piątek, 21 listopada 2014

"Dzień za dniem przed siebie biegne.."

Sobota, 12 października
Nie pisałam blisko 6 tygodni, chociaż miałam o czym. Szkoła się rozkręciła. Zaczęli nas cisnąć, bo nie  mamy już okresu ochronnego, czyli  mogą już  wpisywać jedynki, a moja znajomość z Łukaszem się rozkręca, byliśmy raz nawet w kinie i oczywiście jestem na każdym jego meczu. Nawet na tych dalekich wyjazdowych. Trener Jagieński, chociaż nie lubi jak dziewczyny jeżdżą z nimi w busie, pozwolił mi na to...Lubię go nawet. Oczywiście każe mi siadać z przodu i nie rozpraszać piłkarzy przed meczem, ale ja i tak to robię :D Nie no, póki co wygrywają i tym lepiej dla mnie, bo jakby przegrali musiałabym skończyć z jazdą :( Łukasz ma treningi we wtorki i czwartki a w środy chodzę z nim na basen..Znaczy on chodzi, a ja siedzę i patrzę co  robi :)Może napiszę coś w końcu o rodzicach. Moja mama jest lekarzem i załatwiła mi najlepszego ortopedę w mieście, który dał mi zwolnienie z w-fu. Lubię jej pracę i jej znajomych lekarzy. Mój tata pracuje jako inżynier-architekt i ciągle gdzieś wyjeżdża, coś buduje i prawie nigdy go nie ma, a jak już jest to siedzi nad kolejnymi projektami. Ale mi się to podoba. Zarabiają wystarczająco, że mam wszystko o czym marzą nastolatki w moim wieku, chociaż nie lubię drogich marek i metek. Nie szata zdobi człowieka :)
Nawet nie sądziłam, że w moim życiu będzie tak pięknie. Że po 6 tygodniach w nowej szkole będe miała chłopaka i będę szczęśliwa. Mam nadzieję ze to wszystko nie rozprysnie jak bańka mydlana albowiem, wiem że: "życie jest małą ściemniarą..."    

Piątek, 1 listopad
Dzień Wszystkich Świętych, czyli zaduma nad zmarłymi ;( Nie lubię tego dnia. Zawsze jak idę na cmentarz łapie doła, że ci których kochałam już nie żyją, że mi ich brakuje. Są momenty, kiedy chciałabym powiedzieć mojej babci o tym co czuję, o tym jak mi się żyję, ale wiem że jej już nie ma...Mogę jedynie zapalić znicz na jej grobie, postawić kwiaty i się pomodlić, nic więcej nie uczynię.
Wieczorem usiadłam do kompa i siedziałam na fejsie do nocy...Niestety ani Kornelia ani Łukasz nie byli dostępni...dostałam tylko miłego SMS-a od niego: " Przepraszam, że się nie odzywałem, ale cały dzień miałem gości. Spotkajmy się jutro Całuje :* " Odpisałam mu: "OK spotkajmy się tam gdzie zwykle o 14 :* " Po kwadransie przyszła odpowiedź: "Nie tym razem kochanie, przyjedź do mnie, moi rodzice chcą cię poznać"...Przeraziłam się, miałam mieszane uczucia. Co jeśli mnie nie polubią? Jeśli uznają, że się nie nadaję dla ich syna? Pomimo oporów odpisałam: "Będę na pewno" i poszłam spać. 


Sobota, 2 listopada
Dzisiaj o 14 miałam spotkać się z rodzicami Łukasza. Bałam się bardziej niż testów gimnazjalnych niż wyników rekrutacji do Liceum. Ubrałam się elegancko, nawet założyłam szpilki, których nie mogłam nosić (dobrze, że mój lekarz tego nie widział). Kiedy dotarłam do bloku Łukasza on na mnie czekał w bramie. Weszliśmy do jego mieszkania i zostałam przedstawiona jego rodzicom. Byłam zdziwiona, bo zostałam przyjęta bardzo, ale to bardzo ciepło jakbym znała tych ludzi od dawna, a nie od kilku minut. Poszłam pomóc jego mamie w kuchni i usłyszałam od niej: "wpadaj do nas częściej, Łukasz dzięki Tobie zrozumiał, że sport to nie wszystko. Liczę na to, że doprowadzisz do tego, że rzuci tą piłkę..." Moja odpowiedź chyba nie bardzo jej się spodobała, bo powiedziałam jej, że pewnych rzeczy nie uda mi się zmienić, nawet jakbym bardzo chciała. Siedziałam u nich do wieczora, ale w końcu pożegnałam się i pojechałam do domu :) Ten dzień zdecydowanie był udany i to bardzo. Jak tylko wróciłam do domu, opowiedziałam moim rodzicom wszystko a oni stwierdzili, że na za tydzień mam zaprosić go da nas...Kiedy usiadłam przy FB to Kornelia opisała mi swój związek a ja jej swój, popisałyśmy trochę i obiecałyśmy sobie, że spotkamy się przy  najbliższej wolnej okazji. Na YT wpadła mi jedna piosenka, która mówi o tym żeby zawsze być sobą...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz