sobota, 26 grudnia 2015

"Nic się nie stało, przeciez dobrze wiesz, oddałem wszystko, żeby wszystko mieć..."

Niedziela, 1 listopada 2015
Na sobotę planowana była huczna impreza urodzinowa Łukasza. W końcu osiemnastka. Wiadomo, że się nie odbędzie. Pani Basia powiedziała, że zrobimy ją jak już Łukasz dojdzie do siebie. Nie dojdzie do niej jednak szybko. Dzisiaj dzień Wszystkich Świętych. Rano pojechałam z mamą na mszę i na groby moich dziadków. Potem wzięłyśmy udział w procesji na cmentarzu. Tradycją w moim domu jest, że zawsze po tej właśnie procesji goście przyjeżdżają na obiad. Powiedziałam mamie, że prosto z cmentarza jadę do Łukasza i nic mnie nie zatrzyma. Mama wiedziała, że ze mną nie wygra i się zgodziła. W drodze do szpitala uświadomiłam sobie, że nie mam prezentu dla mojego chłopaka na urodziny. Poszukam czegoś w tygodniu. Tylko zastanawiam się tak naprawdę czego powinnam szukać? Pierwotnie planowałam mu kupić roczny karnet na naszą siłownię i bon na zakupy w sklepie sportowym. Teraz jednak to nie ma sensu. Sport najprawdopodobniej zniknie całkowicie z jego życia :( Siedziałam z nim do wieczora, a potem wzięłam się za ogarnianie nauki. Nie byłam dawno w szkole. Nawet nie próbowałam być. Każda myśl skupiona była na Łukaszu. Uznałam, że jutro zgłoszę nieprzygotowanie na każdej możliwej lekcji :D Z taką myślą poszłam się wykąpać i spać :)

Czwartek, 5 listopada 2015
W szkole czuję się jakoś dziwnie. Wszyscy są dla mnie mili. Sytuacja z dzisiaj. Pani Michalina kazała mi zostać po lekcji. Powiedziała, że na razie mogę sobie odpuścić zadanka, bo ona wie, że nadrobię, jak już będę w stanie :) Podziękowałam jej bardzo. Faktycznie ostatnio nie miałam za wiele czasu i siły na robienie matmy, ale też nie chciałam taryfy ulgowej. Pani jednak mi ją dała. Za dwa tygodnie piszemy próbne matury, które zostaną ocenione i wpisane jako prace klasowe. Zupełnie o niej zapomniałam. Trzeba będzie siąść i co nieco powtórzyć. Łukasz jej nie napisze, to niemal pewne. Na polskim pan powiedział na forum klasy, że jak matura źle mi pójdzie to będę mogła skorzystać z immunitetu i nie mieć za to wpisanej oceny :) Klasa to zaakceptowała prawie w całości. Napisałam prawie, bo Maryśka miała problemy, że przecież jestem takim samym uczniem jak ona i nie powinnam mieć specjalnych praw. Ona na każdym kroku nam podpada. Już nikt z nią nie rozmawia. Nawet ci, z którymi się trzymała mają ją gdzieś :( To jest smutne, ale z drugiej strony, dostała to na co zasłużyła :D Po lekcjach porwałam Szymona na zakupy. Poprosiłam go, żeby pomógł mi wybrać prezent dla Łukasza. Jednak to nie było takie proste. Ostatnio nic nie było dla mnie łatwe. Postanowiłam, że kupię mu złoty łańcuszek i jakąś elegancką koszulę. Oczywiście wszystko mierzył Szymon. Wymęczyłam go za wsze czasy :D Kiedy usiedliśmy w mojej ulubionej knajpce, powiedział mi, że jeszcze nigdy nie był tak zmęczony, jak po 5 godzinach spędzonych ze mną w galerii :) Nie wiedziałam czy mam się śmiać, czy płakać ;) Szymon odwiózł mnie najpierw do domu, potem do szpitala i pojechał na trening swojej drużyny. Łukasz powiedział, że najwcześniej wyjdzie do domu za 2 tygodnie, czyli akurat na nasze próbne matury :O Mam tylko nadzieję, że nikt nie zmusi go do pisania ich :D Siedziałam u niego tak długo, aż w końcu zasnęłam :( 

Piątek, 6 listopada 2015
Obudziłam się o godzinie 7:20 oparta o łóżko Łukasza. Przeraziłam się, bo za 40 minut powinnam być w szkole, a tymczasem byłam nieogarnięta z rozmazanym makijażem i pomiętej bluzce. Zadzwoniłam do mamy, żeby przywiozła mi jakieś ubranie czy coś, bo przecież nie pokażę się tak w szkole. Niestety mama już była w pracy. Przyszła do mnie i powiedziała, że skoro i tak już nie zdążę na 1. lekcje, to przecież zawsze mogę zrobić sobie wagary. Oj ta moja mama, ona mnie na złą drogę sprowadza :( Postanowiłam, że dzisiaj dam Łukaszowi prezent, bo w dniu jego urodzin pewnie wszyscy wpadną i nie będzie miał dla mnie czasu. Poszłam do bufetu na śniadanie. Spotkałam tam panią Basię, która już piła kawę :D Zapytałam ją, kto odwiedzi Łukasza w niedzielę, a ona mi na to, że najprawdopodobniej tylko oni, Kasia ze Szczepanem i ja. Może jeszcze ktoś z klubu, mój tatuś lub Jagieński. Zapytałam, czemu tak, gdzie chrzestni, dziadkowie itd. Ona mi na to: "wiesz dziadkowie wyjechali na pielgrzymkę do Ziemi Świętej i wrócą za 2 tygodnie, mój brat-chrzestny Łukasza powiedział, że skoro leży w szpitalu to on nie będzie się wydurniał, a siostra Ryśka-chrzestna uznała, że skoro nie będzie mogła się z nim na razie napić to nie przyjedzie, bo szkoda pieniędzy i jej czasu, zapracowana wariatka" Smutno :( Pani Basia poszła porozmawiać z lekarzem, a ja uznałam, że muszę zrobić porządek w torebce. Znalazłam kopertę z biletami lotniczymi. Przypomniałam sobie, że tydzień temu miałam być w Londynie na KSW :( Zupełnie zapomniałam... Wiadomo, że nie mogłabym lecieć, ale mogłam sprzedać te bilety albo odesłać do federacji... Nieważne, sprzątałam dalej. Znalazłam jeszcze rachunek za drinki w Rzymie i kawę na Santiago Bernabeu w Madrycie :D Wspomnienia przyniosły mi kolejny pomysł na prezent dla Łukasza. Dzisiaj dam mu to co kupiłam a na niedzielę przygotuję filmik z naszymi zdjęciami ze wszystkich wspólnie spędzonych chwil <3 Resztę dnia spędziłam z chłopakiem, a wieczorem w domu zabrałam się za filmik urodzinowy :*


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz