piątek, 31 lipca 2015

"Jak sie na mnie złościsz - kocham Cię, jak nie masz humoru - kocham Cię..."

Poniedziałek, 6 lipca 2015
Punktualnie o 10 wstawiłam się w pracy. Przywitałam się z Kornelią i powiedziałam jej o moich planach. Było jej przykro, ale rozumiała moją decyzję :) Za to właśnie ją kocham <3 Zawsze mnie zrozumie. Pomogłam jej obsłużyć pierwszych klientów. Około 12 pojawił się nasz szef. Poprosiłam go o chwilę rozmowy w cztery oczy. Przeszliśmy do jego gabinetu. Delikatnie wytłumaczyłam mu o co chodzi. Powiedziałam, że muszę zrezygnować z dalszej pracy. Wiedziałam, że właśnie przysporzyłam mu kłopotu, dlatego postanowiłam dodać "Panie Maćku, bardzo przepraszam, że rezygnuję, ale nie mam wyjścia. Łukasz jest najważniejszą osobą w moim życiu i nie mogę go tak po prostu olać. Gdybym u Pana została, mogłabym go odwiedzać tylko wieczorami, a to na pewno mu nie pomoże" Mój szef w końcu przemówił. Powiedział "skoro nie ma innego wyjścia. Tylko sprawę stawiam tak: musisz znaleźć kogoś na swoje miejsce, inaczej nie pozwolę Ci odejść" Zadzwoniłam więc do Oktawii, bo wiedziałam, że też szuka pracy. Po kwadransie moja kuzynka przyjechała. Szef wypłacił mi 600 zł za przepracowany tydzień. Zabrałam swoje rzeczy i pojechałam do Łukasza. Siedziałam u niego dość długo, a potem pojechałam do firmy taty. Ten jak zwykle siedział nad kolejnymi projektami. Dopiero po jakimś kwadransie ogarnął, że jak u niego jestem :D Ach ten tatuś. Zapytał mnie, jak się czuje Łukasz i oczywiście,kiedy będzie mógł wrócić na boisko ;) Powiedziałam mu, że jak chce to może się skontaktować z jego lekarzem :p Namówiłam tatę na wspólne wyjście na obiad do restauracji. Fakt, w domu był obiad ugotowany przez panią Stenię, ale podróż do domu była nierealna. Zjedliśmy bardzo szybko. Tatuś wrócił do pracy, a ja do szpitala. Około 22 wróciłam do domu i zasnęłam na sofie w salonie, nawet nie zdejmując butów :/

Czwartek, 9 lipca 2015
Od kilku dni prawie nie wychodzę od Łukasza. Nawet obiady zamawiam do jego sali :) Raz mi się za to oberwało od salowej, ale gdzieś to mam! :D Dzisiaj zebrałam się na odwagę i poszłam do doktora Wilańskiego. Zapytałam go, co tak naprawdę dolega Łukaszowi. Usłyszałam "wiesz, nie powinienem, ale ci powiem! Dolega mu to co twoim rodzicom-pracoholizm. Chłopak jest przemęczony, a jeszcze sobie pracę wymyślił!" Nie rozumiałam więc, dlaczego Łukasz musi być w szpitalu i po co mu te wszystkie leki i kroplówki. Wilański szybko mi wytłumaczył "podajemy mu różne witaminy na wzmocnienie. W szpitalu trzymamy go dla jego dobra. Jak go wypiszę, zaraz zacznie trenować, grać i wszystko inne." Teraz to mnie ostro wkurzył. Z ironią w głosie zapytałam "wszystkich przemęczonych pacjentów pan tak leczy? Nie sądzę, że wszystkim to odpowiada" Doktorek mi na to "gdybym chciał tak wszystkich leczyć, to miałbym wiecznie pełny oddział" Zaczynałam żałować tego pytania. Przeprosiłam go i chciałam wyjść. On złapał mnie za rękę i powiedział "niee, to ja cię przepraszam, mam teraz gorszy okres w pracy i wszystko mnie denerwuje." Haha, biedny doktorek. W jednym jednak miał rację. Łukasz miał za dużo na głowie :/ Poszłam jeszcze do mamy. Jak zwykle tonęła w papierach. Czasami się zastanawiam, czy moi rodzice nie są robotami :D Przecież normalny człowiek nie może tyle czasu pracować :o Wieczorem prawie leżałam u Łukasza na łóżku. Nie powinnam no, ale przecież oglądanie "Titanica" bez przytulania się to nie oglądanie :* W sumie zasnęliśmy oboje w tym ciasnym szpitalnym łóżeczku <3

Piątek, 10 lipca 2015
Obudziłam się o 8. W zasadzie to zostałam obudzona przez mamę. Ona wczoraj wieczorem chciała mnie zabrać do domu, a ja już spałam ;) Kochana mama przywiozła mi ubrania i kosmetyki, żebym nie była postrachem personelu i pacjentów. Łukasz leżał w jednoosobowej sali, więc miał prywatną łazienkę. Wykąpałam się, zrobiłam makijaż i poszłam do bufetu na szybkie śniadanie. Kawę już wzięłam na wynos :D Jak wróciłam do Łukasza, on już jadł śniadanie. Potem przyszła pielęgniarka z lekami. Okazało się, że o mojej spędzonej tutaj nocy wie już pół szpitala. Pani Maryla żartowała, że powinnam udawać chorą, przyjmą mnie na oddział i będę sobie mogła na legalu spać z Łukaszem. Nie był to najgorszy pomysł w sumie ;) Nie, jednak nie. Jakoś nie miałam ochoty być tutaj pacjentką. Wolałam być tylko gościem. Około południa zabrałam Łukasza na krótki spacer po przyszpitalnym parku. Agata dała nam 30 minut, bo potem przyjedzie Wilański i będzie jazda. Jazda po całości, niestety :( Doktor nawet mojej mamy się nie bał. Miał swój sposób bycia, który ja nazwałam kryzysem wieku średniego. Jeszcze rok temu z Wilańskim można było konie kraść. Teraz coś mu odwaliło :/ Trudno, musimy z tym jakoś żyć. Reszta dnia upłynęła nam przed laptopem, gdzie znowu oglądaliśmy filmy. Wróciłam do domu, ale i tak cały czas pisałam z Łukaszem. Skończyliśmy nasze konwerso około północy, gdy dostałam wiadomość "wiesz co? Pani Ela zabrała mi laptop :( Powiedziała, że telefon też zabierze, jak nie pójdę w końcu spać. Dobranoc kochanie :* Śpij dobrze i pamiętaj, że cię kocham <3" Odpisałam "Dobranoc skarbie :***" i....szybko zasnęłam :D 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz