czwartek, 9 lipca 2015

"Jeśli tylko wyznaczyłeś sobie jasny cel, idź przed siebie sam wiesz najlepiej czego chcesz..."

Niedziela, 29 marca 2015
Chciałoby się powiedzieć "Byle do środy". Dzisiaj Niedziela Palmowa więc od czwartku aż 6 dni wolnego. Ostatnio w moim życiu niewiele się działo. Głównie to nauka, spotkania ze znajomymi i znowu nauka. A nie, przepraszam! :) Jeszcze byłam na spotkaniu z piłkarzami, który był prezesowskim debiutem mojego taty. Zaczęłam chodzić na treningi juniorów. Razem z Łukaszem :D Póki co, nie może jeszcze trenować, ale to kwestia czasu. Stał się asystentem Jagieńskiego. Doradza kolegom, albo sam organizuje ćwiczenia. Tak poza tym to reszta po staremu. Szczepan na fizyce czasami się zapomni i powie do Łukasza "Szwagier". Klasa wtedy się śmieje, ale już wiedzą, że siostra Łukasza jest narzeczoną Szczepana. Mamy już dopiętą wycieczkę. Jedziemy 15 czerwca :D Będziemy mieszkali w ośrodku "Bryza" w Sopocie. Jedzie 31 osób z klasy plus wychowawca i Szczepan :p Fakt,  będzie tydzień po ślubie, ale zgodził się pojechać. Będzie się działo. Paweł od razu zapytał, gdzie jest najbliższy sklep, albo najlepiej Biedronka. Mamy jeszcze 2,5 miesiąca do wyjazdu, a on już szuka sklepu. Odesłałam go do GoogleMaps i pożegnałam się z nim :p Wielkanoc spędzę w domu, przyjdzie Oktawia z rodziną i rodzice Łukasza. Założę po raz pierwszy sukienkę, którą od niego dostałam na święta :* Byłam dzisiaj na mszy z poświęceniem palm. Po obiedzie poszłam do Łukasza. Oglądaliśmy razem filmy. Zrobiliśmy też zadania z matmy. Pani Michalina nie odpuszcza nikomu. Po 20 zadaniach z matmy oglądaliśmy program "DISCO STAR". Pośmialiśmy się z niektórych uczestników. Jednak mi przypomniał się"problem" związany z dniami Miasta. Łukasz powiedział, że usiądziemy w czwartek i to zrobimy :D Teraz mamy cieszyć się chwilą błogiego lenistwa <3

Środa, 1 kwietnia 2015
Ostatni dzień nauki przed świętami. Niby mamy tylko 5 lekcji, ale to i tak dużo. Po lekcjach przyjechał po nas mój tata. Pojechaliśmy na przedświąteczne zakupy. Pani Stenia zrobiła listę, co jest jej potrzebne. Zaraz po wejściu do sklepu zaczęłam żałować, że dałam się tacie namówić na wspólne zakupy. Kolejki do kas sięgały końca regałów. Tata stwierdził, że powoli zapełnimy wózek i kolejka na pewno się zmniejszy :) Jakoś mu nie wierzyliśmy. Łukasz zadzwonił do swojej mamy, żeby zapytać czy ewentualnie ma coś kupić jak już tu jesteśmy. Pani Basia wysłała mu listę zakupów. Była tylko odrobinkę krótsza od naszej :p Długie 3 godziny zajęło nam wypełnienie tej listy. Na szczęście wszystko udało nam się kupić w jednym sklepie i nie musieliśmy szukać następnego. Potem tylko 45 minut na skasowanie i zapakowanie tego wszystkiego do samochodu. Czułam się jak uczestnik programu "Łowcy promocji". To program z USA. Ludzie szukają w gazetach kuponów promocyjnych i za nie robią zakupy. Najlepsi potrafią za zakupy warte 1000 dolarów zapłacić 2-3 dolary. Najczęściej uczestnicy mają garaże, piwnice, a nawet pokoje zapchane rzeczami kupionymi "za kupony". Nieważne, że połowa się zepsuje przed spożyciem. Ważne, że z promocji. Jak już wróciliśmy do domu i rozpakowaliśmy wszystko pomogłam jeszcze pani Stenii z obiadokolacją. Zjadłam i poszłam do siebie. Położyłam się i weszłam tylko na Messenger. Szymon pytał, czy nie mielibyśmy ochoty wpaść do niego w Lany Poniedziałek, bo jego rodzice wychodzą do znajomych, a on chciałby się do końca zintegrować z klasą. Odpisałam mu, że pomyślimy i zasnęłam. Pomimo godziny 21 byłam tak wykończona zakupami :( 

Środa,  8 kwietnia 2015
Święta, święta i po :// Był to cudowny czas, spędzony z najbliższymi. W końcu niecodziennie moi rodzice są ze mną od rana do wieczora. Niedziela Wielkanocna udana w 100%. Najpierw oficjalnie śniadanie, życzenia, potem msza, obiad a po obiedzie..O matko! Lepiej nie mówić. Okazało się, że każdy z panów, a było ich trzech przygotował po butelce swojego ulubionego alkoholu. Nie muszę mówić jak oni wyglądali po wypiciu takiej ilości :D W najlepszym stanie był mój tata. Ojciec Oktawii nawet nie wiedział jak się nazywa, a ojciec Łukasza zasnął pod stołem :( W Lany Poniedziałek oni się leczyli, a my zaraz po kościele pojechaliśmy do Szymona. U niego w mieszkaniu była już prawie cała klasa i Kornelia. Zapytałam Natalii na kogo jeszcze czekamy, a ona "jak wy jesteście to już na nikogo, Maryśka odmówiła jak zawsze, a Robert ma zlot rodzinny i się nie wyrwie" Szymon wyjął 4 butelki 0,7 wódki. Paweł jak to Paweł od razu zapytał czemu tak mało. Uważał, że na 31 osób to na serio za mało. Szymon mu powiedział "Za dwa tygodnie się schlejesz na imprezie Wiktorii, teraz mamy się dobrze bawić, a nie pić." Paweł się wkurzył i powiedział, że zaraz wraca. Zaczęliśmy się śmiać. Wrócił z kartonem wódki i mówi "teraz będzie się działo. Dla każdego po jednej butelce". Łukasz i ja wzięliśmy jedną na pół. Wypiliśmy po 3 kieliszki i resztę oddaliśmy Pawłowi. Ten stwierdził, że nie umiemy się bawić. Po jakimś czasie on stracił przytomność. My jako jedyni byliśmy tam trzeźwi. Wezwaliśmy pogotowie. Pawła zabrali. My wróciliśmy do domu. We wtorek rano zadzwonił do mnie, że jest dalej w szpitalu, przeszedł płukanie żołądka i tylko dlatego żyje. Gdzieś w głębi duszy chciało mi się śmiać. Dzisiaj już wróciliśmy do szkoły. Głównym tematem rozmów był Paweł. Bartek, jego najlepszy kumpel powiedział, że dzisiaj wychodzi ze szpitala. W sumie nic ciekawego się nie działo potem. Wieczorem ogarnęłam te Dni Miasta i na piątek umówiłam się z Markiem z centrum kultury, żeby mu przekazać moje pomysły.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz