sobota, 17 stycznia 2015

"To już minęło, ten klimat, ten luz. Wspaniali ludzie nie powrócą, nie powrócą już!"

Niedziela, 10 sierpnia 2014
Już prawie tydzień minął od naszego powrotu do Polski. Nie pisałam, bo w zasadzie nie było o czym. Albo byliśmy na treningu albo leniwie leżeliśmy w domu. W Hiszpanii zwiedziliśmy Camp Nou, Santiago Bernabeu i Estadio Vicente Calderon, czyli trzy najpiękniejsze stadiony w całej Hiszpanii. Oprócz tego również Sagrada Familia i okoliczne kościoły. Barcelona jest pięknym miastem. Jednak po powrocie do Polski wszystko wrócić musiało do normy. Rodzice dalej dużo pracowali. Dzisiejszy dzień też nie był niczym szczególnym gdyby nie telefon od Sonii. Powiedziała mi, że Stefania się obudziła!!! Bartek szalał ze szczęścia. Nawet treningi rzucił. Byłam szczęśliwa. Pobiegłam do Łukasza, a on siedział na sofie i był jakiś ponury. Chciałam mu wskoczyć na szyję i powiedzieć to, co usłyszałam, ale najpierw zapytałam, co mu się stało. Powiedział, że dostał propozycję od Tumińskiego i zupełnie nie wie, co z tym zrobić. Propozycja dotyczyła gry w seniorskim składzie Koron. Pierwszy ich mecz jest już za tydzień. Musiałby iść do nich na trening i pokazać się nowemu trenerowi. Seniorów trenował Krzysztof Adamski. Niewiele o nim wiedziałam, oprócz tego, że jak mój tata był inżynierem i pracował w firmie produkującej systemy do drukarek. Ten trening ma być jutro o 16. Łukasz nie chciał na niego iść, bo nikogo tam nie znał. Sami ludzie już po szkole, z maturą lub zawodem w ręku, często na studiach i pracujący zawodowo. Nie było tam osób w naszym wieku. Najmłodsi mieli po 19 lat. Łukasz bał się bycia chłopcem na posyłki. Przekonałam go jednak, że powinien spróbować. Przecież Jagieński pozwoli mu wrócić do Juniorów, jak zajdzie potrzeba. Ustaliliśmy więc, że pójdziemy do Adamskiego. Może będzie fajnie...Poszliśmy na spacer. Pogoda była cudowna. Za trzy tygodnie wracamy do szkoły. Już tak fajnie nie będzie. Ale póki co to Carpe Diem: https://www.youtube.com/watch?v=kNAjPLWbDQM

Poniedziałek, 11 sierpnia 2014
Niestety obawy Łukasza nie były bezpodstawne. Ale od początku. Na stadionie zjawiliśmy się 15 minut przed czasem. Prawie wszyscy już byli. Adamski na samym początku powiedział do mnie: "Pani już dziękujemy, trening jest zamknięty..." Poszłam więc sobie, nie będę się temu panu narzucać. Usiadłam w ostatnim rzędzie na trybunach i pisałam z Sonią. Opowiedziała mi w skrócie o leczeniu Stefanii i ponownej operacji Bartka. Dodała, że fajnie by było znowu się spotkać. W sumie dobry pomysł. Kątem oka obserwowałam trening. To nie był miły widok. Adamski okazał się prawdziwym katem dla składu. Po ponad trzech godzinach ten trening się skończył. Łukasz nie był w stanie się ruszyć. To było naprawdę dziwne. Pierwszy raz widziałam go tak zmęczonego po treningu. Czekałam na niego pod szatnią i podsłuchałam rozmowę dwóch piłkarzy. Jeden mówił: "ten chłopak będzie wspaniałą Wodzianką, chłopcem na posyłki. Nie wiem czemu Jagieński go tu przysłał, on kaleczy ten sport". Na co ten drugi odpowiedział: "Długo tu nie wytrzyma, zwłaszcza, że jest po jakiejś operacji, jak Adamski go nie wyrzuci sami to zrobimy.." Wtedy pojawił się Łukasz. Całą drogę powrotną do domu milczeliśmy. Wieczorem dał mi do zrozumienia, że to była najgorsza decyzja w jego życiu. Zaczynałam to rozumieć. 

Niedziela, 17 sierpnia 2014
Dzisiaj teoretycznie pierwszy mecz Łukasza w seniorskim składzie Koron. Nie było go w wyjściowej "11" Był na ławce. Pogodził się z tą rolą bardzo szybko. Jednak w pierwszej połowie meczu stało się co, czego nikt nie mógł przewidzieć. Jeden z naszych piłkarzy doznał jakiejś kontuzji, wyglądała na poważną. Adamski na boisko wypuścił Łukasza. Wyglądał na zdziwionego, aczkolwiek poszedł. Wynik był niekorzystny dla Koron. Przegrywali 3:1 po 35 minutach gry. Łukasz na początku musiał ogarnąć całą sytuację, a po przerwie strzelił pięknego hat-tricka w swoim stylu. Trenerowi jak i zawodnikom na ławce opadła szczęka. Patrzyli i nie wierzyli, że to się stało. Że debiutant strzelił aż 3 bramki. Korony wygrały 4:3. Zachwytom i podziękowaniom nie było końca. Adamski powiedział, że to niemożliwe, że jeszcze nikt tak nie debiutował u niego. Łukasz machnął tylko ręką i uznał, że to u niego normalka. Uciekliśmy stamtąd, bo on miał dość wrażeń na dziś. Chciał odpocząć. Wieczorem odebrał telefon z gratulacjami od Jagieńskiego i potem samego prezesa. Już wiedział, że powrotu do juniorów nie będzie. Tumiński powiedział też, że tamten piłkarz zerwał więzadła. Pół roku przerwy... Oglądaliśmy potem"Rodzinka.pl", aż w końcu zasnęliśmy z wrażeń ♥



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz