czwartek, 5 lutego 2015

"Lecę nad górami bzdur. Jakby unosił mnie wiatr...To dzięki Tobie w miejscu stanął czas."

Niedziela, 21 września 2014
Od rana w moim domu panuje sportowa atmosfera. Rodzice po obiedzie nawet na siłownię pojechali ;) W końcu niecodziennie reprezentacja gra w Mistrzostwach Świata! Poszłam z Łukaszem do kościoła, a potem na mecz seniorów. Pogoda pozwalała na leniwe siedzenie na stadionie. Po meczu nie bardzo chciało nam się wracać do domu. Jak już wszyscy sobie poszli zamówiliśmy pizzę i zrobiliśmy sobie piknik na murawie :* Fakt nie było to zbyt mądre, bo już nie lato, ale wiedzieliśmy, że tutaj już raczej nikt się nie pojawi. Napisałam tylko do mamy, że wrócę później niż myślałam, a Łukasz to samo zrobił ze swoją mamą. Po zjedzeniu leżeliśmy przytuleni do siebie na kocu znalezionym w szatni Królewskich. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie pojawił się Jagieński! Zobaczył nas na tej trawie i zaczął się drzeć. Myślałam, że nas zabije. Krzyczał, że niszczymy murawę przygotowaną specjalnie na mecze i że nie szanujemy pracy ludzi, którzy się tym zajmują.     (Czytaj syna Jagieńskiego, który za handel narkotykami dostał wyrok w zawieszeniu i prace społeczne) Powiedział, że zawiesza Łukasza w prawach członka klubu i piłkarza. Może nie pokazywać się już w ogóle na treningach! Próbowaliśmy go jakoś udobruchać, ale się nie dało:( Kazał oddać kartę klubową i cały osprzęt. Na co nam to było?! Stwierdziliśmy, że odwołamy grupowe oglądanie meczu i na razie nikomu o tym ani słowa. Myśleliśmy, że nikt poza naszą trójką się o tym dzisiaj nie dowie. Jednak chwilę po powrocie do domu zadzwonił Adrian. Powiedział, że Jagieński dodał post na fun page'u klubu, że Łukasz został wyrzucony za brak szacunku, niesubordynację i olewanie treningów. Czyli już cały klub o tym wiedział. Nie tylko my, ale wszyscy. On poszedł do siebie i nie odzywał się już do mnie i do nikogo. Obejrzałam finałowy mecz i pomimo tego, że Polska wygrała z płaczem poszłam spać :'(

Wtorek, 23 września 2014
Tak więc mój chłopak wpadł w depresję. Próbowałam go na różne sposoby wyciągać z domu, ale to nic nie dało. Prosto po lekcjach wracał do domu i grał na komputerze. Pisałam z jego siostrą i powiedziała mi, że wyrzucił wszystkie suplementy i witaminy jakie miał, sprzedał karnet na siłownię i objada się chipsami i innym takim jedzeniem! Nie poznałam go. W przeciągu tych 3 dni zmienił się nie do poznania. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Napisałam do Patrycji, córki Jagieńskiego. Powiedziała mi, że nie wtrąca się w sprawy klubu, bo zerwała z Pawłem, po tym jak usłyszała, że była mu potrzebna do wejścia w pierwszy stały skład Korony. Uznałam, że muszę iść do prezesa. Okazało się, że Tumiński jest w szpitalu na jakiejś operacji i o niczym jeszcze nie wie... Poszłam do mamy i ona wysłała mnie do jego lekarza prowadzącego. To był na moje szczęście znany mi ortopeda, a zabieg dotyczył usunięcia jakiejś chrząstki. Zapytałam Wilańskiego na wszelki wypadek czy mogę porozmawiać szczerze z Tumińskim, bo nie bardzo wiedziałam czy powinnam. W końcu był po operacji. Doktorek się zgodził i zaprowadził mnie do jego sali. Nie chciałam go zanudzać, ale nie miałam wyboru. Opowiedziałam mu o niedzieli całą prawdę, łącznie z tym, że wzięliśmy koc z szatni. Jak doszłam do momentu wyrzucenia Łukasza ze składu, to się popłakałam. Nie pozwolił mi dokończyć...Powiedział, że jutro wychodzi do domu i wszystkim się zajmie. A jeśli chodzi o nieobecności na treningach to przecież Jagieński doskonale wiedział o szpitalu i wstrząsie mózgu! Obiecał, że trenerek jeszcze tego samego dnia na tym samym fun page'u napisze sprostowanie i przeprosiny, albo pożegna się z pracą. Wróci do swojego zawodu budowlańca. Z dobrymi wiadomościami poszłam do Łukasza. Siedział przed tv i grał w FIFĘ. Obok leżały pudełka z KFC i Pizzerii. Prawie mnie nie zauważył, gdyby nie to, że  potknęłam się o jakieś śmieci i narobiłam hałasu. Powtórzyłam mu wieści od prezesa, ale on skwitował mnie krótkim "To już bez znaczenia... Idź sobie" Zdenerwowałam się i wyszłam. Wieczorem wyżaliłam się Sonii, która doradziła mi, żebym poudawała obojętną. Uznałam, że to dobry pomysł i poszłam spać. 

Piątek, 26 września 2014
Traktujemy się z Łukaszem trochę jak powietrze. Nie rozmawialiśmy ze sobą od wtorku. Nie mam zamiaru wyciągać ręki do zgody. To on mnie zlał. Na przerwach śmiałam się z koleżankami. Rozmawiałam z ludźmi z innych klas, a on tylko siedział i słuchał muzyki. Zastanawiałam się jak długo jeszcze to pociągniemy, zanim podejmiemy decyzję o rozstaniu...;C Z drugiej strony wiedziałam, że dla niego to wyrzucenie to  był prawdziwy cios, ale nie myślałam, że odetnie go to od rodziny i przyjaciół. Na przerwie przed ostatnią lekcją zadzwonił do mnie Tumiński i powiedział, żebyśmy obydwoje przyjechali do klubu po lekcjach. On będzie na nas czekał. Poprosiłam Jacka, kolegę z klasy, żeby przekazał to info Łukaszowi. Na stadion przyszliśmy osobno. Prezes od razu wyczuł kryzys w naszych relacjach. Niedługo potem zjawił się Jagieński :( Doszło do konfrontacji. Tumiński postawił sprawę jasno, albo Jagieński przywróci Łukasza do składu i go przeprosi, albo wypad...Więc on wstał, rzucił na biurko klucze od stadionu i wyszedł, trzaskając drzwiami. Tego trenera chyba dopadł kryzys wieku średniego ;) Potem Łukasz mnie przytulił i powiedział, że muszę mu pomóc ogarnąć mieszkanie z tych wszystkich "śmieci", bo wraca do sportowego trybu życia :* Oczywiście jak lekarze mu pozwolą :) Po powrocie do domu posprzątaliśmy kartony po tym jego niezdrowym jedzeniu i zaczęliśmy planować półmetek, od poniedziałku zbieram listę gości. Tak przez około 2-3 tygodnie. Potem tę listę zamykam i Sebastian rezerwuje salę. Będzie się działo oczywiście. Taką mamy nadzieję, usnęliśmy jak zawsze przed tv na sofie...Byliśmy zmęczeni, ale znowu razem ♥♥♥♥ KOCHAM MOJEGO WARIATA :*



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz