piątek, 26 czerwca 2015

"Życie nie tylko egzystencją jest i poczekalnią do czegoś czego może nie ma..."

Środa, 7 stycznia 2015
Pierwszy dzień w szkole po świętach. Łukasz jeszcze musi odpoczywać w domu. Może po feriach wróci do szkoły. Weszłam na fizykę trochę spóźniona, a za mną jeszcze wszedł jakiś chłopak. Za nim wszedł nasz wychowawca. Przedstawił nam tego chłopaka. Nazywał się Szymon Stawicki. Przeniósł się do naszego miasta z Katowic. Powiedział na początku, że jest sportowcem, a jego wcześniejszą szkołą było liceum sportowe. Pisałam cały czas z Łukaszem i nie słuchałam tego nowego. Wychowawca do mnie "no Wiktoria oprowadzisz kolegę". Zgodziłam się nawet. Po kilku minutach rozmowy okazał się całkiem fajnym chłopakiem. Oczywiście do rozmowy. Zapytałam go o powód porzucenia miasta dla naszego małego miasteczka. Powiedział, że jego mama dostała tutaj pracę, a ojciec nie chciał, ale musiał się zgodzić na przeprowadzkę. Naszą rozmowę przerwał telefon od Jagieńskiego. Dzwonił, żeby mi powiedzieć, że powołał mnie na świadka w sprawie przeciwko Tumińskim i się rozłączył, zanim zdążyłam mu cokolwiek odpowiedzieć...Opowiedziałam pokrótce Szymonowi całą sprawę. Łącznie z pogrzebem i przeszczepem Łukasza. Po lekcjach pojechałam do mamy i spotkałam tam mojego nowego znajomego. Okazało się, że jego mama została nowym dyrektorem księgowości w szpitalu mojej mamy. Tak więc oprowadziłam Szymona jeszcze po szpitalu i w końcu poszliśmy coś zjeść do bufetu. Spotkałam tam panią Irenę-mamą Kornelii. Powiedziała mi, że Kornelia od śmierci Adriana nic nie jadła i znalazła się tutaj z odwodnienia. Postanowiłam ją odwiedzić, ale nie chciałam zostawiać Szymona samego. Poszłam z nim. Przedstawiłam ich sobie. Pogadaliśmy trochę i poszliśmy każdy w swoją stronę. Szymon chciał jechać ze mną i poznać Łukasza, ale było już trochę późno i mój chłopak mógł już spać. Wieczorem opisałam wszystko Oktawii i poszłam spać.

Sobota, 10 stycznia 2015
Dzisiaj moja mama zaprosiła państwa Stawickich na kolację. Ja zaprosiłam Łukasza z rodziną. Fajnie się zapowiadało. Około 15 przyjechali. Mama Szymona była bardzo miłą kobietą. Jej mąż również. Łukasz z Szymonem szybko złapali wspólny język. Obaj kochali sport. Tyle tylko, że Łukasz był piłkarzem, a Szymon siatkarzem. Grał w Iskrze Katowice. Teraz szuka klubu w okolicy. My nie wiedzieliśmy jak mu pomóc, bo o siatkówce nigdy nie myśleliśmy. Nie mieliśmy nawet pojęcia, czy u nas w mieście jest coś takiego. Wtedy Szymon posmutniał. Łukasz obiecał mu, że coś postaramy się ogarnąć. Potem on wypytał nas o szkołę, o nauczycieli i ich wymagania. Zapytał czy pani Michalina zawsze tyle zadaje z matematyki, a pan od historii patrzy na wyniki meczy i wtedy my wiemy jak z nami będzie. W rewanżu Szymon opowiedział nam o swojej poprzedniej szkole i wspomnieniach z nią związanych :D Opowiadał o imprezie, którą kilka osób skończyło w toalecie. Hahaha takie rzeczy w szkole sportowej. Kto by pomyślał?! ;) Łukasz koło 19 poszedł do domu, a ja jeszcze rozmawiałam z naszym nowym kolegą. Zapytał mnie, kim była ta dziewczyna, u której byliśmy w szpitalu. Odparłam, że to moja najlepsza przyjaciółka, która w wyniku głupoty ludzkiej straciła chłopaka i wpadła w depresję. On stwierdził, że Kornelia jest w jego typie i że poczeka, aż ona wyjdzie z depresji i wróci do rzeczywistości. Szczerze trzymałam za nich kciuki i życzyłam szczęscia.

Piątek, 16 stycznia 2015
Dzisiaj moja klasa nie była na lekcjach. Braliśmy udział w wolontariacie na Festiwalu Sztuki Specjalnej. To znaczy osoby niepełnosprawne śpiewały, recytowały wiersze i przedstawiały krótkie spektakle. Wcześniej mieliśmy sobie wybrać, czym chcemy się dokładnie zajmować. Ponieważ mnie nie było na tych "wyborach" to przypadła mi rola prowadzącej :( Podczas, gdy inni mieli tylko opiekować się poszczególnymi grupami (20 osób) albo dbać o muzykę i światło, ja stałam tylko na scenie i zapowiadałam kolejne występy. W sumie trwało to 10 godzin. Spędziłam jeszcze kilka godzin u Łukasz. W końcu wróciłam do domu. Zmęczona położyłam się na kanapie w salonie. Od poniedziałku zaczynają nam się ferie zimowe. Dwa tygodnie wolnego od szkoły :D Zadzwonił mi telefon, więc musiałam wstać. Numer był nieznany, ale odebrałam. To był jakiś facet. Przedstawił się i powiedział, że reprezentuje rodzinę Adriana. Dostał mój numer od trenera Jagieńskiego. No tak mam zeznawać przeciwko Tumińskim. Umówiłam się z tym adwokatem na jutro i poszłam spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz