sobota, 17 stycznia 2015

"Kochaj mnie nieprzytomnie, jak zapalniczka płomień, jak sucha studnia wodę..."

Wtorek, 22 lipca 2014
Dzisiaj przed treningiem Koron pojechałam z Oktawią do galerii. Musiałam jakoś poprawić sobie nastrój po porannej rozmowie z Sonią. Powiedziała, że Stefania zapadła w śpiączkę po tym wypadku i nikt nie wie, co będzie jutro, pojutrze...Dodała, że Bartek pomimo zakazu lekarzy wrócił do swojego MMA. Trenuje po 10 godzin dziennie, a resztę dnia spędza przy łóżku swojej ukochanej. Dlatego wpadłam w depresyjny nastrój. Tylko zakupy mogły to zmienić. Kupiłam sukienkę i buty, ale dalej miałam w głowie słowa Sonii. Udawałam jednak przed wszystkimi, że wszystko jest w porządku. Na treningu znowu gadałam z Patrycją. Powiedziała, że wiedziała o moich relacjach z jej ojcem. Ponownie podkreśliła, że gdyby Łukasz chciał gwiazdkę z nieba to Jagieński by mu ją dał. Byłam zdziwiona. Wiedziałam, że Łukasz gra jedną z głównych ról w drużynie, ale że aż tak? Nie bardzo chciało mi się w to wierzyć. Patrycja kazała mi obserwować trening i zachowanie jej ojca w stosunku do konkretnych zawodników.  Patrzyłam i nie mogłam w to uwierzyć. Aleks (zawodnik, który wiecznie grzeje ławę i jest nazywany przez wszystkich żartobliwie Wodzianką) ciągle biegał wokół boiska, a Jagieński nie pozwolił mu przerwać. Łukasza zatrzymał po pierwszym okrążeniu. Patrycja powiedziała, że takich przykładów było więcej. Dodała, że Jagieński jest w Łukaszu zakochany. Jak był po operacji to u nich w domu nie było innego tematu. Tylko kiedy on wróci do treningów. Zauważyłam, że Patrycja nie ma o to żalu ani do Łukasza, ani do mnie tylko do swojego ojca.  Siedziałyśmy resztę treningu w milczeniu. Potem Paweł zaproponował żebyśmy wyszli na pizzę. Więc poszliśmy. Dzień jak co dzień niby, a jednak każdego dnia kocham go coraz bardziej ♥ Dopiero teraz czuję, że wszystko wraca do normy. Łukasz nawet nie  był zbytnio zmęczony. Siedzieliśmy u niego na kanapie i oglądaliśmy jakiś mecz. Zostałam u niego na noc, bo nie chciało mi się wracać do siebie. To tylko 100 metrów, ale i tak daleko :*

Środa, 23 lipca 2014
Dzisiaj wydarzyło się coś, czego w ogóle się nie spodziewałam. Była godzina 11, siedziałam u siebie w domu przed tv z Łukaszem, pani Stenia (nasza pomoc domowa) robiła w kuchni obiad, gdy nagle do domu wpadła mama. Rzuciła nam na stolik jakąś kopertę i powiedziała: "macie 48 godzin", po czym pobiegła do góry. Nieśmiało otworzyłam ją i zobaczyłam bilety lotnicze do Barcelony. Były imienne. Na mnie i na Łukasza. Po jakimś czasie mama wróciła na dół i wyjaśniła nam o co chodzi. W piątek o 12: 15 lecimy do Hiszpanii. W szóstkę. To znaczy ja z Łukaszem i nasi rodzice. Siostra Łukasza jedzie wtedy do Chorwacji z przyjaciółką i jej rodzicami. Dodała, że te bilety kupili zaraz po powrocie z Teneryfy, ale do końca nie byli pewni, czy będziemy mogli polecieć. Teraz są już tego pewni. Wyjazd będzie trwał 10 dni. Pozwiedzamy na pewno trochę, ale w dużej mierze będziemy się wylegiwać na plaży. Po obiedzie wybraliśmy się na nasz stadion. Było tam kilka nieznanych nam osób. Posiedzieliśmy na trybunach z nadzieją, że ktoś znajomy się pojawi. Przyszedł Maks. Niedługo po nim Adrian. Pogadaliśmy trochę. Jednak szybko nam się to znudziło. Wróciliśmy do domu i przed telewizor. Łukasz zastanawiał się, czy powiedzieć trenerowi o wyjeździe, jednak doszliśmy do wniosku, że nie potrzeba. Rozstaliśmy się, bo w końcu trzeba ogarnąć pakowanie, ale mieliśmy się znowu spotkać o 19:30 :p Nie potrafimy żyć bez siebie. Nawet przez te kilka godzin ciągle pisaliśmy ze sobą. Takie życie :* 

Sobota, 26 lipca 2014
Siedzę teraz na tarasie i wpatruję się w hiszpański zachód słońca. Łukasz śpi, a rodzice poszli na jedną z organizowanych tutaj potańcówek. Korzystają z tych wakacji jak tylko mogą. Dzisiaj leniwie leżeliśmy na plaży. Zresztą przy temperaturze 40 stopni Celsjusza trudno o coś więcej niż leżenie do góry....No właśnie, chyba każdy się domyśli o co mi chodzi :) W hotelu jest full atrakcji. Baseny, sauny, jacuzzi, siłownia, fitness, obfity barek i świetna obsługa. Jest nawet polska pokojówka. Polacy też są tutaj częstymi gośćmi. W restauracji często słychać polskie rozmowy. Niektóre przypominają nieco "Pamiętniki z wakacji". To był taki serial, to stamtąd wziął się "Mięsny jeż", który swego czasu zrobił furorę w sieci. "Mięsny jeż mięsny jeż, ty go zjesz, ty go zjesz..." Nie było osoby, która nie nuciłaby tego pod nosem.  Pisałam z Kornelią i pogadałam na Skypie z Sonią i Bartkiem. Stefania dalej się nie obudziła. Może już nigdy się nie obudzić. To było straszne...18-letnia dziewczyna przez jakiegoś debila, któremu się śpieszyło, może stracić życie. Powiedzieli mi też, że ten chłopak co z nimi jechał już zaczął rehabilitację i wcale nie skończy na wózku. Trochę potrwa, zanim wróci do formy, ale wróci. Bartek rozmawiał z jego kolegą. Opowiedziałam im co słychać u nas i pokazałam słońce Barcelony ♥ Pożegnałam się z nimi i już miałam odłożyć laptopa, gdy odebrałam na fejsie wiadomość od Patrycji, że trenerek świruje, bo nie wie co z jego "gwiazdą". Napisałam jej, że siedzimy w Barcelonie w hotelu "Catalonia SPA" i dobrze się bawimy. Dodałam, że wrócimy za 9 dni  i że zapomnieliśmy powiedzieć Jagieńskiemu...Ona napisała, że mamy dobrze się bawić, a tatuś pozdrawia...Haa, wiedziałam, że nie będzie zły! Takie życie "gwiazdy". Z drugiej strony było mi trochę wstyd, bo Jagieński robił wszystko, żeby Łukasz czuł się w drużynie jak najlepiej po chorobie, a my nawet SMS-a mu nie napisaliśmy. Szybko mi jednak przeszło i poszłam spać.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz