niedziela, 27 grudnia 2015

"Coś się kończy, coś odchodzi w dal...szare życie musi dalej trwać..."

Niedziela, 8 listopada 2015
Dzisiejszy dzień był jakiś dziwny. Niby mój chłopak skończył 18 lat, ale wcale nie było to jakoś specjalnie celebrowane. W zasadzie to oprócz mnie i jego rodziców nikt się nie pojawił. Szymon chciał przyjechać, ale miał mecz, a poza tym jest lekko przeziębiony więc i tak by go nie wpuścili. Łukasz powiedział, że jak dojdzie do siebie to urządzi imprezę na miarę "Projectu X" :D Na to liczę. W końcu osiemnastka i studniówka to najważniejsze wydarzenia w życiu. Jednak to wszystko nie jest tak proste, jak się wydaje :( Wiele osób z mojego otoczenia mówi mi, że jestem młoda, ładna, powinnam cieszyć się życiem, zwiedzać kolejne kluby, zaliczać kolejne imprezy, a nie ciągle przesiadywać w szpitalu. Kilka osób sugerowało mi rozstanie z Łukaszem. Tylko ja się pytam "dlaczego?" Przecież to, że jest chory nie sprawia, że jest jakiś gorszy, czy odmienny. Musi tylko na siebie uważać i tyle. Pani Basia jeszcze przed przeszczepem powiedziała mi, że jeżeli zostawię jej syna, ona to uszanuje, bo przecież mam prawo żyć i cieszyć się życiem. Tylko, że ja nigdy nie zostawię Łukasza. Wieczorem siedziałam u niego w sali i oglądaliśmy sukienki i garnitury na studniówkę. W sumie to jeszcze nie wiadomo czy Łukasz będzie mógł na nią iść, ale pooglądać zawsze można. Zostało raptem 2 miesiące, więc trzeba się powoli ogarniać. Moja mama uznała, że zabierze mnie do Warszawy do butiku jakiegoś znanego projektanta, umówi mnie do najlepszego fryzjera w Koronie. O reszcie jej planów nie wspomnę. Próbowaliśmy jej bezskutecznie powtarzać, że to nie ślub i nie potrzebuje sukienki za 3000 w górę, tylko wystarczy taka prosta za 200 zł :p Do mojej mamy do nie docierało... Ciągle powtarza mi "chcę tylko, żebyś miała wszystko, czego ja nie mogłam, pamiętaj o tym" :* Kocham ją <3

Poniedziałek, 16 listopada 2015
Mój tatuś dzisiaj przeszedł samego siebie :( Przyjechał do mojej szkoły, żeby zrobić casting na cheerleaderki dla Królewskich Koron! Jak się okazało, wcześniej wszystko ustalił z dyrekcją! :/ Kurde, tracę w niego wiarę. Najpierw puścił szybkie ogłoszenie po szkole, a na 4 lekcji odbył się casting w auli szkolnej. Poszukiwane były dziewczyny, które potrafiły albo ładnie śpiewać, albo umiały gimnastykę artystyczną. W komisji mój tatuś i ja! :( Dlaczego??? Niby fajnie, byłam zwolniona z lekcji i w ogóle, ale przecież tak głupio oceniać koleżanki ze szkoły.  W końcu po 4 godzinach skończyliśmy. Tata wybrał 3 osoby do śpiewania piosenek klubowych, a 12 dziewczyn do różnych układów. Potem w samochodzie zapytałam go skąd ten pomysł, a on do mnie "skoro straciłem na czas nieokreślony najlepszego piłkarza, muszę jakoś wynagrodzić kibicom brak Łukasza" Zaczęłam się śmiać, a potem miałam ochotę wykrzyczeć tacie, co o nim myślę, bo gdyby wtedy, miesiąc temu Łukasz nie grał, nic by się nie stało... Powstrzymałam negatywne emocje w ostatniej chwili. Po raz pierwszy od dawna zjadłam obiad w domu i pojechałam do szpitala. Łukasz oglądał jakieś zdjęcia z meczy Koron. Za tydzień w niedzielę ostatni mecz w rundzie jesiennej. Korony póki co są liderem, ale mają tylko 1 punkt przewagi nad drugim w tabeli Dziurawcem, z którym właśnie w niedzielę grają u siebie. To ma być debiut cheerleaderek :) Jestem ciekawa jak to wyjdzie :D Kiedy już miałam wychodzić, przyszedł Wilański i powiedział, że Łukasz w czwartek zostanie wypisany do domu. Lepszej wiadomości nie mogłam dostać na koniec tego strasznego dnia.

Poniedziałek, 23 listopada 2015
Pomimo zakazu lekarzy, Łukasz był ze mną na wczorajszym meczu. Gładkie 3:0 dla nas :D Także zimujemy na pierwszym miejscu tabeli :) Występ tancerek bardzo się podobał. Haha, przyznaję TATUSIOWI SIĘ UDAŁO ;) Tym razem... Łukasz też był dzisiaj w szkole i powiedział, że postara się napisać te matury. Jak nie wyjdzie to trudno. Za 2 tygodnie mamy koniec semestru. Moja średnia wynosić będzie "tylko" 5,0 :( Mama powiedziała, że chciałaby chociaż raz odebrać telefon od Kanowskiego, że jestem z czegoś zagrożona. Niedoczekanie jej :* W związku z tym, że Łukasz czuje się już lepiej, wznowiliśmy nasze matematyczne spotkania. Robimy teraz zadanka z planimetrii. Najgorszy dział jaki może być z matmy... Takie trójkąty i kwadraty :) Siedzieliśmy w naszym gronie, aż wpadła mama i powiedziała, że właśnie odebrała telefon od mojego wychowawcy. Okazało się, że dostałam stypendium od pani Premier :o Byłam zdziwiona, bo przecież nie miałam jakiś specjalnych osiągnięć! Chwilę później w moim domu zjawił się dyrektor szkoły z gratulacjami. Pokazał mi wniosek zgłoszeniowy. Zapisane tam było "działalność w Samorządzie Uczniowskim, praca jako wolontariusz, działalność w klubie sportowym, zaangażowanie w życie regionu, udział w wielu konkursach fotograficznych" Jeju, nie robiłam tego dla jakiś pieniędzy. Wiadomo, że prawie 4 tysiące piechotą nie chodzi, ale przecież mi to niepotrzebne. Rodzice nauczyli mnie, że pieniądze szczęścia nie dają... Zapytałam dyrektora, czy można odmówić. Powiedział, że niee :( Dlatego ja ułożyłam sobie genialny plan, który zrealizuję na rozdaniu tych stypendiów 1 grudnia :D


sobota, 26 grudnia 2015

"Nic się nie stało, przeciez dobrze wiesz, oddałem wszystko, żeby wszystko mieć..."

Niedziela, 1 listopada 2015
Na sobotę planowana była huczna impreza urodzinowa Łukasza. W końcu osiemnastka. Wiadomo, że się nie odbędzie. Pani Basia powiedziała, że zrobimy ją jak już Łukasz dojdzie do siebie. Nie dojdzie do niej jednak szybko. Dzisiaj dzień Wszystkich Świętych. Rano pojechałam z mamą na mszę i na groby moich dziadków. Potem wzięłyśmy udział w procesji na cmentarzu. Tradycją w moim domu jest, że zawsze po tej właśnie procesji goście przyjeżdżają na obiad. Powiedziałam mamie, że prosto z cmentarza jadę do Łukasza i nic mnie nie zatrzyma. Mama wiedziała, że ze mną nie wygra i się zgodziła. W drodze do szpitala uświadomiłam sobie, że nie mam prezentu dla mojego chłopaka na urodziny. Poszukam czegoś w tygodniu. Tylko zastanawiam się tak naprawdę czego powinnam szukać? Pierwotnie planowałam mu kupić roczny karnet na naszą siłownię i bon na zakupy w sklepie sportowym. Teraz jednak to nie ma sensu. Sport najprawdopodobniej zniknie całkowicie z jego życia :( Siedziałam z nim do wieczora, a potem wzięłam się za ogarnianie nauki. Nie byłam dawno w szkole. Nawet nie próbowałam być. Każda myśl skupiona była na Łukaszu. Uznałam, że jutro zgłoszę nieprzygotowanie na każdej możliwej lekcji :D Z taką myślą poszłam się wykąpać i spać :)

Czwartek, 5 listopada 2015
W szkole czuję się jakoś dziwnie. Wszyscy są dla mnie mili. Sytuacja z dzisiaj. Pani Michalina kazała mi zostać po lekcji. Powiedziała, że na razie mogę sobie odpuścić zadanka, bo ona wie, że nadrobię, jak już będę w stanie :) Podziękowałam jej bardzo. Faktycznie ostatnio nie miałam za wiele czasu i siły na robienie matmy, ale też nie chciałam taryfy ulgowej. Pani jednak mi ją dała. Za dwa tygodnie piszemy próbne matury, które zostaną ocenione i wpisane jako prace klasowe. Zupełnie o niej zapomniałam. Trzeba będzie siąść i co nieco powtórzyć. Łukasz jej nie napisze, to niemal pewne. Na polskim pan powiedział na forum klasy, że jak matura źle mi pójdzie to będę mogła skorzystać z immunitetu i nie mieć za to wpisanej oceny :) Klasa to zaakceptowała prawie w całości. Napisałam prawie, bo Maryśka miała problemy, że przecież jestem takim samym uczniem jak ona i nie powinnam mieć specjalnych praw. Ona na każdym kroku nam podpada. Już nikt z nią nie rozmawia. Nawet ci, z którymi się trzymała mają ją gdzieś :( To jest smutne, ale z drugiej strony, dostała to na co zasłużyła :D Po lekcjach porwałam Szymona na zakupy. Poprosiłam go, żeby pomógł mi wybrać prezent dla Łukasza. Jednak to nie było takie proste. Ostatnio nic nie było dla mnie łatwe. Postanowiłam, że kupię mu złoty łańcuszek i jakąś elegancką koszulę. Oczywiście wszystko mierzył Szymon. Wymęczyłam go za wsze czasy :D Kiedy usiedliśmy w mojej ulubionej knajpce, powiedział mi, że jeszcze nigdy nie był tak zmęczony, jak po 5 godzinach spędzonych ze mną w galerii :) Nie wiedziałam czy mam się śmiać, czy płakać ;) Szymon odwiózł mnie najpierw do domu, potem do szpitala i pojechał na trening swojej drużyny. Łukasz powiedział, że najwcześniej wyjdzie do domu za 2 tygodnie, czyli akurat na nasze próbne matury :O Mam tylko nadzieję, że nikt nie zmusi go do pisania ich :D Siedziałam u niego tak długo, aż w końcu zasnęłam :( 

Piątek, 6 listopada 2015
Obudziłam się o godzinie 7:20 oparta o łóżko Łukasza. Przeraziłam się, bo za 40 minut powinnam być w szkole, a tymczasem byłam nieogarnięta z rozmazanym makijażem i pomiętej bluzce. Zadzwoniłam do mamy, żeby przywiozła mi jakieś ubranie czy coś, bo przecież nie pokażę się tak w szkole. Niestety mama już była w pracy. Przyszła do mnie i powiedziała, że skoro i tak już nie zdążę na 1. lekcje, to przecież zawsze mogę zrobić sobie wagary. Oj ta moja mama, ona mnie na złą drogę sprowadza :( Postanowiłam, że dzisiaj dam Łukaszowi prezent, bo w dniu jego urodzin pewnie wszyscy wpadną i nie będzie miał dla mnie czasu. Poszłam do bufetu na śniadanie. Spotkałam tam panią Basię, która już piła kawę :D Zapytałam ją, kto odwiedzi Łukasza w niedzielę, a ona mi na to, że najprawdopodobniej tylko oni, Kasia ze Szczepanem i ja. Może jeszcze ktoś z klubu, mój tatuś lub Jagieński. Zapytałam, czemu tak, gdzie chrzestni, dziadkowie itd. Ona mi na to: "wiesz dziadkowie wyjechali na pielgrzymkę do Ziemi Świętej i wrócą za 2 tygodnie, mój brat-chrzestny Łukasza powiedział, że skoro leży w szpitalu to on nie będzie się wydurniał, a siostra Ryśka-chrzestna uznała, że skoro nie będzie mogła się z nim na razie napić to nie przyjedzie, bo szkoda pieniędzy i jej czasu, zapracowana wariatka" Smutno :( Pani Basia poszła porozmawiać z lekarzem, a ja uznałam, że muszę zrobić porządek w torebce. Znalazłam kopertę z biletami lotniczymi. Przypomniałam sobie, że tydzień temu miałam być w Londynie na KSW :( Zupełnie zapomniałam... Wiadomo, że nie mogłabym lecieć, ale mogłam sprzedać te bilety albo odesłać do federacji... Nieważne, sprzątałam dalej. Znalazłam jeszcze rachunek za drinki w Rzymie i kawę na Santiago Bernabeu w Madrycie :D Wspomnienia przyniosły mi kolejny pomysł na prezent dla Łukasza. Dzisiaj dam mu to co kupiłam a na niedzielę przygotuję filmik z naszymi zdjęciami ze wszystkich wspólnie spędzonych chwil <3 Resztę dnia spędziłam z chłopakiem, a wieczorem w domu zabrałam się za filmik urodzinowy :*


piątek, 11 grudnia 2015

"Brak mi już powietrza, brakuje w płucach tchu, za długo czekam już na zmianę..."

Poniedziałek, 19 października 2015
Moje życie od kilku dni nie ma sensu. Zapomniałam już jak wygląda świat na zewnątrz, w domu nie byłam od piątku. To wszystko jest ponad moje siły. Za trzy tygodnie Łukasz ma urodziny. To miała być kolejna niezapomniana osiemnastka. Sala zarezerwowana, goście zaproszeni i w ogóle wszystko prawie gotowe. Tylko co z tego?? :( Ktoś kiedyś powiedział, że cierpienie uszlachetnia. Nie wierzę w to w ogóle. Mama mówi, żebym spróbowała chociaż się uśmiechnąć, ale tak się nie da. Mam udawać szczęście, skoro rozrywa mnie od środka? Dziękuję, nie skorzystam. W piątek minął termin oddawania deklaracji studniówkowych. Mieliśmy zdecydować ostatecznie, czy idziemy i z kim. Oddałam ją dużo wcześniej, chociaż nie wiem po co! :c Siedziałam w bufecie, jadłam obiad i dosiadła się do mnie Agata z jakimś młodym księdzem. To był jej brat. Przedstawiła nas sobie i trochę pogadaliśmy. Krzysztof okazał się całkiem miłym człowiekiem. Nawet na chwilę zapomniałam o problemach. Jednak nie na długo. Przyszła do mnie jakaś pielęgniarka i powiedziała, że mam kwadrans jak chcę zobaczyć chłopaka, bo zabierają go na operację. Koszmar powrócił.Siedziałam pod salą z Asią, Kasią, Szczepanem i rodzicami Łukasza. Siedzieliśmy w milczeniu. Nie bardzo wiedzieliśmy co mamy mówić. Płakałam i płakałam, tyle mi z życia zostało :(

Środa, 21 października 2015 
Mój kochany wychowawca wezwał rodziców wraz ze mną do szkoły. Na naszą lekcję wychowawczą. Chciał im przekazać na forum klasy, że wagaruję, że opuszczam lekcje i w ogóle :( Oczywiście Natalia, Szymon i kilka innych osób wiedziało, że on kłamie. Moja mama walnęła mu kazanie, że są w życiu rzeczy ważniejsze niż szkoła. Bo co mi po najlepszej uczelni i tytule profesora nawet skoro będę sama. Na co Kanowski odpowiedział "Tak tylko, że Wiktoria jest zdolna i może sobie zniszczyć opinię tymi nieobecnościami. Gadał i gadał, aż nie wytrzymałam :/ Powiedziałam parę słów za dużo. Wygarnęłam mu, co o nim myślę! Łącznie z tym, że uważam go za debila, idiotę i bezsercowego potwora. Klasa wstała i zaczęła bić mi brawo. Wybiegłam z płaczem z klasy. Dopiero w samochodzie dotarło do mnie, że mogę nie zdać przez to. Miałam to gdzieś. Pojechałam do szpitala. Mama nie skomentowała mojego wystąpienia. Powiedziała tylko "przecież obie wiemy, że Łukasz jest najważniejszy". Kochana :* Od pani Basi dowiedziałam się, że stan Łukasza bez zmian. Trzymałam go za rękę i szeptałam "Obudź się, proszę :*" Niestety to tylko gołe prośby. Postanowiłam zapytać lekarza jak długo to jeszcze może trwać. Jego odpowiedź brzmiała tak: "my też chcielibyśmy wiedzieć. To może stać się dzisiaj, jutro, za tydzień, rok..." Dlaczego to wszystko jest takie skomplikowane? :( Pojechałam w końcu do domu jakoś się ogarnąć i spakować jakieś czyste ubranie :/  Mogłam więc spędzić w szpitalu kilka następnych dni. 

Piątek, 23 października 2015
Kluczowy moment w moim życiu nastąpił właśnie dzisiaj! :D Łukasz się obudził :) Wprawdzie jeszcze niewiele kojarzy, ale najważniejsze, że żyję. Wiem jednak, że tym razem czeka go naprawdę długa rehabilitacja i nie będzie lekko ze szkołą. W końcu klasa maturalna... Nie robiłam naszych zadanek od kilku dni i jakoś nie mam nastroju, żeby się za to zabrać :( A one czekają i czekają :C Będą czekać jeszcze trochę. Ile? Tego nie wiem. Muszę sobie to wszystko jakoś poukładać w głowie. Po raz pierwszy od dawna, weszłam na Facebooka i Instagram. Dawno nie dodawałam nowych zdjęć, bo nie było okazji. Miałam może dodać "selfie" ze szpitala? Haha nie, to nie ja! Siedziałam z Łukaszem i cały czas nawijałam jak nakręcona. W końcu miałam mu tyle do powiedzenia. W pewnym momencie uznałam, że pójdę coś zjeść. Zadzwoniłam przy okazji do Natalii, żeby jej zapytać, czy z mojego wystąpienia w środę wynikło coś poważnego. 
Powiedziała, że nie więc spoko. W poniedziałek już raczej postaram się być w szkole, żeby nie było problemu. Wróciłam z mamą do domu. W salonie czekał na mnie właśnie wychowawca. Byłam przerażona. Nie wiedziałam jaki jest cel jego wizyty. Usiadłam naprzeciwko niego. Przeprosił mnie za tamto! :O Woow masakra. Wychowawca wyraził skruchę! To było co najmniej dziwne o.O Przyjęłam przeprosiny i powiedziałam mu, że w niedługim czasie znowu się pojawię w szkole. 

sobota, 28 listopada 2015

"Sił mi brak i już nie chcę nic wiedzieć, mam mętlik w mojej małej głowie..."

Czwartek, 8 października 2015
W sumie przez ostatni tydzień nic się nie zmieniło. Ciągle albo matma albo polski :c Nic innego. Już zapomniałam jak to jest beztrosko leżeć sobie przed telewizorem. Teraz, owszem oglądamy telewizję, ale z książkami w ręce. Ogólnie nauka, nauka, nauka. Nie za fajnie :/  Od czasu akcji ze Szczepanem Marysia już w ogóle nie odzywa się do nas. Na lekcjach odpowiada tylko pytana. Na fizykę nie chodzi. Szczepan powiedział nam, że wystarczyłoby zwykłe "przepraszam", żeby zakończyć ten konflikt. Maria jednak jest osobą pewną siebie i przemądrzałą. Zawsze musi być najmądrzejsza. Jednak zauważyłam, że chyba żałuje tego, co zrobiła. Tak naprawdę ona nie ma teraz od kogo wziąć notatek, czy nawet zadania spisać. Na powtórkowe matmy też nie chodzi, bo nie robi zadań. Wiem, że nasze zachowanie nie jest kulturalne i miłe wobec niej, jednak chcemy, żeby ona zrozumiała dokładny przekaz :D Czyli, że ma być z nami, a nie przeciwko nam :* Nasze spotkania kółka matematycznego sprawnie działają. Robimy te zadanka i robimy. Ciągle i bez przerwy. Jak nie sami, to wspólnie. Jak wspólnie to zawsze kończymy pizzą. Pani z pizzerii powiedziała, że niedługo założy nam kartę stałego klienta, bo ciągle u nich zamawiamy :D No cóż, ciężkie życie licealisty ;) Wiadomo, że u mnie w domu gotuje pani Stenia, ale przecież nie zmuszę jej do tego, żeby piekła nam co piątek pizzę :D Już i tak co wtorek piecze nam jakieś ciasto. Kocham ją <3 Te ciasta zawsze są pyszne, co powoduje, że Szymon zrezygnował z siatkarskiej diety na czas przygotowań do matury. Nie ogarniam jak on tak może jechać na warzywach, ryżu i kurczaku :o Oczywiście je też wiele innych, ale to jest podstawa jego diety :) Łukasz już dawno zrezygnował z diety, którą rozpisał mu dietetyk wynajęty przez mojego tatę. Jak wkurzony tatuś zapytał go dlaczego, Łukasz odpowiedział "wie pan, wszystko fajnie, ale niestety długo nie pociągnę. Zacząłem jeść wszystko na co mam ochotę bez kombinowania". Na jakiejś stronie znalazłam ciekawy cytat, chyba nie do końca szczery.

Poniedziałek, 12 października 2015
Łukasz zachorował :( Znaczy doprawił się po wczorajszym meczu. Próbowałam mu wybić granie z głowy, ale tatuś na mnie nakrzyczał, że nie mogę mu niszczyć drużyny. Nie no spoko. Łukasz grał pełny mecz. Wrócił do domu i mieliśmy się potem spotkać u mnie i pouczyć na polski. Jego siostra napisała mi, że położył się i zasnął. Od razu wiedziałam, że coś jest nie tak :/ Rano jak zawsze poszłam po niego, a pani Basia powiedziała mi, że Łukasz jest chory. Poszłam więc smutna i samotna do szkoły :/ Na długiej przerwie zatrzymała mnie siostra Łukasza i powiedziała, że jej brat jest w szpitalu :o Przeraziłam się. Od razu zdecydowałam się tam pojechać. Weszłam do szpitala i od razu chciało mi się płakać :'( Przypomniał mi się przeszczep i ta cała otoczka z tym związana. Znalazłam Agatę i ona zaprowadziła mnie do Łukasza. Po drodze dowiedziałam się, że od 3 tygodni jest żoną :* Życzyłam jej szczęścia na nowej drodze życia i dużo pomyślności :D Trafiłam do Łukasza. Nie był zbyt szczęśliwy. Nie wyglądał też najlepiej, prawie w ogóle nie kontaktował :( Posiedziałam u niego i poszłam do bufetu. Zamówiłam sobie kawę i napisałam do Natalii, żeby tam powiedziała wychowawcy, że jestem u Łukasza. W pewnym momencie poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu. To był doktorek Wilański. Oj jak ja go długo nie widziałam :D Dosiadł się do mnie razem z jakimś innym lekarzem. Chcieli ze mną porozmawiać o moim chłopaku. Byłam zdziwiona, bo przecież w świetle prawa nie powinni. Nie wiedziałam już czy mam się bać czy nie... Każda chwila była jak wyrok. W końcu przenieśliśmy się do pokoju lekarskiego. Ten nowy lekarz powiedział, że organizm jest bardzo osłabiony i może dojść do odrzucenia przeszczepu. Straciłam grunt pod nogami. Momentalnie zaczęłam płakać :/ Dlaczego moje życie, które jeszcze tydzień temu było idealne nagle się rozwaliło? Nawet nie wiem jak znalazłam się w domu, wszystko momentalnie straciło znaczenie.

Piątek, 16 października 2015
Chciałabym się rano obudzić i powiedzieć " Na szczęście to tylko zły sen". Niestety, to się dzieje naprawdę :'( Od wtorku w ogóle nie wychodzę ze szpitala. Nie wchodzę też na Facebooka, czy te wszystkie inne. Siedzę przy Łukaszu i modlę się, żeby ten koszmar w końcu się skończył. W środę wprowadzili go w śpiączkę. Szukają przyczyny takiego stanu. Mama ściągnęła nam najlepszych specjalistów z całej Polski. Każdy tylko na okrągło powtarza, że będzie dobrze, że się ułoży :/ Nie, nic nie będzie dobrze i nic się nie ułoży. W szkole już każdy wypytuje co się z nami dzieje, ale ja zabroniłam Natalii czegokolwiek mówić. Mam gdzieś, że Michalina zaraz będzie prowadziła swoje śledztwo ;) Siedziałam w bufecie i jadłam obiad, gdy podeszła do mnie jakaś starsza pani. Zapytała o godzinę, a jak jej odpowiedziałam zamówiła sobie kawę i nie pytając mnie o zdanie, dosiadła się. Wyglądała zwyczajnie, tak jak babcia Łukasza. Popijała tą kawę wolno, aż w końcu powiedziała mi, że jej mąż przeszedł operację wątroby i ona się martwi, że coś pójdzie nie po jej myśli, że on umrze, a przeżyli razem wiele lat. W rewanżu powiedziałam jej, że ja siedzę u chłopaka, którego znam już 2 lata, którego kocham nad życie i gdyby umarł, nie byłabym w stanie normalnie funkcjonować. Nie wiem dlaczego, ale opowiedziałam jej całą historię. Ta pani zaczęła płakać... Po chwili obie tonęłyśmy we łzach :( Chwilę potem znowu siedziałam przy łóżku Łukasza. Rozmawiałam potem z jakimś lekarzem. Przynajmniej on był ze mną szczery, nie rzucał regułkami, że wszystko będzie dobrze blablabla... Powiedział prawdę, że nie wie jak to się skończy, że muszę być gotowa na najgorsze :'( No ok, tylko dlaczego JA??? :c 


czwartek, 5 listopada 2015

"Los chce ze mną grać w pokera, raz mi daje raz zabiera ja za swoim szczęściem biegnę w świat cuda przecież się zdarzają i marzenia się spełniają"

Piątek, 18 września 2015
Za mną kolejny ciężki tydzień. W poniedziałek mamy pierwszą wizytację z kuratorium :( Jak coś pójdzie nie tak będą kolejne. W dodatku wczoraj przyszły nasze książki z matematyki :( Dzisiaj mamy pierwsze spotkanie "Kółka matematycznego". W związku z tym po lekcjach pojechałam z Łukaszem na zakupy. Kupiliśmy jakieś soki i coś na osłodę naszej "męki". Moi rodzice wychodzą na jakiś służbowy obiad połączony z bankietem, więc będziemy mieli wolną chatę co najmniej do północy. Pierwszy dział, jaki jest do zrobienia to "Funkcje- liniowa i kwadratowa". W sumie 369 zadań do czwartku :/ Chyba nie... Około 16 przyjechała Natalia z Bartkiem. Potem kolejni. Ostatni przyjechał Paweł, który od razu zapowiedział, że na trzeźwo nic z tego nie będzie :D Na szczęście tylko żartował. Od pobytu w Gorzowie nic nie wypiłam :) Jakoś tego nie potrzebuję. Mama uważa, że powinnam dużo pić, imprezować i korzystać z życia, bo jak nie teraz to nigdy. Nawet jeśli miała rację, nie miałam żadnego zamiaru korzystać z jej oferty. Zaczęliśmy robić te zadanka. Po godzinie zrobiliśmy przerwę i obejrzeliśmy zdjęcia z wycieczki do Sopotu. Wróciliśmy do zadanek i znowu za jakiś czas przerwa na zdjęcia z wesela Kasi i Szczepana. Potem oglądaliśmy jeszcze zdjęcia ze Santiago Bernabeu i Gorzowa. Około 21 doszliśmy do wniosku, że zamówimy pizzę. Pawełek nie byłby sobą, gdyby nie wygrzebał z barku taty jakiegoś alkoholu... Niech mu już będzie. O 23:30 wróciliśmy do naszych zadanek. Dobiliśmy do numeru 56 i skończyliśmy. Szymon podsumował naszą pracę obrazkiem:

Środa, 23 września 2015 
Poniedziałkowa fizyka była dziwna. Przyszła jakaś pani z kuratorium i nasz dyrektor. Szczepan musiał udawać kogoś, kim nie jest. Nawet pytał :o Wziął mnie do odpowiedzi. Śpiewająco rozwiązałam te zadanka. Dostałam 5, kolejną zresztą. Następną ofiarą była Maryśka. Dostała 1. Paweł szepnął pod nosem "kto mieczem wojuje, od miecza ginie". Nie muszę chyba dodawać, że nikt już nie odzywa się do Marii. Ona zawsze była z dala od klasy, ale teraz już jest bardzo od nas daleko. Każdy ją olewa. Musi być jej przykro, ale sama jest sobie winna :) We wtorek na matmie pani Michalina powiedziała nam, że kuratorka niczego się nie dopatrzyła, więc Szczepana nikt nam nie zabierze. Tyle dobrze :D Dzisiaj skończyliśmy nasze zadanka z matmy :) W sumie ciężko było. Niektóre zajęły nam po 30 minut. Zapomniałam dodać, że robiliśmy je w piątek, sobotę, poniedziałek i  wtorek  :C W końcu przypłacimy to zdrowiem :/ Łukasz zrezygnował z treningów w Królewskich. Był smutny, ale podjął taką decyzję, bo nie wyrabiał się z niczym. Mój tata się na niego obraził. Łukasz uświadomił mu, że nie ma zamiaru zawalić matury przez piłkę, albo wylądować w szpitalu z zawałem :( Tatuś pojechał do swojej firmy. Zadzwonił po jakiejś godzinie i powiedział, że Łukasz może grać bez treningów, bo jest tak dobry, że i bez treningu sobie poradzi. Zapytałam tatę, czy inni piłkarze to zaakceptują, a on do mnie "oni sami to wymyślili" :D Łukasz to jednak ma przyjaciół :* Po lekcjach pojechaliśmy do galerii, bo przecież zmieniają się pory roku i trzeba się jakoś ubrać :D Znowu zamęczyłam Łukasza zakupami :( Robił za tragarza, a ja tylko wymieniałam mu co i gdzie chcę jeszcze kupić. Ryszard, który po nas przyjechał poprosił, żebyśmy na następny raz mu powiedzieli, żeby załatwił większy samochód na nasze potrzeby. Zgodziliśmy się z nim. Wrzuciłam na Instagram fajny obrazek, który Szymon skomentował "biedny Łukasz :("

Czwartek, 1 października 2015
Nauka, nauka i jeszcze raz nauka. Dokładniej matematyka :( Na dzisiaj znowu było sporo zadań. Około 160. Na lekcji lekko podpadliśmy pani Michalinie. Pani zebrała zeszyty i sprawdziła ilościowo, kto ile zadań zrobił. Szybko to zrobiła. Wstawiła tylko 8 piątek (dla naszego "kółka matematycznego") a reszcie 1. Potem rozpętało się piekło. Michalina zapytała "jak to jest możliwe, że Szymon, Bartek, Robert, Łukasz i Paweł-sportowcy dają radę z zadaniami, a reszta nie? Dlaczego Wiktoria, Natalia i Kasia je zrobiły a reszta nie?" Nagadała, że matematyka jest przedmiotem, który odda nam to, co jej daliśmy. Czyli czas poświęcony na zadanka...Kuba jej powiedział, że my się spotykamy i robimy te zadania razem, więc nam więcej wychodzi i w ogóle. Pani Michalina zapytała więc nas jak to wygląda. Paweł jej na to "niech Wiktoria opowie, to był jej pomysł". Niestety musiałam opowiedzieć :( Powiedziałam, że przyszło mi coś takiego do głowy, bo jak się zbierze więcej osób, to pomysły na zadania szybciej przychodzą a i jest większe prawdopodobieństwo dobrego rozwiązania. Pani bardzo pochwaliła mój tok myślenia. Namawiała pozostałą część klasy na założenie własnych grup zadaniowych. Oni jednak mieli to gdzieś :( Haha będą tego żałowali ;) Mamy już zarezerwowaną salę  i zespół na studniówkę. Powolutku zbieramy się też do poloneza. Wstępnie nawet dobraliśmy się już w pary. To będzie niezapomniana impreza z najwspanialszymi ludźmi ♥♥♥



niedziela, 1 listopada 2015

"Na pewno gdzieś za rogiem jest ktoś, dla kogo Bogiem się staniesz i kto Ciebie śnił wciąż tylko dla siebie..."

Wtorek, 1 września 2015
W sumie nie pisałam trochę, bo i nie było o czym :) Łukasz szybko wrócił do zdrowia i do treningów. Na szczęście jego choroba była tylko spowodowana zmianami klimatu :D Dzisiaj pierwszy dzień w szkole. Przyszliśmy na rozpoczęcie w dobrych humorach :* Wszyscy szczęśliwi i gotowi do działania. Wychowawca przedstawił nam plan i poopowiadał o maturze i odpowiedzialności. Po jakimś kwadransie mogliśmy już iść do domu :D Po rozpoczęciu gadaliśmy dość sporo i w sumie ja z Łukaszem mieliśmy najwięcej wspomnień :* Szymon jeszcze opowiadał o swoim klubie i to wszystko. Na rozpoczęciu nie było Marysi, ale jakoś nikt się tym nie przejął. Pojawił się temat studniówki. Wiadomo, to najważniejsza impreza w życiu młodego człowieka. W moim życiu teraz zapewne wiele się zmieni. Nie będę miała za wiele czasu dla siebie. Na pierwsze miejsce wraca nauka :( Łukasz obawia się, że nie da rady połączyć treningów ze szkołą. Zaczyna myśleć o rezygnacji z klubu :c Będę musiała mu to wybić z głowy, bo przecież tata mnie zabije :( Wieczorem leżeliśmy u mnie w salonie i rozmawialiśmy o przyszłości. Całkowitej, czyli tej naszej najbliższej i tej najdalszej :p Przyszedł tatuś, dosiadł się do nas i mówi "wiecie, wiele sobie przemyślałem. Łukasz jesteś w klasie maturalnej. Musisz poważnie myśleć o swojej przyszłości. Jutro widzę Cię na treningu seniorów. Maks też ma przyjść. Bez dyskusji." Łukasz nie mając wyjścia zbytnio, zgodził się :) To oznaczało, że będzie miał mecze w niedziele. Nie bardzo mi się to podobało, ale szanowałam decyzję taty. Obejrzeliśmy jakiś film i Łukasz poszedł do siebie :)

Piątek, 11 września 2015
Moje życie toczy się szkolnym rytmem. Wstaje rano, śniadanie, szkoła, nauka, nauka, nauka, sen i tak dalej.... Ostatnio widuję się z Łukaszem tylko w szkole. Na więcej nie ma czasu. Ale dostaliśmy "miły" prezent od pani Michaliny. Kazała nam kupić książki z zadaniami maturalnymi. Co tydzień 200 zadań. Pisałam o nich z Natalią i uznała, że moglibyśmy się zacząć spotykać w jakimś gronie i je robić. Utworzyłam konwerso na fejsie. Nazwałam ją "kółko matematyczne". Do kółka zapisałam Natalię, Łukasza, Szymona, Pawła, Roberta, Kasię i Bartka. Ze mną 8 osób.  Problemem było wybranie idealnego dnia. Każdy chłopak to sportowiec :( Jednak ustaliliśmy po długich konsultacjach, że będzie to piątek godzina 16:30. Zaczynamy za tydzień. Wybraliśmy na miejsce spotkań mój dom, bo mam duży salon. Najczęściej jestem sama w domu i nikt nie będzie nam przeszkadzał. Poza tym Paweł napisał, że mam najlepszy alkohol w barku. Ten to tylko o jednym :) Pojechałam z tatą zobaczyć co się dzieje na treningu seniorów, na którym był również Łukasz. Tata obiecał mi, że zwolni mojego chłopaka z piątkowych treningów na te nasze matematyczne spotkania. Na szczęście tylko matematyczne. Fizykę dalej mamy ze Szczepanem :* Dzisiaj powiedział nam, że planują z Kasią dziecko. Omawiamy bieżące ciekawostki siatkarskie. Niedługo Szczepan zacznie jeździć na mecze Lotosu :) Czasami jest tak na fizyce, że skończymy temat wcześniej i oglądamy jakieś mecze albo wywiady. Kochamy naszego fizyka za wszystko ♥ W zasadzie żaden nauczyciel nam się nie zmienił. To najważniejsze :) Przeglądałam sobie różne strony i znalazłam mądre motto.

Wtorek, 15 września 2015
Są pewne rzeczy, których się nie wybacza. My na pewno nie wybaczymy Maryśce tego, co dzisiaj zrobiła. Może po kolei. Na fizyce zrobiliśmy szybko temat i zaczęliśmy gadać o Pucharze Świata siatkarzy. Nasi oczywiście wygrywali, ale to nie to w tej historii jest istotne. Maryśka zaraz po fizyce poleciała do dyrektora i nagadała mu, że Szczepan nic nas nie uczy, tylko gada o siatkówce i włącza nam mecze. Nie wiedziałabym o tym, gdyby nie, że przed angielskim dostałam od Szczepana wiadomość "słuchaj, ktoś mnie zakablował, będziemy musieli przejść kontrolę" Od razu wiedziałam, że to Maryśka, bo ona od początku miała swój świat. Uważała się, za pępek świata, a siatkówka wcale jej nie interesowała. Może też dlatego nie była zbytnio lubiana w klasie. Bynajmniej na następnej lekcji po angielskim, a była to matematyka już wszyscy wiedzieli o czynie Marii. Paweł zapytał jakie konsekwencje mogą grozić Szczepanowi, a pani do nas "Wiecie, teraz przyjedzie pani z kuratorium, porozmawia z panem, z wami i zobaczymy. Na pewno z 2-3 lekcje dyrektor będzie obecny na waszej fizyce, żeby zobaczyć jak to wygląda." Maryśka wstała i powiedziała, że przecież jak dyrektor przyjdzie, to lekcja będzie wyglądać normalnie. Pani urwała temat. Uznała, że jeżeli my nie narzekamy na Szczepana, to nie powinno być problemu :) Wieczorem Łukasz zasnął u mnie na sofie zmęczony po treningu. Mój tatuś oczywiście od razu chciał go do lekarza zawieźć, ale mama go powstrzymała :) Powiedziała, że po prostu mój chłopak jest przemęczony i powinien troszkę odpocząć, bo w takim tempie to on długo nie pociągnie :) Mam tylko nadzieję, że będzie mógł troszkę zwolnić i raz na jakiś czas pójdziemy jeszcze do kina :* 


wtorek, 25 sierpnia 2015

"Każdy swoje dziesięć minut ma, by na jawie przeżyć wielki sen, teraz właśnie los mi szansę dał czuję, że na całość mogę iść...."

Sobota, 22 sierpnia 2015 
Wczoraj nasz lot był bardzo długi i męczący :( Musieliśmy awaryjnie lądować w Austrii, a potem czekać 7 godzin na następny lot. To była jakaś masakra. Każda minuta trwała jak wieczność. W Gdańsku mieliśmy lądować o 14:50, wylądowaliśmy o 23 :( Dzisiaj wstałam o 13 :) Potem tatuś wyciągnął mnie na stadion, żeby mi pokazać nowe stroje klubu. Były 3 komplety: biało-niebieskie na mecze u siebie, różowe na mecze wyjazdowe (!!!) i zielone na sparingi i treningi. Kiedy zapytałam tatę, dlaczego różowe powiedział mi "wiesz nazywamy się Królewscy, a Real grał w takich strojach" Dałam mu jasno do zrozumienia, że Łukasz w życiu tego nie założy, bo Real to nie jest jego klub! Tatuś wysłuchał mojego kazania i obiecał, że różowe zamieni na żółte albo fioletowe chociaż. No i gitarka jest :D Generalnie resztę dnia spędziłam z Łukaszem. Jutro jedziemy do Sonii do Gorzowa. Startujemy o godzinie 9 rano :) Do przejechania mamy prawie 500 km :p Jedzie z nami pan Stefan, jednak mam obiecane, że nie będzie żadnego Gangu Albanii. Kochany :* Postanowiłam tym razem, że zabiorę bardzo mało rzeczy. Zmieściłam się w małej, podróżnej torbie!! Tyle wygrać :* Leżałam z Łukaszem na mojej (w końcu u siebie) sofie w salonie i oglądaliśmy po raz kolejny jeden z moich ulubionych filmów- "Uprowadzenie Agaty". Jest to film stary, o nieszczęśliwej miłości, ale nigdy mi się nie znudzi <3 Przytuleni do siebie zasnęliśmy w ostatniej scenie filmu: https://www.youtube.com/watch?v=EeXi5oeu3-Y

Niedziela, 23 sierpnia 2015
W samochodzie było bardzo wesoło :) Śpiewaliśmy różne piosenki i nasza 7-godzinna podróż minęła dzięki temu bardzo szybko. Po obiedzie Bartek zabrał nas do rodziców Stefanii :o Bałam się tej wizyty, pomimo zaproszenia. Pani Ania bardzo miło nas przyjęła. Była kawa i ciasto. Na podwórku za domem boisko do siatkówki :p No tak, chcieli się odegrać za porażkę w Madrycie. Spędziliśmy w ten sposób kilka ładnych godzin :D W końcu około 20 wróciliśmy do mieszkania Sonii. Jednak Sonia nie byłaby sobą, gdyby nie wymyśliła kolejnego szalonego pomysłu. Zabrała nas na działkę i tam rozpaliła grilla. Okazało się, że to było z góry zaplanowane :) Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie fakt, że przyniosła z altany jakieś nalewki domowej roboty. Otworzyła jedną z nich i nalała nam po kieliszku. Wino truskawkowe jej dziadka. Nawet dobre było. Po jakimś kwadransie przyszedł Kacper-jej chłopak. Przyniósł bimber z wesela swojego brata. To już mi nie smakowało. Po 2 kieliszku zaczęłam lekko oszukiwać ;) Około północy Łukasz źle się poczuł. Sonia i Kacper już spali oparci o stół. Wypili całą litrową butelkę tego bimbru i kilka kieliszków każdej z nalewek. Zadzwoniłam na pogotowie. Problem polegał na tym, że nie znałam tej ulicy :( Na szczęście w altanie obok nas był jakiś pan i mi pomógł. Ze szpitala już zadzwoniłam do rodziców Sonii i poprosiłam ich, żeby przywieźli torbę Łukasza. Miał tam dokumenty, a one były potrzebne do przyjęcia do szpitala. Zanim jednak oni przyjechali zasnęłam oparta o łóżko Łukasza.

Poniedziałek, 24 sierpnia 2015
Około 8 rano obudziła mnie pielęgniarka. Koło mnie leżała torba z rzeczami Łukasza. On jeszcze spał. Przyszedł lekarz i zaprosił mnie do swojego gabinetu. W dużym skrócie opowiedziałam mu historię choroby Łukasza. Zapytałam go co się stało, bo przecież Łukasz nie pił dużo. Lekarz wtedy mnie zapytał czy, aby nie podróżowaliśmy ostatnio po świecie. Kiedy mu powiedziałam, że byliśmy w Madrycie i w Rzymie, stwierdził, że przypadek Łukasza może być jakąś chorobą przywiezioną z podróży :( Zadzwoniłam do jego rodziców. Pani Basia od razu chciała przyjechać, ale ją uspokoiłam. Około południa przyjechał Bartek ze swoją mamą. Sonia i Kacper dalej spali w altanie na działce. Masakra jakaś. Bartek powiedział nam, że nie ma z nimi kontaktu. Mama Sonii była przerażona, że jej córka doprowadziła się do takiego stanu. Też bym się po niej tego nie spodziewała. O 16 przyszedł lekarz i powiedział nam, że ze względu na stan zdrowia Łukasz powinien wrócić do domu, najlepiej karetką pod opieką lekarzy. Obiecałam panu doktorowi, że załatwię to z mamą. Jakąś godzinę później wiedziałam już, że rano o 10 przyjedzie karetka ze szpitala w Koronie. Kochana mamusia :* Znowu zasnęłam przytulona do Łukasza <3



sobota, 22 sierpnia 2015

"Nie będę pracował, będę imprezował, nikt mnie nie dogoni, nikt mi nie zabroni..."

Niedziela, 16 sierpnia 2015
Dziadkowie Łukasz nie przestają mnie zaskakiwać. Wróciliśmy z Anioła Pańskiego i oni oznajmili nam iż wychodzą na wieczorny "rajd" po klubach, a my ich w ogóle nie obchodzimy. Pani Antonina dodała "jak chcecie to rdzewiejcie sobie tutaj, my będziemy się bawić..." Potem wyrwała mi telefon z ręki i puściła piosenkę: https://www.youtube.com/watch?v=zqFtx1jvqro Zaczęłam się zastanawiać, czemu wszyscy naokoło mnie słuchają After Party??? Jak nie tatuś i jego "Bananowa Agnieszka", przez którą o mało moi rodzice się nie rozwiedli, to teraz babcia Łukasza i jej "Nie będę pracował, będę imprezował" Nie ogarniam ich :D Jak już sobie poszli, leżeliśmy przed tv i zastanawialiśmy się jak spędzić resztę dnia :) Wybraliśmy się do pobliskiej restauracji i potem w planach mieliśmy galerię :p W knajpce spotkaliśmy tego samego polskiego policjanta, co na imprezie w klubie. Uśmiechnęliśmy się do nich i zajęliśmy sobie stolik. Zjedliśmy jakieś sałatki i poszliśmy na zakupy. Maraton po galerii w 100% udany :) Ekspedientki w sklepie musiały mieć niezły ubaw, widząc Łukasza w roli mojego prywatnego tragarza :p Fakt, może trochę przesadziłam, ale żyje się raz :D Wróciliśmy do hotelu obładowani siatami i w sumie zmęczeni. 21 sierpnia wracamy już do Polski. Potem jedziemy jeszcze na kilka dni do Gorzowa, a od 26 sierpnia muszę pomóc ojcu w tym jego festynie (koncert Weekendu). Mam nadzieję, że będzie fajnie. Resztę wieczoru spędziliśmy w ulubionej przez nas pozycji- przed tv :D

Poniedziałek, 17 sierpnia 2015
Dziadkowie wrócili dopiero o godzinie 12 w południe!!! Rano zadzwoniła do mnie mama z szokującą informacją, że doktor Wilański ze złamaną nogą przyszedł do pracy. Powiedział, że nie takie rzeczy w życiu robił i da sobie radę. Twardziel z niego!! Znowu poszliśmy do galerii. Siedzieliśmy w kawiarni i do Łukasza zadzwoniła jego mama. Pani Basia była przestraszona, że Łukasz znowu jest chory lub coś w tym stylu, bo pani Antonina powiedziała jej, że dużo śpimy i odpoczywamy :o Łukasz powiedział jej, że po prostu nie mamy ochoty latać po klubach i wolimy leżeć przy basenie :D Jak wróciliśmy do hotelu, pani Antonina uznała, że dzisiaj wieczorem nie mamy wyjścia i musimy iść z nimi na imprezę. W tym klubie, w którym byliśmy na imprezie z narkotykami w tle, odbywał się wieczorek karaoke. Babcia uznała, iż musimy posłuchać jak ona śpiewa jedną ze swoich ulubionych piosenek. Byłam ciekawa, aczkolwiek plan na wieczór spędzony w klubie nie bardzo mi się podobał :( Mimo wszystko punktualnie o 19 weszliśmy do klubu. Mieliśmy już zarezerwowany stolik. Dziadek przyniósł nam drinki i siedzieliśmy tak prawie w milczeniu :) Około 20:30 DJ zapowiedział "zapraszam teraz na scenę pierwszą uczestniczkę naszego karaoke panią Antoninę z okolic Olsztyna" Pani Antonina zdecydowała się wykonać piękną, ale też trudną piosenkę LemONa "Jutro". Ku mojemu zdumieniu ludzie nagrodzili ją owacją na stojąco. Potem wystąpiło jeszcze 9 innych osób. Śpiewali różne piosenki od Lady Pank przez Ich Troje na After Party kończąc :* Nawet mi się to podobało. Kiedy prowadzący zapytał o dodatkowych chętnych pan Zbyszek podniósł moją rękę :( Musiałam iść śpiewać. Wybrałam sobie piosenkę "Kamień z napisem LOVE" Eneja. Kiedy skończyłam, złapałam tylko torebkę i wróciłam do hotelu! . Wykąpałam się i wściekła poszłam spać. :/

Czwartek, 20 sierpnia 2015
Przez ostatnie dni mieliśmy niezmienny plan :D Basen, miasto, galeria itd. Dziadkowie sobie, my sobie. Oni zwiedzali kolejny kluby i knajpy, a my kolejne galerie i sklepy. Kupiłam multum rzeczy, których nigdy w Polsce nie dostanę. Łukasz również wydał dużo kasy na nowe buty sportowe z kolekcji AS Romy. Jak się okazało, w Rzymie jest kilka butików z ubraniami od polskich projektantów. W dodatku przeróżnych, zaczynając od znanych i lubianych przez gwiazdy na młodych i ambitnych kończąc :D W sumie to sklepy projektantów odwiedziłam tylko 3 razy, jak byłam na gali KSW w Gdańsku i Wrocławiu. Siedzieliśmy sobie w kawiarni i zastanawialiśmy się jak spędzić ostatni wieczór w Rzymie. W końcu jutro wracamy do Korony. W niedzielę jedziemy do Gorzowa. Oczywiście rodzice w trosce o nasz komfort, zamówili nam kierowcę :) Byle tylko nie było Gangu Albanii :/ Wróciliśmy do hotelu i zaczęliśmy się pakować. Wieczorem poszliśmy na basen i potem w zasadzie jak zwykle oglądaliśmy filmy :D Rzymska przygoda na ten rok się skończyła :'( 

wtorek, 18 sierpnia 2015

"Ja wysyłam dziś do Ciebie s.o.s, tylko ty naprawdę nie wiesz czego dzisiaj chcesz..."

Wtorek, 11 sierpnia 2015
Rodzice już pracują po urlopie, a ja leżę właśnie w hotelowym łóżku w Rzymie. Uznaliśmy, że tak spędzimy pierwszy dzień pobytu tutaj :D Dziadkowie Łukasza pojechali zwiedzać Muzea Watykańskie. Nam się to nie podoba jakoś specjalnie. W czasie pobytu w Polsce byliśmy na treningu Królewskich :p  Niedługo początek sezonu. Niestety  też powrót do szkoły. W sumie trzecia klasa liceum to czas wielkich wyborów, ciężkiej pracy i trudnych rozstań :( Nie chcę rozstawać się z moją kochaną, najlepszą pod słońcem klasą :( Mimo wszystko, przez trzy lata, człowiek zżywa się z pewnymi osobami. Nie no dobra, koniec tych łez. Mam jeszcze trzy tygodnie wakacji :D Leżeliśmy sobie leniwie i  oglądaliśmy jakieś włoskie kanały ;) Polskich nie znaleźliśmy :( Około 19 wrócili nasi opiekunowie. Pani Antonina uznała, że nie możemy przespać całego czasu i wieczorem wyciągnęła nas na miasto. Łaziliśmy sobie po Rzymie, a pan Zbyszek o każdej ulicy opowiadał niczym rasowy przewodnik. W końcu usiedliśmy w jakiejś małej knajpce, żeby coś zjeść. Zamówiłam sobie małą sałatkę, a pani Tosia do mnie "co ty robisz, dziewczyno? jesteś na wakacjach bierz pizzę, we Włoszech jesteś". W dodatku zamówili trzy butelki wina i mówią do nas "wrócimy do hotelu, jak to wypijemy. Popatrzyłam na Łukasza, a on na mnie. Obydwoje nie mieliśmy ochoty na alkohol. Łukasz powiedział do nich "słuchajcie, wiecie, że ja nie mogę? Jak lekarz się dowie, to mi łeb urwie." Pani Tosia nie dawała za wygraną :( Musieliśmy z nimi pić. Do hotelu wróciliśmy około 23. Jakoś tak wyszło, że zasnęliśmy od razu po kąpieli, co bardzo rzadko nam się zdarza.

Czwartek, 13 sierpnia 2015
Wczoraj cały dzień leżeliśmy przy hotelowym basenie, więc i pisać nie było o czym. Dzisiaj postanowiliśmy, że zwiedzimy Bazylikę Świętego Piotra :) Pomimo tego, że był dzień powszedni, to kolejka do wejścia ciągnęła się przez cały plac :( Czekaliśmy chyba z 4 godziny, w dodatku w strasznym upale. Jakoś przestało nam się to podobać. Kiedy w końcu weszliśmy do środka, widok był przepiękny :* Przeszliśmy całą Bazylikę, pomodliliśmy się chwilę i wyszliśmy. Potem wykupiliśmy sobie bilety na taki piętrowy autokar bez dachu, którym zwiedzaliśmy dalej Rzym :D Byliśmy przy fontannie di Trevi. Standardowo wrzuciłam tam jakiegoś Eurocenta :p Zjedliśmy jakiś dobry obiad i wróciliśmy do hotelu :p Łukasz sobie zasnął, a mnie pani Antonina wyciągnęła na zakupy. Ta kobieta miała więcej werwy niż niejedna nastolatka. Połaziłyśmy po galerii, ale nic ciekawego nie było. Kupiłam sobie tylko jedną bluzkę :( Jak już wróciłyśmy do hotelu, zadzwoniłam do mamy :D Powiedziała mi, że Wilański miał wypadek samochodowy i leży teraz w szpitalu ze złamaną nogą. Tak głośno śmiałam się do telefonu, że aż Łukasz się obudził :/ Kiedy skończyłam rozmawiać, powiedziałam mu o tym i razem się śmialiśmy :p Następnie poszliśmy sobie nad hotelowy basen, gdzie leżeli już dziadkowie Łukasza. W ten sposób spędziliśmy resztę dnia. Wieczorem leżeliśmy na tarasie, a oni poszli do jakiegoś klubu na imprezę! Pani Antonina przed wyjściem nazwała nas "starymi próchnami, którym już tylko umrzeć pozostało". Fakt, oni ludzie po 60-ce poszli na imprezę, a my z laptopem na kolanach leżeliśmy tylko :D Jakoś nas to nie ruszało :) Uznaliśmy, że mamy jeszcze czas na imprezy :* Zasnęliśmy na tym tarasie z włączonym filmem "Gwiazd naszych wina" <3

Sobota, 15 sierpnia 2015
W Polsce dzisiaj święto narodowe Wojska Polskiego, ustanowione na pamiątkę Bitwy Warszawskiej z 1920 roku :) My spędziliśmy ten dzień na plaży :) Jutro pojedziemy na plac Św. Piotra na spotkanie z Papieżem. Spacerowaliśmy sobie po okolicy plaży. Było tam boisko do siatkówki. Łukasz zaproponował, żebyśmy sobie zagrali dziadkowie na dzieci :D Wygraliśmy do zera. Wróciliśmy do hotelu i namówiłam Łukasza, żebyśmy poszli sobie na jakąś imprezę. Znaleźliśmy sobie polski klub z polską muzyką :D Główną zasadą tam panującą było rozmawianie tylko i wyłącznie po polsku. Pojechaliśmy tam :) Miło jest spotkać swoich Rodaków dwa tysiące kilometrów od domu. Impreza toczyła się swoim rytmem. Zajęliśmy sobie stolik i zamówiliśmy sobie jakieś drinki. Dosiadły się do nas jakieś dwie dziewczyny i rzuciły nam przed twarz jakieś woreczki. Dodały krótkie "rozweseli was to" i odeszły :o Leżało to przed nami jakiś kwadrans i w końcu zmieniliśmy stolik. Nie chcieliśmy najzwyczajniej w świecie niczego próbować. Zwłaszcza, że nawet nie wiedzieliśmy, co to tak do końca jest :( W końcu stwierdziliśmy, że pora wracać do hotelu, ale pojawiła się policja i nikogo nie wypuszczali. Niestety niewiele osób w klubie rozumiało po włosku, dlatego komunikacja była utrudniona. Na nasze szczęście okazało się, że wśród imprezowiczów był policjant z Polski, który znał język włoski. Zaczęli sprawdzać ludzi alkomatem i narkotestami. Wszyscy, którzy mieli powyżej promila  alkoholu lub jakieś narkotyki w sobie od razu zakuwani byli w kajdanki i aresztowani. Na całej imprezie (było tam koło 400 osób) tylko około 50 zostało uwolnionych. Między innymi ja z Łukaszem i ten policjant z żoną. Szliśmy z nimi kawałek, a ten policjant zapytał nas, (chyba z czystej ciekawości) dlaczego nie wzięliśmy narkotyków od tych dziewczyn. Powiedziałam mu krótko "nie szukamy kłopotów, a odpoczywamy". Zaczął się śmiać. Oświadczył nam, że w jego 5-letniej karierze zawodowej, jesteśmy pierwszymi nastolatkami, których nie trzeba wyprowadzać po spożyciu. Zaczęliśmy się śmiać :D Czyżby policjant miał aż tak złe zdanie o polskiej młodzieży?? :( Po powrocie do hotelu opowiedzieliśmy dziadkom całą historię i poszliśmy spać :)



wtorek, 11 sierpnia 2015

"Dziś się spełnią wszystkie nawet niemożliwe sny...głosie leć śpiewaj więc...bo odkryły własnie się dwie połówki serc..."

Czwartek, 30 lipca 2015
Męka z doktorem Wilańskim- dzień pierwszy. W sumie to spotkaliśmy się dopiero w samolocie. 5-godzinny lot spędziłam na słuchaniu muzyki i czytaniu. Już w hotelu okazało się, że doktorek będzie moim (i Łukasza) sąsiadem :( Uznaliśmy jednak, że w końcu przyjechaliśmy tutaj poszaleć, a nie zastanawiać się, czy jakiś lekarz nam powie co o nas myśli :) Zjedliśmy sobie obiad, a potem poszliśmy sobie na plażę. Temperatura w cieniu wynosiła 42 stopnie :o Na plaży było ciasno, ale jakoś się wepchaliśmy. Błogie chwile beztroskiego siedzenia na leżaczkach, przerwał nam donośny, męski głos, który krzyczał "Wiktoria i Łukasz to naprawdę Wy???". Od razu zerwaliśmy się na równe nogi. Odwróciliśmy się, a tam stoi Bartek :D Nasz Bartuś z Gorzowa. Po krótkim przywitaniu, Bartek powiedział, że przyjechał tutaj ze Stefanią i jej rodzicami. Byliśmy zdziwieni, bo rodzice Stefy nie tolerowali Bartka i jego MMA. Przenieśliśmy się na koc Bartka. Zostaliśmy pokrótce przedstawieni rodzicom Stefanii. Pani Anna była bardzo elegancką kobietą. W końcu jej mąż jest wpływowym człowiekiem. Pan Leszek wcale nie wyglądał na groźnego. Wziął piłkę i normalnie grał z Łukaszem i Bartkiem. Leżałam na kocu ze Stefanią i gadałyśmy sobie. Stefa zdała maturę i od października zaczyna studia na wydziale inżynierii biotechnologii. Wybrała sobie te studia, bo to ją ciekawi. Jej mama wtrąciła się z tekstem "mogłabyś studiować w Warszawie, Łodzi, Krakowie, a ty wybrałaś sobie Poznań, bo tam ten twój Bartuś trenuje to rzucanie ludźmi" Przypomniałam sobie, że Bartek nie jest lubiany przez rodziców Stefanii. Jak pani Ania poszła sobie na kawę, zapytałam koleżankę, czemu zabrała Bartka na wakacje z rodzicami. Stefa powiedziała "chciałam jechać z Bartkiem i jego klubem na obóz, bo moja przyjaciółka też ma chłopaka fightera i pojechała z nimi... Moja mama jednak uznała, że to godzi w wizerunek taty i powiedziała, że mam z nimi przylecieć tutaj. Uparłam się, że bez Bartka nigdzie nie jadę i w końcu tata wymyślił, że Bartek leci z nami :)" Wróciliśmy do hotelu. Rodzice i doktorek balowali na tarasie, więc my od razu poszliśmy do siebie...

Sobota, 1 sierpnia 2015
Wczorajszy dzień spędziliśmy na plaży. Dzisiaj poszliśmy na Santiago Bernabeu i galerii handlowej. Tylko mojemu tacie nie podobały się zakupy. Wiadomo w pokoju jest klimatyzacja, lodówka z alkoholem i piosenka "Bananowa Agnieszka". Zwariować można. Czekaliśmy na obiad i akurat zadzwonił do mnie Jagieński. Powiedział, że After Party nie może do nas przyjechać z powodu innych koncertów :( Tata się załamał. Odkąd został prezesem całe jego (i nasze) życie było podporządkowane klubowi. Ciągle zasypywał nas nowinkami i pomysłami na rozwój. Wróciliśmy do hotelu i tata stwierdził, że do końca dnia mam mu podać kolejnego artystę. Smutna poszłam z Łukaszem na plażę. Czekali tam już nas: Bartek, Stefania i jej rodzice. Bartek od razu wyczuł, że coś ze mną jest nie tak. Powiedziałam mu w czym problem. On jak zawsze miał gotowe rozwiązanie. Powiedział do mnie "zrób listę swoich 10 ulubionych zespołów, napisz te nazwiska i zrób losowanie. Wylosowany zespół pokaż tacie, jak nie będzie mógł to następny...i następny...i tak do skutku. Jak ci braknie to napisz następne 10" Zapytałam "a co jeśli i 20 będzie mało?", a on mi na to "wtedy robisz własny zespół, bierzesz jakiś coverowy, co gra u was na weselach i innych takich..." Hahaha, szalone, ale jednocześnie mądre. Zrobiłam więc te listę. Potem losowałam. Na początku wylosowałam właśnie After Party, potem Akcent (nie mogli), a za trzecim razem- Weekend. Oni mogli na moje szczęście. Szybko ogarnęłam post na Fejsa, że Weekend zagra u nas 29 sierpnia. Wieczorem poszliśmy do polskiego klubu na imprezę. Rodzice urządzili sobie własną w hotelu. Wróciliśmy do hotelu około pierwszej w nocy :D 

Sobota, 8 sierpnia 2015
Nasz pobyt w Madrycie powoli dobiega końca :( :/ Jutro wracamy już do domu :'( Ale we wtorek lecimy do Rzymu <3 Łukasz powiedział mi, że lecimy z jego dziadkami, bo rodzice jednak nie mogą wziąć urlopu. Szkoda, ale z panią Antoniną i panem Zbigniewem też będzie fajnie. Cały czas spędzaliśmy głównie na plaży, basenie, albo w galerii. Rodzice Stefanii coraz lepiej dogadują się z Bartkiem. Być może jak spotkamy się z nimi w Gorzowie, to będą już jak rodzina. Kurde uświadomiłam sobie, że gdyby moi rodzice nie akceptowali Łukasza, albo na odwrót, to chyba bym się zabiła :( Niestety takie przypadki się zdarzają. Leżeliśmy sobie na plaży i dosiedli się do nas moi rodzice i doktor Wilański. Po raz pierwszy to zrobili przez cały pobyt. Zawsze my byliśmy sami i oni sami. Siedzieliśmy tak sobie i jakoś nastała grobowa cisza. Każdy zajęty był jakimś elektronicznym gadżetem. W końcu przerwałam to milczenie. Zauważyłam, że boisko do siatkówki plażowej jest wolne. Zaproponowałam, żebyśmy pograli w składach 5:5.W jednej drużynie Łukasz, Bartek, ja, Stefania i Wilański, a w drugiej moi rodzice, rodzice Stefy i pani Danusia. Graliśmy do 3 wygranych setów. Wygraliśmy! <3 Niestety dopiero po tie-breaku :( Zmęczeni leżeliśmy dalej, aż w końcu pani Ania powiedziała "jak już wpadniecie do Gorzowa, to zapraszamy do nas, wpadajcie całą ekipą, musimy się jakoś odegrać" No i wieczorna impreza pożegnalna odbyła się w większym gronie. Mama w pewnym momencie zabrała tacie kieliszek i mu powiedziała, że więcej nie wypije tego wieczoru. Przypomniała mu jak chorował po KSW i że w poniedziałek musi iść do pracy. Tatuś złapał za laptopa, włączył piosenkę; https://www.youtube.com/watch?v=zqFtx1jvqro Rodzice Stefy i ona z Bartkiem zmyli się około 23, a potem pani Danusia też odebrała mężowi kieliszek. My poszliśmy do siebie ogarnąć pakowanie :D Leżeliśmy sobie w łózkach i z uśmiechem wpisaliśmy Madryt do kart naszego wspólnego życia :*












wtorek, 4 sierpnia 2015

"Życie znów piękne jest, bo wakacji nadszedł czas, słońce plaża na co dzień, lato, lato, lato jest..."

