sobota, 27 grudnia 2014

"...Pokonaj ze mną gorsze dni i podaj mi rękę dziś..."

Piątek, 25 kwietnia 2014
https://www.youtube.com/watch?v=BTPknsQ-bUY#t=83 Dzisiaj zaczęłam nietypowo. Od piosenki, która idealnie opisuje mój obecny nastrój. Łukasz przechodzi ostatnio jakiś kryzys. Nie chce rehabilitacji, unika spotkań z otoczeniem. Mnie traktuje jak powietrze. Rozmawiałam z mamą i mówiła, że to normalne w pewnym momencie. Mimo to, jestem z nim cały czas. I będę, pomimo wszystko :) Bo ja go kocham :* Dzisiaj postanowiłam sama pospacerować po ośrodku. Poznałam pewne starsze małżeństwo. Pani Genowefa i jej mąż przyjeżdżają tu co roku od 20 lat. Po ślubie są 50... Chciałabym tyle wytrzymać z jednym facetem. Nie sądzę, że mi się to uda. Pani Gienia opowiedziała mi swoją historię, jak jej mąż poszedł na zabiegi. Pan Józef przeszedł 2 zawały i udar, a mimo to dalej żyją i są szczęśliwi. W rewanżu powiedziałam jej co tutaj robię i jak wygląda moje życie. Ona wytłumaczyła mi, że też przeszła swego rodzaju piekło w życiu. Urodziła się w  1940 czasie II wojny światowej, jak miała 2 latka wyjechała z rodzicami do Niemiec. Jej ojciec został zabity przez Rosjan. Do Polski wróciła mając 15 lat, czyli już po wojnie. Skończyła liceum i została pielęgniarką w szpitalu w Łodzi. W 1963 roku, mając 23 lata poznała swojego męża, który był lekarzem. Rok później wzięła ślub. Urodziła 3 dzieci i do 64 roku życia pracowała. Po przejściu na emeryturę zajęła się wnukami. Po tym, co usłyszałam stwierdziłam, że moje problemy to przy jej gehennie pikuś :) Ona przecząco pokiwała głową. Dała mi do zrozumienia, że się mylę i że muszę walczyć o Łukasza, jak jej pokolenie o wolność ojczyzny :) Powiedziała, że nie mogę wyrzucić do kosza tego, co jest między mną a Łukaszem :)

Niedziela, 27 kwietnia 2014
Rano obudziło mnie pukanie do drzwi. Zegarek wskazywał godzinę 8:45. Założyłam szlafrok i otworzyłam pokój. W drzwiach stała Natalia. Była zapłakana. Spytała, czy możemy chwilę pogadać. Powiedziałam, żeby poczekała na mnie w stołówce, bo przyjdę za chwilę. Ubrałam się szybko i wyciągnęłam Sonię z łóżka. Razem zeszłyśmy na stołówkę. Było tam pusto. Natalia siedziała przy jednym ze stolików. Przysiadłyśmy do niej. Zaczęła nam się tłumaczyć z tych narkotyków. Powiedziała, że musiała jakoś odreagować po rozstaniu z Krystianem. To był jej chłopak, który okazał się skończonym draniem. Wiedziałam, że lubił imprezować i ćpać. Na jakiejś imprezie się schlał i zgwałcił jej przyjaciółkę. Natalia musiała znaleźć jakieś pocieszenie. Ale dlaczego kosztem Łukasza i Bartka? Dzisiaj dostała od Marleny wypowiedzenie. Sprawa  trafiła do sądu. Patrzyłam na nią i nie chciało mi się wierzyć. W dodatku ona dodała, że nienawidzi facetów i że jak my jej wybaczymy to sąd potraktuje ją łagodniej za wyrażenie żalu. Krzyknęłam, że jej głupota nie mieści się w tym pomieszczeniu i wyszłam. Nie miałam zamiaru jej wybaczyć. Nigdy. Przenigdy. Mogła zabić mi chłopaka. Sonia stwierdziła tak samo. Wróciłyśmy do pokoi. Potem poszliśmy w czwórkę na spacer. Była ładna pogoda. Słońce świeciło, a ulice prawie puste. Ludzie siedzieli w domach i oglądali kanonizację papieża. Wieczorem opowiedziałam historię z Natalią pani Gieni, a ona skwitowała, że powinnam jej wybaczyć. Zabrała mi tableta i na demotywatorach pokazała pewien obrazek ;)

Poniedziałek, 28 kwietnia 2014
W nocy myślałam o tym, co powiedziała mi nowa znajoma. Może faktycznie powinnyśmy jej wybaczyć? Nie wiem. Zastanawiam się tylko, czy warto? Rano zadzwoniła mama, żeby mi powiedzieć, że jadą  już na lotnisko ;) Potem telefon od rodziców Sonii, którzy chcieli się podzielić wrażeniami z Rzymu. Łukasz odzyskuje wiarę w powrót do zdrowia. Dalej odwiedza go mąż pani Marleny. On wznowił rehabilitację. W dodatku pisaliśmy dzisiaj pierwszy wirtualny sprawdzian. Z matmy. Zaliczyliśmy na 6 :* To jest piękne. Jeżeli dalej tak pójdzie to obydwoje skończymy pierwszą klasę liceum ze średnimi powyżej 5 ;) Cudowne. Królewski Korony wygrały 7. mecz z rzędu i siódmy w sezonie. Grali bez Adriana. Oktawia napisała mi, że w czwartek podczas biegania z Maksem, potknął się i przewrócił. Oczywiście zbagatelizował pierwsze objawy, a w sobotę w czasie rozgrzewki zemdlał. Wstrząs mózgu. Teraz Jagieński będzie go oszczędzał, a że najbliższe trzy mecze są z outsiderami tabeli to Adrian będzie jedynie rezerwą rezerwy. W końcu się doigrał :D Nie to, że mu źle życzę czy coś, ale po prostu był zbyt pewny siebie i tyle :P Kornelia dalej z nim nie gada. Wieczorem dostałam wielki prezent od losu :) Odebrałam maila od taty, w którym było, że przedłużają nasz pobyt tutaj do 16 maja. Natomiast 17 maja jedziemy na galę KSW 27!!! Dostał bilety od samego szefa federacji. I to bilety znowu z wejściem za kulisy :) Napisał też, że jedziemy w większym gronie, to znaczy: my w czwórkę, rodzice Łukasza i Sonia z Bartkiem i rodzicami. Tata już zarezerwował hotel. Zapytałam tylko czemu siedzimy dłużej w Łebie. Na co oni odpisali, że to ze względu na Łukasza, żeby tyle nie musiał się męczyć w samochodzie :) Kocham ich po prostu. Łukasz i Sonia byli zadowoleni, ale Bartek to po prostu szalał z radości. W końcu MMA to jego świat :) 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz