czwartek, 30 lipca 2015

"Kocham ciebie za to, że jesteś jak lato, tyle ciepła w sercu masz..."

Piątek, 3 lipca 2015
Za mną pierwsze 5 dni w pracy. Nawet nie było ciężko. Ogólnie bardzo fajnie. Obsługa klientów sprawia mi ogromną przyjemność. Kornelia też dobrze się w tym odnalazła.Dzisiaj po pracy spotkaliśmy się w czwórkę w pizzerii. Rozmawialiśmy właśnie o pracy. Szymon stwierdził, że on ma najgorzej, bo dzieci są bardzo męczące. Powiedział, że on po 8 godzinach prowadzenia takich zajęć jest gorzej zmęczony niż po najcięższym treningu. Łukasz zaprosił Kornelię z Szymonem na jutrzejszy sparing Królewskich. Wiadomo, ja byłam zaproszona już dawno.  Zamówiliśmy sobie po piwie i przypomniała mi się sytuacja z imprezy sprzed tygodnia. Zapytałam Szymona, czy Grzesiek poniesie jakieś konsekwencje klubowe tego wybryku. Po tym co usłyszeliśmy zaczęłam się śmiać :D Kolega powiedział nam "wiecie mnie tam nie było, ale Marcel mi pisał, że jak trener się dowiedział to wpadł w taki szał i zafundował całej drużynie ostry trening. Nie było mowy o taryfie ulgowej. Ja mam zwolnienie od chirurga do końca lipca. Co do Grześka, to został na razie zawieszony. Podobno prezes chce ze mną porozmawiać. Nie wiem po jakiego czorta, ale pojadę na to spotkanie." Czyżby przyszłość Grzegorza była w rękach Szymona? Rozważaliśmy różne opcje. Rozstaliśmy się około 21. Jak wróciliśmy do domu i mój tata nas zobaczył, zaczął krzyczeć, że Łukasz powinien odpoczywać przed jutrzejszym meczem, a nie się po knajpach włóczyć. Wrzeszczał, że to nieodpowiedzialne, głupie i (niecenzuralne słowo, którego nie użyję) Pierwszy raz widziałam mojego tatę w takim stanie :/ Skruszony Łukasz poszedł do siebie, a ja postanowiłam nie odzywać się do taty, dopóki nie przeprosi Łukasza.

Sobota, 4 lipca 2015
Sparing miał zacząć się o 15 :) Wstałam po 10, ubrałam się i zjadłam śniadanie. Jak dopijałam herbatę wszedł tata. Bez słowa wyszłam z kuchni. W drzwiach minęłam mamę, życzyłam jej dobrego dnia i powiedziałam, że idę do Łukasza. Usłyszałam tylko jak tata pytał mamę "Madzia, nie wiesz co ją ugryzło? Nie odzywa się do mnie" Mama tylko przecząco pokiwała głową. Siedziałam u Łukasza do 13, a potem wróciłam do siebie. Poprawiłam włosy, przebrałam się w krótką sukienkę w klubowych barwach, bo było bardzo gorąco. W kuchni złapałam tylko kawałek kurczaka i wyszłam. Nie zwróciłam nawet uwagi na mojego tatę, który jadł obiad. Na sofie w salonie pakowałam aparat i inne drobiazgi do torebki. O 13:35 wyjechałam z domu. Oczywiście z panem Ryszardem. Odkąd mój tata został prezesem, Ryszard zaczął jeździć na mecze. Na stadionie nie było jeszcze nikogo poza Jagieńskim. Łukasz poszedł do szatni się przebrać, a ja usiadłam sobie na ławce Królewskich. Rywalem był Lotos Olsztyn. Oczywiście piłkarski, a nie siatkarski :D Przyjechał mój tata. Początkowo go zlewałam. Zanim zaczął się mecz spacerowałam po całym stadionie. Gadałam z Kornelią i Szymonem. Podeszłam do szatni i podsłuchałam jak tatuś rozmawia z moim chłopakiem. Zapytał go, czemu jestem zła i traktuje ojca jak powietrze. Łukasz mu powiedział "Wczoraj, jak wróciliśmy powiedział pan, że jesteśmy poj***** i nieodpowiedzialni..." Tatuś podszedł do mnie i mnie przeprosił. Potem przeprosił Łukasza. Mecz Korony wygrały 9:0 :* Po meczu był klubowy grill, ale nas pan Ryszard odwiózł nas do domu. Łukasz momentalnie zasnął, a ja oglądałam jakies filmy. Przypomniało mi się, że to był pierwszy mecz Łukasza w pełnym wymiarze czasu  od przeszczepu. W całej rundzie wiosennej (13 meczy) zagrał tylko 87 minut. Na więcej tatuś mu nie pozwolił. Fakt, że na 6 meczach w ogóle nas nie było, bo sanatorium, gala i wesele. Królewscy po rundzie wiosennej są liderami, ale mają 1 punkt przewagi nad drugim zespołem. Leżałam tak z tym pilotem i w końcu zasnęłam :D

Niedziela, 5 lipca 2015
Łukasz spał aż do 13 :o Dlatego stwierdziłam, że do kościoła pojedziemy z moją mamą na 17:30 do innej parafii. Tatuś wrócił dopiero nad ranem i stwierdził, że musiał poświętować sukces. Pani Basia napisała mi, że jej mąż jest w podobnym stanie. Przy obiedzie, który jedliśmy we trójkę z panią Stenią, Łukasz przyznał, że ten mecz był trochę ponad jego siły i nie najlepiej się czuje. Powiedziałam, że możemy jechać do szpitala, zrobić jakieś badania. Zgodził się, ale bardzo niechętnie. Był tylko jeden problem :( Z kim tu jechać? Nasi ojcowie śpią pijani, a mamy w pracy :/ Pani Stenia nie miała prawa jazdy. W sumie długo nie myślałam. Zadzwoniłam do Szymona. Godzinę później siedzieliśmy już w szpitalu :D Szymon jednak nie mógł z nami zostać, bo jechał na spotkanie z prezesem swojego klubu. Na izbie przyjęć było z 10 osób. Jakoś tak 5 to wczorajsze ofiary kaca. Wśród wszystkich pacjentów Łukasz wyglądał najzdrowiej. Zapowiadało nam się długie czekanie, ale łut szczęścia sprawił, że od razu trafiliśmy do odpowiedniego lekarza :p Oj ostro się Łukaszowi oberwało za ten mecz, pracę i treningi. Został przyjęty na oddział. No tak, z doktorem Wilańskim nie ma dyskusji. Nigdy, żadnej. Jest bezwzględny w swoich decyzjach. Siedziałam z nim do wieczora, w międzyczasie robili mu jakieś badania, nawet mama przyszła i powiedziała "wiedziałam, że tak będzie! Pan prezes jednak mnie nie słuchał" Mama od czasu do czasu mówiła tak do taty, jak ją denerwował. Potem przyszedł lekarz, który oznajmił nam, że Łukasz cudem uniknął zawału serca!!! Zostanie w szpitalu około tygodnia.  Stwierdziłam, że w końcu muszę iść do domu, bo rano do pracy. Powiedziałam Łukaszowi, że wpadnę dopiero jutro około 20. On posmutniał. Nie chciałam, żeby smutał, bo to mu wcale nie pomoże. Podjęłam więc decyzję, że rzucam pracę, żeby być z nim cały czas. Fakt, miałam pokazać rodzicom, że potrafię sama na siebie zarobić, ale są w życiu rzeczy ważne i ważniejsze :* A Łukasz był dla mnie najważniejszy <3 <3


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz