wtorek, 23 czerwca 2015

"Jutro znowu gonić, biec, latać ponad! A ile sił mam, krzyczę:to ja!"

Piątek, 19 grudnia 2014
Dzisiaj mieliśmy w szkole spotkanie wigilijne. Atmosfera była wspaniała jak zawsze w mojej klasie :) Pod koniec jeszcze zanim się rozeszliśmy do domu nasz wychowawca wpadł na pomysł, żebyśmy nagrali film z życzeniami dla Łukasza. Wszystkim się to spodobało :D Film nagrywaliśmy przez prawie godzinę. W końcu się udało ;) Obiecałam im, że koniecznie napiszę na grupie, co Łukasz powiedział. W ten sposób zakończyliśmy piękny, ale krótki dzień. Jeszcze raz życzyliśmy sobie Wesołych Świąt i ogólnie szczęścia. Każde poszło w swoją stronę. Wróciłam do domu, bo chciałam się pozbyć tej sukienki i szpilek. Zrzuciłam film i zdjęcia na laptopa, żeby zabrać do szpitala. Potem szybko się przebrałam i pojechałam do Łukasza.Weszłam do jego sali i okazało się, że nie jest sam. Siedział u niego prezes Tumiński. Przywitałam się z nim zwykłym "dzień dobry" i powiedziałam "Łukasz jak masz gościa to ja pójdę do mamy, daj znać jak ten pana sobie pójdzie..." Podkreśliłam z sarkazmem "ten pan", bo nie wiedziałam jak inaczej go nazwać. Zanim doszłam do mamy, odebrałam telefon od zapłakanej Kornelii. Jak usłyszałam, co miała mi do powiedzenia to aż usiadłam z wrażenia. Miałam ochotę iść do sali Łukasza i rozwalić Tumińskiemu tego nieszczęsnego laptopa na łbie!!! Kornelia powiedziała mi, że mama Adriana przysłała jej wiadomość, że trener dalej nie jest  zadowolony z formy piłkarzy i odwołał dla nich święta. To znaczy powiedział, że jak chcą to mogą zaprosić rodziców i rodzeństwo, ale nikogo więcej! :'( Po rozmowie z nią wróciłam do Łukasza. Prezesa już nie było. Pokazałam mu zdjęcia i film od klasy. Ucieszył się bardzo. Napisał im podziękowania na fejsie. Obiecał, że niedługo się spotkają. Zmęczona wróciłam do domu. Usiadłam w salonie i się rozpłakałam. Bardzo współczułam Kornelii. Nie widziała Adriana od miesiąca, w dodatku on jest chory, a i tak trenuje na pełnym obciążeniu...Tumiński i ten jego trenerek to ludzie totalnie bez serca ;(  Chociaż jak twierdzą niektórzy takich nie ma:


Środa, 24 grudnia 2014
Łukasz wczoraj wyszedł ze szpitala. Dalej jest bardzo osłabiony, ale jak twierdzą lekarze wszystko idzie ku dobremu. Wczoraj pomagałam pani Steni w kuchni i nie miałam czasu, żeby go nawet odwiedzić. Pisaliśmy tylko ze sobą na Facebooku. Zapytał mnie, czy wpadnę do nich na chwilę na wigilię, bo on nie może do mnie przyjść. Zgodziłam się na to. Do mnie na Wigilię przychodziła Oktawia z rodzicami i Frankiem. Około godziny 17:30 zasiedliśmy do wigilijnego stołu. Złożyliśmy sobie życzenia. Zjedliśmy tradycyjne 12 potraw. Franek przez cały czas czekał na moment rozdawania prezentów. Jak już rodzice mu pozwolili, ja powiedziałam, że idę do Łukasza na chwilę, bo mu obiecałam, a potem już będzie za późno. Mama tylko się uśmiechnęła. Ubrałam płaszcz i wyszłam z domu. U Łukasza w mieszkaniu był tłum ludzi. Jego dziadkowie, siostra mamy z rodziną i brat pana Ryszarda z żoną i synem. W sumie 15 osób. U nas było kameralniej, raptem 7 :) Usiadłam na chwilę przy stole. Pani Basia uparła się, żebym coś zjadła, ale wytłumaczyłam jej, że dopiero odeszłam od stołu. Atmosfera była miła, ale w końcu i u nich nadszedł czas rozdawania prezentów. Uznałam, że muszę się ulotnić, jednak Łukasz złapał mnie za rękę, podszedł do choinki i wyjął z góry prezentów dość spory pakunek. Podał mi go i mnie przytulił. Okazało się, że staliśmy pod jemiołą. Pocałował mnie i poprosił, żebym odpakowała jego prezent jak najszybciej. W środku była sukienka. Taka śliczna fioletowa. Powiedziałam mu, że nie mogę jej przyjąć, bo jest za droga...On mi zamknął usta i powiedział "Kochanie, byłaś przy mnie w momentach, kiedy najbardziej tego potrzebowałem. Wybaczyłaś mi, pomimo tego, że wybrałem zespół od Ciebie. Zamiast się bawić czuwałaś przy moim łóżku, modliłaś się, żebym przeżył następną noc, dzień, tydzień. Agata powiedziała mi, że czekałaś pod salą operacyjną cały przeszczep...Ta sukienka to tylko jedna milionowa tego, co powinienem ci dać za wszystko, co dla mnie zrobiłaś...Jesteś dla mnie wszystkim!!!" Popłakałam się po prostu. Wszyscy płakali. Pani Basia zaprosiła nas na obiad w drugi dzień świąt. Powiedziała, że za rok o tej porze mamy być już po ślubie! :) Ach ona i jej żarty...Wróciłam do domu. Rodzice i nasi goście siedzieli w salonie i oglądali Kevina. Posiedziałam z nimi i poszłam się przebrać. Po Pasterce poszłam spać.

Piątek, 26 grudnia 2014
Rano podsłuchałam niechcący rozmowę rodziców. Mama krzyczała na tatę, że zapomniał, że jest nieodpowiedzialny, że nie potrafi nawet jednej głupiej rzeczy zrobić! No tak ciocia z wujkiem i kuzynostwem wczoraj jeszcze byli u nas, więc nie mogli się pokłócić. A dzisiaj już byliśmy sami...W sumie nie wiedziałam o co im chodzi. Tata powiedział tylko: "Wiktoria nawet się nie połapała, zobaczysz nawet nie zapyta..." a mama mu na to "nie zapytała, bo Łukasz jej kupił taką śliczną sukienkę, sama pomagałam mu ją wybierać..." Już wiedziałam o co im chodzi...Nie kupili mi prezentu. Nawet tego nie zauważyłam. No trudno, zdarza się :) Gdzieś w głębi serca było mi smutno, ale fakt, że zobaczę dzisiaj Łukasz i jego rodzinę mnie pocieszał. Elegancko ubrana czekałam na rodziców, aż oni się ogarną. Poprosiłam ich, żeby się nie kłócili, bo jeszcze są święta, a to nie czas na spory. Mama spojrzała na mnie zdziwiona, a tata zmieszany poszedł do kuchni po wino dla pana Ryszarda. Obiad u Łukasz przebiegł bez większych problemów. Najgorzej było, kiedy Filip, sześcioletni kuzyn Łukasza zapytał mnie co dostałam pod choinkę. Powiedziałam mu, że przecież widział, bo przy nim odpakowywałam. Jednak małe dzieci są teraz mądrzejsze niż myślałam. No i Filip pytał, co dostałam pod domową choinkę. Kurde szukałam jakiejś eleganckiej odpowiedzi, ale nie znalazłam :( Rzuciłam "a kiedyś ci powiem :D" Poszłam z Łukaszem do jego pokoju i oglądaliśmy film "Dzień dobry, kocham Cię". Obiecał mi, że jak tylko wyzdrowieje do końca, to będzie codziennie rano przychodził do mnie i witał mnie tymi słowami. Ach ten mój wariat :* Potem obejrzeliśmy jeszcze koncert kolęd z Pałacu Prezydenckiego i tak wieczór powoli dobiegał końca. Łukasz położył się na moich kolanach i zasnął. To tak słodko wyglądało ♥♥♥ Ostrożnie zsunęłam go z siebie i przykryłam kocem. Wyłączyłam telewizor i wróciłam do salonu. Usiadłam w kąciku i wzięłam do ręki telefon. Miałam 23 nieodebrane połączenia. Wszystkie od trenera Jagieńskiego :o Zdziwiona byłam, ale postanowiłam nie oddzwaniać, bo było już po 23. Postanowiłam, że skontaktuję się z nim jutro, a teraz jeszcze świętuję :D :* 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz