niedziela, 11 stycznia 2015

"Krótka chwila, mały błąd i marzenia znikną stąd..."

Wtorek, 8 lipca 2014
Minął tydzień od naszego przyjazdu tutaj :) Niby 7 dni, a przeżyliśmy już chyba wszystko. Wypadek kolegów, ciekawe rozgrywki, oglądanie telewizji, opalanie....Teraz przyszła pora na coś nowego. Wybraliśmy tym razem rejs statkiem. Pogoda pozwoliła nam na takie atrakcje. Było ciepło, ale  nie gorąco. Na statku nie było zbyt wielu osób. Zajęliśmy górny taras widokowy. Zaczęliśmy się wygłupiać. Nikomu nie przeszkadzały nasze głośne śmiechy- chichy. Po powrocie do domu zadzwoniłam do mamy. Gadałyśmy chyba ze trzy godziny. Potem pojechałam z Sonią do Bartka do szpitala. Był przygnębiony z powodu wyjazdu Stefanii. Ona została zabrana helikopterem do Gorzowa. Tam przejdzie operację kręgosłupa. Niewiele wiemy co się z nią dzieje. Jej rodzice nie są skłonni do zwierzeń, a sama zainteresowana nie bardzo może rozmawiać. Rozumiałam go bardzo dobrze i wiedziałam, że muszę go jakoś wesprzeć. Jednak on nie był w nastroju do rozmów. Sonia poprosiła mnie, żebym poszła z nią porozmawiać z lekarzem. Zrobiłam to. W gabinecie doktor dał nam do zrozumienia, że Bartka najprawdopodobniej czeka kolejna operacja. Póki co leki muszą mu wystarczyć. Dodał, że Bartek potrzebuje teraz odpoczynku i spokoju. Sonia zapytała go, czy powinien wrócić do domu, ale lekarz powiedział, że może z nami zostać jeszcze te kilka dni. Musi nabrać dystansu do wydarzeń ostatnich dni. Wróciłyśmy do ośrodka po godzinie 20. W salonie oczywiście Champions League. Nawet Kornelia i Oktawia grały. Sonia do nich dołączyła, a ja poszłam do pokoju. Obejrzałam sobie "Wkręceni" i poszłam spać.

Środa, 9 lipca 2014
Rano Sonia z Kacprem pojechali po Bartka. Poszłam z Oktawią i Kornelią na pomost. Rozłożyłyśmy leżaczki i siedziałyśmy na słoneczku :) Potem dołączyli do nas pozostali. Spędziliśmy w ten sposób całe popołudnie. Po obiedzie Bartek zaproponował, żebyśmy poszli na miasto. Stwierdził, że ma dosyć leżenia. Uznaliśmy, że to dobry pomysł. Za 6 dni wracamy do domu. Wypadałoby kupić jakie pamiątki i drobne prezenty dla najbliższych. Jak wróciliśmy do ośrodka znowu poszłam na leżaczek. Zabrałam tym razem książkę.  Zadzwonił do mnie trener Jagieński. Zapytał kiedy wracamy i jak z Łukaszem. Zdziwiłam się czemu dzwoni do mnie, a nie do niego. Nie wnikałam w to, tylko dokładnie wyjaśniłam co i jak. Był zachwycony. Przedstawił mi program "naprawczy" klubu. Zaprosił nas na pierwszy trening Koron 20 lipca na siłownię. Powiedział, że najważniejsza będzie teraz integracja zespołu. Zaskoczyła mnie ta nagła zmiana, ale ucieszyłam się. Przekazałam info Łukaszowi. Postanowiliśmy we dwójkę połazić po okolicy. Sami. Dawno tego nie robiliśmy. Poszliśmy główną drogą. Byliśmy świadkami wypadku. Młoda para wjechała do rowu. Udzieliliśmy im pierwszej pomocy. W końcu lekcje Edukacji dla Bezpieczeństwa się przydały. Przybyły na miejsce zespół ratunkowy bardzo nas chwalił. My grzecznie pożegnaliśmy się i wróciliśmy do ośrodka. Chciałabym o tym zapomnieć :)

Piątek, 11 lipca 2014
Wczoraj przeleżeliśmy dzień w łóżkach. Nikomu nic się nie chciało. Był deszcz i burza. Dzisiaj natomiast znowu jest gorąco. Co powodowało opalanko :D Siedziałam na tarasie z Łukaszem, jak przyszli do nas jacyś nowo przyjezdni ludzie. Zapytali czy mamy ochotę wpaść do nich na grilla. Łukasz powiedział, że jak reszta grupy się zgodzi to wpadniemy. Zgodzili się. Nawet Bartek stwierdził, że dobrze mu to zrobi. Tak więc o godzinie 18 wstawiliśmy się u nich. To była grupa 10 osobowa z klubu sportowego spod Szczecina. Przyjechali tutaj na obóz kondycyjny. Łukasz zaproponował im mały meczyk w nożną. Zapowiedział, że ich jest tylko 4, bo Bartek wiadomo grać nie mógł. Wtedy Oktawia podniosła się i z zalem do Łukasza: "czemu mówisz, że tylko 4? Jest nas 8 bez Bartka oczywiście" Graliśmy więc 8 na 8. Oni zmieniali się do kilka minut, żeby każdy mógł pograć. My nie mieliśmy takiej szansy. Ale i tak grało się wspaniale. Bartek jako sędzia po ponad godzinie przerwał mecz. Powiedział, że wystarczy. W sumie też byliśmy tego zdania. Co nie zmienia faktu, że wygraliśmy. Nawet ja strzeliłam bramkę. Oni wszyscy byli już pełnoletni. Mimo to, żaden z nich nawet nie zaproponowali alkoholu. Polubiłam ich. Jednak we wtorek powrót do domu. Nie chcemy wracać. Jednak musimy. Dalej nie wiem, co z pozostałą częścią wakacji. Wiem, że rodzice dostaną urlopy, ale niekoniecznie mamy plany co wtedy robić. Pójdziemy na żywioł. Pełen spontan. W czasie grilla Łukasz odebrał telefon od mamy. Powiedziała mu, że dostali zaproszenie na wesele w pierwszy weekend września. Od razu dodała, że zaproszenie jest także dla mnie. Wieczorem jak tylko się położyłam zasnęłam z bólem kolana. Oby nie sprawdziły się moje najgorsze przypuszczenia :C




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz