sobota, 31 stycznia 2015

"Dałem Ci wszystko, co mogłem dać...miłość, marzenia na to mnie stać"

Wtorek, 16 września 2014
Dzisiejszy dzień był bardzo leniwy. Zadanie z matmy zrobiłam na w-fie. Wiadomo, mam zwolnienie. Łukasz też i z tego powodu jest bardzo rozdrażniony. Pff, syndrom sportowca. Najgorsze jest dla niego to, że z powodu tego wstrząsu mózgu musi odpoczywać. Nie pogra na boisku, nie potrenuję na siłowni. Szkoda mi go bardzo, bo wiem, że sport jest dla niego ważny. Leżę teraz w salonie na sofie z laptopem na kolanie, obok zasypia mój chłopak, a w tv leci mecz Polska-Brazylia. Pisałam trochę z Sonią i Stefanią. Chciałyśmy znowu się gdzieś spotkać, ale najbliższa okazja będzie dopiero przy okazji ferii zimowych, ewentualnie świąt. Stefania jest w klasie maturalnej więc będzie miała więcej nauki. Bartek leczy dalej tę kontuzję. Najprawdopodobniej znowu wyjedzie na rehabilitację do jakiegoś sanatorium. Ogólnie ostatnio znowu nasza wakacyjna paczka ma pecha. Co nie zmienia faktu. że musimy ten wyjazd powtórzyć. W meczu jest już tie-break. Nagle do mojego domu wpadła pani Basia, była zmartwiona, bo Łukasz nie odbierał telefonu. On oczywiście  spał, a ja wyciszyłam telefony, żeby mu nie przeszkadzały. Wiedziałam, że powinnam jej była napisać choć krótką wiadomość, ale po prostu zapomniałam. Powiedziałam jej, że teraz już go nie obudzimy, bo śpi od początku meczu. Więc ona poszła do domu. Rano przyniesie Łukaszowi rzeczy i książki. Kiedy mecz się kończył, dostałam SMS-a od mamy, że zostaje na noc w szpitalu, bo mają jakiś poważny wypadek i musi znowu być lekarzem. Zainteresowana sprawdziłam lokalne media, ale też poważne portale informacyjne. Było o tym, że jakiś autokar się rozwalił i dużo rannych. Polska wygrała 3:2. Poszłam więc do siebie i niemal natychmiast zasnęłam :)

Środa, 17 września 2014
Rano obudził mnie telefon od mamy. Poprosiła, żebym przywiozła jej jakąś sukienkę, bo nie może się wyrwać z pracy. Wybrałam z garderoby jej ulubioną kreację i do tego oczywiście szpilki. Spakowałam też kilka kosmetyków. Potem sama się ubrałam i zeszłam na dół. Obudziłam Łukasza i zrobiłam śniadanie. Przyszła pani Basia i zawiozła nas do szkoły i podrzuciła mamie rzeczy do szpitala. Siedziałam na lekcjach odliczając minuty do powrotu do domu...Wszystko mnie nudziło. Jak nadeszła ta ostatnia, upragniona lekcja to ciągnęła się niemiłosiernie. Mama napisała tylko SMS-a, że dzisiaj najprawdopodobniej też nie wróci do domu. Postanowiłam, że pojadę do niej sama. Kupiłam po drodze obiad w jednej z ulubionych restauracji mamy, bo pewnie nic nie jadła tylko piła kawę za kawą. Siedziała w swoim gabinecie, była zdziwiona, że przyszłam. Zjadłyśmy, a potem ona opowiedziała mi o tym wypadku. Zadzwonił jej telefon i musiała wyjść. Więc ja wyjęłam matmę i zaczęłam robić kolejne zadania. A że mamy nie było długo to sprawdziłam jeszcze fejsa i zostawiłam mamie wiadomość, że wracam do domu i czekam na nią z kolacją. W domu spotkała mnie miła niespodzianka. Tata wcześniej wrócił z delegacji. Jednak był zmęczony, więc szybko poszedł spać. Leżałam na sofie w salonie i oglądałam "Na dobre i na złe".Przy końcowej piosence popłakałam się. Kocham ją i te słowa.  https://www.youtube.com/watch?v=WRBaI7f4L4A Słuchałam jej przy leczeniu Łukasza. Kiedy serial się skończył zgasiłam telewizor i zasnęłam. Na tej sofie.

Sobota, 20 września 2014
W czwartek i piątek nic się nie działo szczególnego. W czwartek Polska wygrała z Rosją i awansowała tym samym do sobotniego półfinału, a w piątek byłam z Kornelią na zakupach. I to by było na tyle. Wiadomo, że nauka, matma i inne...Tata znowu projekty, mama szpital. Nudy. Zaczęłam ogarniać dzisiaj pierwsze sprawy z półmetkiem. Ustaliłam, że najlepiej jak każda klasa powie mi, czego oczekuje na tej imprezie i z kim chcieliby się bawić. Czy sami, czy z partnerami. Napisałam więc do przewodniczących klas i na naszej zamkniętej grupie. Potem posiedziałam u Łukasza i poszliśmy na mecz. Oczywiście w roli kibiców. Po meczu Łukasz poszedł do szatni, a ja pogadałam z Jagieńskim. Powiedział, że najprawdopodobniej znowu pojedziemy na MP Juniorów. Tylko muszą znaleźć sponsora i wymyśleć nowy projekt strojów, bo nie wypada pokazać się w tych z zeszłego roku. Podjęłam się tego wyzwania. Jagieński się ucieszył, bo wiedział, że go nie zawiodę. Rozmowę przerwał mój tatuś. Zadzwonił, żebym po drodze zrobiła zakupy, bo jemu się nie chcę, a mama dalej w pracy. Dodał też, że zaprosił swojego kumpla z liceum na mecz wieczorem. Już mi się nie podobało, bo chciałam obejrzeć mecz z Łukaszem i resztą. Poszliśmy do tego marketu. Nakupiłam oczywiście chipsów, bo co to za mecz bez niesportowego jedzenia. Z opresji uratował mnie Łukasz, bo powiedział, że jego rodzice wychodzą do teatru a siostra jest nieszkodliwa. W domu dałam tacie zakupy i napisałam Kornelii, Oktawii, Adrianowi i Maksowi, że imprezę przenosimy do Łukasza, bo u mnie są goście. Tak więc o godzinie 19 ubrana na biało-czerwono zadzwoniłam do mieszkania mojego chłopaka. Przed 20 mecz się zaczął. Był zacięty. Jednak to Polacy byli górą. Jutro finał! Oczywiście oglądamy go w tym samym składzie. Tymczasem uciekam, bo jutro znowu nie zasnę długo! Nie ma bata- Polska będzie Mistrzem Świata!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz