poniedziałek, 6 lipca 2015

"Żyj z całych sił i uśmiechaj się do ludzi, bo nie jesteś sam..."

Sobota, 21 luty 2015
Wstałam o 11. Moich rodziców nie było, jak zwykle zresztą :( Leżałam i myślałam o życiu. Na biurku leżały dwa arkusze maturalne z matmy i 240 zadań z fizyki. Umówiłam się z ludźmi z klasy, że wpadną do mnie po południu i razem jakoś to ogarniemy. Popatrzyłam na zegarek i rozkminiłam, że to już niedługo. Wstałam, ubrałam się i poszłam do kuchni. Poprosiłam panią Stenię, żeby zrobiła nam coś do jedzenia, bo fizyka nas zamęczy. Przyniosłam nawet tablicę z domowego „gabinetu” taty, żebyśmy mogli sobie najważniejsze rzeczy notować albo pokazywać rozwiązania. Przygotowałam 2 ryzy papieru ksero, kolorowe długopisy, markery, nawet kredki. Pani Stenia upiekła mi szarlotkę i zrobiła nam gyros. Moja klasa wpadła o 15:30. Oprócz mnie i Łukasza była jeszcze Natalia, Ola, Szymon, Robert, Piotrek i Paweł. Zajęliśmy sobie salon. Szło nam to bardzo opornie. Zrobiliśmy ledwo matury z matmy. Przez 2 godziny. Potem zaprosiłam ich do kuchni na taki jakby „podwieczorek”. Paweł zapytał, czy mam coś mocniejszego, bo na trzeźwo fizyki nie ogarnie ;) Odparłam, że coś by się znalazło. Wyjęłam z barku koniak taty i nalałam mu trochę. Spróbował i powiedział, że więcej nie chce, bo nie lubi tego czegoś. Stwierdził, że czysta wódka byłaby najlepsza. Zaczęłam się śmiać. U mnie w domu nikt czystej nie pije. Wódkę kupują tylko na przyjazd kogoś z rodziny. Prosto z mostu zapytał mnie o to, czy wódka będzie na mojej osiemnastce. Ucieszył się, kiedy mu powiedziałam, że tak, a nawet więcej, bo 100 alkoholi z całego świata. Przyszedł nieubłagany czas na fizykę :// Zrobiliśmy z 20 zadań i nasze towarzystwo zaczęło się wykruszać. Zostaliśmy w czwórkę ja z Łukaszem, Natalia i Szymon. Zrobiliśmy kolejne 50 zadań. Była godzina 23 i Natalia zadzwoniła do rodziców, żeby im powiedzieć, że zostaje u mnie na noc. Szymon zrobił to samo. Dobiliśmy do zadania nr 200. Zegarek wskazywał godzinę 02:30. Moja mama wróciła z pracy. Jak nas zobaczyła stwierdziła, że musi sobie porozmawiać z naszym panem od fizyki :( Wygoniła nas do łóżek. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. :( 

Poniedziałek, 23 luty 2015
Wczoraj mama pomogła nam skończyć fizykę. W końcu w liceum była na profilu biologiczno-chemiczno-fizycznym. Musieliśmy jej długo tłumaczyć, żeby nie rozmawiała z panem Hipolitem o naszych zadaniach, bo to nas pogrąży. Zgodziła się, ale powiedziała, że jak jeszcze raz nas w nocy zobaczy nad fizyką to ten „psychiczny fizyk zginie”. Hah ma jak w banku. Poniedziałek jak to poniedziałek męczący. Siedzieliśmy na fizyce ze strachem. Hipolit najpierw przeszedł po klasie i posprawdzał każdemu czy ma 240 zadań. Powiedział, że jak ktoś nie ma więcej niż 10 to od razu dostaje banię. A jak Marysia zapytała o jakieś zadanie, to wziął ją pod tablicę i zamiast wytłumaczyć kazał jej robić. Ona nie umiała, więc postawił jej 1. Nie miała nawet szansy na poprawę. Potem pan ustawił sobie jakiś portal losujący. Losował osoby do odpowiedzi i numery zadań. Dowalił nam kolejne 100 zadań. Na jutro!!! :( Masakra jakaś z nim. Wróciłam do domu, zjadłam obiad i od razu wzięłam się za fizykę. W ogóle mi te zadania nie szły jakoś :’( Przyszedł Łukasz. Robiliśmy razem. Na Skypie połączyliśmy się z Natalią. Potem z innymi osobami z klasy. Pojawił się pomysł, żeby jutro nie iść na fizykę. Jest na pierwszej lekcji. Klasowe wagary brzmiały kusząco, ale we wtorek też lekcja wychowawcza, gdzie mieliśmy ustalić wycieczkę. Mama wróciła ze szpitala, a my już leżeliśmy na sofie z tymi zadaniami. Udawaliśmy, że śpimy, żeby się nie czepiała. Jak tylko poszła dalej liczyliśmy ciepło właściwe i temperaturę minimalną w zbiorniku kogośtam. Ale wpadliśmy :( Była 3 w nocy. Mama akurat wstała się napić wody i nas zobaczyła nad fizyką. Usiadła obok nas i powiedziała „Słuchajcie, jutro, a właściwie dzisiaj zostajecie w domu. Załatwię wam zwolnienia od lekarzy. Osobiście zawiozę je do szkoły i powiem temu panu, co o nim myślę. Niczym się nie przejmujcie. A teraz dobranoc.” Moja mama jest taka kochana <3 Wpół do czwartej już spałam :)

Wtorek, 24 luty 2015
Wstałam o 10. Łukasz jeszcze spał. Mama akurat wróciła ze szpitala. Pokazała mi zwolnienia. Moje było od ortopedy, że mam drobną kontuzję, a Łukasza od kardiologa, że jest osłabiony i musi odpocząć. Oba były wystawione do końca tygodnia. Mama powiedziała, że lekarz Łukasza sam zaproponował kilka dni dłuższego zwolnienia, a ona załatwiła mi u Wilańskiego, żeby mój chłopak nie był samotny. Pomyślała o wszystkim. Przebrała się w coś codziennego, co nie było elegancką sukienką i pojechała do szkoły. Akurat wrócił tata z delegacji. Zdziwił się, że ja siedzę sobie spokojnie w kuchni i piję kawę, a Łukasz śpi na sofie. Opowiedziałam mu całą akcję. Stwierdził, że gdyby to on spotkał się z Hipolitem, to nauczyciel już by nie żył. Po kilku godzinach wróciła mama. Powiedziała, że spotkania z tym panem nigdy nie zapomni. Jak zapytałam czemu, to mi opowiedziała. Że Hipolit ją zwyzywał od szmat, bo mu psuje uczniów. Że ja i Łukasz będziemy powtarzać rok za lekceważenie go. Że tymi fałszywymi zwolnieniami to sobie może tyłek podetrzeć. Że….Że…Kurde ten facet przesadził. Moja mama żadną szmatą nie jest. Zrobiło mi się przykro i przeprosiłam mamę, że musiała tego słuchać. Ona mi powiedziała „Słoneczko, czy ty myślisz, że ja się nie zabezpieczyłam? Przed wejściem do jego klasy włączyłam dyktafon w telefonie. Wszystko się nagrało. Jutro jeszcze raz idę do waszej szkoły, tym razem do dyrektora. Dzisiaj był na jakiejś konferencji i nie miał dla mnie czasu. Hipolit już nikogo nigdy nie skrzywdzi” Przytuliłam się do niej. Od razu poprawił mi się humor. Napisałam wieczorem do Natalii, żeby jej wszystko opowiedzieć. Poprosiłam, żeby nikomu o tym nie mówiła, bo to jeszcze ściśle tajne :D Obiecała milczenie. Potem jeszcze wysłała mi lekcje z całego dnia i opisała dzisiejszą fizykę. Hipolit wstawił wszystkim obecnym jedynki, bo nikt nie zrobił wszystkich stu zadań. Pokazałam to mamie. Zrobiła sobie screena i pojechała do szpitala na chwilę jeszcze. Leniwie leżeliśmy u mnie w pokoju i oglądaliśmy M jak miłość. Tak o to „chorowaliśmy” razem na fizyko-fobię :p Wymyśliłam tę chorobę, na samą myśl o kolejnych zadaniach :) 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz