wtorek, 25 sierpnia 2015

"Każdy swoje dziesięć minut ma, by na jawie przeżyć wielki sen, teraz właśnie los mi szansę dał czuję, że na całość mogę iść...."

Sobota, 22 sierpnia 2015 
Wczoraj nasz lot był bardzo długi i męczący :( Musieliśmy awaryjnie lądować w Austrii, a potem czekać 7 godzin na następny lot. To była jakaś masakra. Każda minuta trwała jak wieczność. W Gdańsku mieliśmy lądować o 14:50, wylądowaliśmy o 23 :( Dzisiaj wstałam o 13 :) Potem tatuś wyciągnął mnie na stadion, żeby mi pokazać nowe stroje klubu. Były 3 komplety: biało-niebieskie na mecze u siebie, różowe na mecze wyjazdowe (!!!) i zielone na sparingi i treningi. Kiedy zapytałam tatę, dlaczego różowe powiedział mi "wiesz nazywamy się Królewscy, a Real grał w takich strojach" Dałam mu jasno do zrozumienia, że Łukasz w życiu tego nie założy, bo Real to nie jest jego klub! Tatuś wysłuchał mojego kazania i obiecał, że różowe zamieni na żółte albo fioletowe chociaż. No i gitarka jest :D Generalnie resztę dnia spędziłam z Łukaszem. Jutro jedziemy do Sonii do Gorzowa. Startujemy o godzinie 9 rano :) Do przejechania mamy prawie 500 km :p Jedzie z nami pan Stefan, jednak mam obiecane, że nie będzie żadnego Gangu Albanii. Kochany :* Postanowiłam tym razem, że zabiorę bardzo mało rzeczy. Zmieściłam się w małej, podróżnej torbie!! Tyle wygrać :* Leżałam z Łukaszem na mojej (w końcu u siebie) sofie w salonie i oglądaliśmy po raz kolejny jeden z moich ulubionych filmów- "Uprowadzenie Agaty". Jest to film stary, o nieszczęśliwej miłości, ale nigdy mi się nie znudzi <3 Przytuleni do siebie zasnęliśmy w ostatniej scenie filmu: https://www.youtube.com/watch?v=EeXi5oeu3-Y

Niedziela, 23 sierpnia 2015
W samochodzie było bardzo wesoło :) Śpiewaliśmy różne piosenki i nasza 7-godzinna podróż minęła dzięki temu bardzo szybko. Po obiedzie Bartek zabrał nas do rodziców Stefanii :o Bałam się tej wizyty, pomimo zaproszenia. Pani Ania bardzo miło nas przyjęła. Była kawa i ciasto. Na podwórku za domem boisko do siatkówki :p No tak, chcieli się odegrać za porażkę w Madrycie. Spędziliśmy w ten sposób kilka ładnych godzin :D W końcu około 20 wróciliśmy do mieszkania Sonii. Jednak Sonia nie byłaby sobą, gdyby nie wymyśliła kolejnego szalonego pomysłu. Zabrała nas na działkę i tam rozpaliła grilla. Okazało się, że to było z góry zaplanowane :) Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie fakt, że przyniosła z altany jakieś nalewki domowej roboty. Otworzyła jedną z nich i nalała nam po kieliszku. Wino truskawkowe jej dziadka. Nawet dobre było. Po jakimś kwadransie przyszedł Kacper-jej chłopak. Przyniósł bimber z wesela swojego brata. To już mi nie smakowało. Po 2 kieliszku zaczęłam lekko oszukiwać ;) Około północy Łukasz źle się poczuł. Sonia i Kacper już spali oparci o stół. Wypili całą litrową butelkę tego bimbru i kilka kieliszków każdej z nalewek. Zadzwoniłam na pogotowie. Problem polegał na tym, że nie znałam tej ulicy :( Na szczęście w altanie obok nas był jakiś pan i mi pomógł. Ze szpitala już zadzwoniłam do rodziców Sonii i poprosiłam ich, żeby przywieźli torbę Łukasza. Miał tam dokumenty, a one były potrzebne do przyjęcia do szpitala. Zanim jednak oni przyjechali zasnęłam oparta o łóżko Łukasza.

Poniedziałek, 24 sierpnia 2015
Około 8 rano obudziła mnie pielęgniarka. Koło mnie leżała torba z rzeczami Łukasza. On jeszcze spał. Przyszedł lekarz i zaprosił mnie do swojego gabinetu. W dużym skrócie opowiedziałam mu historię choroby Łukasza. Zapytałam go co się stało, bo przecież Łukasz nie pił dużo. Lekarz wtedy mnie zapytał czy, aby nie podróżowaliśmy ostatnio po świecie. Kiedy mu powiedziałam, że byliśmy w Madrycie i w Rzymie, stwierdził, że przypadek Łukasza może być jakąś chorobą przywiezioną z podróży :( Zadzwoniłam do jego rodziców. Pani Basia od razu chciała przyjechać, ale ją uspokoiłam. Około południa przyjechał Bartek ze swoją mamą. Sonia i Kacper dalej spali w altanie na działce. Masakra jakaś. Bartek powiedział nam, że nie ma z nimi kontaktu. Mama Sonii była przerażona, że jej córka doprowadziła się do takiego stanu. Też bym się po niej tego nie spodziewała. O 16 przyszedł lekarz i powiedział nam, że ze względu na stan zdrowia Łukasz powinien wrócić do domu, najlepiej karetką pod opieką lekarzy. Obiecałam panu doktorowi, że załatwię to z mamą. Jakąś godzinę później wiedziałam już, że rano o 10 przyjedzie karetka ze szpitala w Koronie. Kochana mamusia :* Znowu zasnęłam przytulona do Łukasza <3



1 komentarz:

  1. piekne cytaty, wyjątkowa strona spośród tych, które przejrzałem o cytatach, po więcej inspiracji zapraszam do siebie na http://cytacik.pl , mam nadzieję, że kiedyś dorównam poziomem :)

    OdpowiedzUsuń