wtorek, 20 stycznia 2015

"Pokonam sztorm, kiedy jesteś obok!"

Poniedziałek, 18 sierpnia 2014
Dzisiaj pojechałam do galerii. Musiałam zrobić zakupy potrzebne do szkoły. Łukasz nie odbierał telefonu, więc stwierdziłam, że śpi. Kupiłam brakujące mi książki do języków obcych, tonę zeszytów i innych drobiazgów. Doszłam do wniosku, że powinnam jeszcze poszukać jakichś ubrań. Zostawiłam zakupy w szafkach przy szatni i rzuciłam się w wir zakupów. Jak zwykle straciłam poczucie czasu. Kiedy w końcu skończyłam, zmęczona zamówiłam kawę w ulubionej kawiarni. Usiadłam przy stoliku i zaczęłam rozmyślać jak spędzić ostatnie dni wakacji. Przypomniało mi się, że fajnie by było spotkać się z Sonią. Moglibyśmy pojechać do niej na 4-5 dni. Jeśli oczywiście nasi i jej rodzice się zgodzą. Łukasz niby ma treningi i mecze, ale przecież zawsze można to przerwać. Jeszcze z galerii zadzwoniłam do Łukasza, żeby zapytać go o zdanie. Ku mojemu zdziwieniu nie odebrał :o Przestraszyłam się. Pojechałam do domu, tylko rzuciłam swoje zakupy do salonu i pobiegłam do mieszkania swojego chłopaka. Drzwi od mieszkania były uchylone, więc nie pukając weszłam do środka. To co zobaczyłam, przypominało krajobraz po jakiejś bitwie. Weszłam do pokoju Łukasza i obudziłam go. Wstał i już na starcie zauważył, że nie ma jego laptopa i telewizora. W salonie brakowało obrazu i PlayStation. W sypialni rodziców nie było kasetki z biżuterią. Już obydwoje wiedzieliśmy, że ktoś się tutaj włamał. Łukasz wezwał policję, a ja zadzwoniłam do jego rodziców. Po 15 minutach zjawiło się dwóch funkcjonariuszy. Zapytali nas o szczegóły. Powiedział im, że jakieś pół godziny temu weszłam tutaj i zastałam taki widok. Łukasz dodał, że nic nie słyszał, bo spał, a rodzice jak zwykle o 8 wyszli do pracy. Jego siostra dalej była w Chorwacji. Policjant był zdziwiony, że Łukasz nic nie słyszał, ale on powiedział, że przyjmuje leki po których dużo śpi itd. Potem wpadła pani Basia. Było już po godzinie 16. Policjanci zrobili, co musieli i pozwolili posprzątać. Pomogłam im i wróciłam do siebie. Potem zadzwoniłam tylko do Łukasza i zapytałam, czy nie chciałby spotkać się z Bartkiem i Kacprem. Stwierdził, że to dobry pomysł. Umówiliśmy się, że pogadamy z rodzicami i do jutra damy znać. Oby tylko się udało.

Środa, 20 sierpnia 2014
Od godziny siedzimy w Gorzowie. Nasi rodzice się ucieszyli, że mamy jeszcze ochotę na podróże. Pozwolili nam jechać. Łukasz powiedział Adamskiemu, że musi odpocząć. On mu na to pozwolił. W związku z włamaniem nic nie wiadomo. Mamy czekać. Wycenili szkodę na kwotę 50000 zł. Ciekawe, czy uda się cokolwiek im odzyskać? Może...Nieważne na razie. Siedzimy u Sonii w domu i czekamy aż ona wróci ze szpitala od Stefanii. Jeździ do niej prawie codziennie. Pierwszy pojawił się  Bartek. Jak nas zobaczył, o mało nie zszedł na zawał. Okazało się, że nawet nie mieli okazji, żeby mu powiedzieć. Albo siedzi u dziewczyny, albo na rehabilitacji. Opowiedział nam o przebiegu swojego leczenia. O tym, że nie było wyjścia innego niż operacja. Było mi go nawet trochę szkoda, bo wiedziałam, że sport jest dla niego wszystkim.  Chwilę potem weszła Sonia. Przywitała się z nami i zaprosiła na spacer po okolicy. Powiedziała, że na stadion co prawda nie pójdziemy, ale są inne ciekawe miejsca. Jak zawsze miałam przy sobie aparat. Robiłam zdjęcia na każdym kroku. Zaprowadziła nas pod pewien blok, pod którym stał tłum nastolatek w wieku zbliżonym do naszego. Tutaj z sarkazmem Sonia powiedziała: "Największa atrakcja Gorzowa, blok w którym mieszka Dawid Kwiatkowski. Zapewne wpadł przelotem do domu, stąd to zbiegowisko..." To było bardzo zabawne. Wcześniej czytałam tylko o nachalnych Kwiatonatorkach, które zrobią wszystko dla swojego idola. A teraz zobaczyłam to na żywo. Szkoda mi było tych ludzi, którzy muszą przepychać się pomiędzy tymi dziewczynami, żeby wyjść do sklepu, czy pracy...Z drugiej strony to ciekawe, ile można poświęcić dla jakiegoś 18-latka, który przebojem wdarł się do show-biznesu. Nigdy nie ogarnę takich ludzi. Też mam swoich muzycznych idoli, ale nie robię wszystkiego na siłę...Wieczorem siedzieliśmy w ogródku i wspominaliśmy wspólny pobyt w Piekle. Było wesoło i polały się łzy. Ze zmęczenia zasnęliśmy na podłodze. 

Czwartek, 21 sierpnia 2014
Sonia ma bardzo wygodny dywan w pokoju :) Stwierdziliśmy tak po tej nocy. Dzisiaj w galerii odbywa się koncert samego Kwiatkowskiego. Pójdziemy na niego dla beki. Kilka jego piosenek znamy, a poza tym od operacji Łukasza nie byłam na żadnym koncercie. Wiadomo musiał on uważać na bakterie i wirusy. Teraz już wszystko jest w porządku i nie musimy się martwić. Dzisiaj Bartek zabrał nas do Stefanii. Popłakała się na nasz widok. Bardzo za nami tęskniła. My za nią również. Już powoli się porusza. O kulach oczywiście. Sonia śmieje się, że pasują do siebie idealnie. Tyle tylko, że obydwoje niedługo odstawią "wspomagacze". Posiedzieliśmy u niej do obiadu, a potem poszliśmy połazić po mieście. W domu szybki prysznic i koncert Kwiata :D Weszliśmy do galerii innym wejściem niż pozostali ludzie i mieliśmy w ten sposób miejsca pod samą sceną. Za nami fanki krzyczące: "Dawid, Dawid" A my nic...tylko wsłuchiwaliśmy się w muzykę. Fakt jest faktem, fajnie śpiewa, ale nie aż tak, żeby od razu się podniecać na jego widok. Po koncercie on zszedł do fanów i podpisywał płyty i inne gadżety. My uciekliśmy stamtąd. Poszliśmy na lody. Za 10 dni wracamy do szkoły, za 3 do Korony. To takie głupie...Dopiero co te wakacje się zaczynały, a już koniec. Bynajmniej będziemy mieli co wspominać. Piekło, Hiszpanię, wypadek, awans Łukasza, teraz koncert Kwiatkowskiego. Któż inny tyle przeżył? W dodatku w zajebistym gronie zajebistych przyjaciół. I pomyśleć, że poznałam ich przez jedną głupią wadę serca mojego chłopaka.....Ach, jakie to życie pokręcone. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz