czwartek, 15 stycznia 2015

"Czas, by odlecieć w stronę gwiazd, przysunąć skalę mocno tak, gdzie nie istnieje świat..."

Niedziela, 13 lipca 2014
Od wczoraj prawie w ogóle nie wstaję z łóżka. Noga strasznie mi spuchła. Wiadomo, że używam zamrażacz, lodu i kilku maści, ale i tak ból jest nie do wytrzymania. Leżałam przed telewizorem. Podobnie jak Bartek. Namawiał mnie, żebym pojechała do lekarza, jednak ja ufam tylko swojemu lekarzowi. Jak tylko wrócę do domu to się do niego wybiorę. Chyba, że ból minie. Na pewno tak będzie. Po obiedzie pomimo ogromnego bólu, poszłam z nimi na miasto. Oczywiście do cukierni. Wiedziałam, że po powrocie do domu, Łukasz znowu będzie przestrzegał diety. Czyli skończy się pizza, lody i inne takie :( Sportowcy.... No cóż. Trudno. Wiedziałam, w co się pakuję. Jednak bywały momenty, że mi to nie przeszkadzało. W sumie dzięki temu też powstrzymywałam się przed słodyczami. Na mieście siedzieliśmy na rynku i próbowaliśmy jakoś podsumować nasz pobyt tutaj :)
Nie bardzo nam to wychodziło...Zawsze mieliśmy w głowie wypadek Stefy i w ogóle.  Wprawiało nas to w przygnębienie. Po powrocie  do ośrodka leżeliśmy na trawie przy plaży. Bartek po raz pierwszy od wypadku rozmawiał szczerze z rodzicami Stefanii. Nie było z nią najlepiej. Wieczorem nic nie robiliśmy. Po prostu leżeliśmy, lecząc doła chipsami i piwem...Nie powinniśmy pić, ale tak jakoś samo wyszło :(

Wtorek, 15 lipca 2014
Nadszedł dzień wyjazdu :( Sonia, Bartek i Kacper już pojechali. Kornelia z Adrianem i Oktawia z Maksem o 9 mieli autobus. Po nas miał przyjechać tata Łukasza (to ze względu na komfort jazdy). Jednak chwilę po tym jak odprowadziliśmy ich na przystanek, Łukasz odebrał telefon od mamy, że jego tata został wezwany na jakąś naradę i po nas nie przyjedzie. Zadzwoniłam do moich rodziców. Oni też nie mogli przyjechać. Mieliśmy 3 opcje. Wracamy kolejnym autobusem o 21:30, zostajemy tu na jeszcze jedną noc, albo wracamy na stopa. Chcąc, nie chcąc wybraliśmy opcję numer 3. Długo nie musieliśmy czekać. Wsiedliśmy do samochodu. Dość luksusowego...Łukasz zasnął a ja siedziałam obok kierowcy i grałam w Pou na tablecie. Jechaliśmy tak, a ja zastanawiałam się skąd znam tego faceta. Skądś go znałam...Dopiero jak zatrzymaliśmy się na stacji, to skumałam co to za gość. To był Waldemar Kasta. Polski raper i konferansjer federacji KSW. Zajarzyłam dopiero po tym, jak ktoś poprosił go o autograf. W sumie miałam prawo nie wiedzieć, bo rapu nie słucham za często. Jak wrócił do auta, zapytałam czemu nas zabrał i ogólnie, co on robi w tych regionach...I tak z dwóch zdań nawiązała się cała rozmowa...Dojechaliśmy do domu na godzinę 15...U mnie jak zawsze było pusto. Położyłam się pzed tv i zasnęłam. Łukasz pewnie też, choć spał całą drogę :) Najważniejsze, że ból kolana ustąpił i nie muszę odwiedzać lekarza :D

Niedziela, 20 lipca 2014
Dzisiaj postanowiliśmy spędzić dzień aktywnie. Poszliśmy sobie do kościoła, potem okrężną drogą wróciliśmy do domu. Po obiedzie wybraliśmy się na siłownię. Na pierwszy przedsezonowy trening. Na miejscu był już prawie cały skład. Te same twarze...Każdy był z dziewczyną :o Lekko mnie to zdziwiło, bo Jagieński nie tolerował dziewczyn na treningach...Wtedy pojawił się także sam trener. Przywitał się i powiedział, że od dzisiaj wszystko się zmieni. Treningi będą trzy razy w tygodniu w poniedziałki siłownia albo basen, we wtorek trening kondycyjny w terenie, w czwartek treningi z piłką i gry treningowe. Nie zaplanował sparingów, bo powiedział, że musi odbudować najpierw kondycję psychiczną zawodników. Przeprosił też za swoje zachowanie w poprzedniej rundzie. Poprosił o zrozumienie. Kiedy Kornelia zapytała, po co my tutaj jesteśmy, on jej odpowiedział: "Bo wiecie dziewczyny , zrozumiałem po ostatnich wydarzeniach, że gdyby nie wy to wielu by tutaj dzisiaj nie przyszło...Wiktoria, Kornelia i Oktawia to tyczy się głównie Was...Nie ukrywam, że zależy mi na tym, zebyście wszystkie w miarę możliwości uczestniczyły w życiu klubu. Poprosiłem prezesa o to, żebyście mogły jeździć z nami na mecze. Mam nadzieję, że mnie rozumiecie..." Wtedy jedna z dziewczyn wstała i powiedziała: "Już myślałam, że do tego nigdy nie dojdzie, Tato". Woow poznałam córkę Jagieńskiego. Była dziewczyną Pawła, bramkarza Koron. Potem oni zaczęli trenować, a my usiadłyśmy w kółku na materacach i po kilku minutach śmiałyśmy się w niebogłosy. Patrycja, córka Jagieńskiego mówiła, że od dawna prosiła ojca o tą zgodę, ale on zawsze jej zabraniał. Byłam zdziwiona, bo przecież ja od początku mogłam być na meczach. Ona wtedy powiedziała, że tatuś "tańczy tak jak Łukasz mu zagra", bo on od początku jest liderem kadry. Haa to było dobre. Mnie wpuszczał wszędzie, zapraszał na treningi, do konsolety, zabrał na turniej, rozmawiał ze mną o sytuacji w klubie. Ze mną, a nie z własną córką. Zmęczona śmianiem wróciłam do domu. Łukasz zasnął u mnie na sofie. Resztę wieczoru spędziłam oglądając głupie filmy :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz