Poniedziałek, 30 maja 2016
Minęło
już kilka dni, odkąd ukradli nam samochód… Policja dalej nic nie wie. W
zasadzie to już straciłam nadzieję, że kiedykolwiek go odzyskamy :( Mimo
wszystko staramy się spędzać aktywnie czas na plaży, zakupach i zwiedzaniu :p
Bo przecież nie przyjechaliśmy tutaj płakać. Łukasz z Maksem ciągle szukają
okazji, żeby pograć w nogę ;) Szymon nie jest tym zbytnio zachwycony, ale
przecież nie ma nic do gadania. Oczywiście oprócz tego śledzą wszystkie
konferencje prasowe kadry Adama Nawałki. Już niedługo zacznie się EURO 2016 :)
:( Nie wiem, czy mam się cieszyć, czy też płakać. Mam tylko nadzieję, że Łukasz
nie spędzi całego miesiąca przed telewizorem. Zresztą nie pozwolę mu na to hah
:D Postanowiliśmy zostać jeszcze kilka dni w Gdańsku, bo w środę kadra gra z Holandią,
a my chcemy być na tym meczu. Zadzwoniłam do taty, żeby spróbował jakoś
załatwić nam bilety. Powiedział, że pomyśli. Jak mówi, że pomyśli, to znaczy,
że to zrobi <3 Zawsze robi to, o co go poproszę. No może poza sprzedażą
domu… Od godziny 15 chłopaki leżeli
przed telewizorem i oglądali różne materiały związane z EURO i czekali na
ogłoszenie kadry :) Zastanawiało mnie tylko po to tyle czasu? Skoro i tak
godzina została z góry podana i tego wszyscy mieli się trzymać :p Hah
sportowcy! Szymon jakoś na początku się tym nie zainteresował, jego bardziej
jarał turniej kwalifikacyjny siatkarzy, ale przecież było 2:1 i musiał się
dostosować do Maksa i Łukasza :D Zawsze tak jest, że jak gra reprezentacje to
każdy chce być trenerem… Zapewne ja również od 10 czerwca będę takim typem.
Tata wykupił już dostęp PPV do turnieju i w związku z tym w naszym salonie
powstanie strefa kibica. Będziemy oglądać mecze w gronie 10 i więcej osób :p To
się będzie działo :D
Wtorek, 31 maja 2016
Chłopaki
dalej swoje, więc my pojechałyśmy do galerii. Weszłyśmy do Empiku, bo Kornelia
chciała sobie kupić jakieś nowe książki. Dalej uwielbia czytać. Podczas, gdy
ona szukała czegoś dla siebie, ja z Oktawią przeglądałyśmy różne książki na
półce z nowościami. Kupiłam książki Anny Lewandowskiej, Tomasza Leśniaka, a
także kilka polskich tytułów książek obyczajowych. Na koniec weszłyśmy do
jakiegoś dość drogiego butiku, bo oczywiście my jako kobiety kochamy torebki
<3 Tam wpadła mi w oko jedna torebka i od razu wiedziałam, że musi być moja
:D W ostatniej chwili tą torebkę sprzątnęła mi sprzed nosa… Anna Lewandowska.
Oczywiście poprosiłam ją o autograf na jej własnej książce, którą wcześniej
kupiłam. Przy okazji poznałam też Marinę Łuczenko- Szczęsną :) Mimo wszystko
było mi przykro, że straciłam takie cudo… W drodze do hotelu
zaczęłyśmy rozmawiać (znowu!) o życiu żon piłkarzy. Kornelia stwierdziła, że
nie dałaby rady tak żyć. Mieć męża na chwilę, bo przecież sportowiec to albo
trenuje i nie ma go w domu, albo musi odpoczywać i też jest nieobecny… Haha
mówi to po 3 latach związku ze sportowcami… Mam na ten temat swoje zdanie.
Uważam, że życie ze sportowcem jest fajne. Od października będę przecież mieszkać
z Łukaszem pod jednym dachem i na pewno będziemy mieć jakieś nieporozumienia i
problemy, ale wszystko da się poukładać. Od początku nasz związek był
podporządkowany Królewskim. Zastanawiam się co Łukasz zrobi w Warszawie bez
treningów :p W hotelu okazało się, że panowie poszli na plażę sobie pograć,
więc my miałyśmy telewizor do swojej dyspozycji :D Wieczorem jednak walka znów
się rozpoczęła :(
Czwartek, 2 czerwca 2016
Jesteśmy
już w domu :( Polacy mecz przegrali, ale atmosfera na stadionie wygrała wszystko
:D Potem zobaczyłam Lewandowską na zdjęciach z „moją” torebką :p Miło :)
Kornelia z Oktawią wróciły do szkoły. One niedługo piszą egzaminy zawodowe,
więc jeszcze trochę muszą się pouczyć. Ponieważ pani Stenia nie mogła dzisiaj
przyjechać, stwierdziłam, że zrobię na obiad coś z przepisów kucharza kadry lub Lewandowskiej. Jednak już po chwili zaczęłam tego żałować... Tata wparował do kuchni i zobaczył, że przeglądam książki kucharskie. Złapał jedną i powiedział "Wiki, jesteś genialna! Zrobimy chłopakom z drużyny seniorskiej badania, zatrudnimy dietetyka, niech przejdą na diety, koniec z alkoholem i używkami". Przypomniałam tacie, że my gramy póki co w B-klasie i nie pomimo tego, że jesteśmy blisko awansu to nie mamy funduszy w klubie na takie rzeczy. Ale jak się tatuś uprze... Krzyknął tylko, że jedzie do "naszego" klubowego centrum odnowy biologicznej, bo tam też jest dietetyk. Może on przemówi tatusiowi do rozumu... Chociaż nie liczyłabym na to... Po obiedzie wpadł Łukasz i poszliśmy na spacer. Jak mu powiedziałam o pomyśle taty był zachwycony. Powiedział, że sam myślał o jakiejś konkretnej diecie. Uświadomiłam mu, że za 8 dni zaczyna się EURO, a co za tym idzie tona "śmieciowego" jedzenia, które będzie stało zawsze na moim stole w salonie. Jednak zgodziłam się mu pomóc. Wróciliśmy do domu, gdzie czekał już tatuś z voucherami na badania i porady dietetyka dla całej drużyny. Zapowiedział mi też, że w naszej domowej strefie kibica "może być tylko zdrowe jedzenie, czyli żadnej pizzy, frytek, chipsów i piwa. Kiedy ten człowiek przestanie mnie wkurzać?! :( Na szczęście zostaje mi słonecznik :* Hah ;) Wieczorem podłączyliśmy laptop do telewizora i oglądaliśmy "Łączy nas Piłka". Na czas turnieju we Francji odstawiamy nasze seriale medyczne, ale 11 lipca wracamy :p Przecież tyle tego jeszczeee zostało...