Niedziela, 26 lipca 2015
Mój tatuś wczoraj nieźle się załatwił. Jak jedliśmy śniadanie, wpadł do kuchni i śpiewał "Bo w moim sercu jest Agnieszka, ona tu niedaleko mieszka. ło o o....taka seksowna, roześmiana, codziennie rano je banana. ło o o..." To mogło oznaczać tylko jedno! Na festyn 29 sierpnia tatuś ma zamiar zaprosić zespół After Party :p Mama jednak nie kojarzyła faktów, że tatuś śpiewa znaną piosenkę. Myślała, że zdradza ją z Agnieszką, a tak ma na imię jego asystentka. Zaczęła krzyczeć "to co? Po tylu latach się mną znudziłeś? Młodsza i ładniejsza?? :(" Mama prawie płakała. Tata niewiele jarzył. Postanowiłam ją uspokoić. Włączyłam jej tą piosenkę. Zaczęliśmy się śmiać. Po chwili jednak mamie znów zrobiło się smutno :( Powiedziała, że wolałaby ponowny koncert Akcentu, niż After Party. Niestety tatusiowi nie przegada. Z drugiej strony 90% piłkarzy wolałaby coś innego niż disco polo. Jakiś Gang Albanii albo innego rapera. Jednak tutaj rządzą sprawy finansowe. Mało osób z grupy 30+ zapłaci 20 złotych za Gang Albanii, a za After Party na pewno więcej. Chodzi o pieniądze dla klubu. Poza tym nowy sponsor nienawidzi Gangu, a tata nie chce, żebyśmy go stracili. Kiedy już mama się uspokoiła, pojechaliśmy do kościoła. Po mszy mama zawiozła nas do Iskry. Szymon z Kornelią już dawno tam byli. Było nawet wesoło :D Oni jadą do domu w środę, a my w czwartek mamy wylot do Madrytu :* Już niedługo… Na boisku uświadomiłam sobie, że nie mam nic na wyjazd. :/ Nawet głupiego kremu z filtrem nie kupiłam. No nic, jutro zabiorę Łukasza na zakupy :D Niech trochę pocierpi. Jak wróciliśmy do domu, mój tata dalej chorował, więc wieczór spędziłam u Łukasza :* 

Poniedziałek, 27 lipca 2015
Zrobiłam dzisiaj zakupy stulecia. Na szczęście Szymon miał wolne i został naszym kierowcą. Nie chciałam, żeby zostawił dla nas Iskrę, ale on stwierdził, że skoro jedzie z nimi do Katowic to jeszcze się nagadają.Załatwił sobie. Będzie mieszkał u Krystiana. Z nami prawie 3 tygodnia się nie zobaczy...Niestety tak wyjdzie. Dopiero 20 sierpnia wracamy z podróży zagranicznych, a potem do 26 będziemy w Gorzowie u Sonii. Wracając do zakupów, kupiłam dużo ubrań, butów itp. Z góry zakładałam, że jak zwykle zresztą, tatuś będzie płacił za nadbagaż. No trudno, sam mi na to pozwalał. Nigdy nie usłyszałam od niego, że za dużo wydaję, albo kupuję niepotrzebne rzeczy. Tak naprawdę u mnie nic się nie marnuje. Jak mam jakieś ubrania, które są za małe, albo mi się nie podobają już to oddaję je do domu dziecka, albo domu samotnej matki. Tam zawsze są potrzebne. Czasami organizujemy też w gronie znajomych taki "handel wymienny". W ten sposób w mojej szafie zawsze jest miejsce :D Po 8 godzinach shoppingu, usiedliśmy w knajpce, żeby coś zjeść. Łukasz i Szymon też byli obładowani siatami. Można powiedzieć, że dobraliśmy się w swoim gronie. Zaczęliśmy rozmawiać o ewentualnej przyszłości. Łukasz powiedział, że najprawdopodobniej inżynieria budowlana, czyli coś tak jak mój tata. Szymon chciał na AWF zaocznie, a jednocześnie ekonomię w stosunkach międzynarodowych :D Kiedy przyszła moja kolej, powiedziałam, że jeszcze nie wiem, ale najprawdopodobniej architektura wnętrz, albo fotografia :D Jak coś nie wypali, w ostateczności marketing w sporcie i prowadzenie spraw Królewskich :p Nie no, żartuję. Żadnego marketingu! Jak mówi moja mama "zawsze możesz zająć kasę w Biedronce". Wychodzę z założenia, że żadna praca nie hańbi, ktoś w końcu musi też sprzątać! Wróciliśmy do domu około 19 :D Łukasz poszedł do siebie zanieść zakupy, a po kwadransie jego mama napisała mi, że już śpi. Nie dziwiłam mu się. Leżałam sobie przed "Ranczem" i zasnęłam 

Środa, 29 lipca 2015
Wstałam o 6:15. Od razu zaczęłam się pakować. Moi rodzice, pomimo tego, że sami sobie szefują praktycznie, jeszcze pojechali do pracy. Około 13 zadzwonił tata i zapytał mnie, czy chcę lecieć do Londynu. Nie bardzo go rozumiałam, przecież lecimy do Madrytu jutro. Wtedy on do mnie "Na KSW, kochanie. Pod koniec października." Powiedział, że mama może dostać od kogoś bilety. Zgodziłam się, ale zaczynałam mieć obawy. Skąd moja mama ma te bilety :o Dostaje je prawie na każdą galę. Szybko jednak pozbyłam się wątpliwości, bo w Londynie jeszcze nie byłam! :D Dokończyłam pakowanie i pojechałam z Łukaszem do szpitala, bo miał wizytę u lekarza. Dowiedziałam się strasznej rzeczy. Doktor Wilański i jego żona jadą z nami do Hiszpanii! :/ Za jakie grzechy?! Siedzieliśmy w bufecie, akurat przechodziła mama. Zobaczyła nas w złym humorze. Od razu zapytała nas, o co chodzi. Powiedziałam jej "o Wilańskiego! powiedział nam, że on i pani Danusia lecą z nami do Madrytu!" Mama do mnie "Nooo tak, zapomniałam wam wcześniej powiedzieć. Paweł nie miał planów na urlop, a że mamy w tym samym terminie, to mu zapronowałam" Miałam ochotę zabić własną matkę! Wakacje z Wilańskim z raju, przeniosą się do piekła :( Wróciliśmy do domu, a jak pani Basia nas zobaczyła, od razu wiedziała, że coś jest nie tak. Zapytała "Doktor nie pozwolił ci lecieć?",a Łukasz do niej "pozwolił, a nawet więcej-jedzie z nami!" Barbra zaczęła się śmiać. Nam nie byłodo śmiechu :( Jednak po rozmowie z tatą stwierdziliśmy, że będziemy się dobrze bawić. Ogarnęliśmy do koća pakowanie i o 22 poszliśmy spać :) O 11 mamy wylot z Gdańska, więc wstać musimy o 3 w nocy :*


poniedziałek, 3 sierpnia 2015

"Spójrz mi w twarz jeszcze raz, spójrz po raz ostatni i nie odrzucaj mnie, bo świat bez Ciebie zgaśnie..."

Wtorek, 21 lipca 2015
Wczoraj rano wraz z Kornelią i Szymonem stworzyliśmy komitet powitalny dla Iskry Katowice, która zaczęła 10-dniowy obóz treningowy w naszym mieście. Resztę dnia spędziłam z Łukaszem w szpitalu. Dzisiaj już wrócił do domu. Leżeliśmy leniwie u niego w pokoju, aż w końcu powiedziałam mu, że Iskra przyjechała na zgrupowanie :D Łukasz niemal od razu chciał się z nimi spotkać. Pani Basia uznała, że to dobry pomysł, byle tylko nie trenował. Haa, będzie trudno go powstrzymać, ale spróbujemy. Poszłam do domu się przebrać i zabrać aparat. Pojechaliśmy do "Szafranu" komunikacją miejską. Tak, w naszym mieście coś takiego ruszyło :D Sama się zdziwiłam :o Dotarliśmy po kwadransie na miejsce. Siatkarze grali w nogę na boisku. Łukasz chciał do nich dołączyć, ale go nie puściłam. Niedobra jestem, wiem. Chłopaki ucieszyli się ze spotkania z nami. Usiedliśmy sobie na krzesłach, a oni grali. Nie było Kornelii, bo pracowała. Miała przyjechać po pracy. Szymon powiedział mi, że po wczorajszym treningu Tomek opowiadał o kolacji u mnie w domu. Łumanowski nagadał, że mój tata upił jego ojca i potem zmusił do podpisania kontraktu na sponsorowanie jakiegoś chłamowego klubu jakiejś 10.ligi! Dlaczego on to zrobił??? :( Jakiej kurde 10.ligi? Takiej chyba nawet nie ma! Postanowiłam, że jak wrócę do domu to powiem o wszystkim tacie. Na szczęście Szymon okazał się mądrym człowiekiem i wszystko nagrał. Póki co, dobrze się bawię. Spędziliśmy w sumie miły dzień z Iskrą :* Bardzo się z tego cieszę. Wróciliśmy w końcu do domu. Poleżeliśmy sobie u mnie przed telewizorem i w końcu mój tata wrócił. Od razu mu powiedziałam "musimy poważnie porozmawiać" i puściłam mu nagranie z treningu Lotosu. Wkurzony tatuś pomimo godziny 18, wsiadł w samochód i pojechał do Olsztyna. Wrócił około 23 :o My oglądaliśmy sobie jakiś mecz w salonie. Usiadł koło nas, ściszył telewizor i powiedział "wiecie co? Syn Cezarego ma nas na naszym funpage'u przeprosić za tą "10.ligę", a w ramach zadośćuczynienia dostaniemy pieniądze na renowację szatni na stadionie. Teraz dobranoc". Oddał nam pilota i poszedł. Po jakimś czasie my też zasnęliśmy, zmęczeni treningiem ;)

Piątek, 24 lipca 2015
Tak naprawdę nasze życie od kilku dni polega na towarzyszeniu Iskrze :D Ich trener uznał nas za najlepszych przewodników po okolicy. Pokazywaliśmy im najciekawsze, naszym zdaniem, miejsca w naszym mieście. Muzeum drugiej wojny światowej, nasze 3 kościoły i kluby :p Dzisiaj za namową mojego taty przyprowadziliśmy ich na wieczorny trening naszych Królewskich. Chłopaki, zarówno z Królewskich jak i Iskry, bardzo szybko złapali wspólny kontakt. Obaj trenerzy wymieniali się swoimi "sztuczkami" na dobrą atmosferę w klubie. Na końcu rozegrali mecz Iskra vs. Królewscy. Mecz trwał 1,5 godziny. Wygrali Królewscy, minimalnie 9:8 :) Potem mój tatuś zaprosił naszych nowych znajomych na jutrzejszy sparing o 16, a po niej impreza z okazji pozyskania nowego sponsora. Zresztą impreza z jego pieniędzy. Odprowadziliśmy jeszcze Iskrę do hotelu i okrężną drogą wróciliśmy do domu. Tym razem wieczorne kino zrobiliśmy sobie w domu Łukasza. Jego rodziców nie było, a Asia nocowała u koleżanek. Za 5 dni lecimy do Madrytu <3 Już nie mogę się doczekać. Łukasz też, tylko jemu Madryt nie do końca odpowiadał, bo on to wiadomo- kibic Barcelony. Mi to zwisało. Nie miałam ulubionego klubu, oprócz Królewskich Koron oczywiście. Jak mieliśmy oglądać jakiś mecz, to ja zawsze mówiłam "wygra lepszy" :) Oglądaliśmy "Skazanego na śmierć". Około pólnocy zasnęliśmy z włączonym 12 odcinkiem 2.serii :D 

Sobota, 25 lipca 2015
Pomimo tego, że mecz miał się zacząć o 16, to już od 15 na boisku trwały rozgrzewki i zdjęcia. Jak nigdy na sparingu juniorów było pełno dziennikarzy. Tatuś jak przykładny prezes w garniturze, Łukasz w klubowym dresie. Nawet moja mama przyjechała!:O  Mi kazali założyć sukienkę :( Wolałam oczywiście spodnie, ale czego się nie robi dla rodziny :* Porobiłam trochę zdjęć, ale jak zobaczyłam tylu fotoreporterów dałam sobie spokój. Usiadłam z rodzicami i prezesem Łumanowskim w loży przeznaczonej dla prezesa klubu. Po pierwszej połowie Królewscy przegrywali 3:2 :( Widziałam, że kilku kibiców opuściło trybuny. Tata wyraźnie wkurzony poszedł do szatni, a pan Cezary do mnie "Co ten twój tatuś taki wściekły?" Powiedziałam, że nie mam pojęcia.  W drugiej połowie było troszkę lepiej. Korony wygrały 5:4 :D Nie byliby sobą, gdyby nie wygrali. Po meczu pojechałam z mamą do domu się przebrać. Jak wróciliśmy, impreza już się rozkręcała. Tatuś zaprosił Grześka, DJ-a z mojej osiemnastki, żeby grał. W razie pogorszenia pogody zarezerwowany był klub. Przezorny prezes pomyślał o wszystkim :* Oczywiście, nie mogło zabraknąć alkoholu. Jak to powiedział kiedyś Jagieński "alkohol po dużym wysiłku jest lepszy od snu". Najwyraźniej tatuś wziął sobie to do serca. Kupił piwo, wódkę i wino (to niby dla mnie) i dbał o to, żeby nikomu nie brakło, ale też, żeby nikogo nie trzeba było odprowadzać do domu. Łukasz i ja nie piliśmy, bo on nie mógł przez antybiotyki, a ja nie chciałam :) Siedzieliśmy w szatni, nagle wpada mój tatuś i krzyczy "wiem! zaprosimy któryś z zespołów z Dni Korony na następną imprezę :D Będzie fajnie!" Mi się to nie podobało. Urwaliśmy się i pojechaliśmy do domu. Wrzuciłam jeszcze na klubową stronę pewne zdjęcie i podpisałam "Dla tych, co dzisiaj poszli sobie, jak Królewscy przegrywali". Zanim zasnęłam, myślałam na jakiego wykonawcę postawi mój tatuś :)

niedziela, 2 sierpnia 2015

"Moje serce tylko Twoje jest, proszę skarbie nie zapomnij nigdy mnie..."

Poniedziałek, 13 lipca 2015
Weekend jak weekend. Siedziałam cały czas w szpitalu. Dzisiaj miałam podobne plany. Jednak tatuś mi je pokrzyżował :/ Wpadł do domu około 11 jak kończyłam w kuchni śniadanie i jeszcze byłam w piżamie i powiedział, że mam kwadrans na ubranie się. Zabierze mnie na pewne spotkanie, a potem do szpitala. Postanowiłam założyć kremową, elegancką koszulę, czarne rurki i najwyższe szpilki, jakie znalazłam w garderobie. W samochodzie tata wytłumaczył mi dokąd jedziemy. Okazało się, że załatwił spotkanie u pana Cezarego Łumanowskiego -najbogatszego biznesmena z Olsztyna :D Początkowo myślałam, że to kolejny nudny obiadek u potencjalnego klienta taty, który za projekty płaci grubą kasę. Jednak pomyliłam się, bo spotkanie miało dotyczyć sponsora dla naszych Królewskich. Zapytałam tatę, dlaczego akurat mnie zabrał, a nie na przykład Jagieńskiego albo któregoś z piłkarzy. Powiedział, że Jagieński wyjechał na urlop z rodziną, a piłkarze to piłkarze, mają wakacje i muszą odpoczywać. Uznał, że skoro od początku znajomości z Łukaszem chodzę na mecze, to znam w 100 procentach klub i będę umiała odpowiedzieć na wszystkie pytania. Tata zapowiedział mi, że na pytania o osiągnięcia klubu odpowiadam ja, on z kolei zajmie się pozostałymi pytaniami. Rozmowa przebiegała bez problemów. Potrafiłam godzinami opowiadać o Królewskich. Nawet pamiętałam historię o powstaniu nazwy. Panu Czarkowi bardzo się to spodobało. Powiedział, że zostanie sponsorem klubu w nowym sezonie, ale pod warunkiem, że dostanie zaproszenie na najbliższy mecz. Tata od razu mu je dał. Najbliższy mecz 25 lipca. Resztę dnia spędziłam u Łukasza. Pogadałam też z Agatą, która za miesiąc brała ślub. Z niejakim Mikołajem. Zapytałam, gdzie robią wesele i na ile osób. Ona mi na to "wesela nie będzie, na ślubie tylko rodzice i świadkowie. Czyli 10 osób plus ksiądz" Jak wracałam do domu, myślałam o słowach Agaty. W sumie cichy, spokojny ślub jest to jakieś wyjście. Nawet racjonalne :) Nie no, co ja gadam. Marzę o dużym weselu, ślubie w moim ulubionym kościele i sukni jak z bajki. Rozmarzona wykąpałam się i poszłam spać :)

Piątek, 17 lipca 2015
Dzisiaj tata zaprosił na kolację pana Łumanowskiego wraz z żoną i dziećmi- synem w moim wieku i córką o rok ode mnie młodszą. Pani Stenia od rana stawała na głowie, żeby jak najlepiej przyjąć wpływowego gościa. Państwo Łumanowscy mieli przyjechać o godzinie 18. Wstałam o 7:30 i zaczęłam pomagać pani Steni w kuchni. Oczywiście po jakimś czasie, Stenia uznała, że dokończy sama, a ja mam jechać do Łukasza skoro muszę dzisiaj wcześniej wrócić do domu. Tak, mój chłopak dalej jest w szpitalu. Wszystko było fajnie, ale Łukasz się przeziębił, bo jakaś genialna pielęgniarka otworzyła mu okno w sali i zostawiła otwarte drzwi! :( Jakbym wiedziała która,  to już by tam nie pracowała!!! W związku z tym dalej musi leżeć. Wyjdzie do domu może we wtorek, ale nikt nam tego nie obiecał :( Posiedziałam u niego i o 17:15 się zmyłam :( Nie chciałam, ale niestety :/ W domu pomogłam jeszcze nakryć do stołu, poprawiłam makijaż, założyłam sukienkę i baleriny. Moja mama wyglądała podobnie jak ja, a tatuś ubrał nowy garnitur i krawat, który dostał ode mnie :) Państwo Łumanowscy byli punktualni. Po krótkim powitaniu usiedliśmy do stołu. Żona pana prezesa- Aneta była tak jak moja mama lekarzem, pracowała w olsztyńskiej klinice sportowej. Tatuś rozlał wino i po drugim kieliszku byli już "na ty" W sumie kolacja jak kolacja, oczywiście rozmowy o klubie! :) Po kolacji zabrałam Dorotę i Tomasza do mojego pokoju, a tatuś wyciągnął inny trunek z barku (Ten sam koniak, który nie smakował mojemu koledze) Tomasz od razu po wejściu do pokoju zwrócił uwagę na zdjęcia wiszące nad moim łóżkiem. Pierwsze co, zapytał o Szymona "skąd go znasz?" Powiedziałam mu, że jest moim kolegą z klasy i zapytałam "a co?" On odpowiedział "gram z nim w Lotosie Olsztyn, jest świetnym siatkarzem, tylko takim trochę pracoholikiem. Czasami trener musi go wyrzucać, żeby nie przedobrzył, a teraz ma kontuzję i nie może jechać z nami na obóz treningowy do Spały :(" Wyczułam smutek w jego głosie. W sumie nowi znajomi bardzo mi się spodobali. Po jakimś czasie zeszliśmy na dół, a mój tata i pan Czarek już nie byli w stanie się nawet ruszyć. Mama z panią Anetą siedziały w kuchni. Mama tylko pokazała mi pustą butelkę po koniaku (litrową jakby ktoś pytał, a wypite było może z 200 ml z tego przed dzisiaj). Jak goście już pojechali, a prowadził Tomek, tylko się wykąpałam i poszłam spać. 

Niedziela, 19 lipca 2015
Całą sobotę spędziłam z Łukaszem. Oglądaliśmy filmy i seriale. Powiedział mi, że zaczął oglądać "Skazanego na śmierć" od pierwszego sezonu, bo mu się już totalnie nudzi, jak mnie nie ma. Co ja mu na to poradzę? Niedługo wróci do domu. Dzisiaj leżeliśmy sobie jak zwykle zresztą. Zadzwoniła pani Basia i powiedziała, że zaraz pojawi się niezapowiedziany gość, za którym nie przepadamy :( To była ciotka Łukasza- Zdzisława, która we wrześniu o mało nas nie rozdzieliła. Początkowo myśleliśmy, że żartuje, ale po jakimś kwadransie ciocia się pojawiła. Powiedziałam Łukaszowi "Idę do Agaty, porozmawiaj sam z ciocią" i zabrałam torebkę. Zdzisława zatrzymała mnie w drzwiach i powiedziała "Wiktoria, zaczekaj, chcę wam coś wytłumaczyć" Uznałam, że to nie ma sensu, ale usiadłam i słuchałam co ta baba ma ciekawego do powiedzenia. Ku mojemu zdziwieniu Zdzisława nas przeprosiła. Mówiła, że wtedy nie myślała o tym, że może nas urazić, a co gorsza rozdzielić. Początkowo miałam gdzieś jej "przepraszam", ale potem zwróciła się do mnie "Słoneczko, spróbuj mi dać kolejną szansę. Na bieżąco śledziłam wasze Facebooki i widziałam, że jesteście bardzo szczęśliwi. Nie odważyłam się przyjechać na wesele Kasi, bo bałam się konfrontacji z wami. Jeszcze raz gorąco przepraszam" Postanowiłam dać jej drugą szansę :) Posiedziała z nami do wieczora i w sumie okazała się bardzo fajną kobietą. Dopiero pielęgniarka ją wygoniła. Mi pozwoliła jeszcze zostać. Kiedy Łukasz zasnął, pocałowałam go i wyszłam. Niechcący podsłuchałam rozmowę pani Basi z doktorem Wilańskim. Nie była zbyt pozytywna. Niestety przeziębienie Łukasza okazało się zapaleniem płuc :/ Fakt wyjdzie do domu we wtorek, ale w sobotnim meczu nie zagra. Potem pani Basia powiedziała mi, że Łukasz do sportu wróci dopiero początkiem września. Wcześniej nie ma najmniejszej szansy nawet na jakąś siłownię. Musi odpoczywać! Przypomniałam jej, że przecież cały sierpień spędzamy w trasie. Za 11 dni Madryt <3 Już się nie mogę doczekać, kiedy zwiedzę Santiago Bernabeu ponownie :p Potem Rzym :D Wróciłam do domu i na fejsie napisał do mnie poznany w Łebie Krystian, dawny kolega  Szymona. Wiadomość była krótka, ale rzeczowa "jutro rano meldujemy się na obóz w hotelu "Szafran". Wbijajcie kiedy chcecie. Ty, Łukasz, Szymon i ta jego Kornelia. Trener Was serdecznie zaprasza :D" Odpisałam mu krótkie "chętnie :)" i zasnęłam.