piątek, 2 stycznia 2015

"Miałaś nie płakać, miałaś być twarda, co z Tobą jest..."

Środa, 28 maja 2014
Do wystawienia ocen już tylko 2,5 tygodnia. Czyli praktycznie wakacje. Będę miała średnią 5,3 na koniec roku. W sumie fajna, zwłaszcza, że po powrocie z Łeby musiałam sporo nadrabiać. Jednak nie to jest najważniejsze. Ważne jest to, że na długi czerwcowy weekend wpadnie do mnie Sonia z bratem i rodzicami. No i moi rodzice całe 4 dni mają wolne :) Po lekcjach poszłam z Kornelią do kawiarni. Gadałyśmy o jej związku z Adrianem. Stwierdziła, że nie wie co dalej będzie. Kocha go, ale nie wie, czy zniesie jego fochy i negatywne podejście do życia. Powiedziałam jej, że to wszystko minie jak tylko wróci do treningów. Jednak Kornelia w to nie wierzyła. Była przekonana, że będzie jeszcze gorzej. On ciągle będzie zmęczony, zajęty i w ten oto sposób związek się ograniczy do wymiany wiadomości na fejsie :( Poprosiła nawet o zmianę tematu. Pogadałyśmy o planach na wakacje. Okazało się, że żadna z nas nie miała jeszcze niczego konkretnego w głowie :D Wpadł mi do głowy pewien pomysł. Jak wróciłam do domu, natychmiast zadzwoniłam do Sonii i zapytałam ją o wakacyjne plany. Ona również nie zaplanowała jeszcze niczego.Pogadałam z rodzicami. Bardzo im się ten pomysł spodobał.Tak więc przystąpiłam do realizacji swojego planu. Stworzyłam na fb grupową konwersację do której zaprosiłam Kornelię, Sonię, Oktawię, Łukasza, Kacpra, Maksa, Adriana i Bartka. Nazwałam ją "wakacje". Napisałam, że proponuję wspólny wyjazd nad jezioro. Można w dobrej cenie wynająć domek. Pierwszy napisał Bartek: "ja już w to wchodzę, więcej szczegółów Wiki :)" Opisałam cenę i atrakcję. Wynajęcie domku kosztowało 90 zł/doba. Na dwa tygodnie wyszło ok. 1300. Dopisałam, że każdy wpłaci po 150 zł na domek i przywozi swój prowiant, i ogólnie to, co lubi. Wyłączyłam fejsa, nie czekając na reakcję pozostałych, bo czekała mnie jeszcze randka z matmą :(

Czwartek, 29 maja 2014
W szkole już niektórzy czują wakacje. Są lekcje na których nic nie robimy. Oglądamy filmy i inne takie :) Pierwsze, co zrobiłam po powrocie do domu, to sprawdzenie facebooka. Był odzew reszty mojego towarzystwa. Byli zdecydowani. No może poza Adrianem i Kornelią. Kornelia stwierdziła, że jak Adrian jedzie to ona serdecznie dziękuje i na odwrót. Maks napisał im:" Może pora się pogodzić zakochańce..." Po czym walnął kazanie na pół strony. Wszyscy mu wtórowali. I oni ulegli. Powiedzieli, że pogadają z rodzicami i jadą. Zapowiadały się ciekawe wakacje. Potem pojechałam z Łukaszem do lekarza i na zakupy. Niestety dalej nie może wrócić na boisko. Ta bezczynność go zabije. W galerii zdradził mi, że od jutra zaczyna biegać. Najpierw małe rundki po kilometrze, potem coraz większe. Jeszcze przed wakacjami chce biegać po 10-11 km dziennie. Miałam ochotę zabić go kartonem po butach. (ach serialowa śmierć) On powiedział, że cokolwiek powiem i tak zrobi swoje. Wkurzyłam się. Wykrzyczałam mu, że jest pieprzonym egoistą i że nie myśli o swoim zdrowiu. Powiedziałam, że jadę do domu i niech robi co chce. Wieczorem wyłączyłam wszystkie portale i telefon. Powiedziałam rodzicom, że jakby dzwonił Łukasz nie ma mnie w domu. Wykąpałam się i poszłam spać :( Może jutro będzie lepszy dzień. 

Sobota, 31 maja 2014
Wczoraj udawałam w szkole, że go nie widzę. Jak podszedł nawet nie spojrzałam. Był dla mnie jak powietrze. Nawet nauczyciele zauważyli, że coś jest nie tak. Zbagatelizowałam to. Prosto po szkole pojechałam do domu. Za jakieś 4 godziny zadzwonił telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłam: mama Łukasza. Nie odebrałam, bo myślałam, że to on. Niedługo potem zadzwonił jakiś obcy numer. Odebrałam. To była Agata. Powiedziała, że Łukasz trafił do szpitala. Nie wiem czemu, ale biegiem pojechałam do szpitala. Na korytarzu spotkałam zapłakaną panią Basię. Ona powiedziała, że wie czemu nie odebrałam. Dodała, że Łukasz wykorzystał jej chwilową nieobecność i poszedł biegać. Jak wrócił do domu, stracił przytomność. Nieśmiałym krokiem weszłam do sali. Zobaczyłam mojego chłopaka leżącego pod tymi wszystkimi maszynami i przypomniał mi się jego widok po operacji. On jak mnie zobaczył to przepraszającym wzrokiem poprosił, żebym usiadła. Zrobiłam to. Łukasz przeprosił mnie i powiedział, że zrozumiał czemu nie chciałam mu pozwolić na bieganie. Obiecał, że już nigdy nie zrobi niczego wbrew lekarzom. Uwierzyłam mu. Po chwili do sali wszedł lekarz i powiedział, że Łukasz może wrócić do domu. Musi tylko na siebie uważać. I znowu trochę zwolnić. Posiedziałam trochę u niego w domu. Wróciłam do siebie i z powrotem włączyłam wszystkie portale społecznościowe. Dzisiaj cały dzień przesiedziałam u niego :) Jak wróciłam do domu napisałam na grupowej, że czekam do jutra na info, kto jedzie i rezerwuje domek. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz