czwartek, 16 lipca 2015

"Cała sala buja się, niech poleci złoty deszcz zabawimy wszyscy się do rana..."

Poniedziałek, 8 czerwca 2015
Tak jak planowałam, zrobiłam sobie małe wagary :D W sumie w szkole już częściowo wakacyjny klimat. W dodatku nie ma Szczepana, pani Michalina też podobno chora, a na 3 lekcje nie opłaca się iść :p Obudziłam się o 11:30. Zjadłam śniadanie i zagłębiłam się w lekturę scenariusza na sobotnią imprezę. Wpadł też Łukasz. No i mnie zdenerwował :( Zapytał, w co się ubiorę. Szlag, zapomniałam na śmierć o ciuchach. Łukasz jak zawsze miał gotowy "żart" na poprawę humoru. Powiedział "Ty wiesz, że największe gwiazdy na festiwalach przebierają się co wyjścia na scenę" Uznał,że mam kupić 5 sukienek. Najlepiej takich samych tylko w innych kolorach. Miałam ochotę go zabić. Postanowiłam go ukarać! Zabrałam go ze sobą do galerii, po czym przeszliśmy wszystkie 33 sklepy z ubraniami i butami, jakie są w naszej galerii, po czym wróciłam do pierwszego i wzięłam stamtąd 4 sukienki :D Wróciliśmy do domu po 7 godzinach zakupów. Łukasz powiedział tylko "no dobra, wygrałaś" i położył się na sofie. Szybko zasnął. Popisałam jeszcze z Kornelią, która opisała mi wczorajszy mecz Lotosu i Szymona. Potem jeszcze Robert napisał na klasowej "ogarnijmy jak najwięcej alkoholu na ognisko pierwszego dnia :p" Kilka osób to polubiło, ale nikt nie skomentował. Natalia wysłała mi lekcje. Potem tylko się wykąpałam i po "M jak miłość" poszłam spać :D Sama byłam zmęczona tymi zakupami, ale szczęśliwa, że Łukasz mnie zrozumiał :)

Piątek, 12 czerwca 2015
Poszłam do szkoły, ale po 3 lekcji zostałam z niej wyrzucona! Dyrektor kazał mi jechać do domu, a o 12 wstawić się na naszym stadionie. Tam jutro miał być ten festiwal. Tak też zrobiłam :) Kiedy pojawiłam się na miejscu, Marek już na mnie czekał. Najpierw usiedliśmy sobie na scenie i on mi wszystko wyjaśnił. Zapytał jak będę ubrana. Powiedziałam mu, że mam 4 sukienki, a rano przyjdę w dresie. Spodobało mu się. Potem przyjechała siostra Łukasza, świeżo upieczona żona, Kasia :D Marek powiedział, że Kasia będzie za kulisami zajmować się artystami i czuwać nad tym wszystkim. 
Zapowiadało się fajnie. Zapytałam tylko Marka, co będzie jeżeli jakiś zespół się spóźni, albo skończy szybciej przed następnym. Powiedział mi tylko "liczę na ciebie, Wiktorio" i poszedł. Poćwiczyłam jeszcze chodzenie w szpilkach po scenie i to całe mówienie "za chwilę przed państwem wystąpi zespół bla bla bla..." O każdym artyście mam napisane, co powiedzieć. Porozmawiałam jeszcze z Kasią. Smutno jej było, że Szczepan wyjeżdża. Jednak rozumiała, że takie życie nauczyciela. Cieszyła się, że jedzie z nami i będzie miał okazję poznać jej brata. Rozstałyśmy się około godziny 19 ;) W domu zaczęłam ogarniać pakowanie na wycieczkę. Wzięłam największą walizkę, jaką znalazłam w domu :D Szczęście, że tatuś jest na zwolnieniu lekarskim i nigdzie nie wyjeżdża. Cały swój wolny czas poświęca na pracę w klubie. Musi się wywiązywać z obowiązków prezesa. Co nie zmienia faktu, że musiałam spakować się na 5 dni w tą walizkę. Do tego jedzenie, aparat i buty. Ale wpadłam na pewien pomysł. Wzięłam zamieniłam walizkę na mniejszą. Dobrałam do tego drugą bardziej poręczną torbę. Do walizki włożyłam ubrania i buty. Do torby aparat i jedzenie. Zakupy spożywcze zrobię sobie w niedzielę po koncercie :p Zasnęłam około północy, a już o 7:15 musiałam wstać, bo na 8 miałam być na stadionie :)

Niedziela, 14 czerwca 2015
Wczorajszy koncert był świetny. Wszystko wyszło idealnie :D Ostatni artysta miał zejść ze sceny o 23. Jednak ludzie chcieli więcej i więcej. Skończyło się o pierwszej w nocy dopiero :p Do domu wróciłam około 2:30. Mimo to bez problemu wstałam i pojechałam z Łukaszem na mszę o 11 do kościoła. Po mszy zjedliśmy u mnie obiad i mój tata zabrał nas na zakupy. Kupiliśmy dużo jedzenia, m. in. chipsy, paluszki, słonecznik, ale też produkty na śniadania, obiady i kolację takie jak: nutellę, ogórki, pomidory, ser żółty, jakąś szynkę chleb, masło, sałatę, kilka zupek chińskich i gorących kubków. Łukasz nienawidził tego, ale nasz kochany wychowawca uznał, że 5 dni każdy wytrzyma :/ Wróciliśmy do domu i Łukasz pomógł mi domknąć walizkę, potem ja pomogłam jemu się spakować. Jakimś cudem on zmieścił się ze wszystkim w walizce wielkości mojej i miał tam jeszcze wolne miejsca. Leżeliśmy u niego w pokoju, aż nagle wpadł Szczepan. Wprost powiedział, że spakował do swojej torby 10 butelek weselnej, bo obiecał Pawłowi. Powiedziałam mu tylko, że Kanowski go zabije jak zobaczy... Szczepan miał jednak gdzieś naszego wychowawcę. On miał zamiar bawić się dobrze razem z nami :D Obiecał, że zrobi wszystko, żebyśmy się mogli zintegrować tak jak należy :) Pogadaliśmy jeszcze trochę z nim. Jak on wyszedł do jeszcze Jagieński zadzwonił. Zapytał o której zbiórka i w ogóle. Pytał też o ilość alkoholu na wycieczce. Powiedziałam mu tajemniczo "Będzie jak na weselu w Kanie Galilejskiej, cudowna zamiana wody w wódę :p" i się rozłączyłam. W końcu poszłam do siebie. Mamusia dała mi tysiąc złotych i powiedziała, że mam się grzecznie zachowywać, bo Szczepan jej wszystko powie. Chciałam wyjaśnić mamie, że tysiąc to za dużo, 200 złotych by starczyło. Mama jednak wiedziała swoje. Powiedziała, że jak nie wezmę, to się obrazi, bo ona chce, żebym ja miała to, czego ona nie mogła :* Kochana Mamusia <3 Przytuliłam ją i poszłam się wykąpać. Leżałam jeszcze i patrzyłam na facebookowe działania mojej grupy. Szczepan mi napisał, żebym niczego klasie nie mówiła, bo on chce ich zaskoczyć tą wódką :D Przyrzekłam, że się nie wygadam i poszłam spać :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz