poniedziałek, 29 czerwca 2015

"Jest taki dzień i każdy tak ma, że czasem jest źle, że jakoś nie tak..."

Wtorek, 27 stycznia 2015
Od rana wydzwaniał do mnie Szymon. Po wczorajszej akcji nie miałam ochoty z nim rozmawiać jakoś. Pojechałam z Kornelią do galerii. Siedziałyśmy w naszej ulubionej kawiarni i moja przyjaciółka uświadomiła mi pewną rzecz. Za niecałe trzy miesiące przypadają moje 18-naste urodziny. Kornelia stwierdziła, że powinnam już teraz wynająć jakąś restaurację, zrobić listę gości, wybrać muzykę, ustalić menu i ogólnie się tym zająć. Dodała, że ona, pomimo tego, że urodziny ma dopiero w sierpniu już dawno wynajęła restaurację na jej osiedlu. Przyznałam jej rację i obiecałam, że jeszcze dzisiaj o tym pomyślę. Zapytałam ją, co sądzi o wczorajszym zachowaniu Szymona. Stwierdziła, że powinnyśmy go o to zapytać, bo może miał jakiś powód, żeby się upić. Postanowiłyśmy, że go tutaj ściągniemy i zapytamy o to. Przyjechał po 40 minutach z dwoma bukietami róż. Przeprosił nas za wczoraj. Powiedział nam, że miał ciężki trening, a piwo pozwala mu się zrelaksować. Chyba nikt nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. Kurde, co jest ze mną nie tak? :D Wybaczyłyśmy mu i zgodnie stwierdziłyśmy, że na następny raz ma zamówić czerwone słodkie wino, bo tylko takie my pijemy ;) Pożegnałam się z nimi i wróciłam do domu. Usiadłam przy stole w kuchni z laptopem i zaczęłam planować moją urodzinową imprezę. Utworzyłam w Wordzie plik "MY SWEET 18", zapisałam już pierwsze osoby na liście gości. Zapytałam panią Stenię, jakie menu najlepiej wybrać ;) Powiedziała, żebym po prostu wybrała sobie jakiś konkretny lokal i tam wtedy mi pomogą dobrać menu. Co ja bym niej zrobiła? :* Akurat mama wróciła z pracy. Jak zobaczyła co robię, od razu stwierdziła, że musi to być impreza z pompą, taką, że nie będziemy wiedzieli po niej jak się nazywamy. Zadzwoniła gdzieś i powiedziała "Wynajęłam Ci salę w Magdalence, do 14 lutego musisz zrobić listę gości i potem pojedziemy tam wybrać menu. Myśl też o muzyce, może jakiś Dj znany z miasta?" Moja kochana mama i jej plany. Siedziałam nad tą listą, nawet nie zauważyłam, że stoi za mną Łukasz. Bardzo dobrze, że przyszedł. Pomógł mi dokończyć. Na mojej liście było 64 osoby :o Wiedziałam, że kilka odmówi, że komuś coś wypadnie, ale i tak wydawało mi się za dużo o.O Co mi tam! Raz się żyje <3

Piątek, 30 stycznia 2015
Leżałam sobie w łóżku do 10. Pewnie trwałoby to dłużej, gdyby nie to, że Kornelia wpadła do mojego pokoju. Już od schodów krzyczała, że ma dla mnie niespodziankę. Rzuciła mi na łóżko bilety do kina na "50 twarzy Greya". Premiera 13 lutego. Dzień przed Walentynkami. Powiedziała, że dostała to w prezencie od Szymona. Uśmiechnęłam się i wytłumaczyłam, że sama na taki film nie idę, a Łukasz może nie chcieć...W kinie dużo ludzi, zarazki itd. Ona mi na to "Kochana on już jest załatwiony :p, teraz muszę lecieć, ale jeszcze się odezwę. Będzie git, żegnam :)" Nie zdążyłam nic jej odpowiedzieć, bo już jej nie było. Wstałam, ogarnęłam się i poszłam do Łukasza. Siedział w kuchni i kroił warzywa na sałatkę. Oczywiście przeciął się nożem, jak mnie zobaczył. Opatrzyłam go i sama skończyłam krojenie. Zapytałam go wprost, czy chce iść na tego Greya. Powiedział, że o niczym innym nie marzy, jak wyjść na te dwie godziny z domu. Mówił, że przecież od przeszczepu tak mało razem wychodziliśmy. Tylko na pogrzeb Adriana, na pizzę z Szymonem i tam raz do drogerii. Ucieszyłam się, bo miałam obawy, że pomysł z kinem jest kolejnym szaleństwem Kornelii. Pojechałam z Łukaszem do jego lekarza na kontrolę. Generalnie miało się wyjaśnić, czy Łukasz będzie mógł wrócić do szkoły po feriach (nota bene już w poniedziałek). Ten lekarz doprowadził mnie do łez. Powiedział "Reasumując wszystkie aspekty kwintesencji tematu, dochodzę do fundamentalnej konkluzji...musisz zacząć się znowu uczyć" Po prostu mnie rozwalił :D Szczęśliwi wróciliśmy do domu :) Wpadła Kornelia z Szymonem :p Oglądaliśmy sobie filmy różne. Potem otworzyłam jakieś wino z barku taty. Stało tam chyba z rok czasu :) Wypiliśmy  całe w trójkę. Jak tata wrócił, stwierdził, że Szymon sprowadził mnie na złą drogę i przybił sobie z nim piątkę. Powiedział "no w końcu" i poszedł do kuchni. Otaczam się nienormalnymi ludźmi ://

Poniedziałek, 2 luty 2015
W szkole, jak to w szkole nudno. Wszyscy jeszcze żyją feriami i wspomnieniami.Nie było w sumie tylko Szymona. Zdziwiło mnie to, bo jeszcze w piątek pił z nami winko.  Po lekcjach pojechałam do "Magdalenki", żeby ustalić menu na moje urodziny. Pani Ilona, menadżerka, powiedziała, że każdy w menu znajdzie coś dla siebie. Rzuciła mi jadłospisy z poprzednich imprez tego typu. Najbardziej spodobała mi się karta potraw z 40-tych urodzin jakiegoś biznesmena. Było w niej wszystko od niezdrowych fast-foodów  do eleganckich owoców morza i innych takich. Kiedy przeszłyśmy do alkoholi powiedziałam, że na pewno szampan do tortu, wódka i wino. Ilona zaproponowała, żeby zrobić tak zwany u nich "bufet 100 alkoholi", czyli stół szwedzki z setką alkoholi z całego świata :) Spodobał mi się ten pomysł. Może każdy znajdzie coś dla siebie. Wróciłam do domu i wzięłam się za naukę. Jak już wszystko ogarnęłam, weszłam na fejsa. Akurat Szymon napisał, żebym mu lekcje wysłała z dzisiaj. Wysłałam i zapytałam, czemu go nie było. Napisał, że w sobotę po meczu Lotosu, wyszedł taki zgrzany bez kurtki z sali i wieczorem już 39 stopni gorączki. Całą niedzielę spędził w łóżku i dzisiaj był u lekarza, który dał mu zwolnienie do piątku i kazał leżeć :( . Zapytałam go, czy już grał. Powiedział, że calutki meczyk :) Dodał, że wygrali 3:0. Popisałam z nim jeszcze trochę, życzyłam powrotu do zdrowia i poszłam oglądać "M jak Miłość". 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz