wtorek, 30 czerwca 2015

"I chociaż walczysz z całych sił o coś więcej niż parę chwil..."

Środa, 4 luty 2015
Dzisiaj na religii ksiądz puścił nam film "Rodzice mnie nie rozumieją". Opowiadał o nastolatku, który chciał jeździć samochodem terenowym kumpla wbrew woli rodziców. On miał wypadek, mimo tego niewiele go to nauczyło :/ Jak tak się zastanowiłam to w sumie wyszły z tego "Trudne sprawy". Pani psycholog stwierdziła na końcu, że rodzice zawsze powinni rozmawiać ze swoimi dziećmi o ich uczuciach, planach i marzeniach, a nie tylko zakazywać. Moi rodzice właśnie tacy są. Zawsze mogłam (i mogę) z nimi szczerze porozmawiać. Rozumiemy się bez słów. Jak Łukasz był chory, a ja wracałam zapłakana do domu, to tata od razu mnie przytulał i przynosił moje ulubione lody albo gorącą czekoladę z bitą śmietaną i cynamonem :* Mama pocieszała i mówiła, że wszystko będzie dobrze. Tak się zamyśliłam, aż nagle Robert do mnie "ej księżniczko, nie myśl o niebieskich migdałach, twój książę siedzi obok". Ach moja kochana klasa. Zawsze wie, jak mnie rozbawić. Na matematyce pani Michalina nie zapomniała zapytać o Szymona. Długo nikt się nie odzywał i zanim ja chciałam powiedzieć, że jest chory, to nasza pani matematyczka powiedziała "co z was za koledzy? pewnie chłopakowi przykro, że tak go zlewacie...". W końcu nieśmiało podniosłam rękę, a Michalina do mnie "to co do tablicy idziesz?" a ja takie "no nie, chciałam powiedzieć co z Szymonem". Powiedziałam, co wiedziałam. Niestety nie uniknęłam pójścia do odpowiedzi :( Wczoraj wieczorem tylko zrobiłam po jednym podpunkcie z każdego zadania. Bałam się kompromitacji, bo totalnie nic nie umiałam. Na szczęście pani zapytała mnie z podpunktów, które zrobiłam wczoraj ;) Dostałam jeszcze zadanie na 6 :o Zrobiłam je i otrzymałam taką cudowną ocenę celującą. Szepnęłam cicho do siebie "Głupi ma zawsze szczęście", a Michalina tylko się uśmiechnęła. W domu czekała na mnie mama. Znowu byłyśmy w "Magdalence". Zapłaciłyśmy tylko zaliczkę i wróciłyśmy do domu. Zrobiłam lekcje, pouczyłam się angielskiego i napisałam na klasowej grupie, żebyśmy ogarnęli jakąś klasową wycieczkę, najlepiej kilkudniową. Posypały się komentarze i propozycje. Pisaliśmy do północy prawie, ale i tak nic z tego nie wyszło :'(

Piątek, 6 luty 2015
Siedziałam przy obiedzie i wpadł mi do głowy genialny pomysł! Wpadniemy do Szymona. Zobaczymy czy on jeszcze żyje i pogadamy z nim. Łukaszowi mój plan się spodobał, ale wtedy przypomniałam sobie, że on nie może przebywać w otoczeniu osób chorych, bo leki immunosupresyjne (po miesiącu nauczyłam się tej nazwy), czyli takie, które osłabiają odporność bla bla bla...Stwierdziłam, że pojadę do Szymona z Kornelią. Tak też zrobiłam. Dojechałyśmy pod ten jego blok. Oczywiście pomyliłyśmy numery mieszkań. Zadzwoniłyśmy pod 12. Otworzył nam jakiś starszy pan. My do niego "Czy tutaj mieszka Szymon?" Pan powiedział, że nigdy żaden Szymon tu nie mieszkał....Zaczęło nas to zastanawiać. Wygrzebałam z torebki kartkę z jego adresem. Było tam nr mieszkania 21, a nie 12 :( Przeprosiłyśmy tego pana i poszłyśmy dwa piętra wyżej. Drzwi otworzył nam pan mecenas. Wpuścił nas i powiedział, że musi wyjść na spotkanie z klientem. Szymon leżał w salonie. Ucieszył się na nasz widok. Chciał nas poczęstować winem, ale mu odmówiłyśmy :) Powiedział, że był wczoraj na treningu i dzisiaj rano nie mógł się ruszyć. Zaprosił nas na jutrzejszy mecz. Odmówiłam mu, bo miałam już zaplanowane popołudnie z Oktawią. Miała wpaść do mnie z Maksem. Szymon mi na to "to wbijajcie wszyscy" i dał nam bilety. Obiecałam mu, że zapytam ich i dam mu znać. Kornelia powiedziała, że choćby miała wstać o 5, żeby się wyrobić ze wszystkim to przyjdzie. Doszłyśmy do wniosku, że nie będziemy go dłużej męczyć i poszłyśmy. Za tydzień premiera "50 twarzy Greya". Nienawidzę takich filmów. Idę tam tylko ze względu na Kornelię.  Podobno wszystkie bilety na premierę w naszym miasteczku zostały sprzedane, czyli będzie cała sala ;) Może jeszcze uda mi się wkręcić Łukasza, żebyśmy nie szli :D Kto wie....

Sobota, 14 luty 2015
Wczorajsza premiera "Greya" skończyła się dla nas wizytą na Izbie Przyjęć i Posterunku Policji :( W sumie to film nawet mi się podobał. Tyle tylko, że oglądałam go gdzieś do połowy. Potem Szymon odwalił taką akcję, że najchętniej to bym go od razu zabiła. Ale po kolei Umówiliśmy się z nimi o godzinie 18:30 pod kinem. Film zaczynał się o 19:10. Wiadomo, chcieliśmy jeszcze kupić popcorn i colę przed filmem. Kupiliśmy i weszliśmy na salę. Jeszcze przed filmem do Łukasza zadzwoniła mama, więc on wyszedł z nią porozmawiać. Wtedy Szymon zaczął coś kombinować z kubkiem Łukasza. Stwierdził, że się pomylił i sięgnął nie do tej dziury :) Film się zaczął i tak leci pierwsze 5, 10, 15 minut. Git. Było gdzieś z 30 minut po rozpoczęciu filmu, jak Łukasz stracił kontakt ze światem. Ba, stracił przytomność! :( Wyczułam od niego alkohol! Wiedziałam, że to sprawka Szymona. Nasz nowy kolega zaczął latać po kinie i się rozbierać. Krzyczał "która chce być moją Anastasią?Będę cudownym Greyem". Kornelia pobiegła po kogoś z obsługi. Przerwali emisję filmu i wyprosili ludzi. Ochroniarz złapał nagiego Szymona i skuł go kajdankami. Nie pozwolił się nawet mu ubrać. Czekaliśmy na karetkę :/ Sekundy trwały dla mnie jak wieczność. Kornelia wyjęła z plecaka Szymona puste butelki po wódce. Okazało się, że on dolewał do coli Łukasza i swojej odpowiednią porcję alkoholu i coli, jak już się kończyła. Debilny z niego człowiek! :// Obiecałam sobie, że jak Łukaszowi coś się stanie, to nie ręczę za siebie. Chwilę przed karetką pojawił się radiowóz. Policjant powiedział, że ja i Kornelia też musimy jechać złożyć wyjaśnienia. Zapytałam, czy mogę się zgłosić potem, bo muszę się zająć Łukaszem. Zgodził się. Powiedział, że mamy przyjechać obie jak już będziemy wszystko wiedzieć. Zbadali Szymona alkomatem. Miał 2 promile prawie. Łukasz ponad 0,5 promila. Policjant był zdziwiony, że mój chłopak tak skończył, bo przecież pół promila to nic, ale wytłumaczyłam mu, że Łukasz półtora miesiąca temu miał przeszczep serca. Policja zabrała tego idiotę. My pojechaliśmy do szpitala. W drodze zadzwoniłam do pani Basi i pana Ernesta. Obydwoje wpadli do szpitala jednocześnie. Ernest od razu błagał, żebyśmy chronili jego syna, a ja rzuciłam mu tylko "Szymon dostał od nas drugą szansę po akcji w pizzerii. Zachował się jak skończony debil. Łukasz mógł przez niego umrzeć!" Kiedy okazało się, że z Łukaszem jest w porządku, tylko musi zostać 2-3 dni na obserwacji, to pojechałyśmy na komisariat. Szymonowi dali tylko "pouczenie" i 5000 zł grzywny. Byłam wściekła :( Chciałam, żeby za to odpowiedział... Nagle przypomniało mi się, że jego ojciec jest prawnikiem :// Wkurzona wróciłam do domu o 4:30 w nocy. Weszłam tylko na fejsa na chwilę, a tam Szymon wrzucił coś, za co go ostro zjechałam. Przyrzekłam sobie, że już nigdy się do niego nie odezwę. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz