ale nie mogłam :( Powiedziałam mu prawdę. Łącznie z piątkowym zdarzeniem. On wtedy pożegnał się i rozłączył. Wróciłam do laptopa i siedziałam do późnej nocy. Jakoś nie chciało mi się spać. 

Poniedziałek,14 kwietnia 2014
Moje urodziny! Wstałam po 11. Łukasz spał. Przy śniadaniu podziękowałam za pierwsze życzenia na fejsie :) Po jakiejś godzinie obudził się Łukasz. Praktycznie bez słowa ubrał się i zamówił śniadanie do pokoju. Potem przyszła pani Marlena z mężem. Lekarz zbadał go i wyraził zgodę na powrót do rehabilitacji. Więc poszliśmy na siłownię. Byłam zdziwiona i zarazem zdołowana, że mój własny chłopak zapomniał o moich urodzinach :( Jak siedziałam na siłowni, przyszła Sonia z bratem. Nie mógł wytrzymać, wiadomo sportowiec. Nie chciałam, żeby oni widzieli mój smutek. Trudno było mi to ukryć :( Nikt nie pamiętał o moich urodzinach. Dochodziła godzina 14, a rodzice nawet nie napisali SMS-a. W pewnym momencie uroniłam pierwszą łzę. Poprosiłam Sonię, żeby zajęła się Łukaszem, bo ja źle się czuję :C Poszłam do pokoju,zabrałam tableta, torebkę i poszłam na plażę. Usiadłam na ulubionej od czasu przyjazdu ławce i ogarnęłam kolejne życzenia. To jednak jeszcze bardziej mnie zdołowało. Stwierdziłam, że moją ostatnią deską ratunku są zakupy. Udałam się zatem na miasto. Kupiłam masę bluzek, kurtkę, torebkę, buty i szalik.Wróciłam do ośrodka. Łukasza dalej nie było. Zegar na telewizorze wskazywał godzinę 16:27. Telefon dalej milczał. Rozpakowałam zakupy i położyłam się przed tv. Usłyszałam pukanie do drzwi. To była Marlena. Zdziwiło ją, czemu siedzę tu, a nie z Łukaszem. Skłamałam, że zawsze przed Wielkanocą łapie doła i uciekam od ludzi. Dała mi więc spokój. Zadzwonił telefon. To był prezes Tumiński. Nie odebrałam. Chwilę potem do pokoju wpadła Sonia i poprosiła, żebym poszła z nią na spacer. Nie miałam na to ochoty, ale uległam. Wyszłyśmy przed hotel, a tam....Tam byli wszyscy, o których myślałam, że mnie olali.Łukasz, moi rodzice,  rodzice Łukasza, ciotka Aldona z rodziną, Kornelia, prawie cały klub Łukasza i wielu innych moich przyjaciół ♥ Popłakałam się ze wzruszenia. A więc tak to sobie zaplanował...KOCHAM TEGO IDIOTĘ! :* 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz